„Po ślubie wprowadziłam się do domu męża, ale jeden pokój zawsze był zamknięty na klucz. Gdy tam weszłam, oniemiałam”
„Szukałam czegoś w szufladzie biurka, gdy zawadziłam dłonią o mały, czarny klucz z przetartą rączką. Zadrżałam. Serce zaczęło mi walić. Znałam ten kształt – na pierwszy rzut oka pasował do drzwi na strychu. Czekałam do wieczora i pobiegłam na górę”.

- Redakcja
Po ślubie przeprowadziliśmy się do domu Tomka, jego rodzinnej, nieco zniszczonej willi na przedmieściach. Początkowo byłam podekscytowana – zaczynaliśmy wspólne życie z dala od miasta, wśród drzew i ciszy. Dom miał potencjał. W weekendy malowaliśmy ściany, kupowaliśmy meble, planowaliśmy przyszłość. Tylko jedna rzecz nie dawała mi spokoju – zamknięty na klucz pokój na strychu. Tomek twierdził, że to rupieciarnia. Unikał tematu, zmieniał rozmowę, gdy próbowałam wracać do sprawy. Z czasem niepokój zaczął we mnie kiełkować. Co ukrywał przede mną mój mąż?
Klucz znalazłam przypadkiem
Szukałam taśmy klejącej w szufladzie biurka Tomka, kiedy zawadziłam dłonią o mały, czarny klucz z przetartą rączką. Zadrżałam. Serce zaczęło mi walić. Znałam ten kształt – na pierwszy rzut oka pasował do drzwi na strychu.
Czekałam do wieczora. Gdy Tomek wyszedł po jakieś części do samochodu, pobiegłam na górę. Zamek ustąpił z cichym kliknięciem. Otworzyłam drzwi i poczułam zaduch, jakby powietrze tam stało nieruchome od lat.
W środku panował idealny porządek. Łóżko było zasłane, na toaletce stały flakoniki perfum, zeszyt z zakładką i kubek z zaschniętą kawą. Na fotelu leżał damski sweter. Podeszłam do półki – znajome tytuły książek, a na okładkach naklejki z serduszkami. Na ścianie – ramka ze zdjęciem młodej kobiety w kapeluszu. Uśmiechała się do Tomka. On obejmował ją jak kogoś, kogo nie chce nigdy puścić.
Zeszłam na dół jak w transie.
– Tomek! – zawołałam, kiedy usłyszałam jego kroki. – Kim była ta kobieta? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
– Nie wchodź tam więcej – powiedział chłodno, nie patrząc mi w oczy. – To nie twoja sprawa.
– Jak to nie? Mieszkam tu! Jestem twoją żoną!
– Julia, proszę. Nie pytaj o to więcej.
„To nie były porzucone rzeczy” – pomyślałam, siadając na schodach. „Ktoś je kochał. Ktoś tu mieszkał. A Tomek… dlaczego nigdy nie wspomniał o niej nawet słowem?”.
Sąsiadka się wygadała
Nie mogłam już dłużej udawać, że nic się nie dzieje. Gdy Tomek wyszedł rano do pracy, ubrałam się szybko i poszłam do pani Kaliny – starszej sąsiadki, z którą od początku złapałam nić porozumienia. Wiedziałam, że zna ten dom od lat. I Tomka. I – jak się domyślałam – jego przeszłość.
– Pani Kalino, kto mieszkał tu przed nami? – zapytałam, kiedy podała mi herbatę.
Zawahała się, spojrzała przez okno, a potem na mnie – tak, jakby miała podjąć decyzję, czy powiedzieć prawdę.
– Tomasz. On… miał wcześniej inną żonę – powiedziała w końcu cicho. – Ładna była. Taka… spokojna. Ale nagle zniknęła. Tyle mogę ci powiedzieć.
– Jak to „zniknęła”? – próbowałam dopytać.
– Nie moja sprawa. Ja tylko słyszałam, że była jakaś afera. Ale nikt nie wiedział nic pewnego. Zosia… tak jej było na imię. Zosia.
Imię uderzyło mnie jak cios. Wróciłam do domu roztrzęsiona, z tysiącem pytań, na które nie miałam odpowiedzi.
Wieczorem, gdy Tomek wrócił, nie wytrzymałam.
– Kim była Zosia? Dlaczego mi nie powiedziałeś, że byłeś żonaty?
Zamarł w drzwiach, z torbą w ręce. Oczy miał puste, zimne.
– Nie grzeb w tym, co martwe. To nie twoje życie – powiedział szorstko jak obcy człowiek.
Stałam wtedy w korytarzu, wciągając powietrze z trudem. To nie było normalne. On coś przede mną ukrywał. I zaczęłam się bać, że to coś jest znacznie poważniejsze, niż sądziłam.
Miałam tysiące pytań
Tej nocy nie mogłam spać. Leżałam nieruchomo, nasłuchując każdego szmeru. Około drugiej usłyszałam stłumiony głos. Dochodził z gabinetu Tomka. Zsunęłam się z łóżka i podeszłam pod drzwi, bose stopy cicho sunęły po panelach.
– Nie wiem, czy jeszcze długo wytrzymam. Ona zaczyna się domyślać – powiedział do telefonu, jego głos był napięty, niemal szeptany.
Serce mi waliło. Oparłam się plecami o ścianę. Komu to mówił? Kto wiedział o Zosi?
– Tak, wiem… Ale nie mogę jej tego powiedzieć. Nie teraz. Nie, nie ma żadnych dowodów… – dodał po chwili.
Wtedy coś we mnie się złamało. Wparowałam do środka.
– Długo mam się domyślać? To może mi wreszcie powiedz, kim naprawdę jesteś! Kim jest ona? Co się stało z twoją byłą żoną?
Tomek odskoczył od biurka jak oparzony. Schował telefon do kieszeni, jakby to mogło coś zmienić.
– Julia, nie naciskaj… – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
– Przez cały ten czas żyję w jakimś kłamstwie! Kim była Zosia? Co się z nią stało? Dlaczego wszystko jest jak zamrożone w tamtym pokoju? Jakby miała wrócić!
– Bo może wróci – rzucił, jakby przypadkiem.
Zamilkłam. Patrzyłam na niego, próbując wyczytać z twarzy jakąkolwiek emocję. Nie było tam nic – tylko zmęczenie.
– Zasługuję na prawdę – powiedziałam cicho. – Inaczej nie da się tak żyć.
Tomek westchnął i odwrócił wzrok.
– Jutro ci wszystko powiem – szepnął w końcu. – Ale ostrzegam… możesz tego nie chcieć wiedzieć.
Było gorzej, niż sądziłam
Następnego dnia nie odezwał się do mnie słowem. Wyszedł rano jak zwykle, zostawił kubek po kawie na stole, jakby wszystko było normalne. Ale kiedy wrócił wieczorem, usiadł naprzeciwko mnie w salonie i długo milczał. W końcu odezwał się, z twarzą zastygłą jak maska.
– Byliśmy szczęśliwi… do czasu – zaczął. – Zosia była cicha, ciepła. Ale zaczęły się dziwne rzeczy. Zamykała się w sobie. Mówiła, że ktoś ją śledzi. Że ktoś chodzi nocami po ogrodzie. Śmiałem się wtedy. Myślałem, że przesadza.
Wpatrywałam się w niego w milczeniu.
– A potem… – zawahał się – wyszła i nie wróciła. Myślałem, że to ucieczka. Ale nie zostawia się wszystkiego tak. Nie zabrała dokumentów, ubrań. Zgłosiłem zaginięcie, była sprawa. Szukali jej, ale nigdy nie znaleźli ciała. Ani śladu. Wreszcie jej rodzina poprosiła o uznanie jej za zmarłą.
– I ty tak po prostu żyłeś dalej? – zapytałam.
– A co miałem robić? Zwariować?
– Nie. Ale powinieneś był mi o niej powiedzieć. Zasługiwałam na to. I zasługuję, żeby wiedzieć więcej.
– Co ci da ta wiedza, Julia? Przeczucie, że coś się stało, ale nie wiadomo co? Czy chcesz żyć z kimś, kto może być...?
Zamilkł.
– Kto może być kim? – wyszeptałam.
Tomek pokręcił głową.
– Nie wiem, co się z nią stało. Ale czasem czuję, że ona tu nadal jest. Ten pokój… To nie dla niej. To dla mnie. Żebym pamiętał.
– A ja? Ja mam żyć w cieniu kogoś, kogo nie znałam?
Nie odpowiedział.
Nie mogłam tam żyć
Spakowałam się nazajutrz. Bez słowa. Wrzucałam rzeczy do walizki automatycznie, jakby ktoś inny kierował moimi ruchami. Tomek nie próbował mnie zatrzymać. Siedział na fotelu w salonie, z pochyloną głową i dłońmi splecionymi między kolanami. Nie spojrzał na mnie ani razu.
Zatrzymałam się w progu.
– Mógłbyś mi powiedzieć prawdę – rzuciłam cicho. – Nie mam dowodów, Tomek. Ale wystarczy, że nie mam też twojej opowieści. Nie da się żyć z kimś, kto zostawia ci pustkę zamiast słów.
Wyszedł za mną na ganek. Widziałam, jak jego cień zatrzymuje się w drzwiach, ale nie zrobił kroku dalej. Był jak ten dom – stary, pogrążony w ciszy, pełen niedopowiedzeń i martwych przestrzeni.
Szłam w stronę przystanku z walizką ciągniętą po żwirze. Ostatni raz spojrzałam na okna strychu. Wydawało mi się, że zasłona poruszyła się lekko, choć nie było wiatru. Może to tylko złudzenie. Może nie.
Nie chciałam znać prawdy do końca. Wystarczyło mi to, że nigdy nie usłyszałam jej od niego. Że nie próbował jej wypowiedzieć. Że wolał siedzieć wśród duchów niż zbudować coś żywego, prawdziwego. A ja... ja nie chciałam być kolejnym cieniem w tym domu.
Nie musiałam wiedzieć wszystkiego. Wystarczyło, że czułam – ten pokój pachniał czyimś lękiem.
Julia, 30 lat
Czytaj także:
- „Mąż zabrał mnie na wakacje nad Bałtyk. Romantyzm prysł, gdy odkryłam jego brudny sekret”
- „Myślałam, że po mężu została mi tylko żałoba. Jednak w tajemniczej kopercie kryło się o wiele więcej”
- „Ojciec odezwał się po 15 latach. Kiedy już ogarnęłam swoje życie, znowu chciał zrobić w nim bałagan”

