„Pieniądze zawsze pachniały dla mnie mocniej niż róże. Dlatego wybrałam bogacza, a nie romantyka”
„Marek zabierał mnie do restauracji, których nazw nie potrafiłam nawet wymówić. Dostałam kartę do butiku, gdzie ekspedientki traktowały mnie jak księżniczkę. Wyjazd do Dubaju, weekend w Mediolanie. Diamentowa bransoletka, złoty zegarek w prezencie. Gubiłam się w tym wszystkim, ale było mi przyjemnie”.

- Redakcja
Na zdjęciach moje życie wygląda jak z katalogu: marmurowa łazienka, śniadania z awokado na tarasie, kolekcja torebek warta więcej niż niejedno auto. Ludzie mówią, że mi zazdroszczą. Że „dobrze się ustawiłam”. Uśmiecham się wtedy grzecznie.
– Czy on cię choć trochę kocha? – Alicja popijała latte i wpatrywała się we mnie spod przymrużonych powiek. – Bo pieniądze to nie wszystko.
– Ale miłość czynszu nie opłaci – odpowiedziałam z chłodnym spokojem, który sama w sobie ledwo tolerowałam.
Wtedy jeszcze wierzyłam, że to dobra decyzja. Że z Markiem zbuduję coś trwałego – luksus, bezpieczeństwo, stabilność. A Adam… Adam miał tylko swoje marzenia i szkicownik pełen nieukończonych obrazów. Życie z nim pachniałoby kawą i farbą. Ale ja wolałam zapach skóry z nowej Prady.
Nie jestem niewinną ofiarą. Sama zdecydowałam. Sama powiedziałam Adamowi „nie”, choć drżały mi dłonie. Ale były też powody. Matka, bieda, lęk. I to przeklęte poczucie, że jeśli nie złapię tej szansy, zostanę z niczym.
Teraz... patrzę na wszystko z dystansu. I zaczynam rozumieć, że każda decyzja ma cenę.
Nie chciałam biedaka
– Klara, posłuchaj mnie do końca – Adam patrzył na mnie z tą swoją naiwną czułością, której kiedyś zazdrościłam samej sobie. – Znalazłem miejsce na pracownię. Małe, ale jasne. W centrum nie, ale z dobrym dojazdem. Pomyślałem, że moglibyśmy… razem tam zacząć. Ty ze swoją fotografią, ja z malowaniem…
– I co dalej, Adam? – przerwałam mu, zanim zdążył dokończyć. – Będziemy pić tanie wino i płacić czynsz obrazami?
– Nie o to chodzi… – jego głos się załamał.
– Właśnie o to – powiedziałam chłodno. – Ty wciąż żyjesz marzeniami, a ja mam dość życia od pierwszego do pierwszego. Ja już nie chcę być artystką głodującą z romantycznym chłopakiem.
Zamilkł na chwilę. Patrzył, jakbym go spoliczkowała.
– Dla ciebie miłość to ładne zdjęcie na Instagramie. Ale to nie wystarczy na życie – powiedział cicho. – Wiesz, że to prawda.
– Wiem tylko, że mam 30 lat i nie chcę się budzić z lękiem, czy starczy na rachunki – syknęłam. – Marek może nie pisze wierszy, ale przynajmniej płaci za dach nad głową.
Adam spojrzał na mnie, jakby pierwszy raz widział kogoś obcego. Wstał, zabrał kurtkę i bez słowa wyszedł. A ja… stałam nieruchomo, jakby wszystko miało się zawalić. Ale nie. Wtedy poczułam ulgę. Naprawdę. Dopiero później zrozumiałam, że to nie była ulga. To był chłód, który został już ze mną na zawsze.
Mama mnie wspierała
– Zrobiłaś dobrze – powiedziała mama, odkładając filiżankę z głośnym stukiem. – Wreszcie przestałaś się bawić w poetkę i zaczęłaś myśleć jak dorosła kobieta.
Siedziałyśmy w jej kuchni, pachniało rosołem i proszkiem do prania. Wszystko tu było znajome aż do bólu. Nawet jej sarkazm.
– Adam był dobry, ale… biedny – powiedziałam po chwili. – A ja nie chcę żyć jak ty. Przepraszam, nie złośliwie. Po prostu... pamiętam, jak ciągle brakowało. Jak płakałaś po nocach nad rachunkami.
Mama się roześmiała, ale bez radości.
– Wiesz, co jest gorsze niż brak pieniędzy? Poczucie, że nie masz gdzie pójść, jak facet cię zostawi. I że z dwójką dzieci jesteś nikim. Bo miłość się kończy, ale długi zostają.
Milczałam.
– Marek to dobry wybór – dodała po chwili. – Stabilny, zaradny, konkretny. Nie musisz się w nim zakochiwać. Nauczysz się go lubić. Albo i nie. Ale będziesz miała spokój.
– A co, jeśli nie będę szczęśliwa?
– Lepiej płakać z pełnym portfelem – rzuciła, jakby cytowała jakiś żelazny slogan ze swojego życia.
Patrzyłam na nią i widziałam kobietę, która kiedyś marzyła. A potem się nauczyła, jak się przestaje. Wyszłam od niej z dziwnym uczuciem. Trochę dumy, trochę niepokoju. Jakby właśnie ktoś mnie nagrodził za zdradzenie samej siebie.
Na początku było jak w bajce
Marek zabierał mnie do restauracji, których nazw nie potrafiłam nawet wymówić. Dostałam kartę do butiku, gdzie ekspedientki traktowały mnie jak księżniczkę. Wyjazd do Dubaju, weekend w Mediolanie. Diamentowa bransoletka, złoty zegarek w prezencie. Gubiłam się w tym wszystkim, ale było mi przyjemnie. A potem zaczęło się to, czego nie było na Instagramie.
– Kochanie, nie noś tej sukienki. Nie wygląda to… odpowiednio – rzucił pewnego wieczoru, patrząc na moją czarną, obcisłą midi.
– A co jest nie tak?
– Nie jesteś już dziewczynką z kamienicy. Jesteś kobietą z klasą.
Uśmiechnęłam się sztucznie. Ale następnego dnia założyłam beżowy garnitur, który sam mi kupił. I tak to szło. Z Alicją widywałam się coraz rzadziej. A kiedy już się spotkałyśmy, pytała z troską:
– Klara… jesteś szczęśliwa?
– A czy szczęście się liczy, jeśli wszystko inne gra? – odpowiedziałam półżartem.
To było kilka dni przed tym, jak usłyszałam rozmowę Marka przez telefon. Siedziałam w garderobie, układałam torebki. Nie zauważył mnie.
– Tak, wygląda jak z okładki. I się nie odzywa, jak trzeba. Inwestycja, która się zwróci. Spokojnie, kontroluję sytuację.
Zamarłam. W gardle stanęła mi sucha, ciężka gula.
– Klara? – Marek wszedł, zaskoczony moim widokiem. – Podsłuchiwałaś?
– Słuchałam. Nie jestem twoją inwestycją.
– Nie? A kim? Zamieniłaś romantyczne bzdury na stabilność. Nie udawaj teraz zdziwionej.
Nie powiedziałam nic. Tylko poszłam do łazienki i zaczęłam zmywać makijaż. Zbyt dokładnie, jakby dało się też zmyć wstyd.
Spotkałam Adama
Spotkaliśmy się przypadkiem. Adam niósł kawę na wynos, ubrany w lnianą koszulę, włosy lekko rozwiane. Zawsze był piękny, ale teraz... wyglądał spokojnie. Stabilnie. Jakby wreszcie wiedział, kim jest.
– Klara?
Zamarłam.
– Cześć, Adam – uśmiechnęłam się, ale niepewnie.
– Wyglądasz… luksusowo – powiedział z lekkim uśmiechem, który zabolał bardziej niż każde nasze dawne kłótnie.
– Ty też. W sensie… dobrze.
– Pracownia wypaliła. Wiesz, ta, o której ci kiedyś mówiłem. Teraz mam zlecenia, wystawy. Nawet nieźle płacą.
– Cieszę się. Naprawdę.
Zapadła niezręczna cisza. W tle szumiały samochody i rozmowy ludzi, którzy nie musieli rozmawiać z byłymi miłościami.
– A ty? – zapytał w końcu. – Szczęśliwa jesteś?
Nie odpowiedziałam. Po prostu spuściłam wzrok.
– Wybory mają konsekwencje – dodał cicho. – Ja wybrałem siebie. Ty – wygodę.
Chciałam się bronić. Krzyknąć, że nie rozumie. Że nie zna moich lęków, mojej matki, mojego cichego płaczów pod prysznicem. Ale milczałam.
– Może jeszcze kiedyś – zaczął, ale urwał.
– Nie, Adam. My już byliśmy „może”. Już nie jesteśmy.
Uśmiechnął się smutno. Kiwnął głową i odszedł. Nie obejrzał się ani razu.
Wróciłam do domu i napisałam do Alicji tylko jedno zdanie:
– A jeśli wybrałam źle?
Odpisała po minucie:
– To pytanie, które zadają sobie wszystkie kobiety po trzydziestce.
Czułam się sztucznie
Moje 33. urodziny. Salon pełen ludzi, których znałam tylko z podpisów na kopertach. Szampan lejący się strumieniem, markowe sukienki, drogie perfumy, uśmiechy jak z katalogu. Marek podszedł do mnie, ujął mnie za talię i wręczył pudełeczko. W środku błyszczał naszyjnik z białego złota.
– Wszystkiego najlepszego, kochanie – powiedział głośno, z tym swoim chłodnym wdziękiem.
Wszyscy bili brawo. Robiono zdjęcia. A ja stałam, uwięziona w złotej klatce. Dopiero po północy, kiedy większość gości się rozeszła, wyszłam na taras. Alicja już tam była, z kieliszkiem w dłoni.
– I jak? – spytała, nie patrząc na mnie.
– Było… ładnie.
– Ale?
Westchnęłam. Oparłam się o balustradę.
– Wiesz, czego mi najbardziej brakuje?
– Czego?
– Żeby ktoś dał mi tandetne kwiatki. Bez okazji. Bo pamiętał, że lubię róże. Nie, bo trzeba.
Alicja spojrzała na mnie uważnie.
– Klara… Czy ty jesteś szczęśliwa?
Zamarłam. Nie potrafiłam odpowiedzieć. Po prostu nie umiałam. Kilka godzin później, po kąpieli, usiadłam przed lustrem. Zmyłam makijaż. Patrzyłam na swoją twarz. Gładką. Obcą.
– Wygrałam wszystko – szepnęłam do siebie. – A czuję się, jakby mnie nie było.
I nie wiedziałam, czy bardziej chce mi się płakać, czy spać.
Klara, 33 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mój mąż musiał mieć kasę i status. Nie interesowały mnie żadne bajeczki o miłości bez pieniędzy”
- „Jako dziecko widziałam, jak mama płakała nad rachunkami. Żeby mieć kasę, poszłam w życiu na skróty”
- „Moja córka ma 30 lat i nigdy nie zapłaciła żadnego rachunku. Była w szoku, gdy ogłosiłem koniec sponsoringu”

