Reklama

Podobno miałam szczęście. Tak twierdziła moja mama, obie siostry, a nawet tata, w tych momentach, kiedy na chwilę odrywał się od swoich ulubionych krzyżówek. Już w wieku dwudziestu dwóch lat znalazłam sobie przyszłego męża, a pięć lat później wzięliśmy ślub. Julek był poczciwy, wierny i nie oglądał się wcale za innymi kobietami. W dodatku wcale nie narzekał, że nie palę się do rodzenia i wychowywania dzieci.

Cóż, z tymi dziećmi to było trochę inaczej, niż mojej rodzinie się wydawało. To nie tak, że ich nie chciałam – po prostu nie wyobrażałam sobie mieć ich akurat z nim. Może gdyby to był inny facet, inne okoliczności… No, w każdym razie żyłam jak żyłam i zdaniem całego mojego otoczenia, świetnie mi się powodziło. Miałam nie najgorzej płatną pracę, dużo swobody, zero kłótni w domu. No cóż, trudno by się było z Julkiem kłócić, skoro jedyne, co go obchodziło, to teksty, które zawzięcie analizował na zajęcia prowadzone przez niego na pobliskiej uczelni. Teraz, kiedy tak o tym myślę, nie sądzę, by w ogóle był mną zainteresowany. Ożenił się ze mną, bo tak wypadało. I tak sobie właśnie tkwiliśmy od kilku lat w tym przyzwoitym małżeństwie.

Upierała się, że nie jestem szczęśliwa

Nie analizowałam swojego życia. Nie próbowałam roztrząsać, czy wszystko w nim poszło tak, jak powinno. W końcu pieniądze miałam, po godzinach mogłam skupiać się na swoim hobby i spotykać się z najlepszą przyjaciółką, Angeliką. To właśnie ona pierwsza zwróciła uwagę na to, że coś jej w tym wszystkim nie gra.

– Karola, ty nie jesteś szczęśliwa – obwieściła mi któregoś razu, gdy wpadłam do niej na wieczorne ploty.

Wzruszyłam ramionami.

– Bo ja wiem – westchnęłam. – Nie narzekam. Nie mam żadnych większych zmartwień, więc…

– Ale nie masz się też z czego cieszyć! – drążyła. – Popatrz: ja mam Krystiana. Rozumiemy się bez słów, wszędzie razem jeździmy i mamy dwójkę wspaniałych dzieciaków. No i jeszcze psa. A ty? Masz kogokolwiek, kto cię uszczęśliwia?

Przygryzłam wargę.

No, jest Julek…

– Julek! – Prychnęła z dezaprobatą. – Przecież ty nigdy w życiu nie powiedziałaś, że go kochasz! Wy nic nawet razem nie robicie!

– Bo on nie jest takim typem człowieka – usiłowałam jej tłumaczyć. – Woli te wszystkie papiery i historyczne bzdury od…

– … od ciebie?

Napiłam się herbaty.

– Może i tak – przyznałam z rezygnacją. – No ale cóż. Tak wybrałam i… takie jest moje życie.

Sama nie byłam pewna, czy powinnam uznać siebie za nieszczęśliwą osobę, czy tylko… trochę rozczarowaną życiem, które sama sobie ułożyłam.

Wpadł na mnie w kawiarni

Dwa tygodnie później, tuż po pracy, wybrałam się do pobliskiej kawiarni. Był duży ścisk, więc wcale się nie zdziwiłam, gdy wpadłam na jakiegoś faceta.

– Przepraszam – bąknęłam, nawet na niego nie patrząc. Starałam się go jak najszybciej wyminąć, by poszukać jakiegoś wolnego stolika.

Karolina? – usłyszałam nad sobą zdumiony głos.

Uniosłam głowę i spojrzałam prosto w piękne, niebieskie oczy. Twarzy mężczyzny jednak nie byłam w stanie połączyć z nikim znajomym. Patrzyłam zdezorientowana.

Nie poznajesz mnie? – Roześmiał się. – To ja, Kazik! Mieszkałem w bloku naprzeciwko. Pamiętasz?

Kazik? Nie no, wolne żarty! Ten facet był zabójczo przystojny. Wysoki, wysportowany, i te mięśnie… Zachciało mi się wzdychać i zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Naprawdę nie wierzyłam, że to Kazik. Ten sam mikrus, sięgający mi ledwie do podbródka, z którego śmiało się całe podwórko!

– O kurczę – wydusiłam z siebie. – Zmieniłeś się od… od…

– No, od szóstej klasy podstawówki trochę minęło – rzucił rozbawiony. – To co? Jeśli nie masz nic przeciwko, może siądziemy razem?

Przegadaliśmy całe popołudnie

Nie odmówiłam. Okazało się, że widział mnie w mediach społecznościowych, ale jakoś tak trochę głupio mu było zagadać. Opowiadał mi o sobie, swoim życiu, a ja dziwiłam się, że wciąż nie znalazł sobie żony. Ba, nie miał nawet dziewczyny ani partnerki! Trochę się obawiałam, że może zauważył, jak bardzo ślinię się na jego widok, bo potem zaczął dopytywać o moją sytuację.

Mam męża – przyznałam niechętnie.

– Ach, no pewnie – wydawało mi się, że jego uśmiech jest trochę wymuszony… No, ale raczej tylko mi się wydawało. – Taka kobieta jak ty musi kogoś mieć.

Szybko zmieniłam temat. Opowiadałam mu trochę o swojej pracy, z której akurat byłam całkiem zadowolona i o tym, co robiłam w wolnym czasie. Okazało się, że podobnie jak ja, lubi fantastykę i dobre kino akcji. Nawet się nie obejrzałam, gdy zrobiła się dwudziesta pierwsza.

– Odwiozę cię do domu – zaoferował. – I tak będą tu zaraz zamykać.

Zgodziłam się, a kiedy odstawił mnie pod nasz blok, zapewniłam go, że musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.

Chodziłam rozkojarzona i niespokojna

Julek nawet się nie zainteresował, z kim i gdzie tak długo byłam. Zdziwił się tylko, że nie zrobiłam kolacji o tej porze, co zwykle. Jeszcze tego samego wieczora, gdy ułożyłam się w łóżku, pierwszy raz pomyślałam, że może popełniłam błąd, wiążąc się z nim. Im rozpaczliwiej próbowałam wyszukać jakichś chwil, które spędziliśmy we dwoje, tym mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że ich w ogóle nie było. Z Kazimierzem spędziłam cudowne cztery godziny i to one przyćmiły wszystko inne. To dzięki nim stary kolega z podwórka wydał mi się stokroć razy bliższy niż własny mąż!

Przez kolejne dni nie byłam sobą. W pracy potrafiłam położyć najprostsze zadanie, nie umiałam się skupić na wydawanych mi poleceniach, a Julka w ogóle nie słuchałam. Łapałam się na tym, że moje myśli nieustannie krążą wokół Kazimierza. Zastanawiałam się, co by było, gdybym nie wyszła za Julka i wciąż pozostawała wolna. Czy zainteresowałby się mną? A może lubił bycie singlem i wtedy, w tej kawiarni, po prostu ucieszył się, że zobaczył znajomą twarz po powrocie do rodzinnego miasta?

Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. O spotkaniu z Kazikiem powiedziałam wyłącznie Angelice. Wiedziałam, że siostry zaraz zaczęłyby sypać głupimi komentarzami, a mama byłaby oburzona, że przesiedziałam tyle czasu z obcym facetem.

Ty masz męża, Karolina! – powiedziałaby zapewne tym swoim wiecznie zatrwożonym głosem. – Żeby tyle czasu narzucać się jakiemuś innemu mężczyźnie? No bój się Boga, dziewczyno!

Właściwie zastanawiałam się, czy jeszcze się z Kazimierzem w ogóle spotkamy. Zdecydowanie tego chciałam, tylko… co miałam zrobić ze swoim życiem? I szeregiem przeszkód, które stały mi na drodze do ekscytującej przygody u boku przystojnego kolegi.

Przyjaciółka przekazała mi wieści

Zdziwiłam się, gdy Angelika wparowała do mnie którejś soboty i upewniając się, że Julka nie ma w domu, zaczęła szczebiotać, wyraźnie podekscytowana:

– Nie uwierzysz! Kazik u mnie był!

– Mój Kazimierz? – wypaliłam, po czym szybko się poprawiłam: – To znaczy Kazik z naszego podwórka…

Oj, już się nie tłumacz! – roześmiała się serdecznie. – A wiesz, po co do mnie przyszedł? Bo jest, słuchaj, bardzo nieszczęśliwy.

Spojrzałam na nią z przejęciem.

– Tak? – wykrztusiłam. – A… coś się stało?

– No, stało się – zrobiła grobową minę. – Kazik nam się zakochał.

Poczułam, jak skręca mi się żołądek.

– Och… – bąknęłam tylko.

– Wiesz, w takiej jednej brunetce – ciągnęła niezrażona. – Ona nie dość, że ładna, to jeszcze wcale nie głupia… No tylko wyobraź sobie, że męża ma! A Kazik nic tylko „Karolina to”, „Karolina tamto”…

– Czekaj! – przerwałam jej gwałtownie. – Że… to niby o mnie?

– No a o kim, głuptasie? – Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. – Jemu się włączył ten beznadziejny tryb, że świata za tobą, Karola, nie widzi! I ty musisz coś z tym zrobić, koniecznie! No, chyba że chcesz być wiecznie nieszczęśliwa.

Przygryzłam wargę.

– No ale… co z Julkiem?

– Julek sobie poradzi – machnęła ręką. – Ma te swoje fascynujące źródła sprzed wieków i rzeszę wiernych studentów.

To i tak by się nie udało

Wiem jedno – muszę złożyć papiery rozwodowe. To z Julkiem… to i tak nie ma przyszłości. Rozmawiałam już z Kazimierzem, a on od razu zapowiedział, że mogę zamieszkać u niego. Zapewnił, że udostępni mi piętro u siebie w domu, żeby nie było, że tak szybko i w ogóle. A jak on się ucieszył…

Nie wiem tylko, jak podzielę się tą informacją z rodziną. Julek pewnie nie będzie nawet zaskoczony. A jeśli będzie, na pewno za bardzo to nim nie wstrząśnie.

Karolina, 35 lat

Czytaj także:
„Moje małżeństwo było jak pączek bez cukru. Życie osładzał mi kochanek w sieci, aż dowiedziałam się, kim jest naprawdę”
„Mąż nalegał na przeprowadzkę, a ja się zgodziłam. Żył jak pączek w maśle, bo piętro wyżej mieszkała jego kochanka”
„Na balu przebierańców szukałem gorącego flirtu. Nie wiedziałem jednak, że pod maską ukrywa się dobrze znana mi twarz”

Reklama
Reklama
Reklama