Reklama

Nigdy nie założyłem rodziny. Zwyczajnie się nie złożyło. Sprawy firmy pochłaniały mnie bez reszty, a wszystkie kobiety, które wykazywały mną zainteresowanie, miały inne priorytety. Chciały być matkami. Żyć z gromadką dzieci. A ja nie miałem do tego cierpliwości.

Zaczynałem od zera, ale moja firma ze sprzętem elektronicznym szybko się rozwijała. Mając czterdzieści lat, byłem już całkiem majętnym facetem, a później było coraz lepiej. Mogłem sobie pozwolić na wszystko. Kupować to, co chciałem, jadać tam, gdzie chciałem. W pewnym momencie stery firmy oddałem zaufanemu asystentowi, a sam cieszyłem się wygodami życia, na jakie sobie zapracowałem.

Wtedy jednak doszedłem do wniosku, że czegoś mi w tym wszystkim brakuje. Nie, nie marzył mi się spadkobierca, któremu mógłbym przekazać firmę i wszystkie zarobione pieniądze. Tak po ludzku potrzebowałem kobiety. Mimo to wiedziałem, że przegapiłem swój czas. Kto w końcu chciałby zramolałego faceta po 60-tce?

Onieśmielała mnie

Kiedy na moim osiedlu otworzyli nowy bar, oczywiście musiałem go odwiedzić. Lubiłem sprawdzać nowe miejsca, poznawać ich klimat, decydować, czy jeszcze kiedyś je odwiedzę. Wybrałem stolik w rogu, ale tak, by mieć widok na całą salę. Nie powiem, miejsce było klimatyczne, a alkohol, który zamówiłem, też niczego sobie. Zamierzałem się nim rozkoszować jeszcze przez chwilę, gdy podeszła do mnie jakaś kobieta.

– Można?

Zdumiałem się i rozejrzałem wokół siebie. Czy ona naprawdę mówiła do mnie?

– Tak, pewnie – rzuciłem lekko zachrypniętym głosem, zapominając wcześniej odchrząknąć.

Kobieta, która zajęła miejsce po przeciwnej stronie blatu, była piękna. Długie, rozpuszczone włosy, rzęsy pociągnięte czymś, czego używały kobiety, żeby wzmocnić siłę spojrzenia. I co najważniejsze, nie mogła mieć więcej niż 30 lat.

– Taki dżentelmen siedzi sam? – spytała, uśmiechając się kokieteryjnie. – Pewnie na kogoś pan czeka?

– Nie, skąd – mruknąłem. – I żaden pan, tylko Zygmunt.

– Aneta. – Podała mi rękę, a ja ją pocałowałem. Wtedy też zachichotała wdzięcznie.

– Co za maniery! – zawołała. – Zawsze chciałam znaleźć takiego mężczyznę jak pan… znaczy się jak ty, Zygmunt!

Odpowiedziałem niepewnym uśmiechem. W głowie mi się nie mieściło, że rozmowę ze mną zaczęła taka piękność. Wyglądała przecież jak z okładki jakiegoś magazynu. Jak modelka wypuszczona prosto z wybiegu. I była taka młodziutka.

Zupełnie straciłem głowę

Moja znajomość z Anetą rozwijała się bardzo dobrze i szybko. Po naszym pierwszym spotkaniu dałem jej swój numer telefonu, a ona zadzwoniła już nazajutrz, twierdząc, że nie mogła przestać o mnie myśleć. Potem wszystko potoczyło się już samo. Widywaliśmy się prawie codziennie, a ona bardzo szybko zaciągnęła mnie do łóżka. Tak, do łóżka! Sam ledwo mogłem w to uwierzyć. Jakaś kobieta wciąż widziała we mnie faceta, który mógł dać jej szczęście. Naprawdę ją zaspokoić. A Aneta rzeczywiście nie mogła się mnie nachwalić. Twierdziła, że jestem prawdziwym ogierem.

Mile połechtany jej komplementami, chciałem dać jej wszystko. Zabierałem ją w luksusowe miejsca, które często fotografowała, by jak utrzymywała, pokazywać je potem koleżankom. Chętnie kupowałem Anecie ładne drobiazgi, mając nadzieję, że wtedy poczuje się adorowana i nie przyjdzie jej do głowy mnie porzucać. Właściwie, o cokolwiek nie poprosiła, spełniałem jej zachcianki. Stać mnie było, więc nie widziałem potrzeby, by się ograniczać. I czegokolwiek jej odmawiać.

Nie słuchałem dobrych rad

Któregoś dnia na obiad wyciągnął mnie stary przyjaciel. Podobnie jak ja, miał głowę do interesów, a od pewnego czasu wymienialiśmy się swoimi obecnymi doświadczeniami. Tydzień wcześniej poznał Anetę i wydawało mi się, że zrobiła na nim ogromne wrażenie.

– Powiem ci, że moje życie też było monotonne – przyznałem, gdy pożalił mi się, że potwornie się ostatnio nudzi. – No ale przy Anecie wszystko stało się piękniejsze.

Westchnął ciężko i przyjrzał mi się uważnie.

– Z tą twoją Anetą… to tak na poważnie? – spytał w końcu.

– No, a jakże! – rzuciłem z entuzjazmem. – Jej się marzy nawet ślub, wiesz? Taka jest dziewczyna zakochana!

Bo rzeczywiście tak mówiła. A ja jej wierzyłem. Nie miałem podstaw, żeby w to wątpić. Tak mi się wówczas wydawało. Przyjaciel zrobił sceptyczną minę.

– Ja bym na twoim miejscu uważał – mruknął. – Związki z takimi pannami to nic dobrego, Zygmunt. Ona musi mieć w tym interes, mówię ci.

– A ja ci mówię, że gadasz głupoty – odparłem stanowczo.

Zirytowało mnie trochę jego przekonanie o tym, że ja nie mogę już sobie zaszaleć z kobietą w łóżku. To, co wyprawialiśmy tam z Anetką, świadczyło o czymś zgoła innym. Uznałem, że on z kolei musi być po prostu zazdrosny i nie może się pogodzić z tym, że to do mnie uderzyła taka piękna dziewczyna. Jemu natomiast zostawała podstarzała żona.

Byłem naiwny

Przyjaciel w końcu dał za wygraną i przestał mnie namawiać do zerwania z Anetką. Przyznał, że skoro chcę się w to pakować, to proszę bardzo, bylebym pamiętał, że on mnie ostrzegał. A mnie było w tym naszym duecie naprawdę wspaniale. Zacząłem już nawet szukać odpowiedniego pierścionka zaręczynowego. W końcu musiał być wyjątkowy – tak, by i ona się taka poczuła.

Traf chciał, że wracając do domu, natknąłem się na grupkę młodych kobiet. Nie widziały mnie, ale rozpoznałem wśród nich Anetkę. Z ciekawości przystanąłem za drzewem.

– A jak tam ten twój stary? – zapytała jedna z towarzyszących jej koleżanek.

– A świetnie – stwierdziła pewnie. – Myślę, że niebawem mi się oświadczy.

– Ja bym chciała wiedzieć, jak ty to robisz – skomentowała z wyrzutem inna. – Przecież on je ci z ręki.

Anetka uśmiechnęła się szeroko.

– To nic trudnego – przyznała. – Takie dziadki są naiwne. Wystarczyło mu trochę posłodzić, podbudować to jego ego, że niby coś tam potrafi i już był mój.

– A coś w ogóle sobą oferuje? – spytała ta pierwsza z powątpiewaniem.

– Weź przestań – Anetka roześmiała się perliście. – W łóżku to totalna porażka. Ale spoko. Wezmę z nim ten ślub, on pewnie niebawem kopnie w kalendarz, a potem wszystko przypadnie mi. Cała dziadkowa fortuna.

Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się gorzko. Więc chodziło o pieniądze. Wcale nie byłem takim ogierem w łóżku, jak mówiła i ten pośpiech z rozwojem związku nie wynikał z miłości. Byłem po prostu naiwnym dziadkiem, którego ta bezczelna panna chciała wydoić z kasy.

Poszukam kogoś w swoim wieku

Jak nietrudno się domyślić, definitywnie zerwałem kontakt z Anetą. Nawet jej tego nie wyjaśniałem – powiedziałem po prostu, że wszystko między nami skończone, bo nie jest ze mną szczera i pokazałem jej drzwi. Trochę się wtedy przymilała, potem wściekała, ale ostatecznie wyszła. A ja, choć wciąż przybity tym, co zaszło, odetchnąłem z ulgą.

Na razie wracam do swoich samotnych wypadów do miasta i przyjemnych wieczorów spędzonych w domu. Myślę sobie jednak, że w sumie jakaś znajomość z kobietą by mi nie zaszkodziła. Potrzebuję bratniej duszy, która zapełniłaby pustkę, jaka została we mnie po tej ostatniej przygodzie. Wiedziałem już jednak, że powinienem zawierać wyłącznie znajomości z osobami w zbliżonym wieku, by znów się tak łatwo i boleśnie nie naciąć.

Zygmunt, 64 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama