Reklama

Śmierć teściowej była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Jolanta nie skarżyła się na złe samopoczucie i nie miała problemów ze zdrowiem – a przynajmniej my nic o nich nie wiedzieliśmy. Pewnego wieczoru położyła się spać i już się nie obudziła. Jak się okazało, dostała zawału. Uporządkowanie jej rzeczy nie należało do przyjemności, ale trzeba było się tym zająć.

Niespodziewane odejście teściowej było prawdziwym ciosem. Trzy lata wcześniej pożegnaliśmy teścia, który przegrał walkę z nowotworem. Oboje byli ludźmi takimi trochę w starym stu, ale nigdy nie mogłam na nich narzekać. Bardzo nam pomagali. Po śmierci męża Jolanta sprzedała dom i przeprowadziła się do kawalerki. Uwielbiała gromadzić rozmaite pamiątki i bibeloty, więc trochę się tego nazbierało. Nie było wyjścia i trzeba to było jakoś ogarnąć. Spora część tych rzeczy miała dla mnie i Tomka wartość sentymentalną, więc postanowiliśmy zabrać je do siebie. Porządki ujawniły tajemnicę, którą teściowa skrywała przez bardzo długi czas. Jak w ogóle mogła spokojnie żyć z czymś takim? Nie mieściło się to nam w głowach, ale po kolei.

Testament teściowej nas zaskoczył

O tym, że Jolanta sporządziła testament, wiedzieliśmy doskonale. Nie mieliśmy jednak zielonego pojęcia, co się w nim znajduje. Byliśmy święcie przekonani, że swój majątek w postaci mieszkania, działki i oszczędności podzieliła pomiędzy Tomka i jego siostrę Magdę, z którą, nawiasem mówiąc, mieliśmy nie najgorszy, aczkolwiek nie rewelacyjny, kontakt.

Odczytanie przez notariusza ostatniej woli teściowej wprowadziło w nasze relacje nie lada zamęt, ponieważ wszystko przypadło w udziale Tomkowi. Magda, która dotąd sprawiała wrażenie łagodnej i spokojnej osoby, po prostu się wściekła. Wykrzykiwała, że pójdzie do sądu i podważy testament.

Z jednej strony ją rozumiałam – nie wiem, jakbym się zachowała w podobnej sytuacji. Jednakże z drugiej strony nie chciała z nami rozmawiać, tylko kipiała złością i gniewem. Pod adresem Tomka posypały się bezpodstawne oskarżenia. Nie miały niczego wspólnego z rzeczywistością. Zarzuciła bratu, że celowo namówił matkę do sporządzenia takiego, a nie innego testamentu. Miał to uargumentować tym, że Magda nie ma dzieci i nieźle zarabia, więc sobie poradzi. Większych bzdur nie słyszeliśmy.

W żaden sposób nie ingerowaliśmy w działania teściowej, a o tym, że spisała testament, powiedziała nam jakieś pół roku po fakcie. Ani ja, ani Tomek nie wnikaliśmy w to, jakie zapisy w nim zawarła. Niemniej kipiąca żądzą zemsty Magda nie chciała nas słuchać.

Na pewno kłamiecie – syczała.

Mój Tomek był załamany. Wiele razy rozmawialiśmy na ten temat.

– Nie chcę, żeby to tak wyglądało – stwierdził zasmucony.

Miał szczere chęci i pragnął się z Magdą podzielić tym, co odziedziczył po matce. Kiedy to zaproponował, wydarła się, że nie zależy jej na cudzej litości. Zerwała z nami kontakt, grożąc sądem. Jedynie nieświadome niczego dzieci długo pytały, dlaczego ciocia przestała przychodzić. Co niby mieliśmy im powiedzieć? Że winien jest temu testament ich babci? Jak pokazała najbliższa przyszłość, nie był to koniec niespodzianek. Prawdziwa bomba miała dopiero wybuchnąć.

Znalazłam coś nietypowego

Tomek był gotowy na przekazanie części majątku Magdzie, ale jej ani się śniło normalnie z nami porozmawiać.

– No trudno – westchnął w końcu mój mąż – jak tak bardzo chce iść do sądu, to niech idzie.

Od poznania treści testamentu minął już prawie miesiąc. Uznaliśmy, że najwyższa pora zabrać się za porządki w kawalerce.

– Na pewno dasz radę? – pytałam Tomka.

– Tak, nie jestem dzieckiem.

– No dobrze.

Mój mąż zajął się piwnicą, ja natomiast przeglądałam to, co było w szafie i komodach. W szafie znalazłam niedużą drewnianą skrzyneczkę, którą teściowa trzymała na dnie dużej torby z włóczkami. Uśmiechnęłam się do siebie. Jolanta uwielbiała szydełkować. Mogła w ten sposób spędzać całe dnie. Spojrzałam na fotel, w którym zasiadała z szydełkiem i kolorowymi motkami. Aż mi się łzy w oczach zakręciły.

Prawda zawsze wychodzi na jaw

Wracając jednak do owej szkatułki, to bardzo mnie ona zaintrygowała. Zajrzałam do środka. Było tam trochę szpargałów oraz koperta opatrzona napisem „Dla Magdy”. Akurat w tym momencie do mieszkania wszedł Tomek. Pokazałam mu znalezisko. Wziął kopertę do ręki i natychmiast ją otworzył.

– Myślisz, że powinniśmy? – zapytałam nieśmiało.

– Daj spokój, Magda zachowuje się jak wariatka. Oczywiście, że powinniśmy.

List, który przeczytaliśmy, sprawił, że przez dobrych kilkanaście minut nie byliśmy w stanie się odezwać, bo zbieraliśmy szczęki z podłogi.

„Droga Magdo! Skoro to czytasz, to znaczy, że mnie już nie ma. Zapewne zaskoczył Cię testament, ale czułam, że to jest konieczne. Muszę Ci coś wyznać. Nie jesteś moją biologiczną córką, ale wierz mi lub nie, kochałam Cię jak własne dziecko. Twoja prawdziwa matka ma na imię Irena. Z tego, co mi wiadomo, mieszka na Podlasiu, bodajże w Hajnówce, ale nie mam z nią kontaktu. Kiedy się urodziłaś, nie mogła Cię zatrzymać. Była bardzo młoda, miała zaledwie 16 lat. Zaoferowałam pomoc i przygarnęłam Cię pod swój dach. Witold o niczym nie wiedział. Był przekonany, że jesteś jego rodzoną córką. Gdy to wszystko się wydarzyło, przebywał za granicą. Ja w tym czasie urodziłam Tomka i powiedziałam mu, że mamy bliźniaki. Zresztą, cała dokumentacja dołączona jest do niniejszego listu. Mam nadzieję, że mi to kiedyś wybaczysz. Jolanta”.

Rodzina się podzieliła

Powiedzieć, że byliśmy w szoku, to nic nie powiedzieć. Jednogłośnie uznaliśmy, że Magda, bez względu na to, jak obecnie się do nas odnosi, zasługuje na prawdę. Przekazaliśmy jej list. Była równie wstrząśnięta, co my. Po kilku dniach przysłała Tomkowi wiadomość o następującej treści: „Całe życie w kłamstwie, nie chcę Was znać”.

Odcięła się całkowicie. Sekret teściowej przypieczętował rozpad naszej relacji. Wieści szybko rozeszły się po rodzinie i wiele osób się od nas odwróciło – jakbyśmy byli wszystkiemu winni. Magda wyjechała z miasta. Słyszałam, że odnalazła biologiczną matkę, ale nie wiem, jak to się potoczyło. Niesamowite i zarazem przerażające jest to, jak niszczycielską moc może mieć przeszłość. W głębi serca łudzę się, że Magda się kiedyś przemyśli sprawę, ale to jej decyzja.

Karolina, 40 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama