„Po rozwodzie mąż zabrał mi wszystko poza dzieckiem i kredytem. Odzyskałam majątek z nawiązką dzięki jego nowej żonie”
„Okazało się, że Krzysiek nie zamierza płacić alimentów na Michałka, bo – jak przekonywał w sądzie – aktualnie nie pracuje i nie ma żadnych pieniędzy. A na dodatek wywinął się od spłacania kredytu, bo wszystkie podpisywane umowy były na mnie”.

- Listy do redakcji
Kiedy wychodziłam za mąż za Krzyśka, byłam przekonana, że to już na zawsze. I chociaż nasze małżeństwo nie należało do najbardziej udanych, to nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że zakończy się w taki sposób. A tymczasem mój mąż mnie rzucił, a na dodatek zostawił mnie samą z dzieckiem i kredytem. Na szczęście dzięki przewrotności losu wszystko się odwróciło, a ja odzyskałam to, co wcześniej straciłam.
Wyszłam za mąż z samotności
Doskonale pamiętam dzień, w którym zgodziłam się wyjść za mąż za Krzyśka. Kilka miesięcy wcześniej zakończyłam wieloletni związek, a Krzysiek bardzo mi pomógł w dojściu do siebie. Zawsze był obok i wspierał mnie w tym, abym na nowo poukładała swoje życie. Kiedy zaproponował, żebyśmy zostali parą, zgodziłam się.
– Ale od razu ślub? – zapytała mnie siostra, której powiedziałam, że Krzysiek mi się oświadczył. Dzień wcześniej mój przyszły mąż wrócił z pracy i jak gdyby nigdy nic wyciągnął z kieszeni pudełko z pierścionkiem.
– A dlaczego nie? – zapytałam buńczucznie. W głębi duszy sama zdawałam sobie sprawę z tego, że ta decyzja jest zbyt wczesna i nieprzemyślana, ale nie chciałam się do tego przyznać. Z drugiej strony obawiałam się, że już nigdy nie znajdę odpowiedniego kandydata na męża i już zawsze będę sama.
– Rób, jak uważasz – westchnęła Marta, jednocześnie zapewniając mnie, że zawsze będzie mnie wspierać.
I zrobiłam tak, jak planowałam. Kilka miesięcy później stanęliśmy z Krzyśkiem na ślubnym kobiercu i rozpoczęliśmy wspólne życie. Składając przysięgę małżeńską, nawet nie przypuszczałam, że z tego naszego życia nic nie wyjdzie i za kilka lat nasze małżeństwo będzie już tylko wspomnieniem.
Nie było bajki
Małżeństwo z Krzyśkiem od początku nie należało do najbardziej udanych. Już kilka miesięcy po ślubie przekonałam się, że mamy zupełnie inne charaktery, priorytety i oczekiwania. Ja chciałam założyć rodzinę i cieszyć się domowym ciepłem, a mój mąż wciąż jeszcze potrzebował szeroko rozumianej rozrywki. Nic więc dziwnego, że nasze drogi powoli się rozchodziły, a my coraz rzadziej znajdowaliśmy wspólny język i jakąkolwiek nić porozumienia.
Przyjście na świat Michała niewiele w naszym związku zmieniło. Tym bardziej, że Krzysiek nie chciał jeszcze dziecka i namawiał mnie do tego, aby wstrzymać się z decyzją o powiększeniu rodziny. Ale stało się inaczej. Pomimo stosowania antykoncepcji okazało się, że jestem w ciąży. Ja oszalałam ze szczęścia, a mój mąż był wyraźnie niezadowolony.
– Zrobiłaś to specjalnie! – wykrzyczał mi kiedyś prosto w twarz, gdy kolejny raz zakończyliśmy dzień potężną kłótnią. A potem wyszedł z domu, trzaskając drzwiami i wrócił dopiero nad ranem. A ja na jego koszuli poczułam zapach damskich perfum.
Zostawił mnie z dzieckiem i kredytem
Od tamtego czasu już nic w naszym małżeństwie nie układało się dobrze. Nie dość, że sprzeczkom i kłótniom nie było końca, to na dodatek coraz częściej miałam przeczucie, że Krzysiek po prostu mnie zdradza.
– Masz kogoś? – pytałam go co kilka dni. On za każdym razem zaprzeczał, ale ja nie mogłam pozbyć się złych przeczuć.
Ostatecznie okazało się, że mam rację. Pewnego dnia mój mąż wrócił z pracy i po prostu poinformował mnie, że odchodzi.
– Nie mogę tak dłużej żyć – podsumował swoją decyzję.
Kiedy próbowałam dowiedzieć się, co konkretnie ma na myśli, tylko wzruszył ramionami. A potem spakował kilka swoich rzeczy i jeszcze tego samego wieczoru opuścił nasze mieszkanie.
Zostałam zupełnie sama. Okazało się, że Krzysiek nie zamierza płacić alimentów na Michała, bo – jak przekonywał w sądzie – aktualnie nie pracuje i nie ma żadnych pieniędzy. A na dodatek wywinął się od spłacania kredytu hipotecznego, gdyż wszystkie podpisywane umowy były tylko na mnie.
– I co teraz zrobisz? – zapytała mnie siostra, gdy wyżaliłam się jej ze swoich problemów.
Nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć. Właśnie uświadomiłam sobie, że zostałam sama z małym dzieckiem i kredytem hipotecznym na kilkaset tysięcy złotych. Moja sytuacja była niemal beznadziejna.
Na szczęście nie poddałam się. Wróciłam do pracy na etat, a dodatkowo znalazłam drugie zajęcie, które mogłam wykonywać w domu. Jednocześnie mogłam liczyć na wsparcie rodziny, która pomagała mi w opiece nad synkiem. Każdego dnia padałam na twarz ze zmęczenia, ale wiedziałam, że nie mogę się poddać. Miałam też nadzieję na to, że w końcu znajdę jakiś sposób, aby zmusić swojego byłego męża do spłacenia części kredytu i łożenia na utrzymanie naszego syna. I pewnego dnia to mi się udało.
Ich pazerność była oburzająca
Po rozwodzie miałam znikomy kontakt ze swoim byłym mężem. Tak naprawdę przez zupełny przypadek dowiedziałam się, że drugi raz się ożenił i razem ze swoją nową żoną oczekuje narodzin dziecka. „A to świnia” – pomyślałam, nie mogąc pozbyć się goryczy z powodu tego, że to między innymi dziecko było powodem naszego rozstania.
A to i tak nie był koniec zaskoczeń, które spotkały mnie ze strony Krzyśka. Pewnego dnia odebrałam list polecony, który okazał się wezwaniem do sądu. Kiedy zorientowałam się, czego ono dotyczy, o mało się zemdlałam. Okazało się, że mój były mąż i jego nowa żona podali mnie do sądu.
– Żartujesz? – zapytała mnie siostra, gdy ją o tym poinformowałam.
– No właśnie nie – westchnęłam. Od kilku dni próbowałam dojść do siebie po tym, jak się dowiedziałam, że Krzysiek i jego obecna partnerka chcą wyciągnąć ode mnie alimenty.
Kiedy bardziej zagłębiłam się w pozew, okazało się, że Krzysiek i jego żona swoją decyzję argumentują tym, że to ja najbardziej zyskałam na naszym rozwodzie. Według nich mój były mąż zostawił mi mieszkanie i samochód, a sam pozostał z niczym. Tylko jakoś nie wspomnieli o tym, że to ja musiałam sama spłacać kredyt hipoteczny i pożyczkę na auto oraz w pojedynkę utrzymywać naszego syna. O tym jakoś zapomnieli.
Ja jednak nie zamierzałam poddać się bez walki. Wynajęłam prawnika i razem z nim ustaliłam taktykę na potyczkę, która czekała mnie w sądzie. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe, ale zamierzałam zrobić wszystko, aby Krzysiek nie oszukał mnie kolejny raz.
W dniu rozprawy niemal trzęsłam się ze strachu i stresu. A gdy pod salą sądową zobaczyłam bezczelnie uśmiechniętego byłego męża, przez chwilę chciałam się poddać i uciec.
– Spokojnie – usłyszałam głos swojego prawnika, który doskonale wyczuł moje trudne emocje. – On tylko czeka na to, aż pani straci panowanie nad sobą – dodał. W odpowiedzi głęboko nabrałam powietrza i z podniesioną głową wkroczyłam na salę sądową.
Sama rozprawa nie należała do przyjemnych. Krzysiek wyciągnął wszystkie brudy naszego małżeństwa i przedstawił to tak, jakbym to ja była wszystkiemu winna. A jakby tego było mało, to żalił się, że zrobiłam wszystko, aby zabrać mu mieszkanie i pozbawić go wspólnego majątku.
– Moja żona zabraniała mi kontaktów z synem – dodał na zakończenie swoich zeznań.
A ja – chociaż miałam ochotę wstać i wykrzyczeć, że to wszystko jest stekiem kłamstw – jednak się powstrzymałam. Wiedziałam, że w tej sytuacji nerwy wcale mi nie pomogą.
Wiele zyskałam „dzięki” nowej żonie
Potem do akcji wkroczył mój prawnik. Przedstawił dowody na to, że to mój mąż zostawił mnie z niczym. Powołał na świadków osoby, które zaświadczyły, że Krzysiek nie tylko nie łożył na naszego syna, ale też nie robił nic, aby utrzymywać z nim kontakt. A na koniec przedstawił dowody na to, że mój były mąż i jego obecna żona wcale nie są tacy biedni, za jakich próbują uchodzić.
– W związku z tym wnoszę o oddalenie powództwa wobec mojej klientki – zakończył.
Potem jeszcze dodał, że wnioskuje o to, aby to mój były mąż uregulował wszystkie długi wobec mnie i mojego syna. A ja, widząc wściekły wzrok Krzyśka, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
Wyrok zapadł jeszcze tego samego dnia. Nie liczyłam na zbyt wiele, a okazało się, że sąd był po mojej stronie. Nie tylko oddalił wniosek Krzyśka i jego żony o alimenty, ale na dodatek zasądził mojemu byłemu mężowi spłacenie części kredytu mieszkaniowego i uregulowanie zaległości wobec naszego syna.
– Pożałujesz tego – syknął mój były mąż, gdy opuszczaliśmy salę sądową. Tylko się uśmiechnęłam i życzyłam mu dobrego dnia. A w głębi duszy nie mogłam powstrzymać się przed myślą, że w końcu ma to, na co zasłużył.
Wyrok nie jest prawomocny, a Krzysiek zapowiedział apelację. Ale ja się tym nie martwię. Spokojnie czekam na dalszy rozwój wypadków. Teraz już wiem, że jestem silna i że już nigdy więcej nie dam się skrzywdzić byłemu mężowi.
Tamara, 35 lat
Czytaj także:
- „Mój facet rozpieszcza swoją eks za moją wypłatę. Wystarczyło to jedno słowo, by śmieci wyniosły się same”
- „Rozwiodłam się z mężem przez schabowego i karkówkę. Letni grill był dla niego ważniejszy niż uczucia własnej żony”
- „Chciałam odegrać się na mężu za zdradę. Nie sądziłam, że konsekwencje wyskoku będę odczuwać do końca życia”

