Reklama

Czasem mam wrażenie, że moje życie to nieprzerwany test wytrzymałości. Wynajmuję jeden pokój w starej kamienicy na obrzeżach miasta. Dla mnie i Antosia – czteroletniego żywiołowego chłopca, który jeszcze nie rozumie, co znaczy „nie mamy na to pieniędzy”. I nie powinien. Nie jego wina, że jego ojciec ma ważniejsze rzeczy na głowie niż dziecko.

Miał wymówki

– Mam długi. Nie mam pracy. Zaraz zapłacę – słyszę od niego przez telefon.

Ale ja wiem, że ma pieniądze. Widzę na Instagramie zdjęcia jego nowej dziewczyny. Egzotyczne drinki, manicure za dwie stówki, nowa fryzura co tydzień. Wiem, skąd ma na to pieniądze. Wiem, przez co brakuje mi jedzenia w lodówce.

Nie mam rodziny, która by mi pomogła. Ojciec zmarł, kiedy byłam w ciąży, a mama uznała, że „trzeba było uważać”. Nie rozmawiamy od dwóch lat. Znajomi? Wstydzę się prosić. Zwłaszcza że już od jednej koleżanki pożyczyłam i jeszcze nie oddałam. Zawsze miałam być tą ogarniętą, samodzielną. Teraz czuję się jak pasożyt, jakby każda wiadomość z pytaniem o pieniądze była przyznaniem się do porażki.

Wiedziałam, że to się tak skończy, ale mimo wszystko zadzwoniłam do ojca mojego syna. Telefon dzwonił długo, już prawie się rozłączałam, kiedy w końcu odebrał.

Ledwo wiązałam końce

– No? – mruknął ospale. Pewnie jeszcze leżał w łóżku.

– Cześć, Patryk. Chciałam tylko zapytać… czy przelejesz w końcu alimenty? – zaczęłam spokojnie.

– Nie teraz. Nie mam z czego. Mówiłem ci już, mam długi – odpowiedział z taką obojętnością, jakby mówił o pogodzie.

– Ale obiecałeś w zeszłym tygodniu. Antek nie ma butów na jesień. Muszę zapłacić za żłobek. Nie wyrabiam…

– Sylwia, błagam cię, nie rób scen. Jak będę miał, to ci dam. Przestań mnie cisnąć – jego głos robił się coraz bardziej zirytowany.

– A na wakacje z tą swoją miałaś z czego? Na kolację w hotelu? Widziałam zdjęcia. Nie kłam.

– I znowu to samo. Zamiast się cieszyć, że dziecko ma zdrowego ojca, to tylko żerujesz. Jakbyś była normalna, to byśmy byli razem, ale nie, tobie wiecznie mało.

Zacisnęłam zęby.

– Ja tylko chcę, żebyś robił to, co ci kazał sąd. To nie są pieniądze dla mnie, tylko dla Antka. Przestań gadać, że…

– Daj mi spokój, Sylwia. Nie mam z czego, rozumiesz? Nie mam! – warknął i się rozłączył.

Byłam bezradna

Stałam przez chwilę z telefonem w dłoni. W końcu puściły mi nerwy. Nie byłam w stanie powstrzymać łez. Nie pierwszy raz. Tylko że tym razem zamiast złości, poczułam coś gorszego – zawstydzenie. Może to naprawdę była moja wina? Może faktycznie byłam zbyt wymagająca? Zbyt ostra? Za bardzo się starałam? Przetarłam twarz rękawem bluzy. Musiałam się ogarnąć. Antek siedział w drugim pokoju i układał klocki.

– Mamusiu? – zawołał nagle. – Będzie dzisiaj kakao?

Podniosłam się i podeszłam do niego, uśmiechając się tak, jak potrafiłam.

– Będzie, kochanie. Jak tylko wrócimy ze spaceru. Dobrze?

Pokiwał głową, zupełnie nieświadomy, że jego mama właśnie próbowała zebrać się z kawałków, których sama już nie ogarniała.

Nie miałam na jedzenie

W sklepie było cicho, tylko jakiś dzieciak marudził o lizaka. Stałam przy kasie z mlekiem, chlebem i paczką makaronu. Liczyłam, że wystarczy. Kasjerka przesunęła wszystko i spojrzała na mnie, znudzona.

– Dwanaście pięćdziesiąt.

Wyciągnęłam portfel. Miałam dziesięć złotych. Sprawdziłam jeszcze kieszenie, ale wiedziałam, że nie znajdę cudów.

– To… odłożę mleko – powiedziałam.

Bez słowa zdjęła karton z lady i przesunęła resztę. Zabrałam zakupy i wyszłam. Na zewnątrz przystanęłam. Ludzie mijali mnie obojętnie. Czułam, jakby ktoś mi wsypał piachu do gardła. Wróciłam do domu i długo siedziałam w przedpokoju, zanim zdecydowałam się napisać do Kaśki. Od miesiąca zwlekałam z oddaniem tamtych stu złotych. Pisałam powoli, kasując co chwilę słowa.

„Kaśka, wiem, że już ci wiszę, ale czy mogłabyś jeszcze pożyczyć mi dwie dyszki? Nie mam na mleko dla Antka. Oddam na pewno. Przepraszam”. Po kilku minutach przyszła odpowiedź. „Nie wiem, Sylwia. Już raz ci pożyczałam…”. Zamknęłam oczy. Wiedziałam, że ma rację. Ale wtedy tylko jedno zdanie krążyło mi po głowie: duma nie nakarmi dziecka.

Wydawał na nią

Zwykły wieczór. Antek zasnął z głową na moim ramieniu, więc wyjęłam ostrożnie telefon i jak zwykle zaczęłam scrollować. Chciałam po prostu uciszyć myśli. Ale algorytmy dobrze wiedziały, co pokazać.

Zdjęcie z plaży. Ona w kostiumie, z kieliszkiem w dłoni, Patryk z uśmiechem obok niej. Wakacje w Egipcie. Podpis: „Wreszcie razem, tylko my i spokój”. Przewinęłam niżej. Kolejna fotka – kolacja przy świecach. Krewetki, wino, elegancki lokal. Palce zaczęły mi drżeć.

To na nią idą te pieniądze? Na tę kobitkę w okularach przeciwsłonecznych, która patrzy w obiektyw, jakby wygrała życie? A ja się zastanawiam, czy jutro kupić masło, czy chleb? Zanim zdążyłam się rozmyślić, otworzyłam wiadomości i napisałam do Patryka. „Nie masz z czego płacić alimentów, ale na wczasy ci starcza? Serio?”.

Odpowiedź przyszła po chwili. „Nie twoja sprawa. Sama sobie takie życie wybrałaś”. Poczułam, jak robi mi się gorąco. Napisałam jeszcze raz: „To ty zniknąłeś, zostawiłeś mnie z dzieckiem i teraz udajesz, że wszystko jest okej”. Zamiast odpowiedzi – śmiejąca się buźka. Nic więcej.

Potrzebowałam pomocy

Odłożyłam telefon. Siedziałam w ciszy, słuchając oddechu Antka. W środku wszystko się we mnie gotowało, ale na zewnątrz byłam nieruchoma. Zawsze taka sama – cicha, pokorna, niewidzialna. Dla niego, dla świata, nawet dla siebie. Może przyszedł czas coś zmienić?

Wahałam się prawie tydzień. Codziennie przechodziłam obok tego budynku w drodze po Antka, a jednak nie potrafiłam wejść. W końcu przestałam się zastanawiać. Po prostu zapukałam i weszłam. Na korytarzu pachniało starym kurzem i płynem do podłóg. Poczekalnia była pełna ludzi, którzy patrzyli w ziemię albo w ekran telefonu. Jak ja.

Kiedy przyszła moja kolej, weszłam do małego pokoju, w którym siedziała kobieta za biurkiem. Okulary zsunięte na nos, wyraz twarzy jak z urzędu skarbowego.

Byłam zdesperowana

Formularze, pytania, daty, zarobki. Opowiadałam o wszystkim – o Patryku, o braku alimentów, o pracy na pół etatu. Mówiłam szybko, żeby nie musieć zbyt długo słyszeć własnego głosu.

– Ma pani wyrok sądu na alimenty?

– Mam. Ale on nie płaci. Tłumaczy się, że nie ma z czego.

– Proszę dołączyć kopię. Może pani ubiegać się o świadczenie z funduszu alimentacyjnego. Ale dochody są na granicy. Może być ciężko.

Kiwnęłam głową. Wiedziałam to.

– Dostanie pani decyzję pocztą – dodała. – Proszę uzbroić się w cierpliwość.

W drodze powrotnej nie czułam ulgi, tylko wstyd, jakby każdy przechodzień wiedział, że byłam tam, że błagałam o coś, co powinno być oczywiste. Ale kiedy weszłam do pokoju, a Antek podbiegł z rysunkiem w ręku i powiedział, że narysował mnie jako superbohaterkę, coś we mnie się przełamało.

– Mamo, zobacz, masz pelerynę!

Pokręciłam głową z uśmiechem.

– Może i tak. Może nawet nie jestem najgorszą wersją siebie.

Stanęłam na nogi

Zaczęłam szukać czegokolwiek. Sprzątanie, opieka nad starszą panią, nocne zmiany w piekarni – przeglądałam wszystkie ogłoszenia. Nie miałam już żadnych złudzeń. Na Patryka nie mogłam liczyć, na znajomych nie chciałam, rodziny nie miałam. W końcu trafiłam na ogłoszenie – sklep spożywczy, praca na pół etatu, zmiany rotacyjne, również weekendy. Nie brzmiało jak marzenie, ale miało sens. Poczułam, jakby w środku zrobiło mi się trochę jaśniej. To nie była jeszcze radość, raczej cień nadziei, że może coś się ruszy.

Wieczorem, gdy Antek już spał, usiadłam przy jego łóżku. Przez chwilę tylko patrzyłam, jak śpi. Miał takie same rzęsy jak Patryk – długie, ciemne, jakby malowane. Ale wszystko inne moje.

– Kochanie – szepnęłam. – Nie wiem, czy mi się uda. Ale się nie poddam. Obiecuję. Dla ciebie.

Bo wiedziałam już jedno – cud się nie wydarzy. Nie będzie nagłego zwrotu, Patryk się nie zmieni, nikt nie zapuka z walizką pieniędzy. Ale jeśli ktoś ma coś zmienić, to ja. Mimo strachu, mimo zmęczenia, mimo wszystkiego, co mnie przygniatało – w tej jednej chwili czułam siłę.

Sylwia, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama