„Po latach ojciec przypomniał sobie o rodzinie. Nagle zapragnął zostać dziadkiem roku, a ja nie chcę go znać”
„Zanim kliknąłem wiadomość, wpatrywałem się w ekran telefonu dobre dziesięć minut. Serce waliło mi jak młotem. Marta milczała. Była obok, ale zostawiła mi przestrzeń. I dobrze, bo nie wiedziałem, czy chcę się rozpłakać, rozwalić coś o ścianę, czy tylko wyłączyć wszystko i udawać, że to się nie wydarzyło”.

- Redakcja
Nie wiem, czy będę dobrym ojcem. Wiem tylko, jak wygląda dzieciństwo bez ojca i że nie chcę go dla mojego syna. Leży teraz obok mnie, zawinięty w kocyk, taki maleńki, a ja mam wrażenie, że trzymam w ramionach całe swoje życie. Czuję radość… ale też strach, bo im bardziej go kocham, tym bardziej boję się, że coś spieprzę. Że może jednak jestem podobny do mojego ojca.
Odszedł, kiedy miałem sześć lat. Wyszedł po papierosy i nie wrócił. Przez lata nie dawał znaku życia, a teraz, kiedy sam zostałem ojcem, nagle się pojawił. Marta powiedziała, że napisał do niej na Facebooku. „Wiesław” — to imię uderzyło mnie jak fizyczny cios. Chciał porozmawiać, poznać wnuka.
Zamknąłem oczy. Poczułem, jak stare rany otwierają się na nowo. Nie miał dla mnie miejsca w swoim życiu, to czemu teraz chce być w życiu mojego dziecka? Nie wiem, czego oczekuje. Przebaczenia? Drugiej szansy? A może po prostu kolejnego „nowego startu”, jakby nic się nie stało? Wiem tylko, że nie jestem na to gotowy. I nie wiem, czy kiedykolwiek będę.
We mnie buzowało
Zanim kliknąłem wiadomość, wpatrywałem się w ekran telefonu dobre dziesięć minut. Serce waliło mi jak młotem. Marta milczała. Była obok, ale zostawiła mi przestrzeń. I dobrze, bo nie wiedziałem, czy chcę się rozpłakać, rozwalić coś o ścianę, czy tylko wyłączyć wszystko i udawać, że to się nie wydarzyło.
„Cześć, Antek. Wiem, że to może być dla ciebie szok. Chciałbym porozmawiać. Jestem twoim ojcem” — tyle. Żadnego „przepraszam”. Żadnego „wiem, że zawaliłem”, tylko suche „chciałbym porozmawiać”. Jakbyśmy byli kolegami z podstawówki, którzy stracili kontakt.
— Nie odpowiem — powiedziałem. — Nie ma opcji.
— Może... chociaż przeczytaj jeszcze raz? — zapytała cicho Marta.
— Po co? — prychnąłem. — Żeby się upewnić, że naprawdę ma czelność się odezwać?
Wstałem, przeszedłem się po pokoju. Synek zakwilił w kołysce. Spojrzałem na niego i coś we mnie pękło.
— Nie chcę, żeby ten człowiek znał moje dziecko — wycedziłem przez zaciśnięte zęby. — Nie był ojcem dla mnie. Nie będzie dziadkiem dla niego.
Marta spojrzała na mnie ze smutkiem, ale bez słów. Wiedziała, że teraz nic mnie nie przekona. A we mnie buzowało. Bo choć go nienawidziłem, to w środku czułem też coś innego — ciekawość. Co go to teraz obchodzi? Po dwudziestu latach? I czemu odzywa się akurat teraz, kiedy sam uczę się być ojcem? I najgorsze – ta myśl, której nie umiałem stłumić: co, jeśli jestem do niego podobny?
Próbowałem zapanować nad łzami
— Chcesz herbaty? — zapytała mama, kiedy wszedłem bez zapowiedzi.
— Nie. — Spojrzałem na nią poważnie. — Muszę pogadać.
Zamarła z ręcznikiem w dłoniach. Wiedziała, że skoro przyszedłem „tak po prostu”, to nie bez powodu. Usiadłem przy stole, położyłem telefon ekranem do dołu. Patrzyła na mnie jakby czekała na wyrok.
