Reklama

Kiedy mama zaproponowała mi wspólny wyjazd do Chorwacji, głos płynący z głębi serca podpowiadał, że nie jest to dobry pomysł. „Przecież wiesz, jaka ona jest” – tłumaczyłam sobie sama, ale i tak się zgodziłam. Pomyślałam, że tydzień to jeszcze nie koniec świata. Łudziłam się, że obejdzie się bez dramatów – no i nie chciałam robić jej przykrości.

Nie ukrywam, że Chorwacja marzyła mi się już od jakiegoś czasu, ale nigdy nie miałam sposobności, żeby się wreszcie tam wybrać. Gdy zatem mama niespodziewanie wyskoczyła z propozycją luźnej babskiej wycieczki, doszłam do wniosku, że najwyraźniej to jest ta wymarzona okazja. Z drugiej strony miałam pewne opory, bo przecież znam swoją rodzicielkę niczym kieszeń w ulubionych dżinsach.

Niemniej zignorowałam intuicję wyraźnie mówiącą mi, żeby odpuścić i poszukać jakiejś sensownej wymówki. Perspektywa spędzenia kilku dni w Dubrowniku była wielce kusząca i ostatecznie wygrała. Tak bardzo pragnęłam zobaczyć to miasto!

– Cieszę się, kochanie, że spędzimy trochę czasu tylko we dwie – oznajmiła mama zadowolonym tonem.

Wciąż nie byłam do końca przekonana do tego pomysłu, ale słowo się rzekło.

Intuicja jak zwykle miała rację

Dubrownik przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Był jeszcze piękniejszy, niż to sobie wyobrażałam. Pierwszego dnia wybrałyśmy się na bardzo długi spacer, podczas którego próbowałyśmy specjałów lokalnej kuchni. Nic nie zapowiadało nadciągającej katastrofy. Mama zachowywała się zupełnie w porządku, co dało mi pewną nadzieję na urlop w miłej atmosferze. Moja radość nie trwała długo. Już następnego dnia zaczęło między nami zgrzytać. Po śniadaniu oznajmiłam mamie, że potrzebuję paru chwil dla siebie i idę się przejść.

– Jak wrócę, to może pójdziemy na plażę? Co ty na to? – spytałam.

Wyraz jej twarzy momentalnie się zmienił i przybrał grymas, którego nie znosiłam.

– Sądziłam, że będziemy cały czas we dwie, no ale w porządku – ton jej głosu zdradzał, co myśli o mojej propozycji.

– Przecież nie będzie mnie gdzieś z godzinę, więc to chyba nie problem.

– Ależ skąd – posłała mi fałszywy uśmiech.

Poszłam na ten spacer, ale wyrzuty sumienia, że ją zostawiłam, nieomal nie zżarły mnie żywcem. Humor mi siadł i nawet piękne widoki nie były w stanie tego zrekompensować.

Zgodnie z planem po moim powrocie udałyśmy się na plażę. Widziałam, że mama jest wciąż niezadowolona, pomimo że starała się to jakoś zamaskować. Jednakże na plaży zaczął się festiwal narzekania. A to piasek za gorący, a to słońce za mocno paliło, a to leżaki niewygodne. Przy okazji nie omieszkała też i mnie wbić szpileczki.

Nie za skąpy ten twój kostium? Potem dziwisz się, że faceci nie traktują cię poważnie.

Nie miałam bladego pojęcia, co odpowiedzieć, ponieważ najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się przykro. Ona natomiast, jak gdyby nigdy nic, zmieniła temat. W trakcie kolacji także marudziła. Czepiała się, że za dużo jem.

– Mężczyzna, to rozumiem, ale kobieta? – rzuciła pytanie w przestrzeń.

Naturalnie od razu straciłam apetyt. Osobiście uważam, że zaglądanie komuś do talerza to zwykłe świństwo – niech każdy sam siebie pilnuje. W każdym razie poziom mojej irytacji wzrósł do niebezpiecznego poziomu.

W końcu wybuchnęłam

Trzeciego dnia mama obudziła mnie o szóstej rano.

– Wstawaj, szkoda dnia, dziś w planach zwiedzanie – była rozpromieniona niczym skowronek.

– Litości, jesteśmy na wakacjach, chcę jeszcze pospać – marudziłam.

Nie po to tu przyjechałyśmy, żeby wylegiwać się w łóżku do południa – upomniała mnie. – Wyśpisz się w domu.

Byłam tak wściekła, że nie da się tego opisać słowami. Ponaglała mnie, abym jak najprędzej wyszykowała się do wyjścia. Zacisnęłam zęby, żeby przypadkiem nie powiedzieć czegoś, czego będę żałować. Miarka się jednak przebrała, kiedy pod moim adresem posypała się krytyka dotycząca ubioru.

– Ty naprawdę zamierzasz tak wyjść? – obcięła mnie zdegustowanym wzrokiem. – Mowy nie ma.

– Przecież to normalna sukienka – nie kryłam zdziwienia, ale w środku się gotowałam.

– Bardzo cię proszę, z szacunku do matki idź się przebrać.

Zacisnęłam zęby jeszcze mocniej i poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam przeglądać ubrania, by po chwili ze złością cisnąć nimi o podłogę. Miałam serdecznie dość. Spakowałam walizkę. Nie zamierzałam zostać tu ani chwili dłużej.

– Co ty wyprawiasz? – zapytała na mój widok.

Wracam do Polski – odparłam, z trudem powstrzymując łzy. – Nie pozwolę się tak traktować.

Nic nie powiedziała. Z lotniska wysłałam jej SMS-a o następującej treści: „Wybacz mamo, ale się duszę. Urlop tak nie wygląda, a jako dorosła osoba mam prawo spędzać czas po swojemu i ubierać się tak, jak lubię. Nie jestem już dzieckiem”. Odpowiedzi doczekałam się dopiero po powrocie do Warszawy. Napisała, że rozumie.

Nie dam się tak traktować

Tu nie chodziło o Chorwację, ale o całe moje życie. Od małego traktowała mnie w kategoriach projektu, który wymaga nieustannych poprawek. Ciągle słyszałam, że coś jest ze mną nie tak i że jestem niewystarczająca. Nic jej się nigdy nie podobało. Pochwała z jej ust to było istne święto. Wraz z upływem czasu jej podejście do mnie w ogóle się zmieniało. Nie przyjmuje do wiadomości, że dawno przestałam być dziewczynką, którą można karcić i krytykować. Odkąd sięgnę pamięcią, zawsze próbowałam sprostać jej wyśrubowanym wymogom. Nie jest to rzecz jasna możliwe, ponieważ poprzeczka wciąż idzie do góry.

Miałam wyrzuty sumienia, że zostawiłam ją w tej Chorwacji, ale gdybym została, byłoby tylko gorzej. Później nie kontaktowałyśmy się przez dłuższy czas. Bardzo potrzebowałam przestrzeni, w której jej nie ma. To moja matka i ją kocham, ale nie jest to równoznaczne z przyzwoleniem na nie najlepsze traktowanie. Odezwała się pierwsza bodajże po czterech miesiącach.

– Pójdziemy na kawę? – wyłapałam nutkę niepewności w jej głosie.

– Jeśli to ma wyglądać tak, jak w Chorwacji, to chyba podziękuję.

– Obiecuję, że tak nie będzie.

Postanowiłam dać jej szansę i się zgodziłam. Przeprosiła mnie. Uczyniła to po raz pierwszy. Wcześniej się na to nie zdobyła. To otworzyło nam drogę do długiej i szczerej rozmowy, takiej od serca. Przyszłość pokaże, jak będzie wyglądała nasza relacja.

Ewelina, 29 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama