Reklama

Jeszcze pół roku temu nawet nie przyszłoby mi do głowy, żeby jechać na wakacje z facetem poznanym przez aplikację. A już na pewno nie do Grecji. Ale wszystko się zmieniło po tym, jak zmarł mój tata. Jakoś wtedy zaczęłam bardziej potrzebować obecności drugiego człowieka. Wiesz, rozmowy o niczym, ale też o wszystkim. Takiej zwykłej bliskości.

Tomek pojawił się znikąd. Przysłał mi wiadomość o śmiesznej godzinie – chyba była druga w nocy – i jakoś tak od razu chwycił mnie za serce tym swoim dziwacznym poczuciem humoru. Odpisywałam mu do rana, mimo że rano miałam pracę. A później było już tylko intensywniej. Codzienne wiadomości, rozmowy głosowe, zdjęcia z dzieciństwa, ulubione memy, playlisty. Tomek był czarujący. Taki typ, który umie słuchać i śmiać się z twoich żartów. Miał w sobie coś, czego nie potrafiłam nazwać. Ciepło? Uwagę? Czułam się… ważna.

A kiedy po trzech tygodniach zapytał, czy nie pojechałabym z nim na tydzień do Grecji – nie odmówiłam. Ola, moja przyjaciółka, próbowała mnie powstrzymać. „Anka, przecież ty go nawet nie znasz!”. Może i miała rację. Ale wtedy byłam już trochę zakochana.

Od razu się czepiał

– Serio, Anka? My tu siedzimy razem, a ty znowu wpatrzona w ten telefon? – Tomek odłożył widelec z głośnym stuknięciem. W hotelowej restauracji zrobiło się cicho jakby ktoś ściszył dźwięk.

– Pisałam tylko do Oli – powiedziałam spokojnie, choć w środku zaczęło mi się gotować. – Pytała, czy wszystko okej.

– A musiała akurat TERAZ?! – jego głos podskoczył o ton. – Przyleciałaś tu spędzić czas ze mną czy z nią?

Zamrugałam, zaskoczona jego tonem. Jeszcze pół godziny temu był uśmiechnięty, żartował, że wyglądam jak bogini w tej sukience. A teraz patrzył na mnie jakbym go zdradziła.

– Przecież to tylko wiadomość, Tomek – odpowiedziałam cicho. – Nie zniknęłam przecież na godzinę, to trwało chwilę…

– Ale to NIE JEST tylko wiadomość – przerwał mi. – To jest brak szacunku. Dla mnie, dla tego wyjazdu, dla nas. Ja się staram, a ty siedzisz z nosem w ekranie. Super.

Poczułam, jak policzki mi płoną. Ludzie zaczęli się rozglądać, kelnerka podeszła niepewnie z dzbankiem wody.

– Wszystko w porządku? – zapytała cicho.

Uśmiechnęłam się do niej wymuszenie, skinęłam głową. A potem spojrzałam na Tomka. Już nie widziałam w nim tego czułego, dowcipnego faceta, którego znałam z rozmów. Był spięty, zacięty. Jakby każdy mój ruch był atakiem. Może to tylko stres? Może zmęczenie lotem? Próbowałam sobie to racjonalizować. Ale w żołądku pojawił się znajomy ciężar. Jakby coś mówiło mi: „Uciekaj”.

W głowie miałam chaos

– Mówię ci, coś tu jest nie tak, Ola… On w ogóle nie przypomina siebie z rozmów. Ciągle kontroluje, ocenia, zadaje pytania jakbym była na przesłuchaniu – szeptałam do telefonu, zamknięta w łazience, żeby Tomek nie słyszał.

– Anka, wracaj. Serio. Po co masz się tam męczyć? – głos Oli był stanowczy.

– Nie mogę… Jak to wygląda? Ledwo tu przyleciałam. Poza tym… to Grecja. Hotel opłacony. I… nie chcę robić sceny.

Scenę on już zrobił przy śniadaniu. Jakbyś mnie tak oskarżała, że „brakuje mi szacunku”, to bym już była na lotnisku. Anka, nie pozwól, żeby ktoś cię tak traktował – powiedziała z naciskiem.

Milczałam. Serce waliło mi jak oszalałe. Chciałam wrócić, ale bałam się tego przyznać nawet przed sobą.

Kiedy wyszłam z łazienki, Tomek siedział na tarasie. Wpatrzony w morze, z papierosem w dłoni. Nie palił wcześniej – albo nie wspominał.

– Pogadamy? – zapytałam.

– O czym? Że znowu wyszłaś z pokoju bez słowa?

– Tomek, chciałam porozmawiać. O tym, co się dzieje. O tym, jak się zachowujesz. To nie jesteś ty… a może ja nie jestem taka, jakiej się spodziewałeś?

– A wiesz co? Ty jesteś dokładnie taka jak wszystkie moje byłe – syknął. – Udajesz miłą, a potem okazuje się, że jesteś zimna, cyniczna, że niby wszystko rozumiesz, ale tak naprawdę robisz wszystko po swojemu.

Patrzyłam na niego w osłupieniu. Głos mi się zaciął w gardle.

– Wiesz, może ja nie jestem idealna. Ale nie przyleciałam tu, żeby być twoim workiem treningowym.

Zamiast odpowiedzi, zaśmiał się krótko, zimno. Jakby już wiedział, że zaczynam się wycofywać. I że właśnie o to mu chodziło.

Ciągle mnie obrażał

Usłyszałam jego głos zanim otworzyłam oczy. Był w łazience, mówił przez telefon, nie wiedział, że już nie śpię.

– …nie no, jest nieznośna. Ciągle się obraża, wymądrza. Serio, nie wiem, jak wytrzymam do końca tygodnia… Tak, mógłbym wrócić wcześniej, ale to wszystko już zapłacone… no. Może przynajmniej trochę się odegram.

Zamarłam. Krew odpłynęła mi z twarzy. Leżałam w łóżku jak sparaliżowana. „Nieznośna”? „Odegrać się”? Na mnie?

Zerwałam się gwałtownie. Bez planu. Bez ubrania, bez godności.

– Serio? To tak teraz mówisz o mnie za moimi plecami? – warknęłam, gdy tylko wyszedł z łazienki. Stałam bosa, z zaciśniętymi pięściami.

– Przestań, podsłuchiwałaś mnie? – Tomek podniósł brwi z udawaną obojętnością.

– Nie musiałam. Gadasz na tyle głośno, że pewnie pół hotelu cię słyszało.

– To nie było o tobie.

– O, ciekawe. Bo chyba tylko ja się „wymądrzam” i „obrażam” tu na wakacjach. Ty, oczywiście, jesteś ideałem.

– Słuchaj, nie rób scen – wycedził. – Już raz byłaś histeryczką przy śniadaniu.

– Histeryczką?! Ty mnie obrażasz, manipulujesz, a teraz co?

– O rany, znowu wielkie słowa. Wiesz co? Może rzeczywiście powinnaś wrócić. Może to będzie najlepsze rozwiązanie dla nas obojga.

– Masz rację – powiedziałam zimno. – Już za długo udaję, że nic się nie dzieje.

Zaczęłam zbierać rzeczy. Ręce mi się trzęsły, ale wiedziałam, że to koniec. Nawet nie próbował mnie zatrzymać. Stał tylko i patrzył, jak chowam sukienki, książki, słuchawki – wszystko to, co jeszcze trzy dni temu układałam z ekscytacją. A teraz z żalem i wściekłością.

Kelnerka okazała mi wsparcie

– Wszystko w porządku? – kelnerka popatrzyła na mnie uważnie, stawiając przede mną kawę.

– Nie bardzo – przyznałam szczerze. – Ale dziękuję, że pytasz.

Było coś w jej spojrzeniu… zrozumienie? Ciepło? Usiadła na chwilę na brzegu krzesła naprzeciwko mnie. Miała nie więcej niż trzydzieści lat, z ciemnymi włosami spiętymi w kok i lekko podkrążonymi oczami. Jakby też coś wiedziała o tym, jak to jest czuć się nie na miejscu.

To przez tego faceta, z którym pani przyjechała?

Skinęłam głową. Westchnęła, jakby znała takich „panów” więcej niż chciała.

– Tacy jak on lubią być najpierw cudowni. A potem kontrolować wszystko. Nie da się z nimi być, ale jeszcze trudniej przyznać się przed sobą, że popełniło się błąd.

Poczułam, że mam gulę w gardle.

– Myślałam, że to będzie coś prawdziwego. Że może po raz pierwszy… że się uda.

Kelnerka delikatnie położyła mi rękę na dłoni.

– Wie pani, co się wtedy robi? Zmienia się hotel. Albo wraca do domu. Ale nie siedzi się tam, gdzie boli.

Zamrugałam, żeby nie zapłakać.

– Dzięki.

Wieczorem przeszłam się sama wzdłuż plaży. Fale chłostały brzeg z uporczywą regularnością, jakby próbowały mi przypomnieć, że świat się nie kończy tylko dlatego, że ktoś się okazał kimś innym.

Zmieniłam hotel

Wróciłam do pokoju, ale nie do Tomka. Zmieniłam hotel, zarezerwowałam nowy pokój na własny koszt. Poinformowałam go wiadomością. „Przenoszę się. Nie dzwoń.”

Leżąc później sama na nowym łóżku, poczułam coś dziwnego. Spokój. Ciszę. Jakby pierwszy raz od dawna to ja znów decydowałam o sobie.

Dwa dni ciszy. Dwa spokojne poranki, śniadania w samotności i czytanie książki nad basenem. I wtedy, kiedy zaczęłam łapać równowagę – przyszła wiadomość.

„Możemy się spotkać? Chciałbym wyjaśnić.”

Patrzyłam na ten tekst przez kilka minut. Część mnie chciała to zignorować. Ale inna część – ta, która zawsze chciała zrozumieć, wyjaśnić – odpisała krótko: „Ok. 19:00, kawiarnia przy recepcji.”

Chciał wyjaśnić wszystko

Tomek przyszedł punktualnie. W dżinsach, w rozpiętej koszuli, trochę bardziej zmęczony niż zwykle. Usiadł bez słowa. Długo milczał, zanim zaczął:

– Przepraszam, Anka. Serio. Przesadziłem. Może mam w sobie jakieś nieprzepracowane rzeczy… byłe… zaufanie… To nie jest łatwe.

– Wiesz, Tomek – powiedziałam spokojnie – ja też nie jestem bez skaz. Ale to, co zrobiłeś… jak się zachowywałeś… to nie było tylko „trudne”. To było krzywdzące. I ja się w tym wszystkim po prostu bałam.

– Ale nie chciałem cię zranić.

– A jednak to zrobiłeś.

Spojrzał gdzieś w bok. Przez chwilę wyglądał, jakby naprawdę żałował. Ale potem przyszło to znane spojrzenie. Chłodne. Wymuszone.

Ty też nie jesteś łatwa. Czasem się czuję, jakby wszystko musiało być po twojemu. Jakbyś miała już wszystko zaplanowane i ja jestem tylko dodatkiem.

Zamilkłam. Wszystko we mnie się zamknęło.

– Dziękuję, że przyszedłeś – powiedziałam, wstając. – Ale my już nie mamy o czym rozmawiać.

– Czyli to tyle? – rzucił z niedowierzaniem.

– To więcej, niż kiedykolwiek powinnam ci dać.

Odwróciłam się i odeszłam. Bez płaczu. Bez żalu. Już wiedziałam, że zrobiłam dobrze.

W samolocie patrzyłam przez okno, obserwując jak błękitne morze znika za białymi smugami chmur. Czułam zmęczenie, ale też coś nowego – siłę. Nie taką demonstracyjną, heroiczną. Cichą, spokojną. Tę, która przychodzi, kiedy przestajesz się tłumaczyć ze swoich decyzji.

Anka, 29 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama