Reklama

Po ślubie zamieszkałam z moim mężem Tomkiem u teściowej. Do przeprowadzki na nasze nowe osiedle mieliśmy jeszcze dwa lata. Planowaliśmy odłożyć trochę grosza na wkład własny, to było nam na rękę. Koleżanki przestrzegały mnie przed mieszkaniem z teściową, ale to złota kobieta i wierzyłam, że jakoś się nam ułoży...

Życie z mężem i teściową pod jednym dachem

Moja teściowa to wspaniała wyrozumiała osoba. Ma swoje wady, ale bez problemu się dogadywałyśmy. Gotowałyśmy na zmiany, my dokładaliśmy się do czynszu i uzupełnialiśmy lodówkę. Mama nie wtrącała się w nasze sprawy.

Jedyny problem w mieszkaniu z teściową dotyczył meblościanki. Po ślubie chcieliśmy się jakoś urządzić, nawet jeśli tylko w kawalerskim pokoju Tomka. Kupiłam kilka modnych dodatków, miałam zamiar przemalować ściany, ale przede wszystkim chciałam pozbyć się tego okropnego starego mebla. Teściowa zgadzała się na wszelkie zmiany, ale postawiła sprawę jasno: meblościanka zostaje.

Sama wiem, że młodzi chcą się urządzić po swojemu. Ale meblościanki nie dam ruszyć! Wyniesiecie ją na śmietnik, potem się wyprowadzicie, a ja zostanę z pustym pokojem! A takiego pojemnego mebla to ja już nie kupię! Kiedy sobie przypomnę, jak mój świętej pamięci Ludwiczek jeszcze na łożu śmierci próbował mi coś powiedzieć o tej meblościance… Pewnie wspominał najlepsze czasy, bo to był nasz pierwszy mebel kupiony wspólnie.

Meblościanka psuła cały efekt mojego przemeblowania, ale ostatecznie dałam za wygraną. Nie mogłam dyskutować z sentymentem teściowej do tego mebla. Choć nigdy nie poznałam mojego teścia Ludwika, słyszałam o nim dużo i wiedziałam, że byli z teściową bardzo związani.

Mój mąż nie raz rozczulał się na wspomnienie o zmarłym tacie. Teść był zapalonym kolekcjonerem znaczków: jeździł na różne zloty, wydawał na nowe okazy sporo oszczędności. Jego kolekcja filatelistyczna była podobno wiele warta. Niestety niedługo po pogrzebie okazało się, że cenne klasery zaginęły. Teściowa była pewna, że któryś z uczestników stypy znał ich wartość i ukradkiem wyniósł cenne znaczki z nadzieją ich sprzedaży ze sporym zyskiem. Główne podejrzenie padło na brata teścia, który wpadł w niemałe kłopoty finansowe. Kolekcja oficjalnie przepadła.

Zemsta meblościanki i odzyskany rodzinny skarb

Obecność meblościanki w pokoju nie była dla mnie tylko estetycznym problemem. Była pojemna, ale ciągle wypadały z niej jakieś śrubki, ubrania zaczepiały się o wystające drzazgi, ale szalę goryczy przelał moment, w którym meblościanka wyrządziła mi poważną krzywdę.

Pewnego dnia obudziłam się wyjątkowo późno, groziło mi spóźnienie do pracy i bardzo się spieszyłam. Zapomniałam, że jedne drzwiczki w meblościance są poluzowane. Pociągnęłam za nie mocno i wyrwałam je z zawiasem. Toporna część meblościanki spadła mi na stopę, która momentalnie zaczęła puchnąć.

Tomek szybko zawiózł mnie do szpitala, gdzie okazało się, że noga jest poważnie stłuczona. Teściowa przejęła się moim losem i poczuła się winna. Zdecydowała się przemyśleć sprawę obecności meblościanki w naszym pokoju. Gdy wróciłam ze szpitala, zastałam w mieszkaniu kilkoro znajomych mężczyzn, którzy mieli zająć się wyniesieniem na śmietnik topornego mebla.

Podniesienie meblościanki okazało się trudniejsze, niż wszystkim się wydawało. Śrubki były zardzewiałe, wyniesienie mebla w całości nie wchodziło w grę. W końcu majstrowie postanowili rozkręcić meblościankę. Wysunęli szuflady i… ujrzeli wewnątrz zakurzone książki. Tomek natychmiast rozpoznał okładkę ulubionego klasera swojego ojca.

– Boże wszechmogący i święty Antoni! – krzyknęła teściowa. – Toż to klasery Ludwiczka! Pewnie je tu schował, a potem nie miał siły mi o tym powiedzieć! Dlatego o tym wspominał na łożu śmierci!

W ten sposób nieświadomie pomogłam w odnalezieniu rodzinnego skarbu. Teściowa tak się uradowała, że nawet nie lamentowała przy wynoszeniu części meblościanki na śmietnik.

Czytaj także:
„Myślałem, że mamy szansę na wspólną przyszłość, ale ona wykorzystała mnie, by odegrać się na swoim chłopaku”
„Nakryłam męża w łóżku z nianią naszych córek. Zostawił mnie z dziećmi, bo nie byłam dla niego prawdziwą kobietą”
„Syn narzeka, że go kontroluję. Mam do tego prawo, bo całe życie od ust sobie odejmowałam, by jemu nic nie zabrakło”
„Związałem się z alkoholiczką. Co tydzień obiecywała mi, że przestanie pić. Ja wciąż wierzę, że się zmieni”

Reklama
Reklama
Reklama