Reklama

Wydawało mi się, że na jesieni życia wreszcie trafiłam na porządnego faceta. Nic z tych rzecz, po raz kolejny intuicja mnie zawiodła.

Gbur, jakich mało

– Ty się do niczego nie nadajesz! Beze mnie byś sobie z niczym nie poradziła – wykrzykiwał do mnie Marian. – Jestem z tobą tylko z litości, tobie jest tak po prostu wygodnie…

Takie teksty słyszę każdego dnia. Ledwo otworzę oczy, a on już się nakręca. Łazi po całym domu, marudzi, gada coś pod nosem. Nic mu nie pasuje – chleb jest stary, mleko za zimne, słońce za mocno świeci, a deszcz za słabo pada. Ubrany jest w rozciągnięty dres i poplamioną koszulkę, pamiętająca jeszcze ustrój słusznie miniony. Do tego nie lubi się z mydłem i kąpiel weźmie od wielkiego dzwonu w sobotę, bo przecież na niedzielę wypada być odstawionym.

W mieszkaniu jest duszno, bo nie pozwala otwierać okien. Mówi, że mu ciepło ucieknie, a ja czuję, że smród z mieszkania wnika w pory mojego ciała. Marian też śmierdzi, bo uwielbia cebulę pod każdą postacią. Ja jej nienawidzę, niedobrze mi się robi, gdy mój nos wyczuje jej zapach w powietrzu.

Nasze zapoznanie było zwyczajne, chociaż niektórzy pewnie by uznali, że była to sytuacja jak z filmu. Wracałam właśnie ze sklepu, gdy rozerwała mi się reklamówka. Marian wyłonił się zza rogu niczym rycerz na białym koniu. Oddał mi swoją zapasową torebkę i pomógł zebrać wszystkie zakupy z chodnika. Już wtedy powinnam wyczuć od niego te złe fluidy, ale chyba pierwszy raz w życiu zawiodła mnie intuicja. W takim momencie! Mając już ponad 50 lat na karku powinnam być mądrzejsza, a ja wpakowałam się w niezłą kabałę.

Dziwne, że był singlem

Marian był ode mnie starszy o 15 lat, ale nie stanowiło to dla mnie problemu. Po tym nieszczęsnym pierwszym spotkaniu zgodziłam się pójść z nim na kawę. Później był kolejna i jeszcze następna. Zaprosił mnie także do teatru, więc początkowo sądziłam, że jest mężczyzną wysokich lotów. Potrafił zrobić bardzo dobre pierwsze wrażenie.

Gdy opowiadałam o nim swoim koleżankom z pracy, dziwiły się, że taki facet nadal jest kawalerem. Jak to możliwe, że się taki uchował, skoro może się pochwalić nienagannymi manierami.

– Halinka, uważaj. Coś tu jest nie tak – ostrzegały mnie.

Byłam przekonana, że mi po prostu zazdroszczą. Mężczyzna pod siedemdziesiątkę, z godną emeryturą i do tego przestronnym mieszkaniem w centrum miasta. Po prostu świetna partia! A czym ja się mogłam pochwalić? Mieszkałam w małym mieszkanku razem z rodziną córki. Nie miałam swojego miejsca, bo wszędzie rozpleniły się zabawki moich wnuków. Moja praca nie pozwalała mi na nic innego jak tylko koczowanie w takich warunkach, bez szans na polepszenie swojego położenia.

Mieszkanie Mariana miało 100 metrów kwadratowych, w skład których wchodziły 3 sypialnie, salon z kuchnią, łazienka i spiżarnia. Balkon wychodził na stronę parku. Dla mnie było to coś niesamowitego, po prostu przepaść w porównaniu do tego, do czego przywykłam. Pomyślałam sobie nawet, żeby może zaproponować Marianowi zamianę – on wprowadziłby się do mnie, a moja córka ze swoimi chłopakami zamieszkałaby w jego kamienicy. Przecież starszym ludziom nie jest potrzebna taka przestrzeń.

– Mamo, weź się za tego Mariana. Przecież widzisz, że on ciągle robi do ciebie maślane oczy – moja córka Klaudia zachęcała mnie do popchnięcia znajomości z Marianem na poważniejsze tory. – Nie zmarnuj tej okazji, bo będziesz tego żałowała.

Miałam swój plan

Rzeczywiście, Marian prawie od razu chciał zaciągnąć mnie do łóżka. Wymyślałam wymówki, zwodziłam go bardzo długo. Wreszcie mu uległam, ale muszę przyznać, że ja za grosz nie miałam z tego przyjemności. Nie jadł jeszcze wtedy tyle cebuli, więc nie śmierdział na odległość, ale całowanie się z nim było obrzydliwe. Wszystko inne też było beznadziejne, chociaż on mówił, że widzi we mnie kobietę, która dała mu najwięcej przyjemności w życiu. Ale ja miałam swój cel, musiałam działać.

– Marianku, możesz mieć takie rozrywki na co dzień, jeśli tylko się ze mną ożenisz – powiedziałam mu, gdy pewnego wieczoru znowu zebrało mu się na czułości. – Nie chcę być kochanką, to nie w moim stylu.

Stwierdził stanowczo, że nie ma zamiaru robić z siebie pośmiewiska i nie będzie stawał przed ołtarzem w wieku niemal siedemdziesięciu lat.

– To z nami koniec. Szukaj sobie innej babeczki do łóżka – zabrzmiało to jak szantaż, czyli tak jak powinno.

Po tym wieczorze Marian nie odzywał się do mnie przez dwa tygodnie. Ale ostatecznie przemyślał sprawę, stanął w moich drzwiach z bukietem kwiatów i powiedział:

– Dobrze, weźmy ten ślub – gdy wypowiadał te słowa, jego twarz nabrała kamiennego wyrazu.

To był pierwszy krok na drodze do realizacji mojego planu zamiany mieszkań. Poświęciłam się i zamieszkaliśmy razem w jego kamienicy. Robiłam wszystko, by go zadowolić, w każdym aspekcie. Czasami, od niechcenia, rzucałam komentarze, że mam za dużo sprzątania w tych wszystkich pokojach i może byśmy się zamienili z moją córką. Wtedy nie wzbudziło moich podejrzeń to, że tak łatwo się zgodził…

Przeprowadzka poszła jak z płatka

Wzięliśmy skromny ślub i urządziliśmy przyjęcie dla najbliższej rodziny i przyjaciół. Praktycznie wszyscy zaproszeni byli z mojej strony, Marian twierdził, że ma jedynie siostrzeńca, który mieszka w Niemczech i na pewno nie będzie mu się chciało przyjechać na uroczystość. Nie zdziwiło mnie to, nie słyszałam nawet, żeby utrzymywali ze sobą jakikolwiek kontakt. Szkoda, że wtedy mój mąż nie napomknął mi, że zapisał mu w spadku mieszkanie, które było głównym powodem naszego małżeństwa.

Wkrótce po ślubie zamieniliśmy się mieszkaniami. Widziałam olbrzymie szczęście na twarzy mojej Klaudusi, moi wnuczkowie mieli osobne pokoje i wiele miejsca do zabawy. Jedynym minusem były wysokie opłaty za czynsz, no ale wiadomo, że za luksus trzeba płacić. Gdy oni się cieszyli, ja miałam swoje własne problemy. Z powodu redukcji etatów zwolniono mnie z pracy i z dnia na dzień stałam się utrzymanką Mariana.

Miłosne uniesienia szybko poszły w odstawkę. Z mojej postawy jasno wynikało, że nie mam ochoty na jakiekolwiek harce w sypialni. Nawet się stamtąd wyprowadziłam, bo swoim chrapaniem Marian nie dawał mi spać. Wkrótce mój mąż zaczął być w stosunku do mnie bardzo uszczypliwy, na każdym kroku mi dogryzał. Nie miałam własnych pieniędzy, więc to on wydzielał mi kieszonkowe i rozliczał z każdego grosza. Po powrocie ze sklepu musiałam pokazywać mu paragony i oddawać mu resztę. Istny koszmar.

Zastanawiałam się nad ucieczką, ale nie wiedziałam, gdzie miałabym pojechać. Przecież nie mogłam poprosić Mariana o pieniądze na bilet na autokar Bóg wie gdzie. Szukałam pracy, ale w moim wieku przekonanie do siebie pracodawców nie jest zbyt łatwym zadaniem. Z Marianem miałam dach nad głową i przynajmniej nie głodowała. Byłam szczęśliwa, że Klaudia ma piękne mieszkanie. Więc co miałam robić? Zaciskałam zęby, bo mi się to opłacało.

Muszę z nim żyć

W zeszłym tygodniu dotarło do mnie, że swoim poświęceniem nic nie udało mi się ugrać.

– Marian – zaczęłam rozmowę. – Może zastanowiłbyś się nad przepisaniem swojego mieszkania na mnie albo na Klaudunię. Wiesz, że nie jesteśmy coraz młodsi...

Nigdy nie zapomnę tego złośliwego uśmiechu, który zagościł na jego twarzy. Aż ciarki przeszły mi po plecach.

– A więc o to chodziło ci cały czas! No to ci powiem, że się srogo rozczarujesz… Nie mam nic, co mogę jej przepisać.

– A twoje mieszkanie?

– Ono nie jest moje, należy do mojego siostrzeńca. Ja tam tylko mieszkałem i opiekowałem się nim. Nie wspomniałem ci o tym?

Myślałam, że złość mnie rozsadzi.

– Ależ z ciebie zakłamany, stary dziad – wykrzyczałam.

– Póki co możesz się cieszyć, że twoja córka nie mieszka w jakiejś dziupli. Dopóki płaci tam czynsz, może tam zostać. A ty dostałaś to, na co zasłużyłaś – jesteś moją utrzymanką, masz co jeść i w co się ubrać. Mało ci?

– Nie chcę na ciebie patrzeć, brzydzę się tobą…

– A brzydź się, wszystko mi jedno – powiedział z całkowitym spokojem. – To twoja kara za to, że chciałaś mnie zrobić w balona. Nie masz wyjścia i będziesz ze mną żyła.

Miał rację. Nie mam innego wyjścia.

Halina, 55 lat

Czytaj także:
„Przy mojej idealnej siostrze ciągle czułam się jak Kopciuszek. Marzyłam, by życie wreszcie dało jej kopniaka”
„Mam 40 lat i szukam faceta. Ci fajni są jednak zajęci, a mnie nie kręci bycie kochanką”
„Gdy mąż był w delegacji, lądowałam w łóżku z jego szefem. To był układ opłacalny dla wszystkich”

Reklama
Reklama
Reklama