Reklama

Nie jestem kobietą, która bez słowa przyjmuje wszystko na wiarę. Nigdy nie byłam. Ale przez ostatnie lata, mimo różnych sygnałów, nauczyłam się gryźć się w język i nie zadawać zbyt wielu pytań. Bo kiedy za dużo pytasz, to możesz usłyszeć odpowiedzi, które rozwalą ci świat w drobny mak. Taki, który – wydawało się – zbudowałaś na solidnym fundamencie wspólnego życia, kredytu i dzieci. Ale jak długo można udawać, że wszystko jest w porządku? Kiedy wieczorami kładziesz się do łóżka obok faceta, który pachnie obcymi perfumami i twierdzi, że to nowy zapach w służbowym hotelu? Albo kiedy nagle zapomina, na którym palcu nosił obrączkę przez ostatnich piętnaście lat?

Wszystko zaczęło się pewnego popołudnia, kiedy Paweł wrócił z kolejnego „wyjazdu służbowego”. Zmęczony, jak zwykle z torbą wypchaną prezerwatywami z hotelowego zestawu higienicznego i miną świętego. I z jedną dość istotną różnicą – bez obrączki na palcu.

– Zgubiłem. Pewnie na basenie – rzucił niby od niechcenia.

Ale nie przewidział jednego. Że zamiast się rozpłakać, jak kiedyś, włączę komputer. I że wśród przypadkiem zsynchronizowanych zdjęć z jego telefonu znajdę nie tylko selfie z Moniką w jacuzzi, ale i coś więcej.

To tak wygląda integracja?

– Paweł, gdzie masz obrączkę? – zapytałam, podając mu kubek kawy.

Nie spojrzał mi w oczy. Przez chwilę udawał, że się zastanawia.

– Zgubiłem. Na basenie chyba. W hotelu mieli taki duży, z masażami, bąbelkami, no… i jakoś spadła.

– Rozumiem – powiedziałam spokojnie, choć poczułam, jak skacze mi powieka.

Nie pierwszy raz coś mu „spadło”, „zginęło” albo „samo się zrobiło”. Wcześniej to były drobiazgi: zapomniane smsy, dziwne paragoniki, puder na tylnej kanapie. Ale teraz? Obrączka?

– A nie próbowałeś poszukać? Zgłosić do recepcji? – ciągnęłam, patrząc na niego z góry, bo siedział rozwalony na fotelu jak król życia.

– No… zapytałem, ale nikt nie widział. Ktoś musiał podebrać.

– Mhm. A Monisia nie widziała?

Zamarł.

– Kto?

– No Monisia. Ta z twoich zdjęć. Jacuzzi, lampka prosecco, ty bez koszulki, ona w kostiumie, ale niezbyt wiele zakrywał. Kojarzysz?

Paweł pobladł. Odruchowo sięgnął po telefon, jakby miał nadzieję, że zdjęcia magicznie zniknęły.

– Nina… to nie tak.

– Nie? To jak? Zagrajmy w grę: „Wytłumacz mi, dlaczego twoja obrączka leży gdzieś na dnie basenu, a Monisia się do ciebie tuli jak żona”.

Milczał. Przez chwilę miałam nadzieję, że wybuchnę. Ale zamiast tego wzięłam łyka kawy i milczałam.

„Chwila słabości”

– To była tylko koleżanka z pracy – wymamrotał Paweł.

– Aha. I dlatego macie wspólne wakacje w hotelu ze spa? Służbowo?

– To był wyjazd integracyjny…

Parsknęłam śmiechem.

– Integracyjny. No jasne. I co, Monisia z logistyki się tak dobrze integrowała, że wskoczyła ci na kolana w jacuzzi?

– To nie było tak… wszyscy się kąpali, było prosecco, zdjęcia robił ktoś inny.

– Paweł, przestań. Nie rób ze mnie idiotki.

Wstał i przeszedł po salonie, jakby to miało mu pomóc wymyślić coś lepszego.

– Dobra. Może… może trochę się zapomniałem. Ale nic się nie stało, naprawdę.

– „Nic się nie stało”? Zdjęcia, których nie usunąłeś z telefonu, sugerują co innego.

– To była chwila słabości.

– Mówisz o sobie, czy o Monisi? Bo sądząc po minie, to ona była bardzo silna… przynajmniej fizycznie.

Zamilkł. Patrzył na mnie jak na bombę, która zaraz wybuchnie. Ale ja nie krzyczałam. Wzięłam laptopa z kuchennego stołu, otworzyłam galerię zdjęć i pokazałam mu jedno z nich.

– To było służbowo? Bo ja nie pamiętam, żeby twoja firma opłacała pokój z sercem z płatków róż na łóżku.

Złapał się za głowę.

– Nina, ja… nie wiem, co powiedzieć.

– To może czas przestać ściemniać. I zacząć coś robić. Albo się pakuj, albo opowiedz mi wszystko. Od początku. Bez kłamstw.

To moja wina?!

Paweł usiadł naprzeciwko mnie przy stole. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem, jakby to jego ktoś zdradził.

– To nie jest tak, że ja coś planowałem. To się po prostu wydarzyło…

– Oczywiście. Wszystko się „wydarza”. Jak ci zdrada sama wskoczyła do łóżka, prawda?

Zacisnął zęby.

– Na tym wyjeździe… było inaczej. Wiesz, od dłuższego czasu między nami...

– Paweł, daruj sobie. Jak chcesz mi teraz mówić, że to moja wina, to naprawdę wyjdź stąd i oszczędź mi godności.

– Nie twoja wina. Po prostu… czułem się niezauważany. W pracy miałem stres, w domu obowiązki, a ona… słuchała. Zainteresowała się mną.

– A ja cię tylko karmiłam, prałam i pamiętałam o urodzinach twojej matki?

– Nie chodzi o to…

– A o co? O to, że się nie śmiałam z twoich sucharów? Nie chodziłam z tobą do siłowni?

Zamilkł. Usiłował coś powiedzieć, ale nic mu nie wychodziło.

– Spotykaliście się wcześniej? Czy to był tylko ten jeden raz? – zapytałam, choć bałam się odpowiedzi.

– Kilka razy… ale przysięgam, nie spałem z nią.

– Bo nie zdążyliście czy bo nie chciałeś?

Spojrzał na mnie. Wzrok miał nieobecny. Wiedziałam, że właśnie przelicza, co się bardziej opłaca – prawda czy kłamstwo.

– Nie zdążyliśmy.

– To masz szczęście, że Monisia miała napięty grafik.

Stare pudło po butach

Wieczorem, gdy dzieci już spały, zeszłam do piwnicy. Potrzebowałam chwili, by poczuć, że to moje życie, moje decyzje – i że nie muszę być rozsądna. Zawsze byłam. Aż za bardzo. Znalazłam stare pudło po butach, które Paweł kiedyś ukrył za walizkami. Twierdził, że to „papierzyska z pracy”. Otworzyłam je z duszą na ramieniu. Nie mogłam uwierzyć.

– Wycieczka do Pragi? Bilety do teatru? Paragon z kawiarni z serduszkiem na rachunku? – wymruczałam do siebie.

A potem, pod tym wszystkim, leżał list. Ręcznie pisany, fioletowym długopisem.

„Paweł, dziękuję ci za ten weekend. Jesteś ciepły, zabawny i sprawiasz, że znowu czuję się kobietą. Monia”

Wróciłam na górę. Stał w kuchni i mył kubek po herbacie. Jakby był święty.

– Masz coś jeszcze do powiedzenia? Bo ja mam.

Podałam mu kartkę. Zamarł.

– Powinienem to wyrzucić.

– Ale nie wyrzuciłeś. Zachowałeś na pamiątkę?

– Nie wiem, czemu to trzymałem. Może chciałem jeszcze raz przeczytać.

– No to teraz możesz przeczytać na głos. Dzieciom. Jak już będą starsze. Żeby wiedziały, jak wygląda lojalność po twojemu.

– Przepraszam.

– Za co konkretnie? Za jacuzzi? Za kłamstwa? Za to, że się wydało?

Zamilkł. Pierwszy raz od dawna poczułam, że nie muszę dokończyć ]rozmowy.

Teraz to ja decyduję

Paweł spał na kanapie. Powiedział, że tak będzie lepiej „na razie”. Świetnie, że sam to zauważył. Zabrałam mu poduszkę bez słowa, niech przynajmniej wie, że ten luksus trzeba sobie zasłużyć. Następnego dnia wzięłam wolne. Zostawiłam dzieci z teściową, która patrzyła na mnie z troską, ale nic nie mówiła. Pewnie coś przeczuwała. Zabrałam laptopa i usiadłam w kawiarni niedaleko parku.

Otworzyłam pocztę. Napisałam do znajomej: „Hej, pamiętasz, mówiłaś kiedyś, że szukacie kogoś do biura? Potrzebuję zmiany. Może nie od razu, ale chcę zacząć planować coś tylko dla siebie”. Wysłałam. Potem napisałam do prawniczki, mojej koleżanki. Zapisałam numer. Jeszcze nie dzwoniłam. Ale samo to, że go miałam, już było czymś.

Wieczorem Paweł wszedł do kuchni, gdzie kroiłam jabłka dla dzieci.

– Mogę pogadać?

– Jeśli chcesz się znowu tłumaczyć, to sobie daruj.

– Nie. Chcę tylko powiedzieć, że się boję. Że cię stracę.

Spojrzałam na niego długo.

Straciłeś mnie nie teraz. Straciłeś mnie powoli. Codziennie po trochu. Przez niedzielne zamilczenia, wtorkowe zapomnienia i twoje „nic się nie stało”.

Zamrugał.

– Czy ty chcesz odejść?

– Jeszcze nie wiem. Ale czuję, że to ja zdecyduję. Nie ty, nie Monisia. Ja.

I ten spokój, który poczułam w środku, był dziwnie przyjemny. Może nawet nie bałam się już odpowiedzi.

Znaleziona obrączka

Minęły dwa tygodnie. Paweł zachowywał się poprawnie jak chłopiec na warunkowym. Robił kolację, ogarniał dzieci, unikał telefonu w mojej obecności. Ale nie robił tego z miłości. Robił to ze strachu. W niedzielę pojechałam sama nad jezioro. Wzięłam książkę i termos z kawą. Usiedli obok mnie starsi państwo. Ona podała jemu kanapkę i poprawiła mu kaptur. On zawiązał jej szalik. Żadne nie patrzyło na telefon.

Zastanowiłam się, kiedy ostatnio Paweł zawiązał mi szalik. Nie pamiętałam. Pewnie jeszcze wtedy, gdy mówił, że nie może uwierzyć, że zgodziłam się być jego żoną. Wieczorem położyłam dzieci spać. Paweł patrzył na mnie wyczekująco. Wzięłam z szuflady jego obrączkę. Leżała tam, bo po cichu przyznał, że „znalazł ją w kieszeni plecaka”.

– Masz – powiedziałam, podając mu ją.

– Co to znaczy?

– Nic. Albo wszystko. Noś ją, jeśli chcesz być mężem. Zdejmij, jeśli wolisz być kimś, kto zgubił coś więcej niż złoty krążek.

Wziął obrączkę, spojrzał, ale nie założył. A ja poszłam do łazienki. Umalowałam się lekko, poprawiłam włosy. Po prostu – dla siebie. Nie wiem jeszcze, jak to się skończy. Ale jedno wiem na pewno: jeśli miałam kiedyś wrażenie, że się gubię, to teraz po raz pierwszy od lat odnajduję siebie.

Nina, 41 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama