„Pojechałam do lumpeksu, bo chciałam zaoszczędzić na święta. Ale ceny mieli takie, że taniej obkupię się w Black Friday”
„Zacisnęłam zęby. Okej, może się nie znam, może to faktycznie «cudo». Jednak nie po to przyszłam do lumpeksu, żeby płacić prawie stówkę za używaną bluzę”.

- Redakcja
Nie jestem sknerą. Ani chytrą babą. Tylko że na dwa miesiące przed świętami, to nawet największy rozrzutnik zaczyna liczyć, co i za ile kupuje. Prezenty, jedzenie, wszystko razy dwa, bo przecież trzeba na zapas. No więc postanowiłam być sprytna. Oszczędna, ale z klasą. Weszłam do lumpeksu z myślą, że kupię fajne ciuszki za dobrą cenę. Jednak tamtego dnia nie spodziewałam się, że przy kasie poczuję się jak w ekskluzywnym butiku w Monako.
Zacisnęłam zęby
Weszłam do środka i od razu uderzył mnie znajomy zapach. Ludzi było sporo, bo sobota. Przeszłam obok wieszaków z kurtkami i rzuciłam okiem na tabliczkę: „Nowy towar – wszystko po 99 zł”.
– Dziewięćdziesiąt dziewięć?! – mruknęłam pod nosem. – To chyba za kilogram, nie za sztukę…
Obok mnie jakaś dziewczyna z dredami trzymała w rękach polar i z błyskiem w oku wołała do koleżanki:
– Patrz, jaki vintage! Za takie cudo na Vinted wołają ze dwie stówki!
Zacisnęłam zęby. Okej, może się nie znam, może to faktycznie „cudo”. Jednak nie po to przyszłam do lumpeksu, żeby płacić prawie stówkę za używaną bluzę. Podeszłam do wieszaka z sukienkami.
– Dzień dobry, a ta ile ta kosztuje? – zapytałam ekspedientkę.
– Wszystko po 99 zł. Nowy towar – odpowiedziała z uśmiechem, który był bardziej formalnością niż radością.
– Aha… czyli ta znoszona flanelowa koszula też 99?
– Tak. Wszystko po równo. Jedna cena, wygodniej dla klientów.
– Dla których? Bo ja mam wrażenie, że to wygodnie tylko dla kasy – rzuciłam nieco złośliwie, ale grzecznie.
Ekspedientka wzruszyła ramionami.
– Inne lumpeksy mają drożej – powiedziała.
– Ciekawe, czy inne mają też poczucie humoru w gratisie.
Włożyłam sukienkę z powrotem na wieszak. Zaczynałam mieć wrażenie, że pomyliłam lumpeks z butikiem.
Rozczarowałam się
Chwilę później pomyślałam, że skoro już tu jestem, to jednak pogrzebię w koszach. Tam były tańsze ciuchy. Po piętnastu minutach miałam w ręce koszulę nocną z koronką, lekko zmechacony sweter z motywem renifera i apaszkę. Podeszła do mnie kobieta około sześćdziesiątki. W rękach trzymała dwa płaszcze i jakąś tiulową sukienkę z brokatem.
– Przepraszam, widziała pani może gdzieś dział dziecięcy? – zapytała, sapiąc lekko od dźwigania.
– Tam, po lewej, za tym stosem dresów – wskazałam. – Radzę się spieszyć, bo dzieci rosną, a ceny tutaj szybują jak rakieta.
Kobieta parsknęła śmiechem.
– A to dobre. Ja tu kiedyś kupiłam płaszczyk za siedem złotych. A dzisiaj mnie prawie szlag trafił przy kasie.
– Myślałam, że to lumpeks, a nie drogi butik.
– Prawda? – Kobieta spojrzała na mnie z wdzięcznością.
– Skończy się na tym, że pojadę jutro do galerii na Black Friday. Może będzie taniej. I przynajmniej nie będę musiała prać wszystkiego trzy razy.
Czułam się staro
Odeszłam od kobiety, bo mimo wszystko miałam jeszcze resztki nadziei, że znajdę coś sensownego. Przechodziłam między wieszakami, gdy zobaczyłam dziewczynę, która nagrywała filmik telefonem. Trzymała w ręku marynarkę z lat 90., która wyglądała, jakby przeżyła trzy wesela i rozwód.
– Hej, kochani! Zobaczcie, jaka totalna perełka, retro vibe, złote guziki! – krzyczała do telefonu, kręcąc się wokół własnej osi.
Zatrzymałam się obok niej i uniosłam brew.
– Przepraszam, ale to serio? To coś to „perełka”?
Dziewczyna spojrzała na mnie spod sztucznych rzęs.
– Tak, to stylizowane na lata dziewięćdziesiąte, teraz takie rzeczy są mega modne.
– Czyli teraz modne są rzeczy, które kiedyś babcia trzymała „na czarną godzinę”?
– Nie każdy musi się znać na trendach – mruknęła i odwróciła się z godnością, machając marynarką jak chorągiewką.
Popatrzyłam, jak odchodzi w stronę przymierzalni.
– Gdybym miała twoją pewność siebie, to może i ja bym pokochała płaszcz w szkocką kratę z plamą po barszczu – rzuciłam pod nosem, ale trochę z zazdrością.
Stanęłam znów przy dziale z sukienkami. Przesunęłam kilka wieszaków i wyciągnęłam jedną. Czarna, klasyczna, z satyny. Na metce napis: 99 zł. Spojrzałam w lustro. Może jednak?
– O, ta jest ładna – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się. Stała tam kobieta z siwymi włosami spiętymi w kok.
– Ale droga. Za tyle to kiedyś dwie kupowałam. I jeszcze zostawało mi na kawę.
– Czasy się zmieniły – westchnęłam.
– A może to my się zmieniłyśmy – odpowiedziała. – Kiedyś człowiek się cieszył, że coś upolował. A teraz wszystko jakieś takie... wymuszone.
Nie tylko ja tak myślałam
Z trudem weszłam do przymierzalni, odkładając ciuchy na plastikowym taborecie. Przymierzyłam sukienkę i… no, nie powiem, była ładna. Zerknęłam przez szparę w lustrze – kobieta z siwym kokiem też się przebierała. Miała na sobie welurowy komplet w kolorze wina.
– No i jak tam, są sukcesy? – zawołałam przez drzwi.
– Hm... ja wyglądam jak w żałobie po mężu marynarzu. A pani?
– A ja jak świadkowa z wiejskiego wesela.
Obie zachichotałyśmy. Wyszłam z kabiny i spojrzałam na siebie w dużym lustrze. Sukienka była naprawdę w porządku, gdyby nie ta cena.
– A może dołoży pani jakieś dodatki? Złoty naszyjnik albo broszka? – podsunęła starsza kobieta, poprawiając sobie opaskę na głowie.
Parsknęłam śmiechem.
– Aż mnie kusi, żeby tak zrobić. Chociaż najpierw zapytam, w jakiej są cenie.
Zmieniłam zdanie
Stanęłam przy kasie z sukienką w jednej ręce i reniferowym swetrem w drugiej. Przede mną dziewczyna z dredami pakowała do torby spodnie moro i coś, co wyglądało jak fartuch ogrodnika.
– Tylko nie prać w gorącej wodzie – przestrzegła kasjerka. – Po 60 stopniach wszystko się robi dla lalek Barbie.
– Na szczęście mam pralkę, nie wyrzutnię ognia – rzuciła dziewczyna i wyszła.
Podałam swoje rzeczy. Kasjerka zeskanowała sweter, potem sukienkę.
– Sto dwadzieścia osiem złotych – powiedziała.
– Hm… – Spojrzałam na te dwie sztuki. – Wie pani co? Sweter jednak zostawię. Mam w domu bardzo podobny.
– Jasne – kiwnęła głową, jakby słyszała to setki razy.
Zerknęłam na sukienkę jeszcze raz. W głowie przeliczałam: za te pieniądze mogę kupić mąkę, jajka, ser, cukier... i upiec sernik na święta.
– A wie pani co? Sukienkę też jednak odpuszczę – uśmiechnęłam się do kasjerki.
Wyszłam na mroźne powietrze. Nagle poczułam ulgę. Jakbym nie tylko oszczędziła, ale i coś sobie udowodniła.
– Czasem najlepsze zakupy to te, których się nie zrobi – mruknęłam do siebie.
Bo może i nie kupiłam cekinowej sukienki, ale miałam za to budżet na sernik. I może jeszcze na cynamon. Albo tanie światełka z marketu.
Dałam sobie spokój
Wróciłam do domu z pustymi rękami, ale za to z głową pełną refleksji. W kuchni pachniało herbatą z goździkami. Mąż siedział przy stole i naprawiał stare żelazko.
– I co tam? Udało się coś upolować? – zapytał z uśmiechem.
– Upolowałam zdrowy rozsądek. A to w tych czasach rzadkie jak złoto.
– Nie kupiłaś nic? – zdziwił się.
– Nic. Bo tanio to już tam nie jest. Wiesz, że za bluzę z polaru wołali prawie sto złotych?
– To może jeszcze kaucję do niej trzeba dopłacić – parsknął śmiechem.
– A najlepsze, że sukienka, którą prawie wzięłam, miała plamy na podszewce.
– Dlatego nie wzięłaś?
– Za 99 złotych to ja wolę mieć sernik z bakaliami. Pamiętasz, jak ten z 2019 wyszedł?
– O, i jak się cynamon skończył, a ty dodałaś rum – rozmarzył się.
– No właśnie. A sukienki się nie pamięta. Sernik – zawsze.
Usiadłam obok niego, oparłam głowę na jego ramieniu.
– I tak sobie myślę… może w tym roku damy sobie na święta trochę więcej luzu. Mniej prezentów, mniej spiny, więcej... świętego spokoju.
– I sernika?
– Obowiązkowo.
I to była najlepsza decyzja, jaką mogłam wtedy podjąć.
Alina, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Włączyłam aplikację randkową dla żartu. Przestałam się śmiać, gdy wśród propozycji zobaczyłam bardzo znajomą twarz”
- „Mój mąż miał spać sam na delegacji, ale ktoś ogrzewał go w nocy. Dowiedziałam się przez jeden przypadkowy telefon”
- „Zawsze za dużo analizowałam i szukałam drugiego dna we wszystkim. Przesadziłam, mając pretensję do męża i siostry”

