„Teść zostawił nam pośmiertne listy. W mojej kopercie było coś więcej niż ckliwe słówka, bo łączył nas sekret”
„– Czemu ona też dostała? – w głosie Kingi zabrzmiała nuta pretensji. – Przecież nie była jego rodziną. – Kinga, daj spokój – rzucił Michał. – Była jego synową. Nie odpowiedziałam. Bo co miałam powiedzieć? Że wiem, dlaczego Roman zostawił mi kopertę?”

- Redakcja
Całe życie chciałam tylko jednego: żeby było normalnie. Mąż, praca, dziecko, wakacje raz do roku – takie proste marzenia. Nic szczególnego. Ale los, jak to los, bywa perfidny. I przynosi rzeczy, których się nie spodziewasz. Albo których się boisz, ale udajesz, że ich nie ma. Był cichy, trochę nieporadny, ale opiekuńczy. Po ślubie zamieszkaliśmy w domu jego rodziców. Tak miało być „tymczasowo”, ale z czasem tymczasowość zamienia się w codzienność, a kartony „na chwilę” stoją w piwnicy przez dekadę.
Jego matka, Teresa, to typ kobiety, która nie mówi „dzień dobry”, tylko „czemu jeszcze nie wyniosłaś śmieci”. A ojciec, Roman… Roman był miły. Aż za bardzo. Na początku to był tylko uśmiech, lekki komplement przy obiedzie, przypadkowe muśnięcie dłoni. Potem – spojrzenia, słowa szeptane tylko do mnie, gdy nikt nie słyszał. W końcu… pękłam.
Nie jestem z tego dumna. To był jeden raz. Albo dwa. Ale to wystarczyło, żeby się znienawidzić. Przez te wszystkie lata nie powiedziałam o tym nikomu. Ani Michałowi, ani nikomu z rodziny. Udawałam, że to nie miało miejsca. Ale teraz, kiedy Roman zmarł nagle, a w jego szafie znaleźliśmy pudełko z kopertami zaadresowanymi do każdego z nas… jedna była dla mnie. I tylko ja wiedziałam dlaczego.
Znaleźliśmy koperty
– Patrzcie, coś tu jest… – mruknęła Kinga, wyciągając z dna szuflady starego kredensu pudełko obwiązane sznurkiem.
Byliśmy w salonie. Michał i jego siostra porządkowali książki, Teresa z trudem usuwała z półek bibeloty, ja układałam zdjęcia rodzinne w kartonie.
– To jego charakter pisma – odezwała się Teresa, gdy Kinga odwinęła sznurek i wyciągnęła pierwszą z kopert. Miała grube, drżące palce i ostrożnie czytała kolejne imiona. – Michał. Kinga. Ja…
Zamilkła, sięgając po ostatnią kopertę. Spojrzała na mnie i wtedy wiedziałam. Wiedziałam, zanim otworzyła usta.
– I… Karolina? – przeczytała cicho.
Kinga spojrzała na mnie podejrzliwie. Michał zmarszczył brwi. Serce podskoczyło mi do gardła. Wiedziałam, że nie powinnam, ale nie mogłam powstrzymać się od zerknięcia na białą kopertę z moim imieniem, napisaną jego pismem. Tylko imię. Żadnego „dla synowej”, żadnego „kochanej”.
– Czemu ona też dostała? – w głosie Kingi zabrzmiała nuta pretensji. – Przecież nie była jego rodziną.
– Kinga, daj spokój – rzucił Michał. – Była jego synową.
Nie odpowiedziałam. Bo co miałam powiedzieć? Że wiem, dlaczego Roman zostawił mi kopertę? Że boję się jej otworzyć, bo może tam być coś, co rozwali całe nasze życie? Co sprawi, że Michał nigdy więcej na mnie nie spojrzy tak samo?
– Otworzymy teraz? – zapytała Teresa, ale nikt nie odpowiedział. Wszyscy patrzyli na mnie.
– Może… może ja przeczytam swoją później – wydusiłam. – Sama.
Wzięłam kopertę do ręki i poczułam, że coś w niej jest. Nie tylko kartka. Coś jeszcze. Pieniądze. Na pewno. Ale nie tylko o nie chodziło. Nie teraz. Wyszłam do kuchni, niby po wodę, ale tak naprawdę po oddech. I by nie upuścić tej koperty, bo ręce trzęsły mi się jak wtedy. Jak wtedy, gdy wszystko się zaczęło.
Mąż był podejrzliwy
Michał wszedł do sypialni, kiedy siedziałam na łóżku z tą przeklętą kopertą w dłoniach. Jeszcze nie otwartą. Jeszcze.
– Co tam było? – zapytał spokojnie, ale ten spokój był groźniejszy niż krzyk. – Powiedziałaś, że tylko podziękowania.
Podniosłam wzrok. W jego oczach czaiła się nieufność. Zasłużona. – Tak, coś w tym stylu – wyszeptałam.
– Karola, nie kłam. – Usiadł naprzeciwko, opierając łokcie na kolanach. – Byłaś blada jak ściana. Kinga to widziała. Ja też. Przysięgam, miałem wrażenie, że się boisz.
Odwróciłam głowę, udając, że poprawiam włosy, choć naprawdę chciałam tylko ukryć łzy.
– Bo się boję – powiedziałam w końcu. – Ale nie tego, co myślisz.
– Więc czego?
Chciałam mu powiedzieć. Wszystko. Że teść nie był tylko „ojcem twoim”, że jego dotyk nie był przypadkiem, że raz – tylko raz – przekroczyłam granicę. Ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
– Michał… to nic ważnego. On po prostu… chciał, żebym miała coś na przyszłość.
– Coś na przyszłość? – prychnął. – A ja nie zasługuję na przyszłość? Kinga? Mama? Dlaczego zostawił coś tobie, a nie nam?
Nie miałam odpowiedzi. A raczej miałam, tylko nie mogłam jej wypowiedzieć.
– Może… chciał, żebym pamiętała, że też byłam dla niego rodziną – próbowałam brzmieć pewnie, ale głos mi drżał.
– Nie lubię, jak coś ukrywasz – powiedział cicho, wstając. – Nie chcę, żeby między nami były sekrety.
Kiedy wyszedł, długo patrzyłam na zamknięte drzwi. Koperta leżała obok mnie, ciężka od tajemnicy, która mogła zniszczyć wszystko. A ja wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała ją otworzyć.
Obgadywały mnie
Dom ucichł. Michał pojechał po rzeczy do naszego mieszkania, a ja zostałam sama z jego matką i siostrą. Zbyt długo, jak na moje nerwy. Usiadłam w kuchni, udając, że porządkuję naczynia, ale w rzeczywistości nasłuchiwałam. Wiedziałam, że będą o mnie mówić – to było tylko kwestią czasu.
Z salonu dobiegały przytłumione głosy.
– Nie wierzę, że tato tak po prostu zostawił jej pieniądze – mówiła Kinga, jej ton był ostry jak szkło. – To dziwne, mamo, przyznaj.
– On był... dziwny czasami – odparła Teresa po chwili ciszy. – Miał swoje sekrety.
– Sekrety? – Kinga parsknęła. – To brzmi jakbyś coś wiedziała.
– Wiem tylko tyle, że nie zawsze go rozumiałam. Był... za miękki dla niektórych – odpowiedziała z westchnieniem.
– Dla Karoliny, tak? Bo dla nas nigdy taki nie był. – Kinga nie przebierała w słowach. – Zawsze ją bronił. A ona tylko udawała świętą.
Poczułam, jak serce zaczyna mi walić. Wiedziałam, że powinnam wstać, wejść tam i przerwać to, ale nie mogłam się ruszyć. Jak sparaliżowana.
– Kinga, przestań. Nie wiesz, co między nimi było – Teresa próbowała uciszyć córkę, ale jej głos był zbyt cichy, zbyt zmęczony.
– Właśnie! Nie wiem, bo coś na pewno było! – Kinga uderzyła dłonią w stół. – Mówisz, że ojciec był dziwny, ale może to ona była jego dziwactwem.
Zacisnęłam dłonie na ściereczce. Przysięgłam sobie, że nie zapłaczę, ale łzy napłynęły same.
– Dosyć! – Teresa w końcu podniosła głos. – Nie żyje. I nic tego nie zmieni.
Zapadła cisza. Słyszałam tylko szum zegara i własny oddech.
Wróciły wspomnienia
Otworzyłam kopertę w nocy. Wszyscy już spali – Teresa w swoim pokoju, Kinga z telefonem pod kołdrą, Michał odwrócony do ściany, zbyt cichy, zbyt daleki. Siedziałam przy biurku, z lampką przygaszoną tak, że widziałam tylko kartkę i drżące palce. Bałam się. Bałam się słów, które mogły tam być. Bałam się, że potwierdzą wszystko, co próbowałam wyrzucić z pamięci. Ale nie mogłam już dłużej żyć w niewiedzy. W środku był list i banknoty. Dużo więcej, niż się spodziewałam. Serce mi się ścisnęło, gdy zobaczyłam jego pismo – to samo, które kiedyś zostawiało mi liściki z głupimi żartami, gdy Teresa była w sanatorium.
