Reklama

Kiedy zamknęłam drzwi od mieszkania po raz ostatni, ręka mi zadrżała. Zostawiłam tam nie tylko puste ściany i meble, których nie chciało mi się zabierać. Zostawiłam dziewięć lat mojego życia. Naszego życia. Ja i Paweł. Mieliśmy być „na zawsze”, a skończyło się na wspólnym kredycie i zimnych kolacjach, podczas których bardziej interesowało go to, co w telefonie, niż to, że siedzę naprzeciwko.

Pamiętam, jak wybieraliśmy to mieszkanie. Ja – zachwycona światłem w salonie. On – kalkulujący, czy inwestycja się opłaca. Przez pierwsze lata było dobrze. Śmialiśmy się, planowaliśmy, robiliśmy głupoty. Potem się oddaliliśmy. On tak mówił. Że „to po prostu się rozjechało”. Ja czułam, że coś jest nie tak. Wracał późno, unikał dotyku, pachniał jakby… obco. Nie miałam dowodów, tylko przeczucie. Ale kobiety wiedzą.

Nie potrafiłam już tam żyć. Wszystko mi go przypominało – kanapa, gdzie spał „dla kręgosłupa”, krzesło przy stole, na którym zawsze siadał. Nawet kubek z napisem „najlepszy facet świata”. W końcu nie wytrzymałam. Spakowałam się. Potem podjęłam decyzję – rozwód i sprzedaż mieszkania. Z jakiegoś powodu to ja się tym zajęłam.

Zadawała dużo pytań

– Zapraszam – powiedziałam, otwierając drzwi i próbując się uśmiechnąć, choć od rana miałam ściśnięty żołądek.

Kobieta, która stanęła w progu, wyglądała… zbyt elegancko jak na zwykłe oglądanie mieszkania. Buty na obcasie, beżowy płaszcz, włosy spięte w gładki kok. Sprawiała wrażenie osoby, która przyszła do miejsca, które już zna.

– Daria – przedstawiła się, ściskając moją dłoń z dziwną pewnością. – Miałam okazję oglądać już kilka mieszkań w okolicy, ale pani oferta wydaje się… wyjątkowa. Naprawdę wyjątkowa.

Uśmiechnęłam się mechanicznie i zaczęłam swoją rutynę: salon, kuchnia, łazienka. Pokoje. Balkon. A ona... zadawała pytania. Z pozoru zwyczajne, ale coś w tonie jej głosu mnie drażniło.

A sąsiedzi? Cisza? Dużo zmian w ostatnich latach?

– Raczej spokojnie – odpowiedziałam, choć brzmiało to jakoś sztucznie.

Zatrzymała się w salonie i powoli przesunęła dłonią po krawędzi parapetu, jakby dotykała czegoś znajomego. Albo wspomnienia.

– Ładne światło. Zawsze tak tu jasno? – zapytała, wpatrując się przez okno.

– Tak. Dlatego tu zamieszkaliśmy... – urwałam. Niepotrzebnie. Po co to powiedziałam?

Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła tak, że zrobiło mi się zimno. Coś w jej spojrzeniu – zbyt spokojne, zbyt pewne – wytrąciło mnie z równowagi.

A pani już tu nie mieszka? – spytała nagle.

– Przeprowadziłam się. Zmiana etapu życia – powiedziałam, próbując się uśmiechnąć, ale w środku czułam tylko ucisk. Coś mi nie grało. Coś w niej było nie tak.

Nagle przemknęła mi przez głowę myśl: skąd ona to wszystko wie? A może tak mi się tylko zdawało. Najważniejsze, że kupowała za gotówkę.

Oszukiwał mnie od dawna

– Anita?! O matko, nie wierzę! – usłyszałam znajomy głos, ledwo weszłam do kawiarni. Odwróciłam się i zobaczyłam Magdę, koleżankę z pracy, która jakiś czas temu przeniosła się do innego działu.

– Magda! Co za niespodzianka! – przytuliłyśmy się i chwilę potem siedziałyśmy już przy stoliku z kawą.

Zaczęłyśmy od banałów – kto co robi, jak życie. Wspomniałam o sprzedaży mieszkania i o rozstaniu z Pawłem.

Serio się rozstaliście? – spytała cicho. – Myślałam, że wy to... wiesz, na zawsze.

Wzruszyłam ramionami.

– Też tak myślałam.

Magda zmieszała się na chwilę, jakby coś miała na końcu języka.

– Wiesz... ja może nie powinnam... ale w sumie to już chyba nie ma znaczenia. Widziałam Pawła jakiś czas temu w galerii. Z taką jedną... Nie wiem, może siostrą albo kuzynką? Ale trzymali się za ręce i...

– Kiedy? – przerwałam ostro.

– No... z pół roku temu? Może więcej? Przepraszam, nie wiedziałam, że wy jeszcze byliście razem...

Zamilkłam. Krew mi uderzyła do głowy. Pół roku temu? Czyli jeszcze byliśmy razem. Przecież wyprowadziłam się dopiero trzy miesiące temu.

A pamiętasz, jak wyglądała? – zapytałam.

– Taka szczupła, elegancka, beżowy płaszcz. Ciemne włosy, chyba spięte. Taka... chłodna.

Zrobiło mi się duszno. Chłodna. Elegancka. Cholera. Przecież to ona. Daria. Zrobiłam łyk kawy i poczułam, że zaraz się nim zakrztuszę. Z trudem przełknęłam.

Czyli on nie tylko mnie zdradził. Ona wiedziała. Ona wiedziała przez cały czas. I teraz chce się tam urządzić. W moim mieszkaniu. Z nim?

Wcale się z tym nie kryli

– Dzień dobry – powiedziała Daria, otwierając drzwi do mieszkania, które jeszcze niedawno było moje.

Zamurowało mnie. Miałam odebrać ostatnie dokumenty od pośrednika, nie spodziewałam się, że ktoś już tu będzie. A już na pewno nie ona. I nie on. Z wnętrza dobiegł znajomy głos.

Anita? – Paweł wyszedł z kuchni i spojrzał na mnie jak na ducha.

– No proszę – uśmiechnęła się Daria chłodno. – Spotkanie starych znajomych.

Stałam w progu jak idiotka. W ręce trzymałam teczkę z dokumentami. W głowie – pustka. A potem... potem zrobiło się gorąco.

– Co ty tu robisz? – zapytałam cicho, patrząc na Pawła.

Pomagam. Daria... no wiesz, nie zna jeszcze dobrze układu – mówił szybko, bez patrzenia mi w oczy.

– Pomagasz jej się wprowadzić? Do naszego mieszkania?

Już nie twojego – poprawiła mnie Daria i zrobiła kilka kroków w głąb salonu. – Ale rozumiem, że trudno się z tym pogodzić.

– Ty wiedziałaś – powiedziałam, patrząc tylko na nią. – Wiedziałaś o mnie. I mimo to...

Paweł twierdził, że to już koniec – wzruszyła ramionami. – Rozwiedliście się. A to miejsce ma dla nas wartość sentymentalną. Spędziliśmy tu kilka... ważnych chwil.

Poczułam, jak wszystko we mnie się gotuje. Paweł spuścił głowę. Nie powiedział nic. Tylko stał. Jak tchórz.

– A więc to tak – wyszeptałam. – Nie tylko mnie zdradziłeś, ale sprzedałeś się jej. I całą naszą historię. Z pakietem wspomnień w gratisie.

Nikt nie zaprzeczył. Odwróciłam się i wyszłam. Nie chciałam, żeby widzieli, jak mi lecą łzy.

Nie umiałam im odpuścić

Moje nowe mieszkanie pachniało farbą i świeżością, ale tej nocy cuchnęło samotnością. Włączyłam tylko lampkę przy kanapie, usiadłam z butelką wina. Telefon leżał ekranem do góry. Patrzyłam na niego. Odblokowywałam. Pisałam.

„Wiesz, że to było niskie?”. Skasowałam. „Ciekawe, czy tak samo pachnie po twoich obiadach, jak po moich”. Skasowałam. Wypiłam drugi kieliszek. Trzeci. „To miejsce miało być nasze. Oddałam je tobie. A ty wpuściłeś do niego obcą. Gratuluję”. Nie skasowałam. To wysłałam. Odrzucił połączenie, kiedy zadzwoniłam pięć minut później.

Zalała mnie fala wściekłości. I... upokorzenia. Jak mogłam być tak ślepa? Przecież czułam to miesiącami. Tylko nie miałam odwagi, by przyznać, że on już dawno odszedł. Że mnie zostawił, jeszcze zanim się wyniosłam z mieszkania.

Wstałam nagle. Założyłam dres. Włosy spięłam byle jak. Spojrzałam w lustro – oczy czerwone, policzki rozpalone. Wyglądałam jak osoba, która właśnie rozpadła się na kawałki.

Nie obchodzi mnie to – powiedziałam do swojego odbicia.

Zabrałam klucze. Te od starego mieszkania. Jeszcze ich nie oddałam. Pojechałam tam. W środku nocy. Bez planu. Bez sensu. Po prostu musiałam raz jeszcze tam być. Zanim naprawdę oddam im to miejsce. Zanim zostawię tam wszystko, co zostało ze mnie.

Przestałam się kontrolować

Było jeszcze ciemno, kiedy wyszłam z klatki, ale świtało. Drzwi do mieszkania otworzyłam jednym ruchem – były jeszcze te same zamki. Weszłam cicho jak złodziej. Albo jak duch. Nie wiem, czego szukałam. Dziecinnej zemsty? Symbolicznego pożegnania?

Nie zdążyłam nic zrobić. Usłyszałam, jak winda zatrzymuje się na piętrze. Zamarłam.

– Anita?

Paweł. Bez Darii. Stanął w drzwiach z torbą, jakby wracał z zakupów. Albo z jej mieszkania. Patrzył na mnie długo. Ja patrzyłam jeszcze dłużej.

Co ty tu robisz?

– Miałam klucze.

Milczał. Potem wszedł i postawił torbę na podłodze.

Nie rób scen, proszę – powiedział cicho.

Zamknęłam oczy, żeby nie wybuchnąć. Nie chodziło o scenę. Chodziło o niego. O mnie. O prawdę, którą próbował zasypać ciszą.

Kiedy zaczęliście się spotykać? – zapytałam.

Długo milczał.

– Jeszcze zanim się rozstaliśmy, zanim się wyprowadziłam?

– Nie planowałem tego – wymamrotał. – Zaczęło się… przypadkiem.

– Przypadkiem? Serio? – zaśmiałam się gorzko. – To nie była stłuczka, Paweł. To był romans. W naszym domu. W naszym łóżku!

– Ona była obok mnie, kiedy się kłóciliśmy. Słuchała. Rozumiała.

– A ja? Ja byłam obok ciebie przez siedem lat. To już się nie liczyło?

– Nie chcę się kłócić.

– Bo już wygrałeś, co? Masz nową kobietę, masz mieszkanie, masz spokój. A ja?

Spojrzał mi w oczy. I wtedy się rozpadłam.

Nienawidzę cię – wyszeptałam. – I nienawidzę tego, że mimo wszystko... wciąż coś czuję. To mnie dobija najbardziej.

Nic nie powiedział. Tylko odwrócił wzrok.

Zamknęłam za nim drzwi

Odeszłam bez słowa. Klucze położyłam na parapecie przed wyjściem. Tak, jak zostawia się coś, co już nie jest twoje. Wsiadłam do auta, nie włączyłam radia. Nie miałam siły słuchać niczego, co udaje, że świat jest piękny.

Przez kilka dni nie odbierałam telefonów. Nie odzywał się ani razu. I dobrze. Nie wiedziałabym, co powiedzieć. I tak za dużo już powiedziałam. W końcu usiadłam przed komputerem i zrobiłam to, co powinnam była zrobić dawno temu. Zmieniłam numer. Usunęłam Pawła z mediów społecznościowych. Darii nigdy tam nie było – pewnie zbyt dobrze wiedziała, jak się ukrywać.

Wydrukowałam kilka zdjęć z czasów, kiedy jeszcze byłam szczęśliwa. Schowałam je do koperty i wsunęłam na dno szuflady. Nie, żeby wracać – żeby pamiętać, kim byłam, zanim pozwoliłam komuś się rozbić. Nie płakałam. Wyszłam z domu. Kupiłam kwiaty. Poszłam na spacer.

Wiem, że to mieszkanie to tylko ściany. Cement i tynk. Ale dla mnie było czymś więcej. Było moją historią. A teraz jest... ich. Niech mają. Niech duszą się w kłamstwach, które tam zostawili. Ja już nie zamierzam nikomu otwierać drzwi, kto nie puka.

Anita, 34 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama