„Po panieńskim obudziłam się u boku byłego. Najbliższa osoba uknuła plan jak z thrillera i zrujnowała mi ślub”
„Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, co powiedziała Zosia. O tym, że ktoś tak bliski mógł mnie tak celowo skrzywdzić. I że ja jej zaufałam. Ale myśli najczęściej krążyły wokół Adama. Czy powinien wiedzieć? Czy miałam odwagę mu to powiedzieć? A jeśli nie uwierzy? A jeśli uzna, że wszystko było moją winą?”.

- Redakcja
Obudziłam się z potwornym bólem głowy i suchością w ustach. Nie od razu zrozumiałam, gdzie jestem. Obcy pokój, obce łóżko. Obok mnie spał... Jakub. Mój były chłopak. Zamrugałam. To nie był sen. Serce ścisnęło mi się z przerażenia. Próbowałam sobie przypomnieć cokolwiek z poprzedniej nocy, ale pamięć urywała się po kilku drinkach z Kingą, moją przyszłą druhną.
Czułam, że nie powiedziała mi wszystkiego
Nie wiedziałam, jak wrócić do rzeczywistości. Wróciłam do naszego mieszkania, wykąpałam się, przebrałam, jakby zmycie ciała mogło zmyć i winę. Adam jeszcze spał, więc zdążyłam uniknąć pytań. Ale myśli nie dawały mi spokoju. Nie mogłam pozbyć się obrazu Jakuba w tym łóżku. Ani tego, że nie pamiętałam nic.
Po południu spotkałam się z Kingą w kawiarni. Przyszła rozpromieniona, jakby nic się nie stało.
– No, jak przyszła panna młoda? – rzuciła z uśmiechem.
– Ty mi powiedz, co się wczoraj działo – weszłam w słowo. – Nie pamiętam końcówki wieczoru.
Kinga wzruszyła ramionami.
– No wiesz… byłaś w szampańskim nastroju. Trochę wypiłaś. Chciałam cię odprowadzić, ale uparłaś się, że dasz radę sama.
Patrzyłam na nią uważnie. Zbyt spokojna. Zbyt przygotowana na moje pytania.
– Ty coś knujesz. Ty zawsze coś knujesz – rzuciłam. – Pojawił się Jakub. Co on robił w hotelu?
– Nie wiem – odparła, zerkając na telefon. – Może ktoś go zaprosił. Przecież to twoja przeszłość.
– Nie wypiłam aż tyle – powiedziałam bardziej do siebie niż do niej. – Coś tu nie gra.
A potem po prostu wstałam i wyszłam. Czułam, że nie powiedziała mi wszystkiego. Czułam, że coś ukrywała. I bałam się tylko jednego – że prawda będzie jeszcze gorsza niż moje podejrzenia.
Nic się nie wydarzyło?
Po spotkaniu z Kingą nie wytrzymałam długo. Jeszcze tego samego dnia pojechałam do Jakuba. Mieszkał w tej samej kawalerce, co kiedyś. Niewiele się zmieniło – może poza tym, że teraz to ja stałam przed jego drzwiami z bijącym sercem.
Otworzył niemal natychmiast. Wyglądał, jakby się mnie spodziewał.
– Julia... – zaczął, ale przerwałam mu od razu.
– Muszę wiedzieć, co się wczoraj stało. Dokładnie. I bez kłamstw.
Wpuścił mnie do środka, a ja usiadłam na tej samej kanapie, na której kiedyś kończyliśmy wspólne wieczory. Teraz jednak czułam tylko niepokój i odrazę.
– Kinga do mnie napisała – zaczął. – Że chcesz się pożegnać. Że to dla ciebie ważne. Że... musisz się z tym domknąć.
– W mój wieczór panieński?! – przerwałam mu. – Dlaczego, do cholery, miałabym się wtedy żegnać?
– Nie wiem. Byłaś... pijana. Bardzo. Powiedziałaś, że chcesz jeszcze raz zobaczyć, jak to było kiedyś. Że potrzebujesz tej chwili.
Zacisnęłam pięści. Nie wierzyłam w ani jedno słowo.
– Zrobiliśmy coś? Spałam z tobą?
Zamilkł.
– Nie. Pocałowałaś mnie. Ale potem po prostu zasnęłaś. Nic się nie wydarzyło. Przysięgam.
Spojrzałam mu w oczy. Był przekonujący. A jednak – coś zgrzytało.
– Zniszczyłeś mi życie – syknęłam. – Albo dałeś się do tego wykorzystać.
I wyszłam, nie oglądając się za siebie.
Ona to wszystko zaplanowała!
Nie mogłam spać. Co chwilę wracałam do słów Jakuba. Do jego wzroku, zbyt spokojnego, zbyt czystego. Albo był niewinny, albo bardzo dobrze grał. Ale coś w tej układance zaczynało się układać – i w centrum była Kinga.
Dwa dni później poszłam do hotelu odebrać zapomniany naszyjnik. Przypadkiem spotkałam Zosię – jedną z druhen. Rozmawiała przez telefon przy wejściu. Już miałam podejść, gdy usłyszałam imię: moje.
Zatrzymałam się za filarem.
– Ona naprawdę nie ma pojęcia. Kinga, to chore. Tak, wiem, że ci na nim zależało, ale żeby aż tak? – kolejne milczenie. – No nie wiem, czy to się nie wyda. Serio.
Zamarłam. Serce waliło mi jak oszalałe. Wysunęłam się zza kolumny, Zosia mnie zauważyła.
– O, Julia! – rzuciła nerwowo. – Nie słyszałam, że jesteś...
– Z kim rozmawiałaś? – zapytałam chłodno.
– Z... mamą – skłamała beznadziejnie.
– Z Kingą – powiedziałam twardo. – Słyszałam.
Zarumieniła się i spuściła wzrok. Nie czekałam dłużej. Złapałam Zosię za rękę i pociągnęłam w bok, w stronę pustej sali.
– Mów wszystko. Teraz.
Nie wytrzymała napięcia.
– Ona to wszystko zaplanowała – wyznała szeptem. – Chciała cię zniszczyć. Powiedziała, że Adam nie powinien ożenić się z tobą. Że... że zawsze był dla niej kimś więcej.
Poczułam, jak ziemia osuwa mi się spod nóg.
– Jesteś potworem – powiedziałam, stając twarzą w twarz z Kingą, która właśnie weszła do sali.
– O, Julia... – zaczęła.
– Jak mogłaś?
Adam był jakiś inny
Nie powiedziałam Adamowi nic. Jeszcze nie. Czułam się jak zamrożona. Siedziałam na ławce w parku i patrzyłam na bawiące się dzieci, jakby ich radość mogła mnie ogrzać. Ale nie mogła. W środku byłam pusta. Tyle razy wyobrażałam sobie nasze wspólne życie – dom, podróże, dzieci – a teraz wszystko wydawało się jedynie rozmazanym snem.
– Co mam zrobić? – zapytałam siebie na głos.
Ludzie mijali mnie obojętnie. Każdy ze swoim życiem, problemami. A ja? Miałam zostać żoną. I w ciągu jednego dnia wszystko zaczęło się sypać.
Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, co powiedziała Zosia. O planie Kingi. O tym, że ktoś tak bliski mógł mnie tak celowo skrzywdzić. I że ja jej zaufałam.
Ale myśli najczęściej krążyły wokół Adama. Czy powinien wiedzieć? Czy miałam odwagę mu to powiedzieć? A jeśli nie uwierzy? A jeśli uzna, że wszystko było moją winą?
Wróciłam do mieszkania, weszłam po cichu. Adam był w kuchni, parzył kawę. Zobaczył mnie i uśmiechnął się lekko, choć w jego oczach było coś dziwnego – jakby już coś przeczuwał.
Usiadłam w salonie, patrzyłam w pustkę.
– Kochasz mnie jeszcze? – zapytałam cicho, nie patrząc na niego.
– Co to za pytanie? – odpowiedział zdziwiony.
– Po prostu... powiedz.
Milczał chwilę.
– Tak. Ale coś się zmieniło. Czuję to. I ty też to czujesz, prawda?
Skinęłam głową. I znów milczenie. Gęste, duszne, jak przed burzą.
Wyznanie prawdy i samotność
Nie wytrzymałam kolejnej nocy milczenia. Adam zasnął obok mnie, spokojnie, z ręką na moim biodrze, jakby wciąż byliśmy tacy sami. Ale ja już nie byłam tą samą Julią. Byłam kobietą z tajemnicą, która paliła mnie od środka. Wiedziałam, że jeśli tego nie powiem, nigdy nie będziemy naprawdę razem.
Rano czekałam, aż skończy parzyć kawę. Usiadł przy stole, spojrzał na mnie pytająco.
– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam. Głos mi drżał.
– Wiedziałem, że coś jest nie tak – przerwał mi cicho. – Ale nie myślałem, że aż tak.
– To nie ja… to znaczy… nie do końca. Kinga to zaplanowała. Podrzuciła mi alkohol, zaprosiła Jakuba. Obudziłam się obok niego, ale... przysięgam, nic się nie wydarzyło.
Adam odsunął filiżankę. Jego twarz stwardniała.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś od razu?
– Bałam się. Bałam się, że nie uwierzysz. Że cię stracę.
– I teraz co? Mam ci podziękować za szczerość z opóźnieniem?
Patrzyłam na niego, a on unikał mojego wzroku.
– Muszę to przemyśleć – powiedział po chwili. – Nie wiem, czy potrafię z tym żyć.
Wyszedł, nie zabierając niczego. Tylko kurtkę. Drzwi zatrzasnęły się za nim cicho, ale w mojej głowie to był huk. Zostałam sama. W mieszkaniu, które jeszcze chwilę temu było nasze.
To nie miało już znaczenia
Dni mijały, a Adam nie wracał. Nie pisał, nie dzwonił. Milczenie stawało się kolejnym domownikiem, wypełniało przestrzeń między filiżankami po kawie, w pustych szufladach, w łazience, gdzie jego szczoteczka wciąż leżała obok mojej.
Z Kingą nie miałam już kontaktu. Zablokowałam ją wszędzie. Próbowała pisać, dzwonić, nawet zostawiła list w skrzynce, ale nie otworzyłam go. Nie chciałam znać jej tłumaczeń. Nie chciałam wiedzieć, dlaczego. To nie miało już znaczenia. Zniszczyła coś kruchego, co próbowałam budować z sercem na dłoni.
Nie wiedziałam, czy Adam wróci. I nie wiedziałam, czy tego chciałam. Bo nawet jeśli wróci, to czy jeszcze będziemy tacy sami? Czy można zbudować coś trwałego na gruzach podejrzeń, niedopowiedzeń i strachu?
Zaczęłam chodzić na długie spacery. Czytałam książki, które kiedyś polecał mi Adam, ale wtedy nie miałam czasu. Teraz miałam aż za dużo. Czas stał się pusty, ale jednocześnie dawał przestrzeń na myślenie. Na oddychanie. Na zrozumienie, że wszystko, co się wydarzyło, czego się wstydziłam, bolało – było prawdziwe. I moje.
Nie wiem, czy jeszcze komuś zaufam. Ale wiem jedno: nigdy więcej nie pozwolę, żeby ktoś inny decydował za mnie. Choćby nawet był najbliżej.
Julia, 28 lat
Czytaj także:
- „Ślub i dzieci nie są dla mnie. Jak tylko kobieta zaczyna o tym wspominać, to mówię, że musimy się rozstać”
- „Rodzina suszyła mi głowę o ślub i dziecko, więc dałam im to, co chcieli. Nie wiedzieli, że biorą udział w przedstawieniu”
- „Wzięłam ślub cywilny, więc rodzice wyrzucili mnie z domu. Wolę żyć na kredycie, niż pod publiczkę zgrywać katoliczkę”