— Pisał do mnie Wiesław — rzuciłem. — Na Facebooku. Przez Martę.
Zamilkła. Jej palce zacisnęły się na ręczniku, aż zbielały. Przez chwilę myślałem, że utnie temat, jak robiła przez całe moje życie. Ale po kilku sekundach odłożyła ściereczkę i usiadła naprzeciwko.
— Wiem — powiedziała.
Znieruchomiałem.
— Co znaczy „wiesz”? — spytałem podejrzliwie.
— Pisał też do mnie. — Spuściła wzrok. — Kilka lat temu.
— I co? — rzuciłem z niedowierzaniem. — Nic mi nie powiedziałaś?
Zmarszczyła gniewnie brwi.
— A co miałam ci powiedzieć?! — wybuchła. — Że twój tatuś się odezwał i żałuje? Że chce pogadać? Myślisz, że nie chciałam mu napluć w twarz?
— Ale nie pozwoliłaś mi zdecydować! – krzyknąłem, czując, jak wszystko podchodzi mi do gardła. — Miałem prawo wiedzieć!
— Nie chciałam, żebyś cierpiał jeszcze bardziej — powiedziała cicho. — Nie ufałam mu. Nadal nie ufam.
— Ale ja miałem prawo do tego bólu — syknąłem. — Może chciałem go wtedy usłyszeć. Może chciałem mu powiedzieć, jak bardzo go nienawidzę. Ale ty mi to zabrałaś. — Wstałem od stołu i próbowałem zapanować nad łzami. Mama też już płakała.
— Zostawił adres — szepnęła. — Schowałam kartkę w szufladzie. Jeśli chcesz, mogę ci go dać.
Nie odpowiedziałem. Trzasnąłem drzwiami i wyszedłem.
Po prostu przyszedł
Nie wiem, co mnie bardziej rozbiło — to, że Wiesław naprawdę się pojawił, czy to, że Marta go wpuściła.
— Co on tu robi?! — warknąłem od progu.
— Przyszedł... po prostu przyszedł — powiedziała cicho. — Miał łzy w oczach, Antek. Co miałam zrobić? Wyrzucić go?
Stał w korytarzu, starszy niż go zapamiętałem z jedynego zdjęcia w naszym albumie. Siwe włosy, twarz poorana zmarszczkami. Ale oczy... te same. Moje oczy.
— Witaj, Antek — zaczął nieśmiało. — Wiem, że nie mam prawa ci przeszkadzać. Ale chciałem...
— No, co chciałeś? — przerwałem mu chłodno. — Po co przyszedłeś? Za późno, rozumiesz? Za późno!
— Wiem. Masz rację. — Spuścił wzrok. — Tylko... chciałem cię zobaczyć. Ciebie i wnuka. Choć raz. Wiem, że nie zasłużyłem. Ale ja... ja bałem się wrócić. Wtedy. Później wstydziłem się, że nie wróciłem wcześniej. I tak minęły lata.
— Więc teraz chcesz co? — rzuciłem drwiąco. — Nadrabiać stracony czas? Bawić się w dziadka? A gdzie byłeś, kiedy ja płakałem w nocy, bo nie rozumiałem, czemu tata mnie nie chce?
Wiesław zamarł. Marta wzięła synka na ręce i próbowała załagodzić atmosferę, ale ja byłem wściekły.
— Nie miałeś prawa wracać teraz! — wrzasnąłem. — Nie masz prawa mówić o byciu dziadkiem!
Wiesław tylko skinął głową. Był blady jak ściana. Marta miała łzy w oczach, a ja... czułem, że zaraz wybuchnę.
W końcu ojciec wyszeptał:
— Przepraszam. I pójdę, jeśli chcesz.
Nie odpowiedziałem. Odwróciłem się i wybiegłem z domu, trzaskając drzwiami.
Spojrzałem na niego
Szło mi się ciężko, jakbym niósł na plecach cały ten gniew, cały żal z dwudziestu lat. W końcu usiadłem na ławce w parku, blisko placu zabaw. Było zimno. Ręce mi zmarzły, ale nie chciało mi się ruszać. Miałem wrażenie, że jak wstanę, to się rozpadnę na kawałki.
Przed oczy wracały obrazy z dzieciństwa. Wigilia, gdy mama znów zostawiła wolne miejsce przy stole i powiedziała: „Na wypadek, gdyby chciał wrócić”. Miałem wtedy dziewięć lat i już wiedziałem, że nie wróci. Ale ona jeszcze nie umiała przestać wierzyć. Albo te moje urodziny — dziewiąte. Mama upiekła ciasto, a potem zamknęła się w łazience i płakała. Myślała, że nie słyszę.
Wytarłem oczy rękawem. Poczułem się jak gówniarz, bo przecież jestem dorosły, mam swoje dziecko i rodzinę. Powinienem umieć się z tym wszystkim pogodzić.
— Co tak siedzisz, jakby ci świat runął? — odezwał się nagle jakiś starszy mężczyzna z sąsiedniej ławki. — Tak się patrzysz, jakbyś nie wiedział, czy uciekać, czy zostać.
— Coś w tym stylu — mruknąłem.
— Ja też kiedyś spierniczyłem parę rzeczy — przyznał. — Miałem syna. Nie zdążyłem go przeprosić. Umarł, zanim zebrałem się na odwagę. I teraz tylko siedzę czasem na takich ławkach i myślę, co by było, gdybym jednak powiedział „przepraszam” wcześniej.
Spojrzałem na niego. Mówił to spokojnie, cicho, zwyczajnie.
— Dzieci potrafią zmienić człowieka — dodał. — Czasem za późno, ale jednak.
Skinąłem głową. I pierwszy raz od dawna naprawdę się zastanowiłem, co ja chcę zrobić z tą swoją raną.
Chyba nie jestem gotowy
Wróciłem do domu późnym popołudniem. Marta nie zadawała pytań, tylko podała mi ciepłą herbatę i położyła synka do łóżeczka.
— Zostawił numer — powiedziała cicho. — Gdybyś... chciał.
Długo siedziałem z tym numerem zapisanym na kartce. A potem, bez większego zastanowienia, zadzwoniłem.
— Halo? — Głos Wiesława zadrżał.
— Spotkajmy się — powiedziałem. — Ale nie w moim domu. Nie przy dziecku.
Umówiliśmy się na spacer w lesie pod miastem. Wiesław czekał już, siedząc na pniu. Wyglądał jak ktoś, kto nie spał całą noc.
— Dzięki, że przyszedłeś — powiedział.
Szliśmy w milczeniu, a potem on zaczął mówić. Nie od razu o mnie — najpierw o sobie. Że po odejściu długo pił, że miał długi, że bał się wrócić, bo myślał, że już mnie nie będzie obchodzić.
— Halina mnie pogoniła, kiedy próbowałem się odezwać — wyznał. — I miała rację. Ale nie przestałem o tobie myśleć. Każde twoje urodziny, każdy czerwiec. Pamiętałem.
— To czemu nie wróciłeś? — spytałem cicho.
— Bo czułem, że nie mam prawa — szepnął. — A potem już byłem za bardzo rozbity. Żałosny. I tak minęło pół życia.
Szliśmy jeszcze chwilę w ciszy.
— Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć — powiedziałem w końcu. — I chyba nie jestem gotowy, żebyś był częścią naszego życia.
Wiesław przyjął to spokojnie.
— Nie musisz mnie nazywać ojcem — odparł. — Ale... pozwól mi kiedyś być kimś dla twojego syna. Nie teraz. Kiedyś. Jak będziesz gotowy.
Nie odpowiedziałem. Ale nie powiedziałem też „nie”.
Antoni, 26 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Żona wszystko kupuje na zapas, bo uważa, że to oszczędność. Po co nam 6 butelek płynu do naczyń i 70 rolek papieru?”
- „Myślałam, że mąż jest na służbowej kolacji, a on zajadał się kawiorem z kochanką. Już ja mu wystawię ładny rachunek”
- „Andrzejki zamiast dobrą wróżbę, skończyły się płaczem. Nigdy nie zapomnę tego, co zobaczyłam wtedy w łazience”