„Karolino. Byłaś światłem w ciemnym domu. Zrobiłem coś, czego żałuję, i jednocześnie nie żałuję. Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że mnie już nie ma. Nie zostawiam ci tych pieniędzy jako zadośćuczynienie. Raczej jako dowód, że nie byłaś mi obojętna. Roman.”
Czytałam to kilka razy, aż litery rozmyły się przez łzy. Każde zdanie było jak nóż. „Nie żałuję”… Jak mógł napisać coś takiego? Jak mógł zostawić mi ciężar, którego nie da się unieść? Zgniotłam list w dłoni, ale zaraz potem rozprostowałam. Bo mimo gniewu nie potrafiłam go zniszczyć. Była w tych słowach jakaś czułość, którą znałam tylko ja. Pomyślałam o Michale – o jego spokojnych oczach, o zaufaniu, które roztrzaskam, jeśli kiedykolwiek dowie się prawdy. I wtedy zrozumiałam, że list to nie dar. To przekleństwo. Zgasiłam lampkę, ale nie mogłam zasnąć. Czułam jego obecność – Romana – jakby stał w drzwiach, jak wtedy, kiedy wszystko się zaczęło.
Wszystko wyznałam
Stałam przy oknie, gdy weszli. Michał, Kinga, Teresa – troje ludzi, którzy jeszcze wczoraj byli moją rodziną. Teraz czułam się jak intruz w ich domu. List leżał na stole. Sama go tam położyłam. Już nie chciałam kłamać.
– Wiem, że coś ukrywasz – zaczęła Kinga bez powitania. – Mama mówiła, że słyszała, jak płakałaś w nocy. Co tam było w tej kopercie?
– Kinga, nie rób scen – syknęła Teresa, ale w jej oczach też widziałam lęk. – Nie wchodźmy w to… to już przeszłość.
– Przeszłość? – Michał podniósł głos. – O czym ty mówisz, mamo? Karolina, co jest grane?
Odwróciłam się. Wiedziałam, że teraz nie ma już drogi odwrotu. Czułam, jak nogi mam z waty, ale zmusiłam się, żeby podejść do stołu.
– Dobrze – powiedziałam cicho. – Powiem wam.
Michał drgnął, jakby spodziewał się najgorszego. Kinga uniosła brodę, gotowa do ataku.
– Roman… twój ojciec… i ja… – głos mi się załamał. – To się wydarzyło dawno temu. To był błąd. I żałuję tego każdego dnia.
– Co ty właśnie powiedziałaś? – Michał zbladł. – To jakiś żart, tak?
– Nie – szepnęłam. – Nie żart.
Kinga poderwała się z krzesła. – A wiedziałam! Wiedziałam, że coś z tobą było nie tak! – krzyczała, ale jej głos docierał do mnie jak przez mgłę. Michał patrzył na mnie, jakby widział obcą kobietę. – Mój ojciec? Ty? – jego głos się załamał. – Jak mogłaś?
– Nie wiem… – łzy spływały mi po policzkach. – Nie wiem, co się wtedy stało. Byłam głupia, zagubiona…
Teresa milczała. Tylko jej oczy – mokre, zmęczone – zdradzały, że rozumie więcej, niż mówi. W końcu wstała i powiedziała cicho:
– Roman całe życie robił rzeczy, których żałował. Ale ja nie chcę już tego słuchać. Nie teraz.
Wyszła, a za nią Kinga. Został tylko Michał. Stał chwilę, jakby chciał coś powiedzieć, ale tylko pokręcił głową i wyszedł bez słowa. Drzwi trzasnęły. Zostałam sama. Z listem. Z winą, która wreszcie przestała być tajemnicą.
Karolina, 32 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mama zostawiła mi dom w spadku. Brat mnie znienawidził, bo bardziej zasługiwał na jej majątek”
- „Miałam kasę, więc z dobrego serca spłaciłam kredyt teściów. Teraz twierdzą, że się wywyższam i traktują mnie jak śmiecia”
- „W październiku mąż wskoczył w kalesony i przestał mnie przytulać. W łóżku mamy dziś więcej bawełny niż czułości”

