„Po śmierci męża czułam się obca i wykluczona. Sąsiad pomógł mi przywrócić radość z życia”
„Rozmowy z Jankiem dodawały mi otuchy, ale wciąż czułam, że nie do końca pasuję do tego świata. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście warto próbować na siłę się dopasować, czy lepiej zaakceptować samotność i żyć w swoim tempie”.

Całe życie byłam nauczycielką matematyki w liceum, ale teraz, w moim dużym, pustym mieszkaniu w sercu miasta, czuję się jak ktoś zupełnie inny. Codzienne spacery do parku, zakupy w lokalnym sklepie i okazjonalne wizyty u lekarza to teraz moje główne zajęcia. Odkąd mój mąż zmarł, a dzieci wyjechały za granicę, rzadko mam z kim porozmawiać.
Dzwonią, owszem, ale to nie to samo, co prawdziwa rozmowa twarzą w twarz. Ostatnią bliską osobą była moja przyjaciółka Anna, ale ona też zdecydowała się wyjechać do córki do Kanady. Od kilku miesięcy próbuję nawiązać nowe relacje, zapisując się na różne kursy i zajęcia. Niestety, wszędzie czuję się obca i wykluczona, jakby współczesny świat już nie miał dla mnie miejsca.
Samotność była jak cień
Wspomnienia powracają, gdy siedzę w kuchni i przeglądam stare zdjęcia z Anną. Pamiętam naszą ostatnią rozmowę, pełną smutku i niepewności.
– Jadwiga, muszę ci coś powiedzieć – zaczęła cicho, patrząc na swoje ręce. Siedziałyśmy w mojej kuchni, popijając herbatę, jak wiele razy wcześniej.
– Co się stało? – zapytałam zaniepokojona.
– Moja córka zaproponowała, żebym przeprowadziła się do niej do Kanady. Ona i jej mąż mają teraz większy dom, a ja coraz trudniej radzę sobie sama... – Anna przerwała, walcząc z emocjami.
Zamarłam. Wiedziałam, że to dla niej dobra decyzja, ale jednocześnie czułam, że tracę ostatnią osobę, która naprawdę mnie rozumiała.
– Rozumiem – powiedziałam po chwili. – Będę tęsknić, ale wiem, że to dla ciebie najlepsze.
Anna spojrzała na mnie z wdzięcznością i smutkiem.
– Ja też będę tęsknić, Jadziu. Ale obiecuję, że będziemy w kontakcie.
Pożegnanie było trudniejsze, niż mogłam sobie wyobrazić. Stałyśmy na dworcu, trzymając się za ręce, obie z łzami w oczach.
– Pisz do mnie, proszę – wyszeptałam, przytulając ją mocno.
– Obiecuję, Jadwiga. Obiecuję.
Gdy pociąg ruszył, poczułam, że coś we mnie pękło. Wróciłam do pustego mieszkania, wypełnionego ciszą i wspomnieniami. Przez wiele dni chodziłam po mieszkaniu, czując się jak cień samej siebie.
„Co teraz? Co zrobię bez Anny? Czy znajdę jeszcze kogoś, kto mnie zrozumie? Jak długo jeszcze będę mogła funkcjonować w tym świecie, który zdaje się mnie omijać?”
Codziennie stawałam przed lustrem, próbując się zmotywować do działania, ale samotność była jak cień, który nie chciał mnie opuścić. Wiedziałam, że muszę coś zmienić, ale nie wiedziałam, od czego zacząć.
Czułam się nieswojo
Po kilku tygodniach zdecydowałam zapisać się na kurs gotowania. Zawsze lubiłam eksperymentować w kuchni, a teraz była to szansa na spotkanie nowych ludzi. Kurs prowadziła młoda instruktorka, Kasia. Miała około trzydziestu lat, była pełna energii i entuzjazmu.
– Dzień dobry, witam wszystkich! – Kasia uśmiechnęła się szeroko. – Nazywam się Kasia i będę prowadziła te zajęcia. Mam nadzieję, że będziemy się dobrze bawić i nauczymy się czegoś nowego.
Rozejrzałam się po sali. Grupa była różnorodna, ale większość osób była w wieku mojego wnuka. Czułam na sobie ich ciekawskie spojrzenia. Kiedy Kasia podeszła do mnie, próbowałam się uśmiechnąć, choć w środku czułam się nieswojo.
– Pani Jadwiga, prawda? – zapytała, patrząc na listę obecności. – Bardzo się cieszę, że do nas dołączyłaś.
– Tak, to ja. Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzać – odpowiedziałam niepewnie.
– Ależ skąd! Każdy jest tu mile widziany – zapewniła mnie Kasia.
Podczas zajęć starałam się skupić na gotowaniu, ale trudno było mi włączyć się do rozmów. Młodzi ludzie rozmawiali o swoich sprawach, planach na weekendy, nowych technologiach. Czułam, że jestem poza ich światem. Kasia, zauważając moje wycofanie, podeszła do mnie podczas przerwy.
– Jak się pani czuje, pani Jadwigo? – zapytała delikatnie.
– Trochę dziwnie... Wszyscy tutaj są tacy młodzi – odpowiedziałam szczerze.
– Rozumiem, ale proszę się nie martwić. Wszyscy jesteśmy tu, żeby się uczyć i dobrze bawić. Może z czasem znajdzie pani wspólny język z resztą grupy – Kasia uśmiechnęła się zachęcająco.
Mimo jej dobrych intencji, trudno było mi nawiązać kontakty. Każde kolejne zajęcia były wyzwaniem. Rozmawiałam tylko wtedy, gdy było to konieczne, a nawet wtedy czułam się niezręcznie. W pewnym momencie jedna z młodszych uczestniczek, Marta, zapytała mnie o przepis na ciasto, które przygotowywałam.
– To wygląda przepysznie! Jak pani to robi? – zapytała z entuzjazmem.
Zaczęłam opowiadać o przepisie, ale z każdym słowem czułam, jak moja niepewność rośnie. Marta słuchała uważnie, ale jej zainteresowanie szybko przeniosło się na rozmowę z inną uczestniczką.
Po zajęciach Kasia podeszła do mnie ponownie.
– Pani Jadwigo, proszę się nie zniechęcać. Wiem, że może być trudno, ale proszę dać sobie trochę czasu. Może znajdzie pani kogoś, z kim będzie łatwiej nawiązać kontakt.
Skinęłam głową, ale w środku czułam się zniechęcona. Wychodząc z zajęć, czułam, że współczesny świat jest dla mnie zbyt obcy, a moje próby nawiązywania nowych relacji są skazane na niepowodzenie.
Nie pasowałam do żadnego miejsca
Zniechęcona doświadczeniami z kursu gotowania, postanowiłam spróbować czegoś innego. Zapisanie się na kurs językowy wydawało się dobrym pomysłem. W końcu, nauka nowych rzeczy zawsze była dla mnie ważna. Sąsiad, Janek, którego spotkałam na korytarzu, zapytał o moje wrażenia z ostatnich zajęć.
– Jak tam, Jadziu? Jak poszło na gotowaniu? – zapytał z uśmiechem, przystając przy moim mieszkaniu.
– Szczerze mówiąc, niezbyt dobrze – odpowiedziałam z westchnieniem. – Czuję się tam trochę obco. Wszyscy są tacy młodzi, że trudno mi się z nimi dogadać.
Janek, zawsze życzliwy i pełen zrozumienia, spojrzał na mnie ze współczuciem.
– Może spróbujesz czegoś innego? Wiesz, w naszej dzielnicy organizują spotkania towarzyskie dla seniorów. Może tam znajdziesz kogoś w swoim wieku, z kim łatwiej będzie porozmawiać.
Pokręciłam głową, sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.
– Nie wiem, Janku. Czasami mam wrażenie, że nie pasuję do żadnego miejsca, nieważne, gdzie się znajdę. – W moim głosie słychać było smutek i rezygnację.
Janek położył mi rękę na ramieniu.
– Nie poddawaj się tak łatwo, Jadziu. Zawsze warto próbować. Spotkania dla seniorów to dobra okazja, żeby poznać kogoś, kto podziela twoje zainteresowania. A co do kursu językowego, to też świetny pomysł. Może tam znajdziesz ludzi, którzy tak jak ty, chcą się czegoś nauczyć.
Zaczęłam od spotkań towarzyskich
Z lekkim uśmiechem podziękowałam Jankowi za wsparcie i wróciłam do mieszkania. Następnego dnia wybrałam się na pierwszy dzień kursu językowego. Grupa była mniejsza niż na kursie gotowania, a uczestnicy wydawali się bardziej zróżnicowani wiekowo. Prowadząca przywitała nas serdecznie.
– Witajcie na kursie językowym! Nazywam się Marta i będę waszą nauczycielką. Cieszę się, że wszyscy jesteście tutaj, żeby uczyć się nowego języka.
Zajęłam miejsce z tyłu sali, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Marta rozpoczęła zajęcia od prostych ćwiczeń konwersacyjnych. Czułam się nieco bardziej komfortowo niż na kursie gotowania, ale wciąż niełatwo było mi nawiązać rozmowę z innymi uczestnikami.
Podczas jednej z przerw, Janek, który również zapisał się na ten kurs, usiadł obok mnie.
– I jak wrażenia? – zapytał z uśmiechem.
– Trochę lepiej niż na gotowaniu, ale wciąż czuję się wyobcowana – odpowiedziałam szczerze.
Janek skinął głową.
– To normalne, Jadziu. Daj sobie czas. Pamiętaj, że nie musisz od razu nawiązywać głębokich przyjaźni. Czasami wystarczy zacząć od prostych rozmów.
Rozmowy z Jankiem dodawały mi otuchy, ale wciąż czułam, że nie do końca pasuję do tego świata. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście warto próbować na siłę się dopasować, czy lepiej zaakceptować samotność i żyć w swoim tempie.
Postanowiłam dać sobie szansę i spróbować różnych rzeczy, by odnaleźć swoją pasję. Zaczęłam od spotkań towarzyskich dla seniorów, o których wspominał Janek.
Na pierwszym spotkaniu, gdzie zbierali się seniorzy z okolicy, by porozmawiać przy herbacie, usiadłam w kącie, obserwując innych. Ku mojemu zaskoczeniu, towarzystwo było bardzo przyjazne. Rozmowy toczyły się wokół różnych tematów – od podróży po książki.
– Dzień dobry, jestem Halina – starsza pani o ciepłym uśmiechu podeszła do mnie. – Widzę, że jesteś tu nowa. Czym się interesujesz?
– Dzień dobry, jestem Jadwiga. Lubię czytać i gotować – odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć.
Halina zaprosiła mnie do swojego stolika. Okazało się, że wiele osób tam lubiło czytać, a niektórzy, podobnie jak ja, interesowali się gotowaniem. Rozmowa była przyjemna i zaskakująco łatwa.
Po spotkaniu poczułam się bardziej otwarta. Postanowiłam również wrócić na kurs gotowania i spróbować jeszcze raz, ale tym razem z bardziej otwartym podejściem. Zaczęłam rozmawiać z innymi uczestnikami, dzieląc się swoimi przepisami i historiami z kuchni.
Dałam sobie kolejną szansę
– To ciasto jest przepyszne, pani Jadwigo! – zachwycała się Marta, jedna z młodszych uczestniczek. – Skąd zna pani ten przepis?
– To przepis mojej babci – odpowiedziałam z uśmiechem. – Zawsze piekła je na specjalne okazje.
Z czasem zaczęłam czuć się bardziej komfortowo na kursach i spotkaniach. Zaczęłam nawiązywać drobne, ale znaczące relacje. Zrozumiałam, że klucz tkwił w znalezieniu radości w małych rzeczach i w byciu otwartym na innych.
Minęło kilka miesięcy od czasu, gdy postanowiłam na nowo odnaleźć swoją radość w życiu. Choć nadal mieszkałam samotnie, czułam się mniej wyobcowana. Spotkania towarzyskie dla seniorów stały się stałym punktem w moim kalendarzu, a kursy gotowania przynosiły mi nie tylko nowe umiejętności, ale i nowe znajomości.
Pewnego popołudnia, gdy siedziałam w parku z książką, przysiadł się do mnie Janek.
– Cześć, Jadziu. Jak się masz? – zapytał z uśmiechem.
– Dobrze, Janku. Czytam sobie książkę, którą poleciła mi Halina. A ty?
– Przyszedłem się przewietrzyć. Wiesz, ostatnio myślałem o tym, jak bardzo się zmieniłaś – powiedział z uznaniem. – Widać, że znalazłaś swoje miejsce.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
– Myślę, że w pewnym sensie tak. Zrozumiałam, że nie chodzi tylko o to, by na siłę dopasować się do innych, ale by znaleźć coś, co sprawia mi radość i co mogę dzielić z innymi.
– Jadziu, chciałbym ci coś zaproponować. Może kiedyś wybralibyśmy się razem na wycieczkę? Zawsze chciałem zobaczyć te nowe ogrody botaniczne na obrzeżach miasta.
Byłam zaskoczona, ale i zadowolona z jego propozycji.
– Z przyjemnością. Myślę, że to świetny pomysł.
Nasze rozmowy i wspólne spacery stały się regularne. Czułam, że choć samotność nadal czasem daje o sobie znać, to teraz mam przyjaciół, którzy mnie wspierają i z którymi mogę dzielić swoje zainteresowania. Zrozumiałam też, że sama muszę aktywnie dążyć do zmiany swojej sytuacji.
Z uśmiechem zamknęłam książkę i weszłam do mieszkania, gotowa na kolejny dzień pełen możliwości.
Jadwiga, 70 lat
Czytaj także:
„Romans w beskidzkim schronisku okazał się krótszy, niż letnia burza w górach. Mój ukochany miał już plany z kimś innym”
„Wczasy w Mielnie były gorętsze niż piasek w Egipcie. Z babskiego wyjazdu zrobił się romans mojego życia”
„Samotna sąsiadka wpadała do nas na obiadki, ale było jej mało. Po tym, co zrobiła, nie chcę jej znać”

