Reklama

Zawsze byłem ten rozsądniejszy z nas dwóch. Paweł – mój starszy brat – rzucał się w życie jak w rwącą rzekę. Ja – ostrożny, chłodny analityk, planujący wszystko krok po kroku. On pierwszy się zakochał, pierwszy założył rodzinę, pierwszy został ojcem. A ja? Ja byłem wiecznym świadkiem. Ale szczęśliwym. Bo jego szczęście czułem jak własne. Zwłaszcza gdy poznałem Magdę – jego żonę. Ciepła, empatyczna, zawsze uśmiechnięta. Idealna dla Pawła.

Kiedy zadzwonili z informacją, że Paweł zginął w wypadku, przez kilka godzin nie czułem nic. Pustka. Tę samą zobaczyłem w oczach Magdy, gdy przyjechałem do niej po pogrzebie. A później… zacząłem bywać u niej częściej. Zostawałem na dłużej. Ona mówiła coraz więcej, ja coraz mniej udawałem, że to tylko z troski. To przyszło cicho, bez ostrzeżenia – uczucie.

Nie szukaliśmy tego. Kiedy pierwszy raz się pocałowaliśmy, nie czułem radości. Czułem winę. Jakby Paweł patrzył na nas z góry. Jakby pytał: naprawdę? A jednak... serce już wybrało.

Wyznałem wszystko

– Chcieliśmy wam powiedzieć razem, ale Magda nie dała rady – zacząłem cicho, stojąc w kuchni rodziców.

Przede mną siedzieli mama, Aneta i szwagier – mąż siostry.

– Jesteśmy razem. Ja i Magda. – powiedziałem to w końcu. – Kochamy się.

Przez sekundę nikt się nie odezwał. Nawet zegar jakby stanął.

– Że co? – Mama powoli wstała od stołu. – Ty sobie chyba żarty robisz, Adam. To jakaś chora prowokacja?

– Mamo… To nie tak. To się samo stało. Po śmierci Pawła byliśmy razem, pomagaliśmy sobie… – próbowałem, ale matka weszła mi w słowo:

– Pomagaliście sobie? Ty się zabrałeś za żonę własnego brata! On się w grobie przewraca!

– Mamo, Paweł nie żyje. Minęły dwa lata. My nie planowaliśmy tego. To się wydarzyło.

– Ty zbezcześciłeś jego pamięć! – krzyknęła, uderzając dłonią w stół. – I jeszcze masz czelność przychodzić tutaj i się tym chwalić?!

– Nie chwalę się… Ja po prostu chcę, żebyście wiedzieli. Planujemy ślub.

– Ślub?! – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Ty już dla mnie nie jesteś synem.

Zabolało. Jakby ktoś wbijał szpilki prosto w serce. Ale najgorsze dopiero miało nadejść.

– Nie jesteś już moim bratem – powiedziała Aneta, patrząc na mnie z pogardą. – Obrzydzasz mnie.

– To nie jest fair… Nie możecie tak... – próbowałem coś jeszcze powiedzieć, ale matka tylko wskazała mi drzwi.

Wyszedłem, słysząc za sobą szloch matki i szept Anety:

– Nawet nie przychodź na grób Pawła.

Nie potrafiliśmy się cieszyć

Magda siedziała na skraju kanapy, skulona, z dłońmi zaciśniętymi na kubku herbaty, która dawno już wystygła.

– Powiedziałeś im? – zapytała cicho, nawet na mnie nie patrząc.

– Tak – odpowiedziałem, zdejmując kurtkę. – Powiedziałem.

Cisza. Ciężka, oblepiająca.

– I co? – odważyła się w końcu podnieść wzrok.

Usiadłem obok, ale nie za blisko.

– Mama powiedziała, że nie jestem już jej synem. Aneta… że nie jestem jej bratem.

Magda przymknęła oczy.

– Wiedziałam… Wiedziałam, że tak będzie.

– Ale nie żałuję. – powiedziałem to stanowczo. – Nie potrafię żałować czegoś, co jest prawdziwe.

Magda popatrzyła na mnie z taką mieszaniną bólu i miłości, że aż mnie ścisnęło w środku.

– Czasem mam wrażenie, że Paweł patrzy… i nie wiem, czy się cieszy, czy nas nienawidzi – wyszeptała. – Jak mamy żyć, Adam? Oni nas znienawidzą. Będą mówić, że jestem wredna, że zdradziłam jego pamięć.

– Ale przecież niczego nie planowaliśmy. To się stało. Wiesz, że cię kocham.

– Wiem… Ale czasem… czasem mam ochotę uciec.

Złapałem ją za rękę.

– Nie wiem, czy to wszystko ma sens. Ale wiem jedno: nie chcę życia bez ciebie.

Milczała chwilę, a potem przysunęła się do mnie i wtuliła twarz w moje ramię.

Obiecaj, że nas nie zostawisz. Że się nie wycofasz, gdy będzie ciężko.

– Magda… nawet jakby mnie wszyscy odrzucili, ty jesteś moją przyszłością.

Siedzieliśmy tak długo, w ciasnym uścisku. Ludzie, którzy nie powinni być razem – ale nie umieli już bez siebie żyć.

Poszedłem na cmentarz

Grób Pawła wyglądał tak, jak zawsze – skromny, porządny, z równym rzędem świeczek i zniczy, które mama uparcie wymieniała co tydzień. Stałem w ciszy, z rękami w kieszeniach.

– Cześć, bracie – powiedziałem w końcu. Głos mi zadrżał. – Nie wiem, co byś powiedział… Gdybyś wiedział.

Usłyszałem kroki. Odwróciłem się powoli. Ojciec. W płaszczu, z siwymi włosami rozwianymi przez wiatr. Wyglądał na starszego niż go zapamiętałem.

– Przyszedłeś – mruknął. – Nie sądziłem.

– Często przychodzę, tylko o innych godzinach.

– Sam? Czy z nią? – spytał chłodno.

Zaciąłem się.

– Dziś sam.

Przez chwilę milczeliśmy.

Nie chcę cię potępiać, Adam – powiedział cicho. – Ale nie udawaj, że nie wiesz, co ludzie myślą. Co my wszyscy czujemy.

– Myślisz, że to była kalkulacja? – spojrzałem mu prosto w oczy. – Że po śmierci Pawła od razu pomyślałem: „O, teraz czas na jego żonę?”

– Nie wiem, co myślałeś. Ale wiem jedno: to, że czegoś nie zaplanowałeś, nie znaczy, że to było dobre.

Zacisnąłem zęby.

– Nie ukradłem jej, tato. Straciliśmy go wszyscy. A ja i Magda… po prostu się odnaleźliśmy w tym bólu.

Ojciec pokiwał głową.

– Może tak. A może po prostu byłeś blisko, kiedy ona była słaba.

– To nie była manipulacja.

– Nie? A co z nami, Adam? Co z pamięcią o Pawle? Z jego synem, z mamą, z Anetą?

– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Ale wiem, że nie potrafię tego zakończyć.

Ojciec spojrzał na mnie ciężko.

– To, co zrobiłeś, już się nie odstanie. Ale nie oczekuj ode mnie, że będę ci kibicował.

Odwrócił się i odszedł wolnym krokiem.

Nie takie życie sobie wyobrażaliśmy

Magda siedziała przy oknie i patrzyła, jak sąsiadka z naprzeciwka wywiesza pranie. Miała na sobie tę samą bluzę co rano, włosy w nieładzie. Wyglądała, jakby znów zapomniała, że dziś mamy niedzielę.

– Pamiętasz, jak mówiliśmy, że będziemy mieli dom pełen światła i ciszy? – zapytała nagle.

– Pamiętam – odpowiedziałem, stawiając na stole dwie filiżanki kawy. – Ale wtedy nie wiedzieliśmy, że w pakiecie dostaniemy ciszę... sąsiadów, rodzinę, wszystkich.

Magda się zaśmiała – gorzko, bez radości.

– Dziś w sklepie ta sprzedawczyni z warzywniaka nawet mnie nie obsłużyła. Udawała, że czegoś szuka w lodówce. Wyszłam.

– Magda, to minie. Musi minąć.

– Naprawdę w to wierzysz?

Usiadłem obok niej.

– Nie wiem. Ale musimy jakoś żyć. Dla siebie. Dla Krzysia. Dla tego, co mamy.

A jeśli to, co mamy, to za mało? – odwróciła się do mnie z oczami pełnymi łez. – Ja się duszę, Adam. Chciałam być z tobą, ale nie tak. Nie w nienawiści.

– To wszystko kiedyś ucichnie.

– A jeśli nie? Jeśli do końca życia będziemy tymi, co zdradzili zmarłego brata?

Zacisnąłem dłonie na filiżance.

– Nie wiem. Ale wiem, że gdybym miał cofnąć czas, i tak bym cię pokochał.

Magda nie odpowiedziała. Wstała, przeszła do drugiego pokoju i zamknęła drzwi. Usłyszałem, jak przekręca zamek. Nie pierwszy raz.

Zaczęła unikać mojego spojrzenia

Na początku to były drobiazgi. Magda wychodziła na zakupy, ale wracała później niż zwykle. Mówiła, że spotkała sąsiadkę, że musiała przejść się, „żeby trochę przewietrzyć głowę”. Nie drążyłem. Może nie chciałem wiedzieć.

Potem przestała siadać przy stole, gdy jadłem obiad. Krzątała się wtedy w kuchni, udając, że czegoś szuka. I unikała mojego spojrzenia – jakby bała się, że coś w moich oczach ją zaboli.

– Magda, co się dzieje? – zapytałem któregoś wieczoru. Siedziała wtedy w łóżku, z książką, której nawet nie przewracała.

– Nic – odparła zbyt szybko. – Po prostu jestem zmęczona.

– Ale nie jesteś ze mną. Nie tu. Nie teraz.

Wzruszyła ramionami.

– Może nie umiem już być z tobą.

Czyli teraz to ja jestem twoim błędem? – zapytałem gorzko.

– Nie... ale może jestem błędem w twoim życiu. W życiu twojej rodziny. Wszystkich.

– Magda, przestań. Przeszliśmy przez to razem. Byliśmy silni.

– A teraz? Czujesz się silny?

Zamilkłem.

– Czasami – zaczęła szeptem – śni mi się Paweł. Stoi na schodach i patrzy na nas. Nie mówi nic. Ale ja wiem, że mnie nienawidzi.

– To tylko sen.

– A może nie?

Podszedłem do niej, złapałem za ręce.

– Nie zostawiaj mnie teraz… Proszę. Tylko ciebie mam.

Ale ona już patrzyła gdzieś dalej. Przeze mnie. Jakbym był przezroczysty.

– Muszę wyjechać na kilka dni. Do siostry.

Nie wiem, czy wróci

Minęło siedem tygodni. Magda wyjechała niby tylko na kilka dni, ale nie zapytała, czy mam po nią przyjechać. Zostawiła większość rzeczy. Nawet szczoteczkę do zębów. Dzwoniłem. Odbierała. Ale z czasem coraz rzadziej. Potem przestała. Nie odbiera też Krzyś. Ma tylko siedem lat, ale pewnie już wie, że dorośli potrafią znikać.

Nie wiem, co mam teraz mówić ludziom. Nic nie mówię. W sklepie mijają mnie z obojętnością. Już nikt nie rzuca pogardliwych spojrzeń. Już nie trzeba – jestem jak duch. Niewidzialny. Rodzina nadal się nie odzywa. Mama podobno mówi o mnie „ten drugi syn, co się nie liczy”. Siostra – nie wiem, może zapomniała, że istnieję.

Wracam do pustego mieszkania. Przesuwam dłoń po futrynie drzwi, które Magda kiedyś pomalowała na zielono, mówiąc, że to kolor nadziei. Dziś farba odpryskuje. Został brudny, poszarpany ślad po wszystkim, co miało być domem. Czy żałuję? Codziennie pytam siebie o to samo. I nie wiem. Może tak. Może nie. Ale jedno wiem na pewno: nie potrafię żałować miłości. Nawet jeśli zabrała mi wszystko.

Adam, 36 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama