Reklama

Przez długi, naprawdę długi czas się oszukiwałam. Byłam przekonana, że to wszystko w moim życiu się nie dzieje, a tylko inni chcą mi zrobić na złość albo że coś im się uroiło. Nie potrafiłam przyznać przed sobą, że mój Karol naprawdę mnie zdradził. Mało tego – że wciąż jest w tej relacji i myśli poważnie o związku ze swoją kochanką! I to nie byle jaką kochanką – jego najnowszą asystentką!

Reklama

Nie wierzyłam w to, co się stało

Tak długo, jak długo nie miałam stuprocentowej pewności w temacie, wmawiałam sobie, że to na pewno tylko pomyłka. Że coś mi się wydaje, a mój mąż bez wątpienia potrafi to jakoś sensownie wytłumaczyć.

– Ale co ja mam ci wyjaśniać? – rzucił opryskliwie, gdy w końcu, nie mogąc już dłużej tego znieść, zapytałam wprost o jego relacje z asystentką. – Sama widzisz, jak jest. Dobrze, że to wychodzi i nie będziemy się już dłużej okłamywać. Chcę rozwodu.

Pocieszali mnie wszyscy

– On nie jest ciebie wart, Olga – przekonywała mnie zawzięcie Martyna, najbliższa z przyjaciółek. – Olej go. Może to dobrze się stało, że będziecie się rozwodzić. Jeszcze by ci całe życie zniszczył.

– Ja od razu mówiłem, że jemu źle z oczu patrzy! – przeżywał tata. – Ale nie martw się, znajdziesz sobie jeszcze jakiegoś porządnego mężczyznę.

– Na pewno – wtórowała mu mama. – Nie masz się co martwić, kochanie. Jesteś młoda, piękna, całe życie jeszcze przed tobą.

Nie bardzo mi to wszystko pomagało. Zwłaszcza że wciąż miałam nadzieję, że Karol się opamięta. Że wreszcie dojdzie do wniosku, że popełnił potworny błąd i postanowi czym prędzej wrócić do ukochanej żony. Dzwoniłam do niego jak głupia, mając nadzieję, że odbierze, że zakończy tę farsę. Niestety, się nie doczekałam. Zachowywał się, jakbym w ogóle przestała istnieć. Jakby wymazał mnie wraz z chwilą, kiedy postanowił definitywnie wyprowadzić się z mieszkania.

Miałam wsparcie przyjaciela

Zamiast zalewać się łzami, w tamtym czasie zdecydowanie wolałam przebywać z Kacprem. Był moim przyjacielem i młodszym o rok bratem Martyny. Nie widzieliśmy się dłuższy czas. On dopiero co wrócił z Anglii, gdzie zdążył się rozstać ze swoją żoną i zaczynał od nowa życie tu u nas, w Polsce. Kiedyś, gdy byliśmy młodsi, trochę się w nim podkochiwałam, ale głupio było się do tego przyznać, bo jak to tak przecież – z bratem najlepszej przyjaciółki? Teraz natomiast wrócił wolny, trochę zdołowany i bardzo chętny, by dotrzymywać mi towarzystwa.

Lubiłam czas spędzany z nim za to, że nigdy nie męczył mnie o relację z Karolem. Nie pytał, jak się czuję, nie zapewniał, że ten rozwód to nie koniec świata i że przecież nie będę do końca życia sama. Po prostu był. Chodziliśmy na długie wieczorne spacery, czasem znajdowaliśmy jakiś przyjemny film w kinie, a niekiedy przesiadywaliśmy w kawiarniach czy po prostu w parku, by rozkoszować się ciszą – choć przez chwilę. Przy nim nie myślałam w ogóle o Karolu. Nie było potrzeby – czułam się naprawdę dobrze. Wydawało mi się nawet, że życie może być lepsze, a rozwód nie miał już dla mnie aż takiego znaczenia.

Zostaliśmy parą

Może właśnie dlatego, gdy doprowadziliśmy już wszystkie te sprawy do końca, zaczęłam się z Kacprem oficjalnie spotykać. Nie bardzo mnie obchodziło to, co powiedzą na taką nowinę inni. Właściwie to reakcja Martyny najbardziej mnie zaskoczyła.

– No wreszcie! – zawołała, rzucając mi się na szyję. – Nie wiedziałam, jak długo jeszcze się będziecie z Kacprem tak czaić!

Zamrugałam.

– To ty… wiedziałaś? – wykrztusiłam zdumiona.

Pewnie, że wiedziałam – wyszczerzyła się do mnie. – Kto lepiej pasuje do mojego kochanego braciszka, jak nie ty? Mówiłam, że ten rozwód to najlepsze, co cię mogło akurat spotkać!

Choć jeszcze parę miesięcy temu rozpłakałabym się i chyba nawet obraziła, teraz przyznałam jej rację. Bo w zasadzie trochę głupio by było znów przegapić szansę na bliższą relację z Kacprem – totalnie innym niż mój eksmąż.

Karol nagle się odezwał

Nie spodziewałam się tego zupełnie. Nie myślałam już nawet o Karolu, kiedy nagle rozdzwonił się telefon. Ze zdumieniem odkryłam, że na wyświetlaczu widnieje jego imię.

– Kto to? – spytał Kacper.

– Karol – mruknęłam, zastanawiając się, co robić. – Hm… dziwne.

– Odbierz – zachęcił, choć przyglądał mi się z lekkim zainteresowaniem.

Choć nie byłam do końca pewna tego, co robię, przeciągnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.

– Słucham?

– Olga? – rzucił dość szorstko. – Musimy się koniecznie spotkać i porozmawiać. To pilne.

– Ale… co to za sprawa? – spytałam lekko oszołomiona. – O czym chcesz rozmawiać, Karol?

– To nie jest rozmowa na telefon – uciął. – Możesz być jutro w tym parku na twoim osiedlu? Tam, koło jeziorka. Wybierz sobie godzinę.

Nadal nie rozumiejąc, co tak naprawdę się dzieje i czego on chce, podałam mu opcjonalną godzinę. Jako że mu pasowało, potwierdził, że będzie i prędko się rozłączył.

Rozumiesz coś z tego? – spytałam niepewnie Kacpra.

Pokręcił głową.

– Ani trochę. – Przyjrzał mi się z troską. – Iść jutro z tobą?

– Nie – stwierdziłam stanowczo. – Sama to załatwię. Chcę wreszcie zamknąć ten rozdział mojego życia.

Jego żądanie mnie rozbawiło

Dokładnie o ustalonej godzinie zjawiłam się nad niewielkim stawem w naszym parku. Jak postanowiłam, przyszłam sama. Karola jeszcze nie było, więc zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno mnie nie wystawił. Może się rozmyślił? Może ta jego sprawa wcale nie była aż tak pilna?

W końcu jednak dostrzegłam mojego byłego męża idącego pośpiesznie z naprzeciwka. W końcu zatrzymał się tuż przede mną.

– Dobrze, że jesteś – rzucił bez jakiegokolwiek przywitania. – Musimy porozmawiać o obrączkach.

Spojrzałam na niego w zdumieniu.

– Obrączkach?

– No, konkretniej o twojej – zauważył. – Chciałbym, żebyś ją znalazła i mi oddała.

Otworzyłam szerzej oczy.

– Słucham? – wykrztusiłam. – A to niby z jakiej racji?

Wzruszył ramionami, a potem zmarszczył brwi.

– Chcę się ożenić – oznajmił. – No i wiadomo, że potrzebujemy z Kamilą obrączek. Ja za nasze zapłaciłem, więc teraz żądam zwrotu! Bo muszę mieć na ślub.

Myślałam, że się przesłyszałam. Patrzyłam na niego zdumiona, a w końcu wybuchnęłam śmiechem. Śmiałam się tak długo, że w końcu zaczął mnie boleć brzuch, a z oczu pociekły łzy. W końcu otarłam je wierzchem dłoni i spojrzałam mu w twarz, teraz wykrzywioną wściekłością. Przypomniało mi się, że kiedy zdjęłam obrączkę, wcisnęłam ją do kieszeni płaszcza. Chyba wciąż musiała tam być. Kiedy wsunęłam tam dłoń, szybko wymacałam znajomy kształt. I świetnie.

Wyjęłam obrączkę i pomachałam mu nią przed nosem.

– No popatrz, jaki traf – stwierdziłam z przekąsem. – Akurat mam ją przy sobie. No, to jak ci tak na niej zależy, to łap. Nie będę ci przecież stać na drodze do szczęścia.

I rzuciłam obrączkę prosto do stawu, starając się, by poleciała jak najdalej.

Mam nadzieję, że mu się nie ułoży

Nie czekałam, żeby się przekonać, czy klnący pod nosem Karol wskoczy do wody i zanurkuje w poszukiwaniu zaginionej obrączki, czy jednak obejdzie się smakiem. Zignorowałam nawet krzyki o tym, z jaką to on się kiedyś wariatką związał. W zasadzie, cała ta sytuacja była nawet zabawna. Kiedy opowiedziałam o niej potem Kacprowi, oboje pękaliśmy ze śmiechu.

Sami nie planujemy jeszcze ślubu, choć mam dziwne wrażenie, że Kacper chciałby się oświadczyć. Jeśli się na to zdobędzie, pewnie się zgodzę – bo i czemu miałabym się nie zgadzać? Na razie jednak cieszę się z tego, co mam i nie narzekam. Zwłaszcza że moi rodzice taż bardzo lubią Kacpra, a mama wciąż ma nadzieję, że on może mnie jeszcze namówi na dzieci. Nie sądzę, żeby to się udało, ale zawsze może próbować.

Olga, 36 lat

Czytaj także: „Moja żona leży w łóżku jak kłoda, a ode mnie oczekuje fajerwerków. Niech sama się trochę postara”
„Matka ciągle zrzędzi, że nie mam męża, a zegar tyka. Czy naprawdę mam czuć się gorsza, bo nie mam faceta?”
„Mąż się mnie wstydzi, bo jestem sprzątaczką. Lubię tę pracę, więc teraz będę musiała wybrać między nim a mopem”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...