„Pogrzeb przyjaciela stał się gwoździem do trumny mojego małżeństwa. Wdówka nawet nie czekała, aż pościel ostygnie”
„Pogrzeb był jak wyrwa w rzeczywistości. Michał bardzo to przeżył, widziałam w nim pustkę, jakby stracił brata. Tak to sobie tłumaczyłam. Nie miałam pojęcia, że tamtego dnia, stojąc nad grobem Tomka, nie stracę tylko przyjaciela. Stracę też swoje małżeństwo – choć jeszcze wtedy o tym nie wiedziałam”.

- Redakcja
Nazywam się Zuzanna. Mam czterdzieści parę lat, od ponad dekady jestem żoną Michała, a razem wychowujemy naszą córkę, która właśnie weszła w nastoletni wiek. Pracuję w szkole, jestem nauczycielką – taką zwyczajną, spokojną kobietą, która od lat wierzyła, że życie toczy się według pewnego scenariusza. Miałam dom, rodzinę, stabilność. Nie potrzebowałam niczego więcej.
Od zawsze był też Tomek. Nasz przyjaciel. Był świadkiem na naszym ślubie, ojcem chrzestnym naszej córki, spędzał z nami święta. Niektórzy mówili, że jesteśmy jak rodzina, i ja sama tak to czułam. Z czasem zaczął chorować. Patrzyłam, jak marnieje, jak każdy miesiąc odbiera mu kolejne siły. Było w tym coś nieludzko niesprawiedliwego – Tomek nigdy nie należał do ludzi złych czy zakłamanych. Był pełen życia, zawsze gotowy do pomocy, a teraz gasł.
Kiedy zmarł, czułam ogromny żal, ale też dziwną ulgę. Bo wreszcie nie cierpiał. Pogrzeb był jak wyrwa w rzeczywistości – tłum ludzi, kwiaty, ciemne ubrania i cisza, która kłuła bardziej niż krzyk. Michał bardzo to przeżył, widziałam w nim pustkę, jakby stracił brata. I tak to sobie tłumaczyłam.
Nie miałam pojęcia, że tamtego dnia, stojąc nad grobem Tomka, nie stracę tylko przyjaciela. Stracę też swoje małżeństwo – choć jeszcze wtedy o tym nie wiedziałam.
Nie chciałam w to wierzyć
Pogoda tego dnia była przygnębiająca – ciężkie, niskie chmury, mżawka, która wsiąkała w ubrania, i ten lepki chłód, który wciskał się pod płaszcz. Stałam obok Michała, trzymając go pod ramię. Widziałam, że walczył ze sobą, by nie rozpłakać się na oczach wszystkich. Magda, wdowa po Tomku, klęczała przy trumnie i nie kryła łez. Patrzyłam na nią z mieszaniną współczucia i bólu. Straciła męża – a ja przyjaciela.
Po chwili jednak coś przykuło moją uwagę. Michał odsunął się ode mnie, powoli, jakby chciał, żebym tego nie zauważyła. Podszedł do Magdy i położył jej rękę na ramieniu. Początkowo nie zdziwiło mnie to – byli przyjaciółmi, mieli prawo się wspierać. Ale oni odeszli kilka kroków dalej, poza zasięg wzroku większości żałobników. Poczułam, jak coś we mnie drgnęło.
Nie powinnam była tego robić. Ale instynkt, ten sam, który ostrzega, gdy dzieje się coś złego, pchnął mnie w ich stronę. Zbliżyłam się, udając, że poprawiam kwiaty na grobie.
– Teraz już nie ma żadnych przeszkód, nic nie stoi nam na drodze… – usłyszałam zdławiony głos Magdy.
– Magda, to nie miejsce… Proszę, uspokój się – odszepnął Michał, rozglądając się nerwowo.
– Nie chcę się już ukrywać, Michał. On nie żyje.
Zamarłam. Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Krew uderzyła mi do głowy, a w uszach rozbrzmiało mi tylko jedno zdanie: „Nic nie stoi nam na drodze”.
Odwróciłam się gwałtownie i wróciłam do tłumu. Kamienna twarz, sztywne ruchy. Uśmiechałam się do kogoś, kto wyrażał współczucie, kiwałam głową w podziękowaniu za kondolencje. A w środku wszystko we mnie krzyczało.
Wspomnienia zaczęły uderzać jak fala – te wszystkie „delegacje” Michała, wieczorne spotkania z Tomkiem, które nagle stawały się coraz częstsze, tajemnicze rozmowy telefoniczne, które urywały się, gdy wchodziłam do pokoju. Nagle zaczynało to układać się w obraz, którego nie chciałam zobaczyć.
Tego dnia pochowaliśmy Tomka. Ale razem z nim w ziemi znalazło się coś więcej – spokój, poczucie bezpieczeństwa, a może i moje małżeństwo.
Byłam na niego wściekła
Wieczorem, kiedy wróciliśmy z pogrzebu, w domu panowała cisza. Córka zamknęła się w swoim pokoju, a ja chodziłam jak tykająca bomba – w kółko, bez celu, szukając słów. Michał usiadł w fotelu, zdjął krawat i potarł twarz dłońmi. Wyglądał na wykończonego. Ale to nie była zmęczona twarz wdowca po przyjacielu. To była twarz człowieka, którego przyłapano.
Nie wytrzymałam.
– Jak długo mnie okłamujesz?! – głos mi się załamał, a mimo to brzmiał ostro.
Michał poderwał głowę.
– O czym ty mówisz? – spytał z udawaną niewinnością.
– Nie udawaj! – zrobiłam krok w jego stronę. – Słyszałam waszą rozmowę. Magda powiedziała, że nic wam już nie stoi na przeszkodzie, bo Tomek nie żyje! Co to ma znaczyć, Michał?!
Jego twarz pobladła. Zaciął usta, spuścił wzrok.
– Zuzia, to nie tak…
– A niby jak?! – przerwałam mu, czując, jak drżą mi ręce. – Ciągłe delegacje. Te wieczory, kiedy niby jechałeś do Tomka, a wracałeś w środku nocy. Myślałam, że się wspieracie, że jesteś dla niego jak brat… A ty co? Wykorzystałeś jego chorobę, żeby być bliżej jego żony?!
– Przestań… – warknął przez zęby.
– Nie, nie przestanę! – krzyknęłam, czując, że całe ciało pali mnie od środka. – To wszystko było kłamstwo? Nasze życie? Nasze małżeństwo?
Wstał, przeszedł się po pokoju, jakby szukał odpowiedzi, których nie miał.
– Nie chciałem, żebyś się tak dowiedziała…
Zaśmiałam się gorzko.
– To znaczy, że miałeś plan, żeby powiedzieć mi to „ładniej”? Że zdradzałeś mnie z żoną naszego przyjaciela?
– Zuzanna, proszę cię… – podszedł, jakby chciał mnie dotknąć, ale cofnęłam się gwałtownie.
– Nie waż się! – krzyknęłam, a łzy napłynęły mi do oczu. – Nie dotykaj mnie, Michał. Bo ja nawet nie wiem, kim ty jesteś.
Wtedy zapadła cisza. Tylko zegar w salonie tykał bezlitośnie, a ja czułam, że grunt pod moim życiem rozpadł się na kawałki.
Cała się trzęsłam
Stałam przy oknie, patrząc w nocne niebo, a dłonie zaciskały mi się w pięści. Czułam, że nie mogę dłużej tkwić w zawieszeniu. On musiał powiedzieć wszystko – do końca.
– Michał – zaczęłam spokojniej, ale ten spokój był złudny. – Jeśli teraz nie powiesz mi prawdy, całej prawdy, wyjdę i nigdy nie wrócę.
Milczał dłuższą chwilę. W końcu usiadł ciężko na kanapie, spuścił głowę i zaczął mówić cicho, jakby każdy wyraz ranił go w gardło.
– To trwało... długo. Zaczęło się jeszcze zanim Tomek zachorował. Spotykaliśmy się… ja i Magda.
Poczułam, jak kolana mi się uginają. Oparłam się o parapet, żeby nie upaść.
– Czyli co? Tomek był jakąś twoją przykrywką? – spytałam, a głos mi się załamał.
– Nie planowałem tego… – uniósł na mnie oczy pełne jakiejś żałosnej skruchy. – To się po prostu stało. Ale kochałem ją. Kocham nadal.
– Kochasz… – powtórzyłam bezgłośnie. – To dlatego siedzę tu jak idiotka, wierząc, że całe nasze życie miało sens? Że te wszystkie wspólne święta, wakacje, zdjęcia… – zaczęłam krzyczeć, aż echo odbiło się od ścian. – To wszystko było jedną wielką farsą?!
Łzy same płynęły mi po twarzy. Michał próbował podejść, ale ja odepchnęłam go z całej siły.
– Nie dotykaj mnie! Nie masz prawa! – wrzasnęłam.
Nagle usłyszałam cichy szmer zza drzwi. Nasza córka. Stała tam, przerażona, ze łzami w oczach.
– Mamo… – wyszeptała. – O co wy się tak kłócicie?
Serce mi pękło. Podbiegłam do niej, przytuliłam, choć byłam cała roztrzęsiona. Michał patrzył na nas z kąta pokoju, ale nie odważył się odezwać.
Wtedy zrozumiałam, że nie chodzi już tylko o mnie i o niego. On zniszczył coś dużo większego – rodzinę.
Byłam taka naiwna
Kilka dni po pogrzebie nie wytrzymałam. Wzięłam telefon i napisałam do Magdy krótką wiadomość: „Spotkajmy się. Muszę z tobą porozmawiać”. Odpisała niemal natychmiast: „Kawiarnia przy rynku. Jutro, 17:00”.
Przyszłam chwilę wcześniej. Siedziałam przy stoliku, zaciskając dłonie na filiżance kawy. Serce waliło mi jak młotem, kiedy zobaczyłam, jak Magda wchodzi. Była w czarnej sukience, tej samej, którą miała na pogrzebie. Na twarzy – ten sam wyraz rozbitej wdowy. Ale kiedy usiadła naprzeciwko mnie, w jej oczach nie było tylko żałoby. Była też obrona.
– Więc… – zaczęłam i od razu poczułam, jak głos więźnie mi w gardle. – Tak bardzo ci go brakowało, że wzięłaś sobie mojego męża?
Magda zacisnęła usta, ale nie odwróciła wzroku.
– To nie tak. Ja… ja nie chciałam nikogo ranić.
– Zabawne – przerwałam jej z lodowatym spokojem. – Bo dokładnie to zrobiłaś. Tomek był twoim mężem. Michał – moim. A ty postanowiłaś zniszczyć obie rodziny.
– Nie planowałam tego – mówiła, a w jej głosie pobrzmiewała rozpacz. – Spotykaliśmy się często, ty też to wiesz. Rozmawialiśmy godzinami. Tomek… Tomek już wtedy był daleko ode mnie, zanim zachorował. Michał po prostu był obok. Rozumiał mnie.
– Rozumiał? – syknęłam. – Rozumiał cię tak bardzo, że spał w twoim łóżku, kiedy twój mąż umierał?
Magda spojrzała na mnie błagalnie.
– Tomek wiedział. Nigdy mi tego nie powiedział prosto w oczy, ale… czuł. Przestał o mnie walczyć. Byłam dla niego cieniem, a Michał dawał mi poczucie, że jeszcze żyję.
Nie odpowiedziałam. Nie potrafiłam. Wpatrywałam się w nią, jakby mówiła w obcym języku. To, co słyszałam, nie było usprawiedliwieniem. Było tylko obrzydliwą próbą racjonalizacji zdrady.
Wstałam. Zostawiłam kawę nietkniętą.
– Wiesz, Magda, najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja naprawdę ci ufałam. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami.
Nie czekałam na jej odpowiedź. Wyszłam z kawiarni, a chłodne powietrze uderzyło mnie w twarz. Nie płakałam. Byłam zbyt pusta, by cokolwiek poczuć.
Obie byłyśmy zagubione
Wieczorem usłyszałam ciche pukanie do drzwi mojego pokoju. Córka weszła niepewnie, bawiąc się rękawem bluzy. Jej oczy były zaczerwienione – wiedziałam, że słyszała więcej, niż bym chciała.
– Mamo… – zaczęła cicho. – Czy wy się rozwiedziecie?
Słowa uderzyły mnie jak kamień. Usiadłam na łóżku i gestem zaprosiłam ją obok.
– Nie wiem, kochanie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Tata… zrobił coś bardzo złego.
Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, pełnymi lęku.
– Ale to nie znaczy, że przestaniesz go kochać, prawda?
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Chciałam powiedzieć: „Nie, już go nie kocham”. Chciałam dodać: „Zdradził mnie, nas wszystkich”. Ale zobaczyłam w niej to samo zagubienie, które czułam ja.
– To nie jest takie proste – wyszeptałam. – Czasem kochasz kogoś, kto cię bardzo zranił. I wtedy nie wiesz, czy ta miłość jeszcze istnieje, czy to tylko przyzwyczajenie do wspomnień.
Córka wtuliła się we mnie, a ja głaskałam ją po włosach, starając się powstrzymać własny szloch.
– Mamo, ja nie chcę, żebyśmy byli osobno. Ja potrzebuję was oboje… – wyszeptała drżącym głosem.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Siedziałyśmy tak długo, aż zasnęła z głową na moim ramieniu. Patrzyłam na jej spokojną twarz i czułam, że moja nienawiść do Michała miesza się z czymś, co nie daje mi go całkiem przekreślić.
W głowie wciąż krążyła jedna myśl: Czy jeszcze cokolwiek w moim życiu było prawdziwe?
Zabrał mi wszystko
Minęło kilka miesięcy. Mieszkam sama z córką w wynajętym mieszkaniu. Nasz dom wciąż stoi, ale nie mogłam w nim wytrzymać – każdy kąt przypominał mi o kłamstwach, o wspólnych chwilach, które nagle straciły wartość. Michał próbował się ze mną kontaktować. Pisał, dzwonił, czasem przychodził pod drzwi. Nigdy go nie wpuściłam. Nie wiem, czy kiedykolwiek znajdę w sobie siłę, by mu wybaczyć.
Czuję się zdradzona na wszystkich frontach – jako żona, przyjaciółka i kobieta. Magdzie ufałam, powierzałam sekrety, a ona w tym czasie podkradała mi życie. Michał był moim mężem, ojcem mojego dziecka, a okazał się kimś, kogo nie znam. A Tomek? Myślę o nim codziennie. Zastanawiam się, czy umierał świadomy tego, że jego żona i najlepszy przyjaciel go zdradzają. Czy śmierć była dla niego ulgą… czy może ucieczką.
Nasza córka wciąż zadaje pytania. Wciąż próbuje zrozumieć. Ja sama nie mam odpowiedzi. Patrzę na nią i boję się, że ta rana zostanie w niej na zawsze, że nie będzie potrafiła zaufać nikomu.
Nie podjęłam jeszcze decyzji o rozwodzie. Być może to zrobię, być może nie. Wiem tylko jedno – już nigdy nie będę tą samą kobietą. Zbyt wiele we mnie pękło.
Czasem, kiedy zostaję sama wieczorem, myślę o tym, jak bardzo złudne potrafi być życie. Jak łatwo ktoś może zabrać nam wszystko – nie tylko miłość, ale też wspomnienia, bezpieczeństwo, zaufanie.
I wtedy w mojej głowie powraca jedna myśl:
Czasem najgorsze nie jest to, że ktoś odszedł. Tylko to, co zabrał ze sobą – zaufanie, wspomnienia, miłość. Ja już nie wiem, co z tego było prawdziwe.
Zuzanna, 45 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż wrócił z delegacji po tygodniu i śmierdział tanimi perfumami. Od razu wyczułam, że kupił je ktoś bez grama gustu”
- „Późno wyszłam za mąż i żałuję. Byłam sobie sterem, żeglarzem i okrętem, a teraz jakiś facet mówi mi, jak mam żyć”
- „Wrzesień przyniósł mi nową pracę i zakazany romans z szefem. Kiedy zobaczyłam jego żonę, od razu spakowałam walizkę”

