„Po urlopie w Sopocie zakiełkowało nasionko, ale mój amant zniknął. Szukałam go, aż znalazłam na biurowym korytarzu”
„W biurze wrzało. Plotki o zmianach krążyły od tygodni, a teraz wszyscy siedzieliśmy w sali konferencyjnej, czekając na oficjalne przedstawienie nowego przełożonego. Karolina szturchnęła mnie łokciem. – Podobno młody i przystojny – szepnęła”.

- Redakcja
Zawsze uchodziłam za rozsądną soboę. Planowałam każdy krok – od studiów, przez pierwszą pracę, aż po zakup mieszkania. Nigdy nie wierzyłam w spontaniczne decyzje, a już na pewno nie w „wakacyjne przygody”. Urlop nad morzem miał być zwyczajnym odpoczynkiem – śniadania z Agnieszką, leżenie na plaży, wieczorne spacery i zero szaleństw. Tak się umawiałyśmy.
Ale wtedy pojawił się Dawid. Beztroski, z tym swoim lekko kpiącym uśmiechem i błyskiem w oku, który sprawiał, że czułam się jak nastolatka. Początkowo tylko żartowaliśmy, przekomarzaliśmy się przy ognisku, piliśmy wino na plaży. A potem… potem zaczęłam czuć, że moje poukładane życie niebezpiecznie się chwieje.
– Klaudia, chodź ze mną wieczorem na ognisko – Agnieszka ciągnęła mnie za rękę. – Będzie fajnie, wszyscy idą.
– Nie wiem, Aga… – wymamrotałam. – Jestem zmęczona, jutro chcę wcześnie wstać.
– Ty zawsze jesteś zmęczona! – przewróciła oczami. – Wyluzuj w końcu, to wakacje.
Nie miałam zamiaru iść. Ale kiedy zobaczyłam, jak Dawid podchodzi z gitarą, jak rzuca do mnie półuśmiech i mówi:
– Ty też uciekasz od zabawy? Myślałem, że ktoś taki jak ty potrafi się bawić… – odpowiedziałam mu szybciej, niż zdążyłam pomyśleć:
– A niby ktoś taki jak ja, to kto?
– Taki, kto w środku ma ogień, ale boi się go rozpalić.
Śmiałam się z jego słów, ale jeszcze tego samego wieczoru siedziałam obok niego przy płonącym ognisku. A kilka dni później znalazłam się nocą w jego pokoju, z sercem bijącym jak szalone. To była chwila, w której przestałam być sobą – a raczej tą wersją siebie, którą znałam.
Jedna noc zmieniła wszystko
Powrót do pracy po urlopie był jak zderzenie ze ścianą. Szare biuro, stosy maili i rutyna, która miała mi pomóc zapomnieć o tym, co wydarzyło się nad morzem. Ale im bardziej starałam się wymazać Dawida z pamięci, tym mocniej jego twarz powracała w snach.
„To była tylko wakacyjna przygoda” – powtarzałam sobie. – „Nic więcej. Ty nie jesteś taka”. Ale w środku czułam pustkę.
Kilka tygodni później, stojąc w łazience z plastikowym testem w dłoni, poczułam, że moje życie właśnie się rozsypało. Dwie czerwone kreski. Patrzyłam na nie, jakby to była pomyłka.
– Nie, to niemożliwe… – wyszeptałam do swojego odbicia w lustrze. – Dasz radę? Nie dasz… To się nie dzieje.
Łzy same napłynęły do oczu.
Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do Agnieszki. Spotkałyśmy się w kawiarni, a ja przez dłuższą chwilę nie potrafiłam wydusić słowa.
– Klaudia, co się dzieje? – spytała zaniepokojona.
– Jestem w ciąży – wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
Jej oczy rozszerzyły się tak, jakby to ona zobaczyła te dwie kreski.
– Żartujesz?! – chwyciła mnie za rękę. – Z nim? Z tym Dawidem?!
– Tak… – spuściłam wzrok. – Nie wiem, co mam robić.
– Co masz robić? – powtórzyła, prawie podnosząc głos. – Musisz go znaleźć! Musisz z nim pogadać!
– Ale ja go prawie nie znam… nawet nie wiem, gdzie on teraz jest… – czułam, jak mój głos drży.
– Klaudia… – Agnieszka ścisnęła mnie mocniej. – To nie jest już tylko twoja sprawa.
Wracając do domu, wciąż słyszałam w głowie jej słowa. A w lustrze widziałam siebie – dziewczynę, która zawsze miała plan na wszystko. Teraz nie miałam żadnego.
Nie wiedziałam, jak go znaleźć
Nie spałam prawie całą noc. Leżałam w łóżku, gapiąc się w sufit, a w głowie kotłowały mi się tylko dwie myśli: „Musisz go znaleźć” i „A co jeśli nigdy się nie uda?”.
Rano włączyłam laptopa. Przeszukałam wszystkie możliwe media społecznościowe. „Dawid z Sopotu” i inne wersje – wpisywałam coraz bardziej absurdalne hasła. Setki profili, ale żadnego jego.
„Może to i lepiej” – próbowałam się oszukać. – „Może wcale nie chcę go znaleźć”. Ale serce wiedziało swoje.
W końcu zdecydowałam się na desperacki krok – zadzwoniłam do hotelu, w którym spędzałyśmy wakacje.
– Dzień dobry, tu Klaudia Nowicka. Chciałam zapytać, czy mogliby mi państwo podać dane kontaktowe do jednego z gości, który mieszkał u państwa w lipcu…
– Przykro mi, ale nie możemy udzielać informacji o gościach – odpowiedziała recepcjonistka uprzejmym, lecz stanowczym tonem.
– Ale to bardzo ważne… – zaczęłam błagać, a w głosie czułam rozpacz. – To naprawdę sprawa życia i śmierci…
– Naprawdę rozumiem, ale takie są zasady – odparła chłodno.
Rozłączyłam się i poczułam, jak wzbiera we mnie złość. Rzuciłam telefon na łóżko i zasłoniłam twarz dłońmi.
– A jeśli nigdy go nie znajdę? – wyszeptałam sama do siebie. – A jeśli nawet nie będzie chciał mnie znać?
Przez moment chciałam się poddać. Ale potem dotknęłam dłonią brzucha, który jeszcze nic nie zdradzał, a jednak nosił wewnątrz tajemnicę, która miała zmienić wszystko.
– Nie… – powiedziałam głośniej, jakby to miało dodać mi sił. – Nie mogę się poddać.
To był początek mojej walki. Choć jeszcze nie wiedziałam, jak brutalnie los zadrwi sobie ze mnie.
Sam się przede mną pojawił
W biurze wrzało. Plotki o „restrukturyzacji” krążyły od tygodni, a teraz wszyscy siedzieliśmy w sali konferencyjnej, czekając na oficjalne przedstawienie nowego przełożonego. Karolina szturchnęła mnie łokciem.
– Podobno młody i przystojny – szepnęła z uśmiechem. – Może wreszcie będzie na kogo popatrzeć.
– Taa… – mruknęłam, nie mając siły na plotki. Wciąż żyłam tym, że nie udało mi się znaleźć Dawida.
Drzwi otworzyły się. Do sali wszedł mężczyzna w eleganckim garniturze. Moje serce stanęło. To był on. Dawid.
Prawie nie mogłam oddychać, gdy jego spojrzenie prześlizgnęło się po sali… i zatrzymało na mnie. Na sekundę. Potem wrócił do chłodnego, profesjonalnego tonu.
– Dzień dobry, nazywam się Dawid Malinowski i od dziś będę pełnił funkcję dyrektora działu. Liczę na owocną współpracę.
Karolina nachyliła się do mnie i wyszeptała:
– O matko, ale ciacho… widzisz? A ty siedzisz jakbyś ducha zobaczyła.
Nie odpowiedziałam. Czułam, że nogi mam jak z waty. A on – jakbyśmy nigdy się nie spotkali – spokojnie prezentował slajdy o „nowej strategii firmy”.
Kiedy zebrał wszystkie spojrzenia, podszedł do mnie. Zamarłam.
– Pani Klaudio, będzie pani odpowiedzialna za wdrożenie nowego systemu raportowania. Spotkajmy się jutro w moim gabinecie, omówimy szczegóły – powiedział tonem, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu.
– Oczywiście… – odpowiedziałam z trudem.
W głowie dudniło mi tylko jedno: „Czy on naprawdę udaje, że mnie nie zna? Czy zamierza to przemilczeć?”. Czułam, jak wszystko, co do tej pory próbowałam sobie poukładać, właśnie wali się w gruzy.
Nie mogłam milczeć
Cały następny dzień nie mogłam się skupić. Wykresy i raporty zamieniały się w plamy, a w głowie miałam tylko jego twarz. Wiedziałam, że nie wytrzymam. Gdy po godzinach światła w biurach zaczęły gasnąć, zapukałam do jego gabinetu.
– Proszę – usłyszałam chłodny głos.
Weszłam. Dawid siedział za biurkiem, przeglądał jakieś dokumenty, nawet nie podnosząc na mnie wzroku.
– Naprawdę zamierzasz udawać, że mnie nie znasz? – zapytałam, a głos mi zadrżał.
Podniósł oczy. W jego spojrzeniu było coś, co bolało bardziej niż obojętność – strach.
– To nie jest miejsce na takie rozmowy – powiedział cicho. – Muszę zachować profesjonalizm.
– Profesjonalizm?! – wybuchłam. – Spałeś ze mną, Dawid! A teraz siedzisz tutaj, jakby nic się nie stało. Jakby to było… – zabrakło mi słów – …jakby to było bez znaczenia!
Wstał gwałtownie zza biurka.
– Myślisz, że to dla mnie łatwe? – jego głos podniósł się po raz pierwszy. – Myślisz, że nie pamiętam tamtej nocy? Że mogę to po prostu wymazać?
– To dlaczego tak się zachowujesz?! – poczułam, że oczy mam pełne łez. – Dlaczego uciekasz?
Przez chwilę wpatrywał się we mnie w milczeniu. Wtedy wyrzuciłam to z siebie:
– Jestem w ciąży.
Cisza, która zapadła, była gęstsza niż mrok za oknem. Dawid pobladł, opadł z powrotem na krzesło.
– Co… co powiedziałaś? – szepnął.
– Dobrze słyszałeś. I to nie jest coś, od czego możesz uciec. To moment prawdy, Dawid. Albo mnie wesprzesz, albo uciekniesz. Ale już nie tylko przede mną.
Patrzył na mnie, jakby cały świat nagle osunął mu się spod nóg. Ale odpowiedzi nie usłyszałam.
Nie wiem, czego się spodziewałam
Po naszej rozmowie Dawid unikał mnie przez kilka dni. Spotkania w pracy były lodowato oficjalne. A ja chodziłam jak cień samej siebie – między dokumentami, tabelkami i kolejnymi spotkaniami czułam tylko coraz większą pustkę.
W końcu przyszedł. Do mojego mieszkania. Zapukał wieczorem, kiedy siedziałam na kanapie z kubkiem herbaty, próbując nie rozpłakać się po raz kolejny.
– Mogę wejść? – spytał cicho, gdy uchyliłam drzwi.
Skinęłam głową, choć wcale nie chciałam go widzieć.
– Potrzebowałem czasu – zaczął, a ja prychnęłam gorzko.
– Czasu? Ja nie mam czasu, Dawid. To dziecko rośnie we mnie z każdym dniem. A ty… ty zniknąłeś. Odwróciłeś się.
Przeszedł kilka kroków w moją stronę.
– Nie planowałem tego. Nie planowałem ciebie. Ani nas. A już na pewno nie dziecka – mówił powoli, jakby ważył każde słowo. – Ale nie potrafię udawać, że to się nie wydarzyło.
Zacisnęłam dłonie w pięści.
– Nie potrzebuję od ciebie litości. Potrzebuję prawdy. Kim dla ciebie byłam? Przypadkiem? Kaprysem?
– Nie – zaprzeczył gwałtownie. – Nigdy tak o tobie nie myślałem. Ale… – zawahał się – …ja nie wiem, czy potrafię być ojcem.
– A myślisz, że ja wiem, jak być matką? – w moim głosie była rozpacz pomieszana z gniewem. – Nie miałam w planach dziecka, Dawid! Ale ono już istnieje. I nie mam wyboru.
Spojrzał na mnie i pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach nie pewność, nie uśmiech cwaniaka, tylko autentyczny strach.
– Nie wiem, co z nami będzie – dodał cicho. – Ale nie potrafię się od tego odciąć.
Te słowa zawisły w powietrzu, ciężkie jak wyrok. Poczułam, że czeka nas długa, bolesna droga – pełna decyzji, które mogą zniszczyć albo uratować nas oboje.
Czekam na jego decyzję
Minęły kolejne tygodnie, a ja wciąż nie wiedziałam, kim jest dla mnie Dawid. Ojcem mojego dziecka? Partnerem, na którym mogę się oprzeć? A może tylko cieniem wakacyjnej nocy, która zmieniła całe moje życie?
Codziennie w pracy widywałam go w garniturze, chłodnego i opanowanego. A potem, wieczorami, wspominałam jego dotyk i słowa, które padły w moim mieszkaniu. „Nie potrafię się od tego odciąć” – brzmiały w mojej głowie jak obietnica i groźba jednocześnie.
Czasami, kiedy patrzyłam w lustro, gładząc delikatnie zaokrąglający się brzuch, dopadał mnie paniczny lęk. Co, jeśli zostanę sama? Co, jeśli on się wycofa, a ja będę musiała unieść ten ciężar samotnie?
Pewnego wieczoru zadzwoniła Agnieszka.
– No i co z nim? – spytała bez ogródek. – Trzyma się przy tobie, czy tchórzy?
– Nie wiem, Aga… – wyszeptałam. – Wiem tylko, że nic już nie będzie takie samo.
Zamilkła na chwilę, a potem dodała spokojniej:
– A jeśli to nie koniec, tylko początek?
Te słowa uderzyły we mnie jak błyskawica. Początek czego? Miłości? Wojny? Rodziny sklejonej na siłę? Nie znałam odpowiedzi. Ale wiedziałam, że muszę ją znaleźć – dla siebie i dla tego małego życia, które rosło we mnie, niezależnie od moich lęków i jego wahań.
Patrzyłam przez okno na światła miasta, które migotały jak tysiące możliwych dróg. Żadna z nich nie prowadziła tam, gdzie planowałam być. Ale jedna z nich była teraz moją i musiałam nią iść – bez względu na to, czy Dawid pójdzie obok mnie, czy nie.
Klaudia, 27 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:

