Reklama

Do niedawna żyłam sama i byłam z tego dumna. Praca w marketingu, wynajęte dwupokojowe mieszkanie, cisza po godzinie 20 i własne zasady – tego mi było trzeba. A potem moi rodzice się rozwiedli. Mama się załamała – emocjonalnie i finansowo. Nie miała dokąd pójść, więc zaproponowałam, żeby zamieszkała ze mną. „Na chwilę” – powiedziałyśmy obie. Minął rok.

Teraz nie mam ani chwili spokoju. Mama wstaje skoro świt, hałasuje w kuchni, komentuje, co jem i jak wyglądam. Prowadzi własny notes z wydatkami i zostawia mi listy zakupów. Wtrąca się w moje życie, jakbyśmy znów mieszkały razem, gdy miałam piętnaście lat.

– Julia, widziałaś rachunek za prąd? – zapytała dziś rano, zanim zdążyłam wypić kawę. – Może mniej tych kąpieli?

Zacisnęłam zęby i wyszłam z mieszkania, trzaskając drzwiami. W windzie pomyślałam: czy jestem złą córką, skoro mam jej dość?

Było nerwowo

Wróciłam z pracy później niż zwykle – zmęczona, głodna, marząca o chwili ciszy. Ale już od progu wiedziałam, że o spokoju mogę zapomnieć. Z salonu dochodziły głosy. Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam mamę siedzącą z naszą sąsiadką, panią Elą. Obie piły herbatę i… dyskutowały o moim życiu.

– Julia powinna sobie w końcu kogoś znaleźć – mówiła mama, jakby mnie tam nie było. – Ma ponad trzydzieści lat, a tylko praca i praca. A potem wraca i siedzi w wannie, jakby miała depresję.

– Oj, ja to rozumiem, młodzi teraz tacy samotni – dorzuciła sąsiadka z uśmiechem.

Zamarłam. Czułam, jak krew uderza mi do głowy. Mama nawet nie zauważyła, że stoję.

– Przepraszam bardzo – przerwałam lodowatym tonem. – Moje życie osobiste to nie temat do plotek przy herbatce.

Mama uniosła brwi, jakby to ona była ofiarą.

– Ależ Julciu, my tylko tak sobie rozmawiałyśmy. Martwię się o ciebie.

– Nie, ty mnie kontrolujesz. I jeszcze zapraszasz ludzi, kiedy mnie nie ma! To już nie jest mój dom.

Wybuchłam. Widziałam, że mama zbielała na twarzy. Pani Ela zamilkła i zaczęła się zbierać. Wieczorem mama siedziała w kuchni. Nie powiedziała ani słowa. Tylko słyszałam, jak płacze.

Chciałam odzyskać swoje życie

Następnego dnia próbowałam porozmawiać z mamą spokojnie. Zaparzyłam jej ulubioną melisę, usiadłyśmy przy stole. Chciałam, żeby ten dialog był dorosły, uczciwy.

– Mamo, musimy ustalić, co dalej. Już minął rok. Miałaś tu być „na chwilę”…

– Słucham? – przerwała mi natychmiast, nie patrząc mi w oczy. – Przeszkadzam ci w twoim wielkim, samotnym życiu?

Westchnęłam. Już wiedziałam, że to nie będzie łatwa rozmowa.

– Nie o to chodzi. Po prostu… pytałam, czy myślałaś o pracy, o tym, żeby znaleźć coś swojego. Może mieszkanie? Może jakiś kurs?

– Kurs?! – prychnęła. – W moim wieku? Myślisz, że ktoś zatrudni rozwódkę po pięćdziesiątce? Może jeszcze na kasie mam siedzieć?

– Nie chodzi o to, żebyś zaraz miała pracę marzeń… tylko żebyś zaczęła coś planować.

Mama wstała od stołu.

– Wiesz co, Julia? Może ty się wstydzisz własnej matki?

Zamilkłam. Poczułam się, jakby znowu miała nade mną władzę.

– Ja tylko chcę żyć swoim życiem. A mam wrażenie, że już nie mam na nie miejsca.

– To nie mój wybór, że musiałam się u ciebie zatrzymać – powiedziała cicho. – Jesteś moją córką. Myślałam, że będziesz mnie wspierać.

Czułam się podle. Z jednej strony – wściekłość. Z drugiej – okropne poczucie winy. Czy naprawdę jestem złą córką?

To było podłe

Wróciłam z pracy wcześniej niż zwykle – szefowa odwołała spotkanie. Już od progu usłyszałam mamę rozmawiającą przez telefon. Chciałam tylko zostawić torebkę i po cichu przejść do pokoju, ale coś mnie zatrzymało. Jej głos był wyraźnie rozżalony.

– …nie, no, ona myśli, że jak zapłaciła za jogurt i czynsz, to może mną rządzić. Jakby zapomniała, że ją wychowałam. Jakbym ja nigdy nie miała potrzeb, emocji, życia.

