„Po śmierci taty mama bardzo się zmieniła. Dopiero po wielu latach dowiedziałam się, dlaczego tak się stało”
„Po pogrzebie bardzo się zmieniła. Zaczęła się częściej uśmiechać. Po jakimś czasie zaczęła też się malować, a w jej szafie pojawiły się zwiewne spódnice i delikatne sukienki. Któregoś wieczoru podsłuchałam, że rozmawia przez telefon z jakimś mężczyzną”

Kiedy zmarł mój tata, to poczułam się tak, jakby razem z nim odszedł kawałek mojej duszy. Przez wiele miesięcy nie mogłam dojść do siebie i w swojej nastoletniej głowie próbowałam poukładać to wszystko, co mnie spotkało. Ale nie było to łatwe. W tamtym okresie bardzo liczyłam na mamę. I owszem, pomogła mi uporać się ze stratą. Ale na nic więcej nie mogłam liczyć. Naiwnie sądziłam, że będzie cierpieć podobnie jak ja. Tymczasem ona wyglądała tak, jakby w końcu mogła oddychać pełnią piersią.
Największa tragedia w moim życiu
Doskonale pamiętam ten zimowy dzień, w którym dowiedziałam się o śmierci taty. Właśnie wróciłam do domu i zamierzałam zabrać się za czytanie najnowszej powieści swojego ulubionego autora.
– Już nie mogę doczekać się, kiedy zapoznam się z kolejną zagadką kryminalną rozwiązywaną przez Huntera – powiedziałam do mamy, która akurat szykowała kolację. Ona tylko delikatnie się uśmiechnęła i wróciła do krojenia papryki.
– Kolacja będzie za pół godziny – powiedziała. Ale ja już myślami byłam zupełnie gdzie indziej.
I wtedy zadzwonił telefon stacjonarny. Pamiętam, że był używany bardzo rzadko i zazwyczaj odzywał się wtedy, kiedy dzwonili do nas jacyś dziwni ludzie chcący nam sprzedać zupełnie niepotrzebne rzeczy.
– Odbierzesz? – zapytała mama. A ja – chociaż nie miałam ochoty na jakieś bezsensowne rozmowy – to podeszłam do szafki w korytarzu i podniosłam słuchawkę.
I to był koniec mojego szczęśliwego życia. W słuchawce odezwał się męski głos, który powiedział, że dzwoni w sprawie wypadku. A kiedy zapytałam, o co dokładnie chodzi, to poprosił o rozmowę z kimś dorosłym.
– Mamo, to chyba do ciebie – powiedziałam i przekazałam jej słuchawkę. Przeczuwałam, że stało się coś złego, a mina mamy tylko to potwierdziła.
– Dzwonił policjant. Tata zginął w wypadku – powiedziała cicho. A potem delikatnie odłożyła słuchawkę i poszła do salonu. Usiadła na kanapie i wpatrywała się w jeden punkt. Co ciekawe – wyglądała bardzo spokojnie, a z jej zachowania nie można było wywnioskować, że ta wiadomość ją załamała.
Wpadłam w czarną rozpacz
U mnie było zupełnie inaczej. Najpierw wpadłam w histerię, a potem zalałam się łzami i nie mogłam przestać płakać przez kolejnych kilka godzin. Mama próbowała mnie pocieszać, ale kiepsko jej to wychodziło. Dla mnie ten zimowy dzień był największą tragedią w moim życiu, a ja byłam przekonana, że już nic gorszego mnie nie spotka. Nie potrafiłam wyobrazić sobie życia bez taty, który był dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu.
I chociaż mamę bardzo kochałam, to właśnie tata był dla mnie ostoją i przyjacielem. Wspierał mnie, motywował i zachęcał do spełniania marzeń. A kiedy doznawałam porażek, niepowodzeń i zawodów, to pocieszał mnie, przytulał i zapewniał, że wszystko się jakoś ułoży. A ja mu wierzyłam i z podniesionym czołem szłam naprzeciw nowym wyzwaniom. Był dla mnie wszystkim. I teraz nie wiedziałam, jak mam sobie bez niego poradzić.
Do dzisiaj nie chcę wspominać pogrzebu, który zapamiętałam jako największą traumę w moim życiu. Podczas spuszczania trumny z ciałem taty do ziemi zaczęłam tak mocno płakać, że nikt nie był w stanie mnie uspokoić. Skończyło się na środkach uspokajających, które – jak się potem okazało – musiałam brać przez kolejne miesiące. Bez nich nie byłam w stanie funkcjonować, a one pozwalały mi zasypiać i nie myśleć o tym co się stało.
Sama nie wiem, jak przetrwałam tamten okres. Bywały takie dni, że w ogóle nie wstawałam z łóżka, a każde kolejne wspomnienie taty wywoływało niepohamowane ataki płaczu. W tamtym czasie nie jadłam, nie chodziłam do szkoły i nie spotykałam się z ludźmi. W pewnym momencie doszłam do takiego momentu, że mama zaczęła się zastanawiać, czy aby nie wysłać mnie do jakiegoś specjalisty. I w końcu zdecydowałam się na psychologa, który pomógł przejść mi przez żałobę i spojrzeć w przyszłość z pewną dozą optymizmu.
Mama stała się inną osobą
Z mamą było zupełnie inaczej. Wprawdzie przez rok chodziła ubrana na czarno na znak żałoby i unikała wszelkich rodzinnych imprez, ale odnosiłam wrażenie, że robi to tylko na pokaz. Już w dniu śmierci taty zauważyłam, że mama jest za spokojna. Nie uroniła ani jednej łzy, a na jej twarzy próżno było szukać jakiejś rozpaczy czy załamania. Wręcz przeciwnie – wydawała się całkowicie pogodzona z losem.
Po pogrzebie bardzo się zmieniła. Zaczęła się częściej uśmiechać, a dodatkowo wielokrotnie przyłapywałam ją jak podśpiewuje podczas przygotowywania posiłków. Po jakimś czasie zaczęła też się malować, a w jej szafie pojawiły się zwiewne spódnice i delikatne sukienki. Coraz częściej też wychodziła z koleżankami na miasto, a któregoś wieczoru podsłuchałam, że rozmawia przez telefon z jakimś mężczyzną. Odnosiłam wrażenie, że teraz jest po prostu szczęśliwa.
Ja nie mogłam tego zrozumieć. I nie mogłam się też pogodzić z tym, że mama tak szybko przeszła do porządku dziennego nad śmiercią taty.
– Zachowujesz się tak, jakby śmierć taty była ci na rękę! – wykrzyknęłam któregoś wieczoru. Byłam zła na mamę, bo właśnie powiedziała mi, że wychodzi z kolegą do kina. A ja chciałam, żeby cierpiała tak jak ja.
– Nie była mi na rękę – usłyszałam spokojny głos mamy. A potem podeszła do mnie i spojrzała mi w oczy. – Ale życie toczy się dalej. I my też musimy żyć dalej – powiedziała. Nie chciałam jej słuchać.
– Ja nie chcę żyć bez taty! – krzyknęłam i pobiegałam do swojego pokoju. Po chwili usłyszałam pukanie, a potem poczułam, że mama głaska mnie po plecach. Tego wieczoru nie wyszła i została ze mną. Długo siedziałyśmy przytulone i wspominałyśmy dawne czasy.
Ułożyłyśmy sobie życie
Po szkole średniej zdecydowałam się na studia w innym mieście. To tam poznałam Tomka, który potem został moim mężem.
– Życzę ci, abyś była szczęśliwsza niż ja – powiedziała mi mama na moim ślubie. Wtedy nie zastanawiałam się nad tymi słowami, ale teraz wiem, jak wiele znaczyły.
Razem z mężem postanowiliśmy otworzyć firmę, która pochłaniała cały nasz czas. A gdy na świat przyszły dzieci, to marzyłam już tylko o tym, aby doba była dwa razy dłuższa. Nic więc dziwnego, że nie miałam zbyt wiele czasu, aby odwiedzać mamę. Ale mama nie miała mi tego za złe. Po mojej wyprowadzce ułożyła sobie życie. Związała się z Henrykiem, którego znała od bardzo wielu lat. I wyglądała na bardzo szczęśliwą. „Na dużo bardziej szczęśliwą niż jak żył tata” – myślałam wielokrotnie.
– Teraz w końcu czuję, że żyję – powiedziała mi któregoś razu. A ja nie dopytywałam, co ma na myśli. Chyba po prostu bałam się tego, co mogłabym usłyszeć.
Pewnego razu zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jest chora. Początkowo myślałam, że chodzi o jakąś grypę, ale okazało się, że to coś znacznie bardziej poważnego.
– Nie zostało mi już dużo czasu – powiedziała, gdy do niej przyjechałam. Chciałam zaprzeczyć. Ale w głębi duszy wiedziałam, że jest to prawda.
Wtedy poznałam tajemnicę
Wtedy mama powiedziała, że musimy porozmawiać.
– Chodzi o tatę – zaczęła. A potem z jej ust popłynęła historia jej małżeństwa. A ja w końcu dowiedziałam się, dlaczego tak bardzo zmieniła się po śmierci taty.
Okazało się, że małżeństwo moich rodziców nie było udane. Tata zdradzał mamę i zupełnie się z tym nie krył. A gdy mama groziła, że od niego odejdzie, to straszył ją określonymi konsekwencjami.
– Mówił, że mi ciebie zabierze i już nigdy cię nie zobaczę – wyszeptała. – A tego bym nie przeżyła.
Mama tkwiła w związku, który przynosił jej tylko ból. A gdy poznała Henryka, to i tak wiedziała, że nie ma szansy na ułożenie sobie z nim życia. Każdego dnia znosiła upokorzenie, jakiego nie powinna doznawać żadne kobieta. I to wszystko robiła dla mnie. A ja przez wiele lat zarzucałam jej, że nie ma serca.
– Przepraszam – tylko tyle zdołałam powiedzieć. Mama mocno mnie przytuliła, a z jej oczu pociekły łzy.
Zmarła kilka miesięcy później. Po pogrzebie podeszłam do Henryka.
– Dziękuję – powiedziałam. Byłam mu wdzięczna za to, że dał mamie tyle radości w ostatnich latach jej życia. A sobie już chyba nie wybaczę tego, że patrzyłam tylko na swoje cierpienie, nie widząc tego, co się wokół mnie dzieją.
Anna, 40 lat
Czytaj także:
- „Mąż pojechał na majówkę z kumplami, a mnie zostawił samą w domu. Nawet nie zapytał o moje plany na długi weekend”
- „On miał żonę, a ja narzeczonego. Historia naszego związku to prawdziwy scenariusz na telenowelę”
- „Mąż pożyczył pieniądze szwagrowi i nie spytał mnie o zdanie. Innym daje, a mnie skąpi każdej złotówki”

