Reklama

Zawsze myślałam, że moje małżeństwo jest udane i szczęśliwe. Poznałam Krzyśka na ostatnim roku studiów i już wtedy wiedziałam, że poznałam mężczyznę, z którym chcę spędzić resztę życia. I przez wiele lat żyłam w przekonaniu, że mój związek jest jak z bajki. A potem nagle mój mąż wrócił z jednej z licznych delegacji, a ja poczułam od niego zapach słodkich perfum. Od tamtej pory prześladowała mnie myśl o kochance, która niszczy nasze małżeństwo. A tymczasem prawda okazała się jeszcze gorsza.

Nie miałam szczęścia do facetów

Moje najwcześniejsze wspomnienia z życia uczuciowego nie należą do najprzyjemniejszych. Tak naprawdę to nigdy nie miałam szczęścia do facetów, a każdy z nich albo mnie zdradzał albo wykorzystywał finansowo albo nie traktował tak, jak na to zasługiwałam. W pewnym momencie doszło nawet do tego, iż obiecałam sobie, że już nigdy więcej w nikim się nie zakocham.

Przynajmniej nikt mnie nie zrani – argumentowałam swoje postanowienie.

Kilka dni temu właśnie dowiedziałam się, że mój ostatni absztyfikant oprócz mnie miał jeszcze kochankę. A ja byłam pewna, że tym razem w końcu uśmiechnęło się do mnie szczęście.

– Daj spokój – przyjaciółka próbowała mnie pocieszyć. – Kiedyś na pewno poznasz kogoś, kto będzie cię kochał tak, jak na to zasługujesz – dodała.

A ja – pomimo iż bardzo chciałam jej wierzyć – zaczynałam już w to wątpić.

Poznaliśmy się w bibliotece

I wtedy poznałam Krzyśka. Pewnego wieczoru zajechałam do biblioteki, aby wypożyczyć najnowszy kryminał swojej ulubionej pisarki.

Pani też lubi mroczne historie? – usłyszałam obok męski głos.

A gdy spojrzałam w tamtą stronę, to zobaczyłam przystojnego blondyna, któremu podczas uśmiechu robiły się urocze dołeczki w policzkach.

– Bardzo – odpowiedziałam.

I od razu zaczęłam opowiadać o swoich ulubionych książkach. A ponieważ czytanie było moją wielką pasją, to buzia mi się nie zamykała.

– Przepraszam – dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że od dłuższego czasu trajkoczę o pisarce, którą odkryłam kilka miesięcy temu.

Od razu się zaczerwieniłam i uciekłam spojrzeniem w bok.

– Nic nie szkodzi – mój rozmówca uśmiechnął się od ucha do ucha. – Ja też uwielbiam gadać o książkach – dodał.

Byłam zakochana

I od tego wszystko się zaczęło. Z biblioteki przenieśliśmy się do kawiarni, w której kontynuowaliśmy naszą rozmowę. A kilka miesięcy później zaręczyliśmy się.

– Nie za szybko? – pytała mnie przyjaciółka.

Ale ja byłam pewna, że Krzysiek to mężczyzna mojego życia. I że to właśnie z nim chcę spędzić wszystkie kolejne lata. Nasze małżeństwo było bardzo udane. Krzysiek okazał się mężczyzną, na którego zawsze można liczyć. A do tego kochał mnie z całego serca i na każdym kroku mi to okazywał. A ja czułam się jak księżniczka z bajki, która w końcu znalazła swojego księcia. I nawet do głowy mi nie przyszło, że już niedługo bajka zamieni się w horror, a ja będę musiała pogodzić się z tym, że nasze wspólne życie było jednym wielkim oszustwem.

Mąż zaczął wyjeżdżać w delegacje

Sama nie wiem, kiedy w mojej głowie pojawiły się pierwsze podejrzenia. Już od samego początku naszego związku wiedziałam, że Krzysiek będzie często wyjeżdżał w podróże służbowe.

– Jestem przedstawicielem handlowym i wyjazdy są częścią mojej pracy – tłumaczył mi, gdy narzekałam, że znowu wyjeżdża i zostawia mnie samą na kilka dni.

I ja oczywiście doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Ale i tak nie było mi to na rękę.

– Poza tym nie robię tego na darmo – dodawał od razu mój mąż.

I wymownie spoglądał na nasze eleganckie mieszkanie, które niemal w całości zostało urządzone z jego zarobków.

– Wiem – odpowiadałam.

Krzysiek zarabiał naprawdę dobre pieniądze. Był po prostu dobry w tym, co robił.

– Ale to nie znaczy, że nie mogę za tobą tęsknić – dodawałam.

Mój kochany mąż zawsze w takich sytuacjach mocno mnie przytulał i zapewniał, że kocha mnie najmocniej na świecie. A ja oczywiście mu wierzyłam. I jeszcze przez długi czas nie przypuszczałam, że od dawna byłam oszukiwana.

Mówił, że dużo pracuje

Pierwsze podejrzenia, że coś jest nie tak pojawiły się po dwóch latach małżeństwa. To właśnie wtedy Krzysiek zaczął brać nadgodziny i coraz więcej wieczorów spędzać poza domem. Dodatkowo kilka razy w miesiącu wyjeżdżał w delegacje, co wcześniej mu się nie zdarzało.

– Czy naprawdę musisz tyle pracować? – zapytałam go któregoś wieczoru.

W ciągu kilku ostatnich tygodni mój mąż więcej czasu spędzał poza domem niż w nim. A ja powoli stawałam się słomianą wdową.

– Ktoś musi na to wszystko zarobić – odpowiedział poirytowanym głosem.

