Reklama

Moje życie wyglądało całkiem zwyczajnie. Miałem żonę Julię, którą poznałem jeszcze w czasach studiów, i szesnastoletniego syna Piotrka. Wszystko było bardzo uporządkowane, wzorowe, czasem aż za bardzo. Wraz z upływem czasu zacząłem się jednak nudzić. Bo tak poza tym w moim życiu nic się nie działo.

Reklama

Żyłem w monotonii

Moi kumple ciągle gdzieś podróżowali, latali po barach, wyrywali laski, a ja musiałem grzecznie wracać do domu i trwać przy Julii, którą owszem, lubiłem, ale już dawno nie pożądałem. Zmieniła jej się figura, w oczach próżno było szukać tego zadziornego błysku sprzed lat, a największą rozrywką, na jaką mogła się porwać, było wylegiwanie się na kanapie i oglądanie seriali.

Dwóch moich kumpli było już po rozwodach, trzeci w ogóle nigdy się nie ożenił i zupełnie nie przejmował się łatką starego kawalera.

– Życie zaczyna się po czterdziestce – przekonywał mnie. – Teraz to dopiero można szaleć!

– Żony nam niepotrzebne – wtórowali mu pozostali. – Wolność to coś, o czym nie masz pojęcia, stary.

I choć moja codzienność była bardzo wygodna, a zarazem bezpieczna, od czasu do czasu zazdrościłem im tych niegroźnych szaleństw, na które ja, spętany przysięgą małżeńską, nie mogłem sobie pozwolić.

Poznałem ją w parku

Oliwia sprawiła, że coś we mnie drgnęło. Pomogłem jej, gdy podczas porannego joggingu zaliczyła niefortunny upadek. Nie jestem pewny, czy sama nie zaaranżowała tej sytuacji, ale wtedy byłem tak przejęty, że nie zastanawiałem się nad takimi rzeczami. Pomogłem jej wstać, przekonałem się, że nic jej nie jest, a ból nie uniemożliwia chodzenia. Wtedy ona zaprosiła mnie na kawę.

Zawahałem się. Przed oczami stanęła mi Julia, jej ciepły uśmiech i zmęczona twarz. Potem popatrzyłem na nową znajomą. Oliwia była młodziutka – jak się później okazało, miała dwadzieścia dwa lata. Wszystko w niej było piękne, świeże. Podziwiałem idealne kształty, długie blond włosy i niebieskie oczy.

– No to chodźmy – stwierdziłem w końcu. – Ale ja stawiam.

Jak łatwo się domyślić, na jednej kawce się nie skończyło. Nie mogłem przestać myśleć o Oliwii, a wszystko inne zwyczajnie przestało się liczyć. Miałem wtedy wrażenie, że to ona jest najważniejsza. Zakochałem się jak szczeniak, a ona to wykorzystała. Owinęła mnie sobie wokół palca, zanim w ogóle się zorientowałem.

Kompletnie straciłem głowę

Coraz częściej wychodziłem z domu po pracy, a Julii wciskałem, że muszę zostać w firmie po godzinach. W weekendy wymyślałem delegacje, a czasem spotkania z kumplami. Opowiadałem, że jeden z nich ma ostatnio gorszy okres i muszę go wesprzeć. Moja żona nie protestowała, choć po pewnym czasie jakby posmutniała. Ignorowałem to, bo nie potrafiłem się skupić na niczym innym poza Oliwią.

Chodziłem z nią wszędzie. Zapraszałem do restauracji, na romantyczne spacery, na zakupy do galerii handlowych, za które oczywiście zawsze sam płaciłem. Była przecież biedną studentką, ledwie wiązała koniec z końcem. Za to w łóżku ona królowała, a ja ledwie potrafiłem ją z niego wypuścić. Była wszystkim, czym dawno przestała być Julia i to sprawiało, że jawiła mi się jak ideał.

– Jesteś cudownym facetem – wymruczała do mnie kiedyś, gdy leżeliśmy razem w pościeli. – Nie sądziłam, że spotkam kiedyś kogoś takiego jak ty.

Powiedziałem, że to koniec

Gdybym był mądrzejszy i bardziej spostrzegawczy, zauważyłbym, że nigdy nie pyta o moją żonę. Wiedziała, że mam rodzinę – powiedziałem jej o tym zaraz na początku, ale dla niej temat nie istniał.

Nie sugerowała też, że chciałaby być dla mnie tą jedyną. Że powinienem rzucić dla niej wszystko i wszystkich. A ja szalałem, myśląc o tym coraz częściej. Bo przy Julii nie czułem się szczęśliwy. Piotrek był już dorosły, uważałem więc, że powinien zrozumieć.

Któregoś dnia zebrałem się na odwagę.

– Julia, muszę ci coś powiedzieć – zacząłem powoli.

Odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie smutno, tak, jakby już wszystko wiedziała.

– Tak?

– Ja… mam kogoś – mruknąłem, unikając jej wzroku.

Westchnęła ciężko.

– Tak podejrzewałam – przyznała.

To nie była bajka

Popatrzyłem na nią wtedy zaskoczony. Nie potrafiłem pojąć, jak doszła do takiego wniosku. Skąd jej się to wzięło.

– Może… powinniśmy skorzystać z jakiejś terapii? Koleżanka zna dobrego psychologa…

– Nie – przerwałem jej, choć przyszło mi to z zaskakującym trudem. – To koniec. Naprawdę.

Poruszyła ustami, jakby chciała coś powiedzieć, a w jej oczach zalśniły łzy. Przez krótką chwilę się zawahałem. Pomyślałem, że może rzeczywiście powinienem się udać z nią na terapię, spróbować to jakoś naprawić, a potem pomyślałem o Oliwii. Jej cudownym ciele, głośnym śmiechu…

– Spakuję się i jeszcze dziś wyprowadzę – oświadczyłem. – O rozwodzie pogadamy później.

Przez pierwsze tygodnie Julia próbowała się ze mną kontaktować. Kiedy odbierałem, nalegała, bym zgodził się na terapię. Usiłowała mnie przekonać, że to chwilowe załamanie, że o nasz związek warto walczyć, bo przecież przeżyliśmy razem tyle lat. Irytowało mnie to i chciałem, żeby w końcu dała mi spokój. Zwłaszcza że w którymś momencie zjawił się też Piotrek, który próbował mi przemówić do rozsądku.

Byłem uparty

Ja byłem jednak upojony związkiem z Oliwią. Nie zauważyłem nawet tego, że ona wcale nie była szczególnie zachwycona wspólnym zamieszkaniem. Między innymi dlatego, że póki co dzieliliśmy jej wynajmowane dwupokojowe mieszkanko. Obiecywałem, że wkrótce coś znajdę, a ona tylko się krzywiła. Po trzech miesiącach zacząłem przeczuwać, że składając papiery rozwodowe, popełniłem największy błąd w życiu. Po czterech Oliwia w końcu się znudziła.

– Mariusz, dajmy już temu spokój – burknęła. Dopiero wtedy zauważyłem, że ma spakowaną walizkę. – Myślałam, że ty jesteś dziany czy coś… a ty nie dość, że biedak, to jeszcze nie potrafisz się ogarnąć życiowo – westchnęła. – No i stary trochę jesteś.

Zamrugałem.

– Ale…

– Zostań tu sobie – rzuciła łaskawie. – Ja znalazłam coś większego z koleżanką. W fajniejszej dzielnicy. A taki przegryw jak ty potrzebuje przecież jakiejś kwatery.

No i zostałem sam. Piotrek nie odbierał moich telefonów, do Julii bałem się zadzwonić. Zresztą, co bym jej powiedział? Że wreszcie znalazłem mózg? Że zrozumiałem, jak wiele szczęścia miałem dopiero, gdy wszystko to straciłem? Siedziałem i wpatrywałem się bezmyślnie w drzwi, za którymi niedawno zniknęła Oliwia. Za nią, o dziwo, nie tęskniłem wcale.

Nie wiem, co teraz

Rozprawa rozwodowa zbliża się wielkimi krokami. Chciałbym jeszcze cofnąć czas, ale dobrze wiem, że jest za późno. Julia bardzo zbliżyła się do swojego przyjaciela Grzegorza. Pewnie ufa mu teraz bardziej niż mnie – i wcale jej się nie dziwię. Jest dla niej teraz wsparciem, kimś, kim ja powinienem być, ale zawiodłem.

Jedyne co, to chociaż Piotrek zgodził się na rozmowę. Pojął, że żałuję, ale nie mogę znieść tego, jak na mnie patrzy – z politowaniem i głębokim zawodem. Nie wiem, co mu wtedy mówić. Jak się tłumaczyć. Chyba już po prostu nie potrafię. I kompletnie nie wiem, co zrobić teraz ze swoim życiem.

Jestem wolny – tak jak kumple, którzy, swoją drogą, są teraz ze mnie dumni. Tylko ja jakoś wcale nie czuję się świetnie, zaczynając to swoje życie po czterdziestce.

Mariusz, 40 lat

Reklama

Czytaj także:
„Bardzo chciałam zostać babcią. Do głowy by mi nie przyszło, że mój wnuk będzie tylko do głaskania”
„Dziecko miało uratować nasz związek. Mąż zamiast zapachu niemowlaka wolał jednak wyperfumowane ciało kochanki”
„Od 15 lat codziennie tęsknię za moim synem. Żałuję, że ze strachu oddałam go obcym ludziom”

Reklama
Reklama
Reklama