Reklama

Damian zawsze mówił, że kiedyś nam się uda. Że nie będziemy już liczyć każdej złotówki przed kasą w supermarkecie, nie będziemy odkładać wymiany lodówki czy marzyć o wakacjach tylko w rozmowach.

– Jeszcze trochę, Laura, zobaczysz, w końcu to wszystko się odmieni – powtarzał. Ja wierzyłam, bo przecież co innego mogłam zrobić? On był moim mężem, partnerem moich marzeń i planów.

Kiedy więc oznajmił, że znalazł świetnie płatną pracę w innym mieście, poczułam, że oto zaczyna się nasz „nowy rozdział”. Trzymałam go za rękę na dworcu, serce miałam ściśnięte. Ja nie mogłam wyjechać.

– Poradzisz sobie? – zapytałam z troską, a on tylko się uśmiechnął i pocałował mnie w czoło. – To dla nas, kochanie. Niedługo wrócę i będziemy mieli wszystko.

Pociąg odjechał, a ja zostałam z torbą wspomnień i pustym mieszkaniem. Tęsknota ścisnęła mnie od razu, ale trzymałam się myśli, że warto. Powtarzałam sobie, że każda samotna noc, każdy dzień bez niego to inwestycja w naszą przyszłość.

Nie wiedziałam jeszcze, że ta przyszłość, którą sobie wymarzyliśmy, rozpadnie się szybciej, niż zdąży się spełnić.

Marzyłam o lepszym jutrze

Pierwsze dni po jego wyjeździe były trudne. Wracałam z pracy do pustego mieszkania, włączałam telewizor tylko po to, żeby nie słyszeć ciszy. Ale gdy wieczorem dzwonił, wszystko nagle nabierało sensu.

– Kochanie, nawet nie wiesz, jak tu wszyscy harują – narzekał, a ja czułam dumę, że tak się poświęca. – Szef wymaga, ciągle nadgodziny, ale wiesz co? Opłaca się. Pierwsza wypłata już idzie, zobaczysz, przeleję ci wszystko.

Tylko dbaj o siebie – prosiłam. – Nie chcę, żebyś padł ze zmęczenia.

Śmiał się wtedy krótko i odpowiadał:

– Spokojnie, mam cię w sercu i to mnie trzyma.

Trzymałam się jego słów, jakby były jedynym ratunkiem przed samotnością. Kiedy w końcu przyszły pierwsze pieniądze, uśmiechnęłam się szeroko, płacąc rachunki. Poczułam, że naprawdę coś się zmienia.

A jednak w nocy, gdy leżałam w łóżku, pustym bez jego zapachu i ciepła, czułam ciężar rozłąki. Sięgałam po telefon, przeglądałam nasze zdjęcia, śmiałam się do wspomnień. Tęsknota była jak kamień w żołądku.

„To dla nas” – powtarzałam sobie. „Muszę wytrzymać”.

Z każdym dniem byłam coraz bardziej dumna, że Damian walczy o naszą przyszłość. Nie wiedziałam, że walka, o której mówił, to tylko połowa prawdy.

Zaczęłam się niepokoić

Minął miesiąc. Z początku wszystko układało się dobrze – Damian dzwonił codziennie, opowiadał o pracy, czasem żartował, że nawet nie ma kiedy wypić kawy. Ale z czasem coś zaczęło się zmieniać.

Przelewy, które najpierw dawały mi poczucie bezpieczeństwa, nagle stały się mniejsze. Zamiast pełnej kwoty na koncie pojawiało się tylko kilka stówek.

– Damian, a co z resztą? – zapytałam pewnego wieczoru. – Mówiłeś, że pensja jest duża, że starczy na wszystko.

No wiesz, koszty… mieszkanie, jedzenie, bilety. Tu wszystko drogie – tłumaczył się szybko. – Ale nie martw się, jeszcze się odbijemy.

Nie chciałam robić awantury. Zaciskałam zęby i wierzyłam, że ma rację. A jednak coś we mnie drżało, jakby cichy alarm dawał sygnał, że coś się nie zgadza.

Podzieliłam się tym z Olą, moją najbliższą przyjaciółką. Siedziałyśmy w kawiarni, patrząc przez okno na ludzi pędzących do swoich spraw.

– Laura, a nie pomyślałaś, że on może coś ukrywać? – Ola spojrzała na mnie poważnie. – Znam cię, zawsze bronisz ludzi, ale czasem trzeba spojrzeć wprost.

– Ola, przestań… – próbowałam się bronić. – To mój mąż, ja mu wierzę.

– A może właśnie dlatego nie chcesz zobaczyć prawdy? – dodała cicho.

Jej słowa rozgościły się we mnie jak trucizna. Całą noc przewracałam się z boku na bok, walcząc ze swoimi myślami. Serce podpowiadało mi: „On robi to dla ciebie”. Rozum szeptał: „Coś tu nie gra”.

Coś było bardzo nie tak

Tamtego dnia wracałam z pracy, gdy w skrzynce znalazłam list z banku. Otworzyłam go odruchowo, myśląc, że to pewnie jakaś oferta kredytu. Ale serce mi stanęło, kiedy przeczytałam: „brak wpływów z ostatnich miesięcy”.

Patrzyłam na papier jak zahipnotyzowana. Przecież Damian co miesiąc wysyłał pieniądze. Jak to „brak wpływów”? Zaczęłam sprawdzać historię konta. Ręce mi się trzęsły. Wpłaty były, ale nie od żadnego pracodawcy. To były zwykłe przelewy z prywatnego konta – nieregularne, coraz mniejsze.

Wieczorem, drżącymi palcami, wybrałam jego numer. Odpowiedział dopiero po kilku sygnałach.

– Damian, co to ma być? – głos mi się łamał. – Sprawdziłam konto. Nie masz żadnej pracy?

– Laura, posłuchaj, ja… to nie tak, jak myślisz – zaczął mówić szybko. – To przejściowe, wiesz, miałem problem ze zleceniami, ale zaraz wszystko ruszy.

– Nie kłam! – przerwałam mu ostro. – Cały czas czułam, że coś jest nie tak, a mimo to wierzyłam w ciebie. I co? Cały ten czas żyliśmy w kłamstwie?!

Z drugiej strony zapadła cisza. A potem usłyszałam tylko krótkie:

Muszę kończyć.

Połączenie zostało przerwane. Siedziałam na kanapie z telefonem w dłoni, oszołomiona. To nie była już tylko niepewność, to był cios w samo serce. Przez tyle tygodni karmiłam się złudzeniami, że robi to dla nas. Tymczasem wszystko, w co wierzyłam, runęło jak domek z kart. Poczułam, że zostałam sama.

Teraz chciał naprawiać

Po trzech miesiącach od wyjazdu pojawił się nagle w drzwiach. Walizka w dłoni, mina skruszona, a oczy jak u chłopca przyłapanego na kradzieży cukierków.

– Laura… – zaczął cicho, jakby to słowo miało mu wystarczyć za wszystkie wyjaśnienia.

– Nie tłumacz się – przerwałam, bo czułam, że inaczej krzyk wyrwie mi się z gardła. – Po prostu powiedz prawdę. Co robiłeś? A raczej… z kim?

Zbladł. Zanim otworzył usta, już wiedziałam.

– Z początku to była praca, ale... Poznałem kogoś – wydusił w końcu. – Sylwia… ona… słuchała mnie, rozumiała. Byłem tam sam, bez ciebie, bez ciepła domu…

– Rozumiała?! – wyrwało mi się. – A ja przez te wszystkie tygodnie spałam w pustym łóżku i czekałam na twoje głupie telefony. Myślałam, że harujesz, żeby nam było lepiej! A ty? Ty oddawałeś siebie innej kobiecie!

– Laura, błagam, to się skończyło. Zrozumiałem, że to ty jesteś moim życiem. Chcę wrócić, naprawić…

– Naprawić?! – wybuchłam. – Teraz? Nie ma już co naprawiać. Człowiek, którego kochałam, umarł dla mnie dawno temu.

Chwyciłam jego walizkę, pchnęłam ją w stronę drzwi.

– Wynoś się.

Stał jeszcze chwilę, jakby chciał coś dodać, ale moje spojrzenie mówiło wszystko. Trzasnęły drzwi. A w mieszkaniu została cisza. Tylko moje serce waliło jak oszalałe. Nie płakałam. Nie miałam już łez. Została tylko furia i pustka.

Był dla mnie wszystkim

Następnego dnia przyszła do mnie Ola. Zobaczyła moje oczy – puste, suche, jakbym wylała już wszystkie łzy – i nie pytała wiele. Usiadła obok na kanapie, przytuliła mnie mocno.

Wiedziałam, że coś jest nie tak – wyszeptała. – Ale miałam nadzieję, że się mylę.

– On się przyznał – głos mi zadrżał. – Oddał wszystko innej. Zaufanie, czas, pieniądze… dla mnie nie zostało nic.

– Laura, musisz o nim zapomnieć. Inaczej nigdy nie pójdziesz dalej – powiedziała stanowczo.

Chciałam odpowiedzieć, ale w głowie dudniło mi tylko jedno zdanie: „Byłam sama już wtedy, gdy on udawał, że pracuje. Teraz jestem naprawdę wolna”.

Damian próbował się jeszcze odezwać. Przysłał wiadomość: „Daj mi szansę, błagam”. Nie odpisałam. Kiedy zadzwonił, odrzuciłam połączenie. Nie chciałam już słuchać jego głosu, który wcześniej był dla mnie wszystkim.

Wieczorem wyszłam z Olą na spacer. Przez lata marzyłam, żeby pójść obok niego, trzymając go za rękę, rozmawiać o planach, o przyszłości. A teraz szłam obok przyjaciółki i czułam, że to właśnie ta rozmowa – pełna ciszy i wsparcia – daje mi więcej niż wszystkie obietnice Damiana.

Świat runął, ale ja stałam na jego gruzach. Jeszcze chwiejnie, jeszcze z sercem w kawałkach, ale jednak stałam.

Zamieniłam wspólny plan na własny

Minęło kilka tygodni. Damian już się nie odzywał. Zniknął z mojego życia tak, jakby nigdy w nim nie był – a jednak zostawił po sobie ślad, który będzie bolał latami.

Siedziałam przy oknie, wpatrując się w szare niebo. Kiedyś marzyłam, że będziemy tu razem planować przyszłość. Teraz jedynym towarzyszem była cisza. Nie czułam jednak paniki ani tęsknoty. Była pustka – dziwnie chłodna i spokojna.

Oparłam czoło o szybę, słuchając odgłosów miasta, które żyło dalej, jakby nic się nie stało. Wtedy uświadomiłam sobie coś, co przyszło powoli, jak poranek po długiej nocy: od teraz wszystko zależy tylko ode mnie. Nie będzie już złotych gór, które ktoś mi obieca. Nie będzie cudownych przełomów, które miały spłynąć na nasze życie. Jestem sama – z sercem pełnym blizn, ale też z siłą, której wcześniej nie znałam.

Uśmiechnęłam się gorzko do swojego odbicia w szybie. To nie było szczęśliwe zakończenie. Ale był to koniec, którego potrzebowałam, by przestać czekać na kogoś, kto nigdy nie wróci naprawdę.

Laura, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama