„Po 20 latach pojawił się mój były. Gdy zaproponował, bym rzuciła dla niego męża i dzieci, miałam już gotową odpowiedź”
„Po około roku nasze listy przestały jednak krążyć. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak się stało. Chodziłam smutna i zniechęcona. Mama bardzo się martwiła, widząc mnie w takim nastroju”.

Cała historia rozpoczęła się miesiąc temu. Był akurat piątek i zostałam w mieszkaniu sama. Mąż pojechał z dziećmi na kilkudniową wycieczkę w góry. Co prawda nalegali, żebym pojechała razem z nimi, ale odmówiłam. Wolałam spędzić weekend, odpoczywając przed telewizorem. Właśnie rozsiadłam się wygodnie na kanapie z porcją popcornu, kiedy zadzwoniła komórka.
Zaskoczył mnie
– Halo, z tej strony Maciek – odezwał się obcy męski głos.
– Przepraszam, ale jaki Maciek? – zapytałam zdezorientowana, bo to imię nic mi nie przypominało.
– Zapomniałaś o mnie? No tak, w końcu minęło już z ćwierć wieku – odpowiedział.
Nagle wszystko się wyjaśniło. O matko, jak mogłam go nie skojarzyć?! Przecież to był ten Maciek! Facet, który kiedyś zawrócił mi kompletnie w głowie!
Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce w osiedlowym domu kultury. Uczęszczałam na plastykę, a on rozwijał swoje umiejętności aktorskie. Któregoś dnia, pędząc na swoje zajęcia, przypadkiem wpadłam na niego na korytarzu. Nie utrzymałam się na nogach i wylądowałam plackiem na podłodze. Podał mi rękę i zaproponował, byśmy się przeszli na zapiekanki. Do końca dnia zdążyliśmy się w sobie totalnie zadurzyć.
Każdą chwilę spędzaliśmy razem. Rozmawialiśmy o tym, jak będzie wyglądało nasze wspólne życie. Nawet przez myśl nam nie przeszło, że coś mogłoby nas rozdzielić. Mijał jednak rok za rokiem. Rówieśnicy z klasy ciągle zmieniali swoje sympatie, a nasza miłość tylko się umacniała.
Byłam zrozpaczona
Zaledwie kilka tygodni po egzaminie dojrzałości Maciek przekazał mi szokującą wiadomość – jego rodzice wyjeżdżają do Kanady z zamiarem osiedlenia się tam.
– Chwila moment, ty chyba nie planujesz z nimi jechać? Przecież dostałeś się już na studia – powiedziałam zdenerwowana.
– Przykro mi, ale muszę z nimi jechać – wydusił cicho.
– Co takiego?! Przecież ślubowaliśmy sobie, że zawsze będziemy razem – rozpłakałam się.
– Spokojnie, nie płacz… Obiecuję, że niedługo znów się zobaczymy. Pomogę mamie i tacie z przeprowadzką i od razu wracam. No i przecież mogę cię stąd zabrać. Wiesz, że zawsze spełniam to, co obiecuję – przytulił mnie.
– Jasne. Za kilka tygodni nawet nie będziesz kojarzył, jak wyglądam – wypłakiwałam się.
– Skarbie, co ty mówisz! Nigdy nie przestanę cię kochać. Musisz tylko uzbroić się w cierpliwość i poczekać. Przyrzeknij mi, że będziesz o mnie pamiętać – poprosił z nadzieją w głosie.
Obiecałam to zrobić. Kilka tygodni później musieliśmy się pożegnać przed jego odlotem. Tęsknota za nim była nie do zniesienia.
W dzisiejszych czasach można wysłać maila, SMS-a albo pogadać przez internet. Dawniej praktycznie wszystko załatwiało się listownie, ponieważ dzwonienie za granicę było potwornie drogie. A do tego w naszym mieszkaniu brakowało telefonu.
Nie mogłam się doczekać
Każdego dnia zaglądałam do skrzynki pocztowej, licząc na wieści od ukochanego. Na szczęście Maciek często przysyłał mi korespondencję. W listach pisał same czułe słowa, romantyczne wyznania i przypominał nasze wspólne momenty. W moich odpowiedziach także starałam się zachować romantyczny ton, ciągle pytając go, kiedy znów się zobaczymy. On odpowiadał wymijająco, że sam jeszcze nie wie, ale prawdopodobnie w następnym liście przekaże mi konkretny termin.
Po około roku nasze listy przestały jednak krążyć. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak się stało. Chodziłam smutna i zniechęcona. Mama bardzo się martwiła, widząc mnie w takim nastroju.
– Wiem, że jest ci ciężko, ale musisz pogodzić się z faktami – tłumaczyła mi.
– Z jakimi faktami?
– Maciek prawdopodobnie znalazł sobie kogoś innego.
– Niemożliwe! Przysiągł, że będzie mnie kochał zawsze – zaprotestowałam stanowczo.
W moim sercu tkwiło mocne przekonanie, że zajmuję szczególne miejsce w jego życiu. Ale kolejne tygodnie przemijały bez wieści. Smutek nadal mi towarzyszył, choć nie doskwierał już tak mocno. Któregoś dnia ze zdziwieniem odkryłam, że przez tydzień nawet nie pomyślałam o sprawdzeniu poczty.
Pogodziłam się z tym
W końcu straciłam wszelkie złudzenia. Zrozumiałam, że nasze ścieżki definitywnie się rozeszły. Prowadziłam normalne studenckie życie. Podczas jednego wieczoru w klubie wpadł mi w oko Artur. Był przystojnym medykiem, stawiającym pierwsze kroki w zawodzie chirurga. Mimo że kręciło się przy nim mnóstwo pięknych kobiet, to właśnie na mnie zwrócił uwagę.
Nie było jednak żadnych romantycznych uniesień. Nie drżało mi serce, nie czułam motyli w brzuchu. Za to on nie odstępował mnie na krok, obsypywał prezentami i nosił na rękach. Rodzice byli nim zachwyceni. Powtarzali, że takiego kandydata na męża mogę już nigdy nie spotkać.
Kiedy minęły dwa lata, poprosił mnie o rękę, a ja się zgodziłam. Miłości wielkiej nie było, ale wiedziałam, że będę miała przy nim stabilne życie. Że zapewni mi i naszym przyszłym dzieciom wszystko, czego potrzebujemy. I rzeczywiście tak się stało.
Artur był idealnym kompanem. Zawsze mogłam na niego liczyć. Nigdy nie miałam wątpliwości co do naszego małżeństwa, aż do wieczoru gdy zadzwonił Maciek. Rozmawialiśmy krótko – byłam tak zszokowana, że nie potrafiłam sklecić żadnej składnej wypowiedzi. Wyczuł moje zmieszanie.
– Może spotkajmy się jutro? – rzucił.
Od razu się zgodziłam. Nie dlatego, że nadal coś do niego czułam. Tamto uczucie się wypaliło. Byłam ciekawa, jak teraz wygląda i co słychać u człowieka, który kiedyś tak zawrócił mi w głowie. Chciałam też poznać powód, dla którego urwał kontakt.
Chciałam go zobaczyć
Umówiliśmy się w kawiarnianym zakątku hotelowym. Był już w środku, gdy weszłam do kawiarni. Mimo że posiwiał i widać było upływ czasu na jego twarzy, poznałam w nim tego samego mężczyznę, z którym kiedyś planowałam przyszłość. Wstał i ruszył w moją stronę, trzymając wielki bukiet.
– Lidka, nie wierzę własnym oczom! Wyglądasz dokładnie tak samo. Tak bardzo się cieszę, że udało mi się ciebie odnaleźć – wykrzyknął, zamykając mnie w uścisku. Poczułam, jak zalewa mnie fala ciepła, jakbyśmy na moment wrócili do czasów naszej młodości.
– Właściwie to kawa mi się nie widzi – wymamrotałam niepewnie.
– Nie chcesz kawy? A czego byś chciała? – spojrzał mi głęboko w oczy.
Bez żadnych słów wskazałam leżący na stoliku klucz i ruszyłam do windy. Niedługo potem znalazłam się w jego ramionach w pokoju hotelowym. Oddawaliśmy się namiętności, a między kolejnymi zbliżeniami prowadziliśmy długie rozmowy.
Okazało się, że za jego długim milczeniem stał poważny wypadek samochodowy. Przez parę miesięcy leżał nieprzytomny w szpitalu, a jego powrót do pełni sił zajął cały rok. Po odzyskaniu zdrowia wysyłał do mnie listy, ale nigdy nie otrzymał odpowiedzi.
– Podejrzewam, że moi rodzice je przejęli i zniszczyli – powiedziałam po namyśle.
– Dlaczego mieliby tak postąpić? – zapytał zdumiony.
– W tym czasie związałam się już z Arturem. Możliwe, że nie chcieli ryzykować, że znów przewrócisz mój świat do góry nogami – odparłam z gorzkim uśmiechem na twarzy.
Proponował mi wyjazd
– Naprawdę żałuję, miałem wszystko zaplanowane i chciałem przylecieć do Polski. Nie zapomniałem swojej obietnicy. Planowałem wrócić i poprosić cię o rękę…
– Jednak tego nie zrobiłeś… Niczego nie możemy cofnąć – westchnęłam cicho.
– Ale mamy szansę to nadrobić! Wyruszmy razem do Kanady. Rozpoczniemy wszystko od początku! Jesteś miłością mojego życia i chcę być z tobą do końca naszych dni!
– Mam męża i dzieci. Nie mogę tak po prostu ich zostawić.
– Twoje dzieci niedługo będą dorosłe i rozpoczną własne życie. Co do twojego męża… Sama mówiłaś, że nigdy go nie kochałaś.
– Wiesz, Artur naprawdę dobrze mnie traktuje, zawsze o mnie dba…
– I to ci wystarcza?
– Do tej pory nie narzekałam.
– Więc co ty na to? – Maciek patrzył na mnie wyczekująco. Chciałam krzyknąć, że się decyduję, że chcę tego, ale coś mnie powstrzymało.
– Trudno mi powiedzieć… Muszę pozbierać myśli – odparłam niepewnie. Za wcześnie było na podjęcie takiej decyzji.
Podjęłam decyzję
Wróciłam do domu w niedzielę, zanim się ściemniło, wyprzedzając powrót rodziny. Próbowałam zająć się gotowaniem obiadu, lecz moje myśli ciągle uciekały gdzie indziej. Nie potrafiłam przestać myśleć o Maćku. Jego twarz i słowa wciąż do mnie wracały.
Z zadumy wyrwał mnie odgłos klucza w zamku. Chwilę później do środka wparowała cała moja rodzinka – Artur i dzieci, wszyscy rozpromienieni i wyraźnie w doskonałych nastrojach.
– Co tak siedzisz zamyślona, mamo? – zagadnęła mnie zaintrygowana córka.
– No właśnie, stało się coś? – dorzucił małżonek, zerkając na mnie pytająco.
– Daj spokój, naprawdę za wami tęskniłam – powiedziałam, próbując ukryć zmieszanie. Kiedy zajęli miejsca i dostali swoje porcje, po cichu wymknęłam się do łazienki, żeby zadzwonić do Maćka.
– Nie będziemy mogli odzyskać straconego czasu – rzuciłam krótko i rozłączyłam się.
Może kiedyś będę tego żałować, ale tak właśnie postanowiłam. To, co czułam do Artura, trudno nazwać miłością, ale przy nim zawsze miałam poczucie bezpieczeństwa.
Lidia, 48 lat
Czytaj także:
„Mąż wolał otwierać kolejne butelki, niż kupić dzieciom prezenty na Święta. Byłam głupia, że mu zaufałam”
„Przez naiwność męża w Święta będziemy gryźć sianko spod obrusu. A ja w prezencie zabiorę mu dostęp do konta”
„Była zostawiła mi w spadku dzieciaka. Nie byłem jego ojcem, ale czułem, że tylko ja mogę zrobić z niego faceta”

