„On miał 58 lat, a ja 28. Mówił, że to tylko liczby, ale zapomniał, że jego syn to mój były facet”
„– Jesteś z moją byłą?! – Maciek podniósł głos. – Przespałeś się z moją byłą dziewczyną?! Ludzie zaczęli się odwracać. Jerzy nie spuszczał wzroku z syna. A ja… chciałam zapaść się pod ziemię. Nie dlatego, że zrobiłam coś złego. Ale dlatego, że czułam, że teraz wszystko się rozsypie”.

- Redakcja
Wszystko zaczęło się niepozornie – od kawy po rozmowie o pracę, która ostatecznie nie doszła do skutku. On miał w sobie spokój i dojrzałość, które mnie przyciągały. Mówił, że wiek to tylko liczby. Śmialiśmy się z różnicy trzydziestu lat i udawaliśmy, że świat tego nie zauważy. Przez chwilę naprawdę wierzyłam, że przeszłość nie ma znaczenia. Dopiero po czasie dotarło do mnie, że ta „liczba” miała imię, twarz i wspomnienia – jego syn, mój były chłopak. A wtedy wszystko zaczęło się sypać szybciej, niż zdążyłam się zakochać.
Znowu stanął na mojej drodze
– Lena? – usłyszałam, zanim zdążyłam wejść do windy.
Zamarłam. Ten głos. Nie słyszałam go od lat, ale coś w jego tonie było nie do podrobienia. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam go. Stał tam – elegancki, z lekko siwiejącą brodą, uśmiechem pewnego siebie mężczyzny. Pan Jerzy. Ojciec mojego byłego chłopaka.
– Pan Jerzy? – zapytałam, choć przecież nie miałam wątpliwości.
– Tak. Miło cię znów widzieć – odpowiedział z tym swoim spokojem, który zawsze działał na mnie rozbrajająco. – Wchodzisz na rozmowę do K.?
– Tak, ale coś czuję, że znowu nic z tego nie wyjdzie – westchnęłam. – Rynek pracy ostatnio niezbyt łaskawy.
– Poczekaj, poczekaj – zatrzymał mnie ręką. – Chodźmy na kawę. Opowiesz mi, co u ciebie.
Nie powinnam się zgodzić, ale zrobiłam to. W środku byłam ciekawa. Minęło przecież ponad pięć lat odkąd zerwałam z jego synem, Maćkiem. Z Maćkiem, który zostawił mnie po dwóch latach, bo – jak to ujął – „dojrzał do innych wyborów”. Pamiętałam, że kiedyś jego ojciec był jedyną osobą, która nie patrzyła na mnie jak na zło konieczne. Siedzieliśmy przy stoliku w rogu kawiarni. On słuchał uważnie, kiwał głową, zadawał pytania. Patrzył na mnie tak, jakby nic nie było między nami nie w porządku. A ja, ku własnemu zaskoczeniu, czułam spokój. I jakąś dziwną, ciepłą falę wspomnień.
Randki w cieniu przeszłości
To miało być jedno przypadkowe spotkanie. Kawa, wspomnienia, uprzejme pożegnanie i powrót do normalności. Ale Jerzy zaproponował kolejne. Tym razem w sobotę, w kawiarni przy parku. A ja, chociaż mówiłam sobie, że nie powinnam, że to nie wypada – poszłam. Z każdą kolejną rozmową czułam, jak zrzucam z siebie napięcie. Jerzy nie był jak inni mężczyźni. Mówił prosto, patrzył w oczy, nie udawał kogoś młodszego niż był. A jednak, gdy zapytał, czy mam kogoś, od razu zapłonęłam. I skłamałam.
– Nie... raczej nie – wymamrotałam.
– To dobrze – powiedział bez wahania. – Bo od tygodnia nie mogę przestać o tobie myśleć.
Uśmiechnęłam się, zaskoczona własną reakcją. Nie było we mnie strachu, był tylko niepokój. I ciepło. Takie, którego nie czułam od dawna. Zaczęliśmy się spotykać coraz częściej. Kawa, wino, długie spacery. Było coś niesamowicie bezpiecznego w tym jego spojrzeniu, coś, co mnie przyciągało. Nagle mój świat się uspokoił. I tylko czasem, późnym wieczorem, budziło mnie to jedno pytanie: co by było, gdyby dowiedział się Maciek? Bo przecież to był jego ojciec. Ojciec mężczyzny, którego kiedyś kochałam. I który mnie zranił. A ja – zamiast trzymać się od tego wszystkiego z daleka – pakowałam się coraz głębiej w coś, co nie miało prawa się udać.
Zdradliwa bliskość
To stało się późnym wieczorem, po kolacji u niego. Wino, jazz w tle, długa rozmowa o filmach, których nikt poza nami nie oglądał. Był ciepły, otwarty, jakby cały świat przestał istnieć. A potem, kiedy już zbierałam się do wyjścia, dotknął mojej dłoni.
– Nie chcę, żebyś dziś wracała sama – powiedział cicho.
Nie odpowiedziałam. Po prostu zostałam. I może to było błędem, może nie. Ale tej nocy nie czułam się jak dziewczyna, która romansuje z ojcem byłego chłopaka. Czułam się kobietą, którą ktoś po raz pierwszy od dawna naprawdę chce. Bez udawania, bez gier. Rano obudziłam się w jego łóżku. Jerzy jeszcze spał, a ja siedziałam w koszuli, patrząc przez okno. I wtedy uderzyła mnie cała absurdalność tej sytuacji. Przecież to nie miało sensu. Miał pięćdziesiąt osiem lat. Był moim byłym „prawie teściem”. Ludzie nie zaakceptują tego. Maciek nie zaakceptuje.
A jednak zostałam na śniadanie. I na kolejną noc. Z każdym dniem coraz bardziej wchodziłam w ten świat – jego świat. Miałam klucze do mieszkania, znałam jego ulubioną herbatę, potrafiłam odczytać zmęczenie z jego oczu. Nie rozmawialiśmy o Maćku. To był temat zawieszony w powietrzu, którego żadne z nas nie miało odwagi dotknąć. Jerzy powtarzał tylko:
– Wiek to tylko liczby. Liczy się to, co między nami.
I ja chciałam w to wierzyć. Choć gdzieś pod skórą czułam, że nie da się żyć, udając, że przeszłość nie istnieje.
Niespodziewana wizyta po latach
Wpadliśmy na niego przypadkiem. W sklepie z winami. Stał przy półce z czerwonymi, w towarzystwie dziewczyny o śnieżnobiałych zębach i chłodnym spojrzeniu. Maciek. Mój były. W pierwszym momencie mnie nie zauważył. Ale Jerzego tak. Zamarł, zmrużył oczy, jakby nie dowierzał.
– Tato? – zapytał, podchodząc.
Zadrżałam. Chciałam zniknąć. Cofnąć czas o kilka minut, wyjść, schować się za regałem. Ale było za późno.
– Cześć, synu – Jerzy odpowiedział spokojnie. – Miło cię widzieć.
– Ty i Lena? – Maciek spojrzał na mnie z czymś pomiędzy niedowierzaniem a obrzydzeniem. – Co to jest? Jakiś żart?
Dziewczyna u jego boku uniosła brwi. Jerzy odsunął się lekko, jakby chciał osłonić mnie przed spojrzeniem syna.
– To nie jest miejsce na tę rozmowę – powiedział cicho. – Ale tak, jesteśmy razem.
– Jesteś z moją byłą?! – Maciek podniósł głos. – Przespałeś się z moją byłą dziewczyną?!
Ludzie zaczęli się odwracać. Jerzy nie spuszczał wzroku z syna. A ja… chciałam zapaść się pod ziemię. Nie dlatego, że zrobiłam coś złego. Ale dlatego, że czułam, że teraz wszystko się rozsypie.
– Wyjdźmy stąd – szepnęłam do Jerzego.
Wyszliśmy. Bez zakupów. Na zewnątrz stałam z zaciśniętymi pięściami, walcząc z oddechem. Jerzy chciał mnie objąć, ale odsunęłam się.
– Nie wiem, czy dam radę – powiedziałam cicho.
I naprawdę wtedy nie wiedziałam.
Prawda, która boli
Od tamtego dnia nie zadzwonił. Ani Jerzy, ani Maciek. Cisza. Długa, ciężka, której nie dało się ignorować. Na początku myślałam, że Jerzy potrzebuje czasu. Że musi to przetrawić. Ale mijał tydzień za tygodniem, a jego numer na ekranie wciąż się nie pojawiał. Pewnego popołudnia sama stanęłam pod jego blokiem. Długo wahałam się, zanim zadzwoniłam domofonem. Głos miał spokojny, jakby nic się nie stało.
– Lena… Nie spodziewałem się.
– Wiem. Ale musimy porozmawiać – odpowiedziałam. – Albo przynajmniej ja muszę.
Wpuścił mnie. W mieszkaniu pachniało jego wodą kolońską i herbatą. Wszystko wyglądało tak, jak wcześniej. Ale on już nie był taki sam.
– Maciek był wściekły. Powiedział, że to obrzydliwe. Że go zdradziłem, że sięgnąłem po to, co „należało do niego” – powiedział, nie patrząc na mnie. – I wiesz co? Nie potrafiłem mu odpowiedzieć.
– Bo miał rację?
Jerzy spojrzał na mnie i pierwszy raz od dawna zobaczyłam w jego oczach niepewność. I coś jeszcze – może żal?
– Bo nie chcę stracić syna – powiedział cicho.
Wtedy zrozumiałam. Nie byłam jego wyborem. Byłam jego ryzykiem. I kiedy trzeba było zdecydować – wybrał pewność. Wyszłam. Nie płakałam. Jeszcze nie. Ale wiedziałam, że to koniec czegoś, co nawet nie miało prawa się zacząć.
Zostałam sama z wyborem
Minęły trzy miesiące. Znowu mieszkam sama, wynajmuję kawalerkę na obrzeżach miasta. Znowu pracuję w kawiarni, znowu unikam pewnych ulic, pewnych wspomnień. Ale coś się we mnie zmieniło. Już nie łudzę się, że życie to romantyczny film, w którym wszystko da się poukładać mimo przeszkód. Zrozumiałam jedno: Jerzy nie był moim błędem. Był prawdą. Przez chwilę. Prawdziwym dotykiem, czułością, której nie znałam wcześniej. Ale był też ucieczką – moją i jego. I żadne z nas nie miało odwagi przyznać, że ta ucieczka rani kogoś innego.
Maciek przysłał mi kiedyś wiadomość. Bez emocji. „Mam nadzieję, że przynajmniej teraz już rozumiesz, czemu odszedłem”. Nie odpisałam. Może miał rację. Może zawsze byłam tą, która szukała oparcia w ludziach, zamiast w sobie. A Jerzy? Czasem mam wrażenie, że widzę go na ulicy. Ale to tylko złudzenie. Myślę, że wybrał swoje życie. Syn, wspomnienia, spokój sumienia. I dobrze. Tylko szkoda, że mówił o liczbach, jakby były jedynym problemem. A to nie wiek nas pokonał. To historia, którą dźwigaliśmy na plecach.
Zostałam sama. Ale nie rozbita. Może to pierwszy raz, kiedy mogę naprawdę zacząć od nowa. Bez ukrywania, bez milczenia. Po prostu ja. Bez ojców, byłych, winy.
Lena, 28 lat
Czytaj także:
- „Mam 65 lat i pomiędzy starymi książkami poczułam motyle w brzuchu. Czy nie jestem na to za stara?”
- „Teściowa mnie nienawidziła, a mąż zawsze stawał po jej stronie. Dopiero zdrada otworzyła mu oczy”
- „Na wakacjach z przyjaciółmi straciłam portfel. Dopiero wtedy poznałam ich prawdziwe oblicze – to było jak zdrada”