A ja przecież wcale nie wymagałam od niego, aby zarabiał kokosy. Już wiele tygodni temu powiedziałam mu, że do szczęścia nie potrzebuję wypasionych mebli, drogich ciuchów i zagranicznych wyjazdów. Najbardziej cieszyłabym się, żeby mój mąż spędzał ze mną więcej czasu. Ale on wiedział swoje.

Z twojej pensji raczej nie wyżyjemy – dodał jeszcze.

I faktycznie, jako przedszkolanka nie mogłam pochwalić się oszałamiającymi zarobkami. Ale tak naprawdę nie na tym w życiu najbardziej mi zależało.

Dziwnie pachniał

Przez kilka kolejnych dni wydawało się, że wszystko wraca do normy. Krzysiek znowu stał się mężczyzną, którego pokochałam kilka lat wcześniej.

Dobrze mi z tobą – wyznał po jednej z upojnych nocy.

Byłam przekonana, że moje małżeństwo wraca na właściwe tory. I wtedy Krzysiek poinformował mnie, że wyjeżdża na kilka dni do innego miasta.

– Znowu? – zapytałam rozczarowana.

Tak szczerze powiedziawszy, to byłam przekonana, że mój mąż w końcu zrezygnuje z tak częstych wyjazdów.

– Muszę – odpowiedział tylko i zaczął się pakować.

Znowu zostałam sama w naszym eleganckim mieszkaniu. Kilka dni później Krzysiek wrócił do domu. A ja od razu poczułam od niego zapach perfum. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że te perfumy były słodkie.

– Tęskniłam za tobą – powiedziałam i przytuliłam się do niego.

I wtedy jeszcze mocniej poczułam ten dziwny zapach. Perfumy były słodkie, uwodzicielskie i na pewno nie męskie. Tak mogła pachnieć tylko kobieta. W mojej głowie od razu pojawiła się myśl, że mój mąż ma kochankę. I chociaż już to niemal mnie dobiło, to tak naprawdę najgorsze było jeszcze przede mną. Nawet w najgorszych snach nie przypuszczałam, że spotka mnie coś takiego.

W ciągu kilku kolejnych dni obmyślałam plan, jak dowiedzieć się prawdy. Rozważałam wszystko – śledzenie męża, zapytanie go wprost o kochankę czy nawet wynajęcie detektywa. Koniec końców okazało się, że nic nie muszę robić, a bolesna prawda o moim mężu wyszła przez całkowity przypadek.

To był cios

Tego dnia musiałam wcześniej wyjść z pracy.

– Muszę odebrać dowód osobisty – poinformowałam przełożoną. – Jutro to wszystko odpracuję – zapewniłam ją.

I zanim zdążyła zaprotestować, to chwyciłam płaszcz i pobiegłam na autobus. Byłam przekonana, że spędzę w urzędzie mnóstwo czasu. A tymczasem wszystko załatwiłam w ciągu zaledwie kilkunastu minut. Kiedy stanęłam pod drzwiami naszego mieszkania, to niespodziewanie poczułam, że coś jest nie w porządku. Tego dnia nie zamierzałam wracać do domu, bo według planów miałam odwiedzić rodziców i zostać u nich na noc. Ale ponieważ zadzwoniła do mnie mama i powiedziała, że musi coś załatwić, to i ja zmieniłam swoje zamiary. Ale nie zdążyłam już o tym poinformować swojego męża. I pomyśleć, że właśnie to pozwoliło mi poznać prawdę.

Kiedy przekroczyłam próg mieszkania, to od razu poczułam słodki zapach perfum. "Ja go znam" – pomyślałam. I od razu przypomniał mi się dzień, w którym mój mąż wrócił z delegacji i pachniał dokładnie tak samo. Ruszyłam za zapachem. A kiedy wkroczyłam do salonu, to przeżyłam szok. Zobaczyłam swojego męża w niedwuznacznej sytuacji. Ale najgorsze z tego wszystkiego było to, że Krzysiek zabawiał się nie z jedną, ale z dwiema kobietami. Poczułam jak robi mi się niedobrze.

– Co to ma znaczyć? – wydukałam.

I dopiero wtedy mój mąż zorientował się, że on i jego kochanki mają towarzystwo. Zerwał się jak oparzony i zaczął zbierać porozrzucane wszędzie części garderoby.

– To nie tak – próbował tłumaczyć.

Zniszczył nasze małżeństwo

Ale co tu było do tłumaczenia? Kilka sekund wcześniej zobaczyłam coś, czego już nigdy nie zapomnę. Trochę trwało, zanim się pozbierałam. A potem wybiegłam z naszego mieszkania. Krzysiek wołał, abym poczekała, ale ja nie chciałam tego słuchać. Pojechałam do rodziców i powiedziałam, że moje małżeństwo jest skończone. Nie powiedziałam im prawdy, bo najzwyczajniej w świecie nie chciało mi to przejść przez gardło.

Przez kolejne dni Krzysiek próbował się ze mną skontaktować, ale ja go ignorowałam. Poinformowałam go tylko, że spotkamy się w sądzie na sprawie rozwodowej. Od tego czasu minęło już sporo czasu, a ja wciąż nie mogę się pozbierać. I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze długo to nie nastąpi.

Magdalena, 33 lata

Czytaj także: „Ukradłam oszczędności rodziców, by pomóc przyjaciółce. Teraz dla nich jestem złodziejką, a dla niej naiwniaczką”
„Teściowa ma gdzieś moje zasady. Ja uczę córkę oszczędzać, a ona daje jej kasę i spełnia wszystkie zachcianki”
„Wszyscy czekali na spadek babci Tereski, ale ona nie była głupia. W testamencie zakpiła sobie z pazernej rodzinki”

Reklama
Reklama
Reklama