Zamarłam.

– Tak, oczywiście, że jestem jej ciężarem. Przecież wszystko, co robię, jej przeszkadza. Za głośno oddycham, za dużo mówię. I nawet te głupie świece jej przeszkadzają. Ona jest jak lód. Zimna, obojętna. Jakby nie była moją córką.

Zamknęłam oczy. Poczułam w gardle gulę. I wtedy zrobiłam coś, czego nigdy wcześniej nie odważyłabym się zrobić – weszłam do salonu.

– A ja ci kiedyś podziękuję, że zabrałaś mi wszystko?!

Mama zamarła. Telefon wypadł jej z dłoni.

– Julia, ja… to nie było tak…

– A jak?! – krzyknęłam. – Jak?! Mieszkasz tu, korzystasz z mojej przestrzeni, z moich pieniędzy, z mojego czasu. A potem mówisz koleżance, że jestem zimna i niewdzięczna? Że cię traktuję jak ciężar?!

Patrzyłyśmy na siebie. Ona – blada, zszokowana. Ja – drżąca z gniewu.

Nie chciałam… Po prostu tak czuję… – wyszeptała.

Nie odpowiedziałam. Zamknęłam się w pokoju, zasłoniłam zasłony i zaczęłam płakać. Cicho, żeby nie usłyszała. Ze złości. I z żalu.

Mama mi coś wyznała

– Chciałabym coś ci powiedzieć – mama stała w drzwiach mojego pokoju jak cień.

Nie odpowiedziałam. Usiadła w fotelu i zaczęła mówić. Cicho, spokojnie. Pierwszy raz tak.

– Twój ojciec... on mnie złamał. Przez lata żyłam w przekonaniu, że jestem nikim. On nigdy nie podniósł na mnie ręki, ale potrafił sprawić, że czułam się głupia, nieważna. Zawsze coś było nie tak – moja fryzura, obiad, moje zdanie. Po rozwodzie… nie wiedziałam, kim jestem.

Wpatrywała się w podłogę, jakby mówiła to bardziej do siebie niż do mnie.

– Nie miałam pieniędzy, pracy, nie umiałam nawet sama zapłacić rachunku przez internet. Miałam nadzieję, że choć raz, ktoś się mną zaopiekuje. Myślałam, że ty…

Zawahała się.

– Że będziesz mnie wspierać. Że będę mogła oddychać spokojnie. Ale to mieszkanie… to nigdy nie było moje. Codziennie czułam, że jestem intruzem.

Zacisnęłam palce na kubku.

– I zamiast rozmawiać, plotkowałaś z koleżanką? Zamiast zapytać, jak się czuję, wyliczałaś kolejne rzeczy?

Mama spojrzała na mnie. Miała mokre oczy.

– Przepraszam. Może próbowałam cię zmusić, żebyś poczuła się odpowiedzialna. Ja też miałam kiedyś marzenia. A teraz siedzę z herbatą w twojej kuchni i czuję się… żałośnie.

Zamilkła. W pokoju zrobiło się duszno od niewypowiedzianych słów. Poczułam dziwną mieszankę współczucia i buntu. Czy to naprawdę moja rola – dźwigać cudze porażki? Oddać swoje życie, żeby ktoś inny poczuł się bezpiecznie?

Muszę coś zrobić

Długo nie mogłam spać po tamtej rozmowie. Rano zadzwoniłam do Magdy – mojej przyjaciółki z pracy.

– Musimy się spotkać – powiedziałam tylko.

Siedziałyśmy w kawiarnianym ogródku, sączyłyśmy kawę. Magda jak zwykle nie zadawała zbędnych pytań. Po prostu słuchała.

– Czuję się, jakbym nie miała już własnego życia – wyznałam. – Moje mieszkanie nie jest moje. Moje decyzje muszą być jej decyzjami. Wstydzę się tego, ale mam czasem ochotę po prostu… uciec.

Magda pokiwała głową.

– Twoja matka cię nie nienawidzi. Ona po prostu nie zna innego sposobu na bliskość, ale to twoje życie.

– Nie chcę być złą córką – dodałam cicho. – Ale jeśli nic nie zrobię, sama się wykończę.

Zamówiłyśmy ciasto. Czułam, jak coś we mnie pęka. Jakby struna napięta od miesięcy wreszcie się urwała.

Po powrocie do domu usiadłam z kartką papieru. Zaczęłam wypisywać opcje. Pokój w tanim hotelu? Wynajęcie dla niej kawalerki z moją pomocą? Rozmowa z pracownikiem socjalnym? Każde z tych rozwiązań budziło we mnie lęk i ulgę jednocześnie.

Spojrzałam na mamę. Siedziała na kanapie, zawinięta w koc. Wyglądała tak… krucho, ale ja też miałam prawo być krucha i zmęczona.

Julia, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama