„Pojechałam na samotny weekend z jogą, a ćwiczyłam intensywnie w łóżku sąsiada. Ferie w górach były gorące pomimo mrozu”
„Rozmawialiśmy długo, aż zimno zaczęło wdzierać się pod nasze kurtki. W międzyczasie ktoś rzucił wiadomość o nadciągającej śnieżycy. Przyszło mi do głowy, że to ostrzeżenie mogło zepsuć ten wieczór, ale niepokój szybko ustąpił miejsca fascynacji”.

- Redakcja
Decyzja o wzięciu udziału w wyjeździe dla singli połączonym z ćwiczeniem jogi przyszła do mnie nagle, jakby w odpowiedzi na długotrwałe pragnienie oderwania się od codziennej rutyny. Praca w biurze, spotkania i wieczne kręcenie się w tym samym kółku zaczęły mnie przytłaczać. Pragnęłam poczuć coś nowego, coś, co pozwoliłoby mi odnaleźć równowagę i spokój. Gdy tylko dotarłam do górskiego pensjonatu, poczułam, że to miejsce ma potencjał, by spełnić moje oczekiwania.
Kiedy weszłam do pokoju, zobaczyłam, że okna wychodzą na zaśnieżone szczyty. Na chwilę straciłam oddech z wrażenia. Jednak nie to przykuło moją uwagę najbardziej. Zaledwie po chwili dowiedziałam się, że obok mnie mieszka mężczyzna o imieniu Damian. Sądząc po jego sposobie bycia, również przyjechał tu w poszukiwaniu wytchnienia od miejskiego zgiełku. Jego obecność wprowadziła lekki dreszczyk emocji, ale i ciekawość tego, co może przynieść ten wyjazd.
Coś mnie do niego ciągnęło
Pierwsze spotkanie z Damianem miało miejsce podczas zajęć jogi. Sala była przestronna, a zapach kadzideł wprowadzał atmosferę skupienia. Usiadłam na macie, próbując nie rozglądać się zbyt natarczywie. Po chwili poczułam, że ktoś siada obok mnie. Spojrzałam w bok i zobaczyłam mężczyznę o ciepłych, brązowych oczach.
– Cześć, jestem Damian – powiedział, uśmiechając się lekko.
– Jola. Miło mi – odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
Podczas zajęć próbowałam skupić się na ćwiczeniach, ale ciągle czułam jego obecność. Moje myśli krążyły wokół pytania, kim jest ten człowiek, który zajął kwaterę tuż obok mnie. Z jednej strony ciekawość pchała mnie do rozmowy, z drugiej odczuwałam lekką rezerwę.
Po zajęciach natknęliśmy się na siebie w holu.
– Co sądzisz o zajęciach? – zagadnął Damian, przerywając ciszę.
– To dla mnie nowość, ale podoba mi się. Potrzebuję trochę wyciszenia – przyznałam, czując, że niełatwo przychodzi mi dzielenie się osobistymi odczuciami.
– Mam podobnie. Uciekłem tutaj od zgiełku miasta – odpowiedział, patrząc na mnie z zaciekawieniem.
W jego głosie była szczerość, która mnie zaskoczyła. Rozmawialiśmy chwilę o codziennym życiu, o tym, co nas tu przyciągnęło. Czułam, że ziarno zainteresowania zostało zasiane. Mimo że emocje były jeszcze stonowane, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że nasza rozmowa była czymś więcej niż tylko wymianą uprzejmości.
Wiele nas łączyło
Wieczorem wyszłam na taras, by zaczerpnąć świeżego, górskiego powietrza i dać myślom przestrzeń do błądzenia. Śnieg skrzypiał pod stopami, a niebo było zasnute chmurami. Z dala od miejskich świateł czułam się jak w innym świecie. Niespodziewanie zauważyłam Damiana, który stał przy balustradzie, wpatrując się w horyzont.
– Chyba wszyscy już śpią – zagaił, nie odwracając się.
– Tak, wygląda na to, że jesteśmy tu sami – odpowiedziałam, podchodząc bliżej.
Nasze rozmowy zaczęły się od błahostek, ale szybko przeszliśmy do głębszych tematów. Opowiadał mi o swoim życiu w mieście, o tym, jak w ciągłym pośpiechu zgubił spokój ducha.
– Czasami mam wrażenie, że ciągle biegnę i nie wiem, dokąd to prowadzi – wyznał, a ja poczułam, jak bardzo jego słowa rezonują z moimi odczuciami.
– Też tak mam. Dlatego postanowiłam tu przyjechać, żeby znaleźć trochę spokoju – przyznałam, zdając sobie sprawę, że nieczęsto otwieram się przed obcymi.
Rozmawialiśmy długo, aż zimno zaczęło wdzierać się pod nasze kurtki. W międzyczasie ktoś rzucił wiadomość o nadciągającej śnieżycy. Przyszło mi do głowy, że to ostrzeżenie mogło zepsuć ten wieczór, ale o dziwo, niepokój szybko ustąpił miejsca fascynacji Damianem. Nasza rozmowa płynęła naturalnie, a ja zdałam sobie sprawę, jak łatwo przychodzi mi być sobą w jego towarzystwie.
Zostaliśmy oddzieleni od świata
Nocą, gdy wszyscy już spali, zaczął padać gęsty śnieg. Rano okazało się, że zaspy zasłoniły wejście do naszego segmentu, odcinając nas od reszty grupy. Widok białego puchu, sięgającego do połowy okien, wprawił mnie w osłupienie. W pierwszej chwili poczułam niepokój, ale szybko uświadomiłam sobie, że nie jestem sama. Damian był obok.
– Wygląda na to, że utkniemy tu na jakiś czas – powiedział spokojnie, obserwując zamieć za oknem.
– Nie tak sobie wyobrażałam ten wyjazd – przyznałam z uśmiechem, choć w środku czułam lekki stres.
Postanowiliśmy, że zamiast się martwić, spróbujemy wykorzystać ten czas na lepsze poznanie siebie nawzajem. Usiedliśmy przy kominku we wspólnej sali, z kubkami gorącej herbaty w dłoniach, opowiadając sobie historie z życia. Damian mówił o swojej pracy, o podróżach, które odbył, i o ludziach, których spotkał po drodze.
– A ty? Co cię najbardziej fascynuje? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy.
– Lubię obserwować ludzi. Ich emocje, sposób, w jaki reagują na świat – odpowiedziałam, zauważając, że rozmowa z Damianem jest jak płynąca rzeka, naturalna i nieskrępowana.
Z każdą godziną zaczynałam czuć, że tworzy się między nami niewidzialna więź. Napięcie było wyczuwalne, ale nie było ono przytłaczające. Raczej jak przyjemne uczucie oczekiwania na coś nieznanego, co dopiero ma nadejść. Wspólna izolacja, choć niespodziewana, stała się okazją do odkrycia nowych aspektów siebie nawzajem.
To musiało się stać
Noc spędziliśmy w zasypanym segmencie, ciesząc się wzajemnym towarzystwem. Poczucie zamknięcia w tej białej pułapce sprawiło, że czas przestał mieć znaczenie. Przygotowaliśmy razem prostą kolację, dzieląc się tym, co znaleźliśmy w małej wspólnej kuchni. Gotowanie stało się pretekstem do śmiechu i żartów, które szybko przeszły w bardziej intymne rozmowy.
– Nigdy bym nie pomyślał, że taka zamieć może przynieść coś dobrego – stwierdził Damian, wpatrując się we mnie z ciepłem w oczach.
– Może to znak, żeby zwolnić i docenić chwilę? – odpowiedziałam, czując rosnące napięcie między nami.
Rozmawialiśmy do późna w nocy, dzieląc się swoimi najskrytszymi marzeniami i obawami. Było coś wyjątkowego w tej szczerości, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam z nikim innym. Każde jego słowo zdawało się odsłaniać nową warstwę jego osobowości, a ja coraz bardziej pragnęłam zrozumieć, kim naprawdę jest.
Gdy za oknem wiatr świszczał, my siedzieliśmy blisko siebie, czując się, jakby świat zewnętrzny przestał istnieć. W pewnym momencie Damian wziął moją dłoń w swoją, a jego dotyk był jak prąd, który przeszedł przez całe moje ciało.
– Jolu, czy kiedykolwiek miałaś takie wrażenie, że coś niezwykłego się dzieje, nawet jeśli nie wiesz jeszcze, dokąd to prowadzi? – zapytał szeptem.
– Tak, właśnie teraz – odpowiedziałam, nie potrafiąc oderwać wzroku od jego twarzy.
Moje uczucia zaczynały przybierać na sile, ale jednocześnie zastanawiałam się, co przyniesie przyszłość. To było jak odkrywanie nowego terytorium, pełnego niespodzianek i niewiadomych, ale jednocześnie kuszącego i pociągającego. Potem pojawił się pierwszy pocałunek, a zanim dziesiątki kolejnych. Zrobiło się goręcej niż przy samym kominku.
Jakby los nas połączył
Rano, gdy śnieg zaczął powoli topnieć, usiedliśmy razem przy oknie, obserwując, jak promienie słońca przedzierają się przez chmury. Było w tym coś symbolicznego, jakby natura dawała nam znak, że czas wracać do rzeczywistości. Wiedziałam, że nasza izolacja dobiega końca, ale jednocześnie czułam, że to, co między nami powstało, nie zniknie tak łatwo.
– Co teraz? – zapytałam, przenosząc wzrok na Damiana, próbując wyczytać coś z jego twarzy.
– Nie wiem, Jolu. To, co się wydarzyło, było... – zawahał się, jakby szukając właściwych słów. – Niezwykłe. Ale co zrobimy z tym dalej?
W jego oczach dostrzegłam cień niepewności, który był odzwierciedleniem moich własnych obaw. Rozmowa była pełna niewypowiedzianych uczuć i wątpliwości. Jakbyśmy oboje stali na krawędzi decyzji, niepewni, czy powinniśmy zrobić krok naprzód, czy wycofać się do strefy komfortu.
– Czuję coś, co trudno mi zdefiniować – przyznałam, przełykając gulę w gardle. – Ale boję się tego, co może przynieść przyszłość.
– Ja też się boję – odparł Damian, kładąc dłoń na mojej. – Ale jednocześnie jestem ciekawy. Ciebie. Nas.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce, jakby to mogło odpowiedzieć na wszystkie nasze pytania. Świadomość, że trzeba będzie wrócić do codzienności, była przytłaczająca, ale myśl o możliwości rozwinięcia tego, co między nami zaczęło kiełkować, napawała mnie nadzieją.
– Może spróbujemy? Bez oczekiwań, bez planów? – zaproponowałam, czując, że to jedyne rozsądne wyjście.
– Spróbujmy – zgodził się Damian, a w jego głosie brzmiała ulga.
Poczułam wdzięczność
Opuszczając pensjonat, czułam się, jakbym kończyła pewien rozdział, choć tak naprawdę wszystko dopiero się zaczynało. Zimowe słońce odbijało się w zaspach śniegu, a ja zdałam sobie sprawę, jak bardzo ten wyjazd wpłynął na moje postrzeganie świata. Coś we mnie się zmieniło, jakby śnieżna zamieć oczyściła moje myśli i pozwoliła dostrzec to, co naprawdę ważne.
Damian stał obok mnie, wpatrując się w krajobraz, jakby chciał zapamiętać każdy jego szczegół. Nasza relacja była nadal świeża i niepewna, ale miała w sobie coś wyjątkowego, co dawało mi nadzieję. Czułam się rozdarta między pragnieniem, by dać temu szansę, a strachem przed tym, co może się wydarzyć.
– To był niezwykły wyjazd – powiedziałam, przerywając ciszę, która zaczynała być przytłaczająca.
– Tak, był. I cieszę się, że to wszystko mogłem przeżyć z tobą – odpowiedział Damian, chwytając moją dłoń.
Nasze spojrzenia się spotkały i poczułam, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, nie będę żałować tych chwil. Były prawdziwe, szczere i pełne emocji, których wcześniej się nie spodziewałam. Wiedziałam, że przed nami wiele niewiadomych, ale to, co się wydarzyło, dało mi siłę, by się im stawić czoła.
Gdy wsiadaliśmy do autobusu, czułam lekkie ukłucie niepewności, ale także radość. Być może to właśnie było sedno tej zimowej podróży – nauczyć się żyć chwilą, czerpać z niej to, co najlepsze i ufać, że przyszłość sama się ułoży.
Z perspektywy czasu widzę, jak ważne było to doświadczenie. Zrozumiałam, że czasami trzeba dać się ponieść chwili, by odnaleźć coś, czego się nie spodziewaliśmy. Damian stał się częścią mojego życia, a ja byłam gotowa zobaczyć, dokąd ta nowa ścieżka nas poprowadzi.
Jolanta, 30 lat
Czytaj także:
„Pojechałam na ferie ze sprzętem na narty, a wróciłam z trumną męża. Z ośnieżonego stoku zjechał wtedy po raz ostatni”
„Chciałam zrobić interes życia i wyjechać na tanie ferie. Wycieczkę skończyłam z długiem, choć nie to było najgorsze”