Reklama

Uwielbiałam te chwile, gdy mogłam wymknąć się na spacer do lasu, otulić się szumem drzew i zapomnieć o wszystkim, co czekało na mnie w codziennym życiu. Jednym z moich ulubionych miejsc był stary dąb na skraju wioski. Wydawał się mieć w sobie jakąś tajemniczą siłę, jakby widział więcej, niż mogłam sobie wyobrazić.

Reklama

Pewnego dnia, spacerując tam po raz kolejny, dostrzegłam w jego korze wyryte inicjały „S + Z” oraz datę sprzed 50 lat. Moje zainteresowanie zostało rozbudzone.

Kim byli ci ludzie?

Słyszałam, że Stanisław, mężczyzna, który mieszkał tutaj dawno temu, mógł być jednym z nich. Potem dowiedziałam się też, że jego syn, Wojtek, wciąż mieszka w pobliżu. Czułam, że muszę go odnaleźć i dowiedzieć się więcej.

Dotarłam do małego warsztatu stolarskiego, gdzie pracował Wojtek. Pomieszczenie było pełne zapachu drewna i żywicy, co natychmiast przywołało na myśl spokojne chwile spędzone w lesie. Gdy tylko weszłam, Wojtek spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

– Dzień dobry – zaczęłam niepewnie. – Jestem Magda. Trafiłam tutaj, bo chciałam dowiedzieć się więcej o inskrypcji, którą znalazłam na starym dębie. Wygląda na to, że mogła należeć do pana ojca, Stanisława.

Wojtek na chwilę się zamyślił, po czym uśmiechnął się lekko.

– Wiem, o jaką inskrypcję ci chodzi. To rzeczywiście inicjały mojego taty. Zawsze był romantykiem – odpowiedział, a w jego głosie słychać było nutę tęsknoty.

Opowiedziałam mu, co odkryłam, a on bez wahania zgodził się pomóc mi rozwiązać tę zagadkę. Między nami od razu zawiązała się nić porozumienia. Zaprosił mnie do swojego domu, by wspólnie przejrzeć stare listy i zdjęcia jego ojca.

– Może tam znajdziemy jakieś wskazówki – powiedział, kiedy wyruszaliśmy z warsztatu.

Nie wiedziałam wtedy, że ta decyzja zapoczątkuje serię wydarzeń, które całkowicie zmienią moje życie.

Gdy tylko weszliśmy do domu Wojtka, otoczyła mnie atmosfera przeszłości. Na półkach piętrzyły się pamiątki, które kryły historie i tajemnice minionych lat. Wojtek sięgnął po pudełko pełne starych listów i fotografii. Zaczął je przeglądać z wyraźnym sentymentem.

– Spójrz na to – powiedział nagle, podając mi pożółkły list. Z każdą linijką, którą przeczytałam, historia stawała się coraz bardziej osobista. Stanisław wyznawał w nim miłość kobiecie imieniem Zofia i wspominał o sprzeciwie jej rodziny.

Poczułam, jak serce przyspiesza

Moja babcia miała na imię Zofia. Nigdy jednak nie słyszałam o żadnym Stanisławie. Coś zaczęło się we mnie układać, ale nie mogłam jeszcze zrozumieć całości.

– To twoja babcia, prawda? – spytał Wojtek, wskazując na zdjęcie.

Na fotografii była młoda kobieta, uśmiechająca się do obiektywu, a obok niej stał młody mężczyzna – Stanisław. Nagle wszystko stało się jasne. Zofia, o której pisał list, to była moja babcia, a jej serce należało kiedyś do Stanisława.

W mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań. Dlaczego nigdy o tym nie słyszałam? Co się wydarzyło między nimi? Spojrzałam na Wojtka, który wyglądał na równie zaskoczonego, jak ja.

Byłam zdeterminowana, by odkryć prawdę, więc postanowiłam porozmawiać z dziadkiem Antonim. Był jedyną osobą, która mogła znać szczegóły tej historii. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe. Antoni zawsze był skryty i niechętnie mówił o przeszłości.

Zaczęłam od pytań o jego młodość i przyjaźnie. Początkowo odpowiadał zdawkowo, ale gdy wspomniałam o Stanisławie, zobaczyłam, jak jego twarz się zmienia. W jego oczach pojawiła się mieszanka smutku i winy.

– Dziadku, musisz mi powiedzieć prawdę – poprosiłam.

Westchnął głęboko i zaczął opowiadać. On i Stanisław byli kiedyś przyjaciółmi. Zofia była miłością ich życia. Antoni wykorzystał swoje wpływy i manipulacje, by zmusić Stanisława do opuszczenia wioski.

– To był mój błąd – wyznał z drżeniem w głosie. – Zofia kochała Stanisława, ale po jego wyjeździe poślubiła mnie.

Słysząc to, poczułam ogromny ciężar. Wojtek, który przysłuchiwał się rozmowie, był wstrząśnięty.

Odkrycie prawdy było bolesne

– Przepraszam – powiedział dziadek cicho, ale było już za późno na naprawienie przeszłości.

Kilka dni później postanowiłam spotkać się z Wojtkiem pod starym dębem, gdzie wszystko się zaczęło. Czułam, że musimy porozmawiać jeszcze raz, spróbować znaleźć wyjście z tego labiryntu emocji i historii, która nie dawała nam spokoju.

Gdy dotarłam na miejsce, Wojtek już tam był. Stał oparty o drzewo, patrząc na wyryte w korze inicjały „S + Z”.

– To tutaj wszystko się zaczęło – powiedział, nie odwracając wzroku od drzewa.

– I tutaj może się coś nowego zaczynać – odparłam. – Wojtek, czy naprawdę nie możemy spróbować zbudować czegoś własnego, niezależnego od przeszłości?

Zamilkł na chwilę, jakby zastanawiał się nad moimi słowami.

– Nie wiem, Magda. Widzę w tobie ślad tamtej historii, tamtej tragedii. Nie wiem, czy potrafię kochać kogoś, kto jest wnuczką człowieka, który odebrał mojemu ojcu miłość życia – odpowiedział z bólem w głosie.

– Wiem, że to trudne, ale nie chcę, żeby historia była także naszą historią. Myślę, że zasługujemy na coś więcej – próbowałam przekonać, choć sama nie byłam pewna, czy to wystarczy.

Wojtek spojrzał na mnie z mieszanką uczuć, której nie potrafiłam rozpoznać.

– Potrzebuję czasu, Magda – powiedział w końcu. – Nie chcę podejmować decyzji pod wpływem emocji.

Zrozumiałam go...

Czasami miłość nie jest problemem, ale to ludzie nie potrafią jej pogodzić z przeszłością. Wojtek odszedł, a ja zostałam sama z pytaniem, które ciągle do mnie wracało – czy historia musi się powtórzyć?

Minęło kilka miesięcy, a ja wróciłam pod dąb, by jeszcze raz zmierzyć się z jego historią. Dotykając szorstkiej kory, w której zapisano miłość sprzed lat, poczułam mieszankę smutku i nadziei. Inicjały „S + Z” były tam wciąż wyraźne, jakby przypominały, że niektóre historie, choć skończone, nigdy nie znikają.

Zastanawiałam się, czy może kiedyś ktoś inny znajdzie tutaj nowe inicjały, może „M + W”? Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, ale nauczyłam się jednego – czasem to nie sama miłość jest problemem, lecz przeszłość, której nie potrafimy się pozbyć.

Wojtek i ja nie kontaktowaliśmy się od naszego ostatniego spotkania. Mimo to, czułam, że nasze ścieżki jeszcze się skrzyżują. W głębi duszy wiedziałam, że oboje musieliśmy znaleźć sposób, by pogodzić się z tym, co było. Może potrzebowaliśmy jeszcze więcej czasu, by zrozumieć, jak bardzo historia naszych rodzin nas ukształtowała, ale także jak bardzo możemy się od niej uwolnić.

Patrząc na dąb, postanowiłam zostawić przeszłość za sobą i skupić się na teraźniejszości. Zrozumiałam, że nie wszystko musi się kończyć tragicznie, ale wymaga to odwagi, by stawić czoła temu, co było, i zbudować coś nowego.

Z uśmiechem na twarzy, pełna nowych sił, ruszyłam do przodu, pozostawiając za sobą dąb i jego historie. Wiedziałam, że gdzieś w przyszłości czeka na mnie nowa droga, którą będę musiała odkryć. Być może, pewnego dnia, i Wojtek zdecyduje się do mnie dołączyć. Na razie jednak, życie było moją własną historią do napisania.

Magda, 29 lat

Reklama

Czytaj także:
„Mąż zrobił ze mnie darmową opiekunkę teściowej. Nigdy nie lubiłam tej baby, a jestem na nią skazana”
„Byłem wdzięczny żonie, że mnie zostawiła. Zawsze wiedziałem, że nigdy nie będzie miała ze mnie pożytku”
„Dla teściowej jestem tylko nieudanym wyborem jej syna. We wszystkim muszę dorównywać poprzedniej żonie mojego męża”

Reklama
Reklama
Reklama