„Pojechałam do Spa na weekend, ale mój mąż nie nudził się sam w domu. Nie mogłam uwierzyć, kto się o niego zatroszczył”
„Serce waliło mi w piersi. Włączyłam aplikację od kamery zamontowanej przy drzwiach wejściowych i poranne nagranie z niedzieli. Obraz był jasny”.

Nie wiem, kiedy przestałam czuć ekscytację, gdy wracałam do domu. Może to było wtedy, gdy Darek nie pocałował mnie na przywitanie. A może wcześniej – gdy jego aparat stał się ważniejszy ode mnie.
– Odpocznij sobie. Należy ci się – powiedział, gdy pakowałam walizkę na weekendowy wyjazd do spa z Martą. Uśmiechnął się lekko, ale bez cienia tęsknoty. Jakby cieszył się, że będzie miał wolną chatę.
Marta, koleżanka z pracy, przekonywała mnie, że taki wyjazd dobrze mi zrobi. I miała rację. Chciałam złapać oddech, oderwać się od rutyny. Od ciszy przy kolacji. Od tej niepewności, która zagnieździła się między mną a Darkiem.
– Wiesz, że czasem człowiek kocha z przyzwyczajenia, a nie z pasji? – rzuciłam do Marty w drodze.
– No jasne. Ale wtedy trzeba coś zmienić, a nie udawać, że wszystko gra – odpowiedziała bez litości.
Nie chciałam nic zmieniać. Wolałam myśleć, że wszystko da się jeszcze naprawić. Ten weekend miał być moją szansą na złapanie dystansu.
Zastałam zmiany w mieszkaniu
Wróciłam wcześniej, bo Marta dostała telefon od opiekunki – jej syn miał gorączkę. W niedzielę, tuż po ósmej rano, spakowałyśmy torby i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Do Warszawy dojechałam przed dwunastą. Klucz w zamku przekręcił się jak zwykle z delikatnym oporem. Weszłam. Panowała cisza. Taka, jakiej się spodziewałam. Darek pewnie jest na jakiejś sesji albo śpi. Rzuciłam torbę w przedpokoju i ruszyłam do kuchni. Dwie filiżanki po kawie stały na stole. Dwie. Dobra… może wpadł ktoś z pracy? Ale w niedzielę rano? Może zostały z wczoraj.
W łazience jeszcze bardziej się zdziwiłam – tam wisiały dwa wilgotne ręczniki. Jeden ciemnoszary, drugi turkusowy – mój ulubiony. Oba wyraźnie użyte. Spojrzałam na umywalkę – szczoteczka Darka przełożona w inne miejsce. Jakby ktoś robił miejsce dla swojej. W sypialni… łóżko rozgrzebane. Pościel jeszcze ciepła. Ale nie tak, jakby ktoś spał. Jakby ktoś się spieszył. Jakby ktoś… Serce waliło mi w piersi. Z nerwów włączyłam aplikację od kamery zamontowanej przy drzwiach wejściowych. Włączyłam poranne nagranie z niedzieli. Obraz był jasny.
Godzina 09:04. Drzwi się otwierają. Z mieszkania wychodzi… Justyna. W jasnym płaszczu, z rozwianymi włosami i uśmiechem na twarzy. Bez skrępowania. Zatrzymałam nagranie.
– Nie… to nie może być to, co myślę – szepnęłam sama do siebie.
Zadzwoniłam do Darka.
Raz. Dwa. Bez odpowiedzi. Po trzecim razie nagrałam wiadomość, głos miałam już drżący:
– Darek… odezwij się, proszę. Kto był dzisiaj rano u nas w mieszkaniu?
Szedł w zaparte
Cały dzień chodziłam po mieszkaniu jak duch. Sprawdzałam każdy kąt, jakbym szukała kolejnych dowodów. Śladów, że może się pomyliłam. Może Justyna tylko coś podrzuciła, może… może przyszła po notatki, może zgubiła telefon, może cokolwiek. Ale po co wtedy te dwa ręczniki? Justyna nie odbierała telefonu. Wysłałam jej SMS-a: „Hej, widziałam, że byłaś dziś u mnie w domu. Chcę tylko zrozumieć. Odezwij się, proszę”. Bez odpowiedzi. Ale czytała. Milczała.
Około osiemnastej usłyszałam zamek w drzwiach. Darek wszedł jakby nigdy nic. Ubrany na luzie, z torbą na ramieniu, rozczochrany. Zatrzymał się w korytarzu, zaskoczony moim widokiem.
– Kamila? Co ty tu robisz? Miałaś wrócić wieczorem…
– Wróciłam wcześniej. Marta musiała wrócić do domu – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Kto był dzisiaj rano u nas w mieszkaniu?
Zamilkł na chwilę. Zbyt długa ta chwila.
– Nikt. Pracowałem nad projektem. Potem wyszedłem.
– Dwie filiżanki w kuchni. Dwa mokre ręczniki w łazience. Niepościelone łóżko. Darek, ja cię nie pytam o projekt. Pytam, kto tu był?!
Zmieszał się. Opuścił torbę na podłogę.
– Kamila, nie wiem, o co ci chodzi…
– Naprawdę? To może ci pokażę nagranie z kamery? Godzina dziewiąta. Justyna. Uśmiechnięta. Wychodzi jak od siebie.
Zamarł.
– To nie jest tak, jak myślisz – powiedział cicho.
– A jak jest, Darek? Bo ja właśnie przestałam wiedzieć, kim jesteś.
Nie odpowiedział. Odwróciłam się i poszłam do sypialni. Zostawiłam go z ciszą.
Zapomniał, że tam jestem
Wieczorem usłyszałam głos z gabinetu. Darek rozmawiał przez telefon, a ja siedziałam w kuchni przy zgaszonym świetle, herbaty nawet nie tknęłam. Głos miał przyciszony, ale słyszałam każde słowo. Mieszkanie było zbyt ciche.
– Nie powinna się dowiedzieć. Nie teraz. Nie tak… – powiedział zdenerwowany.
Zamarłam. Potem kobiecy głos, zbyt wyraźny, by go zignorować:
– Nie mogłam odmówić. Byłeś sam. Mówiłeś, że się oddalacie…
Wstałam. Spokojnie, bez krzyku. Podeszłam do drzwi gabinetu i po prostu weszłam. Darek przerwał rozmowę. Stał, trzymając telefon, jakby go właśnie parzył.
– Już się dowiedziałam. Teraz chcę tylko wiedzieć wszystko pozostałe – powiedziałam.
– Kamila, proszę… To nie miało tak wyglądać.
– Zdradziłeś mnie? Darek… Ona ma dwadzieścia osiem lat. Mówiła mi, że podziwia nasz związek. Że chciałaby mieć taką relację jak moja. Ty jej to dałeś?
– To był impuls… Sam nie wiem, jak to się stało. Byłem sam… Ona przyszła, a ja… nie potrafiłem… – zająknął się.
– Nie kończ. Już wiem wszystko.
Odwróciłam się i wyszłam. Nie płakałam. Byłam jak skorupa – pusta w środku, ale twarda z wierzchu. Tylko że pęknięcia już się zaczęły pojawiać. Wiedziałam, że długo się nie utrzymają. W nocy nie spałam. Wpatrywałam się w sufit. W głowie tylko jedno pytanie: dlaczego akurat ona?
Podziwiała mój związek
Na drugi dzień pojechałam do niej. Do Justyny. Wiedziałam, gdzie mieszka – sama jej kiedyś pomagałam wypełniać formularz do stypendium i podała adres. Szłam, trzymając się poręczy, bo nogi miałam jak z waty. Otworzyła drzwi z zaskoczoną miną. Miała na sobie bluzę, włosy związane w koczek, zero makijażu.
– Pani Kamila…?
– Musimy porozmawiać – powiedziałam cicho. – Wiem, że to nie będzie miłe, ale chcę spojrzeć ci w oczy, zanim przestanę cię widzieć w ogóle.
Wpuściła mnie do środka. Skromne mieszkanie, zapach kawy, na stole podręczniki. Jakby to był zwykły dzień. Usiadłam. Ona naprzeciwko mnie. Patrzyła w stół.
– To był tylko jeden raz – powiedziała. – On był… smutny. Mówił, że się oddalacie. Nie planowałam tego. Przyszłam tylko pogadać. A potem… to się po prostu stało.
Nie odpowiedziałam od razu. Chciałam coś poczuć. Złość, wstręt, pogardę. Ale była tylko pustka. Patrzyłam na nią i widziałam dziecko. Głupią, zagubioną dziewczynę, która chciała być potrzebna. Wstałam i wyszłam, nie czekając na pożegnanie. Na schodach dopiero poczułam, jak trzęsą mi się dłonie. Ledwo zeszłam na dół.
Straciłam coś więcej
Wieczorem usiedliśmy naprzeciwko siebie. Na kanapie, jak kiedyś, tylko że wtedy siedzieliśmy blisko. Teraz dzieliła nas niewidzialna granica. I kilka ton niewypowiedzianych żali.
– Nie chcę cię stracić – powiedział Darek, jakby to była jedyna rzecz, którą jeszcze potrafił wypowiedzieć pewnie.
– Ja już straciłam coś więcej niż ciebie – odpowiedziałam cicho. – Straciłam zaufanie. I siebie.
Westchnął. Przetarł twarz dłonią. Nie płakał, ale wyglądał, jakby był blisko. Mnie to już nie ruszało.
– Wiem, że wszystko zepsułem. Że jestem skończonym idiotą. Ale Kamila, błagam… Może jeszcze można to uratować.
– Mnie nie boli tylko to, że mnie zdradziłeś. Najbardziej boli, że zrobiłeś to z kimś, kogo znałam. Kogo uczyłam. Kogo chciałam chronić jako nauczycielka. A ty… ty wciągnąłeś ją w ten brud.
– Ja… ja nie planowałem. To był impuls…
– Przestań. Impulsy są, jak kupujesz chipsy przy kasie, a nie gdy rozbierasz kogoś w naszym łóżku.
Milczał. Tym razem nie miał już żadnej wersji, żadnego tłumaczenia. I dobrze. Było już za późno.
– Potrzebuję czasu – powiedziałam, wstając. – Przeniosę się na jakiś czas do siostry. Nie wiem, co dalej. Nie pytaj mnie o decyzję, bo jej jeszcze nie podjęłam.
Wstał też, jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Ucałował mnie w czoło. Jakby to mogło coś naprawić. Nie mogło.
Przestałam być naiwna
Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechałam do siostry. Nie powiedziałam Darkowi, na jak długo. Sama tego nie wiedziałam. W jej mieszkaniu pachniało zupą pomidorową i świeżym praniem – jak u mamy. Czułam się tu bezpiecznie. Ale pusto.
Nie odbierałam od niego telefonów. Pisał krótkie wiadomości: „Tęsknię”, „Przepraszam”, „Wiem, że zawaliłem”. Nie usuwałam ich. Ale nie odpisywałam. Wieczorami długo siedziałam na balkonie z kubkiem herbaty, patrząc w okna sąsiednich bloków. Gdzieś tam ktoś może właśnie się przytulał, ktoś się kłócił, ktoś zdradzał. A ktoś może próbował wybaczyć.
Ja jeszcze nie wiedziałam, do której kategorii będę należeć. Jednego byłam pewna – nie chcę już udawać, że wszystko jest dobrze. Nie chcę trwać obok kogoś tylko dlatego, że razem kupiliśmy kanapę i zasłony. Nie chcę być tą, która wybacza za szybko, tylko po to, żeby nie być sama.
Darek… może kiedyś zrozumie, ile kosztuje zdrada. Nawet taka, która nie zostawia szminki na kołnierzyku. Czasem wystarczą dwa ręczniki. Dwa ślady zbyt czytelne, by udawać, że ich nie widzisz. Może wybaczenie nie jest dla słabych. Ale zapomnienie jest dla naiwnych. Ja przestałam być naiwna.
Kamila, 36 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Po rozwodzie czułam się przezroczysta i bezużyteczna. Dopiero nowy romans na nowo obudził we mnie kobietę”
- „Mąż zasiał nasionko i umył rączki. Był dla mnie zimny jak grudniowy poranek, a ja miałam już dość mrozu”
- „Mąż mi posyłał uśmiechy, a sąsiadce z góry drogie prezenty. Od zawsze był hojny, ale nie wiedziałam, że aż tak”

