„Po rozwodzie szybko znalazłam nowego amanta. Zamiast obsypać mnie czułością sprawił, że już nigdy nie zaufam facetom”
„Moja przyjaciółka Karolina namówiła mnie na kurs tańca. Wszystko mi się odblokowało, kiedy instruktor Hubert mówił mi, co mam robić. Uśmiechnięty, pewny siebie, z błyskiem w oku. W jednej chwili zaczęło mi się chcieć wszystkiego”.

- Redakcja
Nigdy nie sądziłam, że po trzydziestce wrócę do punktu wyjścia. Jeszcze kilka miesięcy temu wierzyłam, że mam życie w garści – mąż, mieszkanie, wspólne plany. A potem wszystko się posypało. Rozwód – słowo, które brzmi jak wyrok. Została mi pusta sypialnia, samotne kolacje i brak planów na przyszłość.
Zaczynałam od nowa
Próbowałam nie myśleć, że zawiodłam. Ale prawda była brutalna – nie wiedziałam, kim teraz jestem. W pracy byłam maszynką do klepania faktur, a po godzinach znikałam w serialach. W weekendy stawałam się statystką w cudzych życiach, przelotnie podziwiającą cudze dzieci na placu zabaw.
To moja przyjaciółka Karolina namówiła mnie na kurs tańca. Powiedziała, że to dla zdrowia ciała i ducha. Pierwsze zajęcia to była walka ze wstydem i z ciałem, które zapomniało, jak się rusza do muzyki. Ale wszystko mi się odblokowało, kiedy instruktor Hubert mówił mi, co mam robić. Uśmiechnięty, pewny siebie, z błyskiem w oku. W jednej chwili zaczęło mi się chcieć wszystkiego.
Któregoś dnia Hubert podszedł do mnie po zajęciach, kiedy w rogu sali łapałam oddech po ostatniej sekwencji kroków. Stanął tak blisko mnie, że czułam zapach jego wody kolońskiej, który mnie oszałamiał.
– Ewa, prawda? Świetnie ci dziś szło – powiedział, a ja prawie się zachłysnęłam.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie szło mi świetnie, wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że potykam się o własne nogi, a kroki mylą mi się jeden za drugim.
– Dziękuję… – odparłam cicho, speszona, ale też nieco rozgrzana tym, że w ogóle mnie zauważył.
– Może wyskoczysz ze mną ze mną na kawę? – zapytał zupełnie naturalnie, jakby to było oczywiste. Patrzył mi prosto w oczy, a ja poczułam, że serce zaczyna mi bić szybciej.
Flirtował ze mną
Nie mogłam uwierzyć, że ot tak mężczyzna proponuje mi kawę. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz ktoś mnie tak po prostu zaprosił. Czułam się, jakby życie dało mi mały prezent i na chwilę pozwoliło poczuć się znów pożądaną.
– Jasne, dlaczego nie? – odpowiedziałam, uśmiechając się niepewnie, choć w środku czułam narastające napięcie.
Po zajęciach poszliśmy do małej kawiarni niedaleko szkoły tańca. Hubert zamówił dla mnie latte, dla siebie espresso. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Opowiadał o swojej pasji do tańca, o tym, jak uwielbia prowadzić, bo wtedy czuje się, jakby kontrolował cały świat. Śmiał się z własnych żartów, a ja śmiałam się razem z nim, choć niektóre wcale nie były takie zabawne. Ale to w ogóle nie miało znaczenia – liczył się tylko moment, to, że patrzył tylko na mnie i mówił tylko do mnie.
– Wiesz, masz coś w sobie – powiedział, mrużąc oczy – coś takiego… nieuchwytnego.
Poczułam, jak oblewa mnie fala ciepła. Chyba nikt nigdy nie powiedział mi niczego podobnego. Czy to miało być coś więcej niż przyjaźń? A może to tylko flirt, niewinny, taki, który kończy się po jednej kawie? Nie wiedziałam, ale czułam się znowu żywa. Jakby świat przestał być szary, a ja przestałam być przezroczysta.
Był zaborczy
Na tym jednym spotkaniu się nie skończyło. Z każdym kolejnym czułam, że wpadam w to coraz głębiej. Hubert dzwonił, pisał wiadomości, proponował wspólne wyjścia. Nie mogłam się powstrzymać, serce waliło mi jak oszalałe za każdym razem, gdy widziałam jego imię na ekranie telefonu. Był czarujący, uważny, komplementował mnie, kupował kawę, odprowadzał pod dom. A potem zaczęło się coś zmieniać. Któregoś dnia wypalił do mnie tak po prostu:
– Ewa, może ubrałabyś coś bardziej… kobiecego? – powiedział, patrząc na mnie, kiedy przyszłam na zajęcia w luźnym swetrze i dżinsach.
Uśmiechnął się niby żartobliwie, ale czułam w jego słowach coś, co mnie ukłuło. Zaczął mnie pytać, z kim się spotykam i co robię w weekendy. Chciał wiedzieć, gdzie byłam, co robiłam. Mówił, że to dlatego, że mu na mnie zależy, a ja próbowałam to tłumaczyć zwykłą troską. Przecież to nic takiego.
Zwierzyłam się mojej przyjaciółce, tej, która namówiła mnie na ten kurs. Spojrzała na mnie ostro, kiedy opowiadałam jej o Hubercie.
– Nie sądzisz, że trochę za bardzo się wtrąca? – zapytała.
– Po prostu się troszczy – odpowiedziałam, przekonując bardziej siebie niż ją.
Wiedziałam, że ma rację
Nie jestem do końca pewna, kiedy to się zaczęło. Może wtedy, kiedy powiedziałam mu, że chcę trochę przestrzeni, bo czuję, że coś jest nie tak? Siedzieliśmy wtedy w jego samochodzie, zaparkowanym przy szkole tańca. Powiedziałam spokojnie, że potrzebuję odpoczynku, że to wszystko dzieje się za szybko, że nie jestem pewna, czy tego chcę.
– Myślisz, że ktoś jeszcze na ciebie spojrzy po rozwodzie? – powiedział lodowatym tonem, a ja poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
Nie mogłam uwierzyć, że te słowa padły z jego ust. Chciałam wysiąść, ale wtedy złapał mnie za rękę.
– Ewa, jeśli odejdziesz… opowiem wszystkim, co naprawdę o tobie wiem. Zrujnuję ci reputację w tej szkole. Nie wrócisz na salę – jego głos był spokojny, jakby to było coś naturalnego, zwykła rozmowa.
Siedziałam sparaliżowana. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie miałam siły krzyczeć, ani się bronić. Dlaczego nie widziałam wcześniej, kim on jest?
Skończyłam z nim
Czułam, że muszę zakończyć tę niezdrową relację. Wyobrażałam sobie każdą możliwą wersję rozmowy z Hubertem. Najlepiej byłoby powiedzieć mu wprost, że nie chcę się już z nim spotykać, ale bałam się, co zrobi. Bałam się też, że miał rację, że zostanę sama, że nikt mnie już nie zechce, że bez niego jestem nikim.
Kolejnego dnia spotkaliśmy się po zajęciach. Podszedł do mnie uśmiechnięty, jakby wszystko było po staremu. Ja jednak zebrałam się na odwagę.
– Hubert – zaczęłam drżącym głosem. – Nie chcę się już z tobą spotykać. Potrzebuję spokoju. To koniec.
Spojrzał na mnie, a jego uśmiech zniknął w sekundę.
– Bez mnie jesteś nikim – powiedział z taką pewnością, jakby właśnie wygłaszał wyrok. – Nie dasz sobie rady. Po rozwodzie, po tym wszystkim, co się o tobie mówi… Kto cię będzie chciał?
Zacisnęłam pięści. Czułam, że zaraz się rozpłaczę, ale nie chciałam dać mu tej satysfakcji. Spojrzałam mu prosto w oczy i odpowiedziałam:
– Może i będę nikim, ale przynajmniej będę wolna.
Odwróciłam się i odeszłam, trzaskając drzwiami z całej siły. Usłyszałam tylko jego przekleństwo. Był wściekły, że to ja go zostawiłam, ale czułam, że zrobiłam pierwszy krok do odzyskania siebie.
Ewa, 33 lata
Czytaj także:
- „Wszystko, co mam, zawdzięczam teściowi. To on wyciągnął do mnie pomocną dłoń, a ja z chęcią ją przyjąłem”
- „Teściowa jest dla mnie lepszą matką, niż ta, która mnie urodziła. Tylko niej mam ochotę dać prezent na Dzień Matki”
- „Nie zdałam matury i myślałam, że to koniec świata. Ale na swej drodze spotkałam osobę, która wyprowadziła mnie z błędu”

