„Pieniądze na wakacje w Chorwacji mąż wydał na głupoty. Jak powiedzieć dzieciom, że nigdzie nie pojadą?”
„Nie czułam się tylko rozczarowana nieodpowiedzialnością i egoizmem swojego męża. Zwyczajnie czułam się przez niego oszukana. Czy on nie rozumie, że zniszczył dziecięce marzenia? Sam zachowuje się niczym dzieciak, którego zachcianki są najważniejsze i koniecznie musi je zrealizować. Nawet kosztem najbliższych mu osób”.

- Listy do redakcji
Od lat marzyłam, żeby pojechać gdzieś z całą rodziną. Tylko my: ja, mój mąż Kamil i nasze dwie córeczki – Basia i Tosia. Nigdzie jeszcze nie byliśmy razem, bo zawsze było coś ważniejszego: remont łazienki, nowy piec, naprawa auta. Oboje z mężem nie zarabialiśmy kokosów. A wydatków było multum. Spłacaliśmy kredyt za dom, wciąż się coś psuło, dlatego nasze oszczędności topniały w zastraszającym tempie.
Nie będę ukrywać, że nie było mi smutno z tego powodu. Chciałam nieco oderwać się od codzienności, odpocząć, nabrać nowych sił. Wciąż tylko bieg pomiędzy biurem, przedszkolem i domem. Mnóstwo obowiązków. Potrzebowałam resetu, zmiany środowiska, czegoś nowego.
Odkładaliśmy każdą złotówkę
Ale nie to było najważniejsze. Bardziej zależało mi na dzieciakach. W końcu wakacje są po to, żeby budować wspomnienia. A nie da się ich budować, spędzając cały czas w domu, prawda? Owszem, starałam się, jak tylko mogłam, ciekawie organizować córeczkom czas. Szukałam atrakcji w mieście, zabierałam je do parku, na place zabaw, miejski basen, lody. A to nie było jednak to samo, co prawdziwy wyjazd.
Takie wspólne wakacje z rodzicami wspomina się przecież po latach. W ten sposób buduje się kapitał na przyszłość. Dzieci nie tylko poznają nowe miejsca, ale i spędzają ciekawie czas. Tego po latach nikt im nie odbierze. No i mają, co opowiadać w szkole czy przedszkolu, gdy koledzy wspominają wakacyjne przygody.
Byłam przekonana, że uda mi się zorganizować coś naprawdę ekstra. W tym roku wreszcie miało być inaczej. Lata ciągłych wyrzeczeń miały zaprocentować. Pieniądze na wakacje odkładaliśmy już od stycznia. Dosłownie każdą wolną złotówkę. Zrezygnowałam z nowych butów i ubrań, starałam się szukać promocji w sklepach, oszczędzałam, na czym się tylko dało. W końcu miałam cel, który miał nam osłodzić te nasze wyrzeczenia.
Planowaliśmy wyjazd do Chorwacji
Wyjazd do Chorwacji. Piękne plaże, słońce, spokojne miasteczko nad Adriatykiem. Cieplutka woda, wyjątkowe krajobrazy, pyszne jedzonko, mnóstwo atrakcji dla nas i dzieciaków. Chciałam się opalać, pływać, bawić z córeczkami, zwiedzać, robić zdjęcia do rodzinnego albumu. Po prostu pokazać im nieco świata.
Wszystko już było upatrzone. Oferty biur podróży przeglądałam od dawna, ekscytując się podczas oglądania wyjątkowych miejsc i czytając, co na miejscu mogą robić rodziny z dziećmi. Apartament blisko morza, promocyjne bilety lotnicze, nawet walizki kupione na przecenie w znanym markecie. Dziewczynki od dawna odliczały dni do wyjazdu. Specjalnie w tym celu powiesiłyśmy na ścianie ich pokoju duży kalendarz, gdzie na zmianę skreślały kolejne daty. Ja też na ten nasz wyjazd czekałam z ekscytacją, która nie ustępowała tej dziecięcej.
– Wreszcie, po tylu latach. Wyrwę się z tego naszego kieratu, odpocznę od gotowania, sprzątania i zakupów – tłumaczyłam Asi, swojej przyjaciółce.
– Wiesz, nigdy nie chciałam ci tego mówić, ale od dawna wydawało mi się, że wy przesadzacie z tym oszczędzaniem. Sama wiesz, że u nas też się nie przelewa, ale wolimy zrezygnować z remontu czy czegoś do domu i jednak wyjechać gdzieś z dzieciakami. Człowiek potrzebuje takiego resetu, bo inaczej można zwariować.
Mnie nie musiała tego mówić. W końcu sama czułam, że jestem niemal na skraju psychicznego wyczerpania. Byłam więc wniebowzięta, że nasze życie wreszcie ma nabrać barw. Ta podróż naprawdę wszystkim się nam należała. Nagle jednak pojawił się problem, którym był mój mąż.
Mąż miał tajemnicę
Kamil był ostatnio jakiś dziwnie pobudzony. Wracał z pracy wcześniej niż zwykle, coś klikał wieczorami na telefonie, uśmiechał się do siebie jak dzieciak. Myślałam, że może planuje jakąś niespodziankę, może wykupił nam coś ekstra? Rejs statkiem? Apartament z basenem? Zwiedzanie jakiegoś parku rozrywki przygotowanego specjalnie dla najmłodszych? Co takiego on mógł szykować?
– Kochanie, sprawdzałeś może ten link, co ci wysłałam? Widziałeś, jakie piękne zdjęcia pokazują w folderze? – zapytałam któregoś dnia.
– Mhm... później, teraz coś innego ogarniam – odburknął i szybko schował telefon.
Wiedziałam, że coś kombinuje. Znałam go już od lat i zwyczajnie to czułam. Ale nigdy bym się nie spodziewała, że… kombinuje tylko dla siebie. Gdybym tylko wiedziała, na pewno bym mu nie pozwoliła zrobić czegoś takiego dzieciom. Całej naszej rodzinie.
Byłam w szoku
W sobotę weszłam na nasze wspólne konto, żeby zapłacić za loty. I… oniemiałam. Zamiast ponad dziewięciu tysięcy złotych było… niecałe sześćset. Początkowo pomyślałam, że to jakiś błąd. Że coś się zawiesiło, że może aplikacja nie działa. Odświeżyłam. Nic się nie zmieniło.
„Może coś na komórce jest nie tak?” – pomyślałam jeszcze naiwnie i przesiadłam się do komputera.
Zalogowanie na stronę banku nic nie dało. Było dokładnie tak samo. Czterysta osiemdziesiąt cztery złote – pogrubione cyfry naszego salda mówiły same za siebie. Co się dzieje? Zwyczajnie byłam w szoku.
– Kamil, gdzie są nasze pieniądze na wakacje?! – krzyknęłam sprzed biurka w sypialni.
Nie odpowiedział. Zamiast tego usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych. Gdzie on poszedł? Co tutaj w ogóle jest grane? Po kilkunastu minutach mąż wrócił. Z wielkim, czarnym pudłem w ręce. Na twarzy miał uśmiech jak dzieciak, który właśnie rozpakował prezent gwiazdkowy. Prezent, który wyjątkowo przypadł mu do gustu.
– Kochanie, nie złość się – powiedział przymilnym głosem. – To była okazja. Mega dron! O takim od zawsze marzyłem. Pewnie wiesz, bo nie jeden raz ci opowiadałem. Z kamerą w rozdzielczości 4K, stabilizatorem, automatycznym powrotem, zasięgiem do dwóch kilometrów – wyliczał jakieś funkcje i parametry, ale dla mnie te informacje nie miały żadnego znaczenia.
Zamarłam.
– Co? Jaki dron? – starałam się zrozumieć, ale mój mózg nie chciał przyjąć do wiadomości tego, co zrobił Kamil, mąż i odpowiedzialny ojciec dzieci.
– No z kamerą 4K – zaczął mi wyliczać od nowa, ale momentalnie przerwałam te jego absurdalne, techniczne wywody.
– Ty jesteś normalny?
– Przecież sama mówiłaś, że mam pasję. Że powinienem coś robić poza pracą. No to… kupiłem sobie drona. Znalazłem super grupę na Facebooku, będziemy razem latać, kręcić filmy, robić zdjęcia.
– A co z nami?! Z dziećmi?! Z wakacjami?! Co z naszymi planami i z naszą rodziną? Czy ty w ogóle pomyślałeś o swoich dzieciach, płacąc za tą swoją zabawkę całe oszczędności, które od dawna odkładaliśmy na nasze wymarzone wakacje?
Nie wytrzymałam. Musiałam wyjść. Założyłam bluzę i poszłam na długi spacer. Nie czułam się tylko rozczarowana nieodpowiedzialnością i egoizmem swojego męża. Zwyczajnie czułam się przez niego oszukana. Czy on nie rozumie, że zniszczył dziecięce marzenia? Sam zachowuje się niczym dzieciak, którego zachcianki są najważniejsze i koniecznie musi je zrealizować. Nawet kosztem najbliższych mu osób.
I co ja mam im powiedzieć?
Basia narysowała w zeszycie w kratkę hotel z basenem. Kolorowymi kredkami, nieco nieporadnie. Swój rysunek podpisała: "To nasz domek w Chorwacji". Tosia codziennie pytała, kiedy polecimy samolotem. A ja? Ja wieczorami siedziałam w łazience, żeby córki nie widziały, że płaczę. Nie mogłam przecież rozkleić się przy swoich własnych dzieciach. Chociaż miałam na to ogromną ochotę.
– Powiedz im, że nie było miejsc. Albo że się zepsuł samolot – rzucił Kamil, gdy pakował się na weekendowe latanie z ekipą.
– Mam powiedzieć dzieciom, że tatuś kupił sobie drona zamiast dać im wspomnienia z dzieciństwa? Że jego pasja jest ważniejsza niż ich radość? Właśnie to powinnam im powiedzieć, wiesz? Dokładnie w tych słowach. Że tatuś ukradł nam wszystkim wakacje, żeby zabrać pieniążki dla siebie! – wykrzyczałam ze złością, nie wytrzymując już jego lekceważącego tonu i tego, że w ogóle nie rozumiał, co zrobił.
Nie potrafiłam jednak tego wszystkiego powiedzieć dzieciom.
– Dziewczynki, w Chorwacji zrobiło się za gorąco, więc w tym roku zostaniemy w domu – skłamałam. – Ale w zamian pójdziemy do zoo i na pyszne lody. Obejrzymy zwierzątka, a wy będziecie mogły wybrać swoje ulubione smaki. Jakie wolicie? Pistacjowe czy może smerfowe?
Zawiódł moje zaufanie
Kamil co weekend znika. Wraca wieczorem z błotem na butach, setką zdjęć i filmików „z lotu ptaka”. Pokazuje mi to z dumą.
– Zobacz, jakie fajnie ujęcie z drzewami wyszło – mówi jak gdyby nigdy nic, a ja mam ochotę go udusić.
Jednak tylko kiwam głową i myślę, że ten kadr z wakacji mógłby być widokiem na Adriatyk. Z naszymi córkami w ramionach i ich radosnymi buziami w naszych sercach.
Czy mu wybaczyłam? Jeszcze nie wiem. Ale już założyłam oddzielne konto na własne nazwisko. Kamil nigdy nie będzie miał do niego dostępu. I każdą złotówkę odłożę tylko dla nas – dla mnie i dziewczynek. Bo już nigdy nie pozwolę, żeby jeszcze raz jego pasja okradła nas z rodzinnych chwil.
Malwina, 38 lat
Czytaj także:
- „Wróciłam do męża i szybko tego pożałowałam. Teraz mam nauczkę, by nie wchodzić 2 razy do tej samej rzeki”
- „Odszedłem do bogatej kochanki, ale szybko zrozumiałem błąd. Nie mam pojęcia, czemu żona nie chce mnie znać”
- „Los rozdzielił nas na 30 lat, ale naszego uczucia nie dało się przerwać. Stara miłość nie rdzewieje”

