Reklama

Nigdy nie sądziłam, że wrócę tu z walizką i sercem w kawałkach. A jednak, po dziesięciu latach małżeństwa z Michałem, po wspólnym życiu w jego mieszkaniu, które, jak się okazało, od zawsze należało do jego rodziców, zostałam z niczym. Rozwód był jak zimny prysznic. Jeden podpis i skończył się ten świat, który tak skrupulatnie budowałam. Kiedy zamykałam za sobą tamten rozdział, wiedziałam jedno: nie mam dokąd pójść.

Zdecydowałam się na przyjazd tu, do rodzinnego domu, który tak naprawdę nigdy nie był moim domem. Już na schodach poczułam ten znajomy chłód. Zawsze byłam tu trochę obca — dla mamy zbyt wrażliwa, dla taty zbyt głośna, a dla siostry wieczna drama queen.

— Długo cię nie było, ale wciąż masz tu swój pokój — powiedziała mama, otwierając drzwi i nie patrząc mi w oczy.

Ojciec siedział przy kuchennym stole, mieszając łyżeczką w herbacie. Kiwnął tylko głową, gdy usiadłam naprzeciwko niego i z trudem przełknęłam ślinę.

— Jak było w sądzie? — zapytał w końcu cicho, jakby to nie było nic ważnego.

— Jak to zwykle bywa na końcu — odpowiedziałam i spuściłam wzrok.

Nawet nie dopytywał.

Zagapiłam się na nią

— Mamo, możemy pogadać? — zagadnęłam, stając w drzwiach kuchni, gdzie właśnie obierała ziemniaki.

— Tylko jeśli pomożesz — rzuciła beznamiętnie, nie podnosząc wzroku. — Nie mam tyle czasu, żeby stać i plotkować.

Wzięłam głęboki wdech i weszłam. Złapałam nóż, usiadłam obok i wzięłam się za obieranie.

— Mamo… ja po prostu… jestem totalnie rozbita — wyznałam. — Michał był całym moim życiem. A teraz… czuję się jak śmieć.

Obrała ziemniaka i wrzuciła go do miski z wodą, a dopiero potem spojrzała na mnie.

— Życie to nie bajka, Olga — stwierdziła szorstko. — Ludzie się schodzą i rozchodzą. Jesteś dorosła. Daj spokój z tymi sentymentami.

Zagapiłam się na nią, nie wierząc w to, co właśnie usłyszałam.

— Potrzebuję po prostu pogadać. Mam prawo być rozbita! — Głos mi się załamał.

— Nie przesadzaj — rzuciła tym samym tonem. — Wszyscy mamy problemy. Ja też się nie żaliłam, jak twój ojciec przez rok nie miał pracy.

Wstałam gwałtownie, a nóż, który wypadł mi z ręki, uderzył o stół.

— No właśnie! — krzyknęłam. — Nigdy nie rozmawialiście! Wszystko zawsze zamiataliście pod dywan! A jak ja raz coś powiem, to „nie przesadzaj”!

W tym momencie weszła Klara, z telefonem w ręku i tym swoim kpiącym uśmieszkiem.

— A może po prostu nie umiesz być sama? — spytała z przekąsem. — Może to nie o Michała chodzi, tylko o to, że nie masz się do kogo przyssać?

— Zamknij się, Klara — syknęłam.

— No co? —Wzruszyła ramionami. — Prawdę powiedziałam. Nie każdy musi robić z życia telenowelę.

Popatrzyłam na matkę, ale ta tylko sięgnęła po kolejnego ziemniaka, jakby nic się nie stało. Minęłam siostrę i wyszłam. Drzwi kuchenne trzasnęły za mną tak, że aż obrazek z Matką Boską się przekrzywił.

Zostawiłam go tam

Znalazłam tatę na podwórku. Palił papierosa przy drewutni, choć przecież miał rzucić zeszłej zimy. Owiał mnie zapach dymu i wspomnienie dzieciństwa — tego, jak siedział na balkonie i przez całe życie uciekał przed rozmowami.

— Masz jeszcze jednego? — zapytałam.

Spojrzał na mnie zdziwiony, ale bez słowa wyciągnął paczkę. Zapaliłam, choć nie paliłam od studiów. Zaciągnęłam się, kaszlnęłam, musiałam jednak zająć czymś ręce.

— Czemu ona taka jest? — spytałam w końcu. — Czemu nikt mnie tu nigdy nie słuchał?

Przez chwilę wpatrywał się w dym, jakby tam mógł znaleźć odpowiedź.

— Twoja matka... po prostu taka jest — mruknął. — Twarda. Ale to wcale nie znaczy, że nic nie czuje.

— Naprawdę w to wierzysz? — Popatrzyłam na niego z powątpiewaniem. — Bo ja czasem mam wrażenie, że nigdy mnie nie kochała. Jakby wychowywała mnie z obowiązku.

Cisza, jakiej potem doświadczyłam, bolała bardziej, niż jakiekolwiek słowa, które wypowiadał.

— A ty? — rzuciłam. — Ty zawsze tylko kiwałeś głową i siedziałeś cicho. Nawet jak mnie wyzywała od rozkapryszonych smarkul, nawet jak płakałam w swoim pokoju. Słyszałeś, a nic nie zrobiłeś.

Wzruszył ramionami.

Bałem się jej, wiesz? — Przełknął głośniej ślinę. — Twoja mama... ona potrafi być lodowata. A ja nigdy nie umiałem się z nią kłócić.

— Więc zostawiłeś mnie samą — rzuciłam gorzko.

Zgasił papierosa o metalową beczkę.

Nie chciałem cię skrzywdzić — mruknął.

— Ale i tak skrzywdziłeś — powiedziałam. — Oboje mnie skrzywdziliście.

Zostawiłam go tam, w cieniu drewutni. Tak, on zawsze stał w cieniu — nigdy obok mnie.

Weszłam bez pukania

Nie chciałam podsłuchiwać, przysięgam. Szłam tylko do kuchni po herbatę. Kiedy jednak usłyszałam swoje imię, zatrzymałam się w pół kroku. Drzwi były lekko uchylone.

— Olga zawsze była… inna — powiedziała matka z tą swoją twardą nutą w głosie. — Od początku było z nią trudno. Zawsze więcej chciała, więcej pytała. Nigdy nie była jak Klara.

— To przecież nie powód, żeby ją odrzucać — odezwał się cicho ojciec.

— Nie odrzucałam. Wychowałam ją. Ale... — Zamilkła. — Ale nie była moja.

Serce mi zamarło.

— Zawsze była problemem — dodała matka. — Tak to czułam. Jakby… jakby ktoś mi ją zostawił i kazał udawać, że to moje dziecko.

Zrobiło mi się niedobrze. Wcisnęłam dłonie w materiał bluzy, żeby przestały drżeć i weszłam bez pukania.

— Co to znaczy, że nie jestem twoja? — spytałam drżącym głosem.

Zamilkli. Matka spojrzała na mnie z tym samym chłodem, co zawsze. Ojciec odwrócił głowę.

— Nie powinnaś tego słyszeć — powiedziała cicho.

— Za późno. — Cała się trzęsłam. — No, mówcie. O co chodzi?

Odpowiedziała mi cisza.

— Tato?

W końcu westchnął.

— To nie takie proste…

— Nie, tak łatwo się nie wykręcicie. — Zmarszczyłam brwi. — Proszę, powiedzcie mi prawdę. Bo nie zamierzam tu zostać, jeśli znów mam żyć w kłamstwie.

Matka spuściła wzrok i wtedy zrozumiałam, że coś jest na rzeczy. Coś, czego nikt mi przez te wszystkie lata nie miał odwagi powiedzieć.

Wybiegłam z domu

— Byłam wtedy młoda — zaczęła matka. — I głupia. Twój ojciec… znaczy, Tadeusz… pracował za granicą. Mieliśmy kryzys. A ja… poznałam kogoś.

Siedziałam przy stole jak sparaliżowana. W dłoniach ściskałam kubek z herbatą, która już dawno wystygła.

— To miał być tylko jeden raz — kontynuowała. — Taka mała ucieczka od samotności. Myślałam, że nic z tego nie będzie. A potem… dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Z tobą.

— Więc tata... on nie jest moim ojcem? — spytałam głucho.

– Nie. A ja wcale nie chciałam być twoją matką... — odparła, patrząc gdzieś w bok. Ale byłam tą, która cię wychowała.

— Nie. Ty mnie tylko tolerowałaś — wycedziłam. — I masz rację, nigdy nie czułam, że jestem chciana. Teraz już wiem, czemu.

Tadeusz próbował coś powiedzieć, ale podniosłam dłoń.

— Nie teraz — szepnęłam. — Potrzebuję powietrza.

Wybiegłam z domu. Słońce zaszło, ale niebo jeszcze tliło się czerwienią. Szłam, jakby ktoś mną sterował. Nogi same zaprowadziły mnie do starego sadu, gdzie jako dziecko chowałam się przed całym światem. Usiadłam na jednej z przekrzywionych ławek i wbiłam wzrok w ciemniejące niebo.

Kim jestem, jeśli nie jestem ich? Gdzie kończy się moje życie, a zaczyna czyjeś kłamstwo? Wciąż kręciło mi się w głowie, jakbym cały czas siedziała na karuzeli, z której nie dało się wysiąść.

Nie wiem, kim jestem

Tata-nie tata znalazł mnie w sadzie godzinę później. Szedł powoli, jakby bał się, że zniknę, jeśli zrobi zbyt gwałtowny krok.

— Olga… — zaczął cicho.

— To nie ma sensu — ucięłam.

Usiadł obok, zachowując dystans.

— Wiem, że to, co usłyszałaś, boli — odezwał się znów. — Ale ja cię nigdy nie traktowałem inaczej. Dla mnie zawsze byłaś córką. Od pierwszego momentu, gdy cię zobaczyłem.

Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez.

— I co? — załkałam. — I pozwoliłeś jej mnie traktować jak mebel, jak wyrzut sumienia?

— Nie mogłem… — Zaciął się. — Barbara powiedziała, że to nie moja sprawa, że mam się nie wtrącać. A ja… bałem się ją stracić. I ciebie. Widziałem, że jesteś inna. Ale też wyjątkowa. Uparta. Czuła. Wiedziałem, że muszę być blisko, żeby cię chronić.

— Tylko że nie chroniłeś — szepnęłam. — Widziałeś, jak mnie rani. Jak udaje, że mnie nie ma. I milczałeś.

Skinął powoli głową.

— Masz rację. Przepraszam. — Westchnął ciężko. — Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym wszystko inaczej.

Odwróciłam wzrok.

— Nadal jesteś moją córką — powiedział po chwili. — Wiem to.

— Ale ja już nie wiem, kim jestem — stwierdziłam.

Bo chyba naprawdę nie wiedziałam. Skoro przez całe życie próbowałam być częścią rodziny, która nigdy nie była moja.

Olga, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama