Reklama

Przez ostatnie kilka lat mieszkałam z tatą w naszym domu pod lasem. To dom, w którym się wychowałam. Dom, który razem z mamą wybrali i sami urządzali. Zanim zmarła, zostawiła po sobie każdy centymetr tej przestrzeni — od koronkowych firanek, które wieszała w kuchni, po róże w ogrodzie, które tak kochała. Po jej śmierci ten dom stał się dla mnie czymś więcej niż tylko budynkiem. Był pamięcią, schronieniem.

Kiedy odeszła, ojciec się zmienił. Zamknął się w sobie. Przestał żartować przy kolacji, jak to miał w zwyczaju. Ale byliśmy razem. Ja – z wiecznie gorącą zupą, której zawsze miałam za dużo, i on – milczący, zamyślony, z gazetą w ręku, której już nikt nie czytał. Byłam z nim. Byłam dla niego. Przez lata odmawiałam sobie wielu rzeczy – nie poszłam za pracą do Warszawy, choć miałam okazję, nie związałam się z nikim na stałe, bo... nie potrafiłam zostawić ojca samego.

Często siadałam z nim wieczorem na werandzie. Palił wtedy cygaro i mówił, że ten dom to nasze miejsce. Że będzie nasz – mój i Anety, mojej starszej siostry, która wyjechała do Holandii. Nie rozumiałam, jak ważne było dla mnie to jedno zdanie:

Nowa kobieta w domu

– Julia, chciałbym ci kogoś przedstawić – powiedział ojciec pewnego popołudnia, zbyt niedbale, jak na powagę tej sytuacji.

Wstałam od stołu, wycierając dłonie w ściereczkę, jeszcze pachnącą sosem z obiadu, który właśnie podałam. Stała w korytarzu. Wysoka. Szczupła. W idealnie skrojonym płaszczu, którego nawet nie zdążyła zdjąć, jakby nie była tu po to, żeby zostać. Miała krótkie włosy i chłodne spojrzenie. Taki typ, który zamiast się uśmiechnąć, ocenia.

– Sandra – przedstawiła się i podała mi dłoń, której nie mogłam nie uścisnąć.

– Julia – odparłam, ściskając ją odruchowo. Spojrzałam na ojca. W jego oczach coś drgnęło. Widział, że jestem zaskoczona. Może nawet zraniona.

– Czemu mi nic nie powiedziałeś wcześniej? – zapytałam, kiedy zostaliśmy sami w kuchni.

– Bo wiedziałem, że zareagujesz... no właśnie tak – odpowiedział, zerkając w okno.

– A jak miałam zareagować, skoro wprowadzasz do domu obcą kobietę?

– Nie przesadzaj, Julia. Z nikim się nie wiążę od lat. Sandra mnie... rozumie.

Sandra weszła do naszego życia bezszelestnie, ale zostawiała ślady. Odstawione z kredensu filiżanki po mamie. Zapach jej perfum w łazience. I to jej głuche: – Może Julia powinna się w końcu usamodzielnić? Zadrżałam. Po raz pierwszy poczułam się gościem w domu, w którym całe życie byłam gospodynią.

Coraz dalej od siebie

– Tato, możemy porozmawiać? – zapytałam pewnego wieczoru, gdy Sandra pojechała do swojej siostry.

Siedział w fotelu, w którym zwykle zasypiał z książką. Ale tym razem nie czytał. Patrzył w przestrzeń, jakby próbował coś sobie przypomnieć.

– O czym? – mruknął.

Usiadłam na kanapie naprzeciwko. Serce waliło mi jak przed egzaminem.

– O nas. O domu. O tym, co mówiłeś… Że ten dom będzie nasz. Mój i Anety.

Spojrzał na mnie niechętnie, zmęczony.

– Julia, nie rób z tego dramatu. Nic się nie zmienia. Wciąż tu mieszkasz, prawda?

– Ale czuję, jakby wszystko się zmieniło. Jakbyś oddalał się ode mnie z każdym dniem. Sandra decyduje o wszystkim. W kuchni stoją jej kubki, w szafce przyprawy, których nigdy nie używałam. Ty się wycofujesz. Milczysz. Przestałeś ze mną jeść kolacje, nie pytasz, jak minął dzień...

– Przesadzasz – przerwał. – Sandra jest gościem w tym domu. Traktuj ją z szacunkiem.

– Ale ona traktuje mnie jak powietrze! – wybuchłam.

Ojciec zamilkł. Wstał, jakby chciał zakończyć rozmowę.

– Dom to tylko miejsce, Julia.

Wtedy poczułam, że tracę grunt. Przez wszystkie lata budowałam z nim coś, co teraz rozpadało się w milczeniu. Miałam wrażenie, że już nie jestem jego córką, tylko współlokatorką.

Zaczęłam się bać. Bać, że on naprawdę odchodzi – nie fizycznie, ale gdzieś głęboko, emocjonalnie. Coraz mniej jego było w jego spojrzeniu. Coraz więcej obojętności. A Sandra rosła w siłę. Wchodziła w przestrzenie, które kiedyś były tylko moje.

Muszę dowiedzieć się prawdy!

Wszystko było jak w filmie. Ten chłodny gabinet, krzesła zbyt twarde, zapach kawy i starego drewna. Obok mnie Aneta – przyleciała z Rotterdamu na jeden dzień. Wciąż z telefonem w dłoni, z głową gdzie indziej. Naprzeciwko: notariusz. Obok niego – Sandra. W beżowym garniturze, z idealnie ułożonymi włosami. Spokojna. Jakby przyszła tu podpisać odbiór paczki, nie testament naszego ojca.

– Dziękuję, że panie przyszły – zaczął notariusz. – Testament jest ważny, sporządzony przy pełnej świadomości.

Czułam, jak zaciskam pięści. Aneta rzuciła mi krótkie spojrzenie.

– Pan Wiktor zapisał cały swój majątek: dom, działkę oraz środki finansowe… pani Sandrze N. – powiedział tonem tak spokojnym, że przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam.

– Słucham?! – wykrztusiłam. – To jakiś żart?

– Julia... spokojnie – szepnęła Aneta.

– Spokojnie? Całe życie z nim byłam! Dbałam o ten dom, o niego! A ty, Sandra, pojawiasz się znikąd i wszystko dostajesz?

Sandra spojrzała na mnie chłodno, z tą swoją wieczną wyższością.

Twój ojciec tak zdecydował.

– Nie wierzę. To nie on. On by tego nie zrobił!

– Julia, nie rób scen – przerwała Aneta. – Pogódź się z tym. To tylko dom.

– Nie! To nie jest tylko dom! – wrzasnęłam. – Kto go do tego namówił? Kto? Ty?!

Sandra nie odpowiedziała. Patrzyła na mnie spokojnie, bez emocji. To bolało najbardziej. Tamtego dnia coś we mnie pękło. Coś, czego nie dało się już skleić. Wiedziałam, że nie odejdę, nie poddam się. Zrozumiałam jedno: muszę dowiedzieć się prawdy.

Znalazłam mały zeszyt

Zaraz po odczytaniu testamentu wróciłam do domu. Nie mogłam go już tak nazywać, ale nie potrafiłam inaczej. To był mój dom. Moje krzesło przy stole. Moja filiżanka w kredensie. Moje zdjęcie z ojcem nad komodą – już zresztą zdjęte. Sandra zdążyła.

Zaczęłam przeszukiwać szuflady. Segregatory, pudełka, stare koperty. Szukałam czegokolwiek: notatek, listów, czegokolwiek, co świadczyłoby o tym, że ojciec... miał wątpliwości. Że ktoś go zmusił. Że nie był sobą.

I wtedy – między dokumentami podatkowymi – znalazłam mały zeszyt. Notes, w którym ojciec czasem zapisywał rzeczy do załatwienia. Ale tym razem coś innego. Na jednej z ostatnich stron: niepodpisany list. Pisany jego pismem.

„Nie wiem, czy dobrze robię. Julia się wścieknie. Ale Sandra nalega. Nie chcę już walczyć. Chcę mieć spokój. Mam nadzieję, że mi wybaczy. Że kiedyś zrozumie. A jeśli nie – przynajmniej będzie wiedziała, że próbowałem”.

Zamarłam. Czy to znaczyło, że... miał wątpliwości? Że ktoś go naciskał?

– Znalazłaś coś? – zapytała Aneta, kiedy zadzwoniła wieczorem.

– Tak. List. Albo notatkę. Nie skończoną. Chyba... miał wątpliwości, Aneta. Ja to czułam!

– Julia, on był chory. Może się bał. A może po prostu... chciał, żeby ktoś się nią zaopiekował po jego śmierci.

– A ja?! A my?! Czy my nie byliśmy jego rodziną?

– Byliśmy. Ale już go nie ma. I nic tego nie zmieni.

– Może nie chcę się z tym pogodzić – powiedziałam cicho. – Może chcę wiedzieć wszystko. Do końca.

Tego wieczoru długo siedziałam w jego gabinecie. Patrzyłam na stary zegarek, który już nie tykał. I wtedy przypomniałam sobie jedną rzecz – wieczór, kiedy ojciec i Sandra kłócili się za zamkniętymi drzwiami. Nie wiedzieli, że stoję na schodach. Pamiętam tylko jedno zdanie: „Obiecałeś, że to zostanie w rodzinie”.

Obiecał różnym kobietom różne rzeczy

Nie zapukałam. Po prostu weszłam. Klucz jeszcze działał, a serce biło mi jak oszalałe. Sandra siedziała w salonie. Spojrzała na mnie, jakby spodziewała się tej wizyty.

– Myślałam, że już nie przyjdziesz – powiedziała spokojnie.

– Musimy porozmawiać – rzuciłam ostro, rzucając na stół notes ojca. – Czytałaś to?

Spojrzała na zeszyt, ale nie sięgnęła po niego.

– Tak. Znalazłam go dzień po jego śmierci.

– A mimo to nic nie powiedziałaś? Nie próbowałaś wyjaśnić?

– Nie musiałam. Testament był ważny. Wiktor go podpisał.

– Wiesz, że miał wątpliwości. Że się wahał. I ty na niego naciskałaś.

– Po prostu przypomniałam mu, że chcę czuć się bezpieczna. I że... nie mam nikogo innego.

– A ja? Jego córka? Jego rodzina?

– Jesteś dorosła. Masz życie przed sobą. Ja miałam tylko jego. Dom to dla ciebie sentyment. Dla mnie – konieczność.

Zacisnęłam dłonie.

– Wiesz, że on obiecał, że dom zostanie w rodzinie?

– Obiecał różnym kobietom różne rzeczy. Ale testament napisał tylko jeden.

– Jesteś zimna. Kalkulujesz. I zabrałaś mi wszystko.

Sandra wstała i podeszła bliżej. Patrzyła mi prosto w oczy.

– Nie zabrałam ci ojca, Julia. On po prostu odszedł. Najpierw emocjonalnie, potem fizycznie. A ty udawałaś, że wciąż masz nad nim władzę.

– Nie! Ja tylko chciałam... zachować to, co było nasze. Co było jego!

Łzy napłynęły mi do oczu.

– Nigdy nie miałam nic prócz tego domu. Przez lata czekałam. A teraz zostałam z pustką.

– Witaj w klubie – odpowiedziała Sandra szeptem i wyszła z pokoju.

Zostałam sama. W salonie, w którym jeszcze czułam jego obecność.

Nie chcę się poddawać. Ona pojawiła się w naszym życiu tak nagle i wszystko zniszczyła. Zamierzam skontaktować się z prawnikiem. Notatka ojca musi mieć jakieś znaczenie. Czuję, że przede mną trudna droga, ale pokonam ją, niezależnie od tego, jaki będzie miała finał. Nie pozwolę, by ktoś obcy odebrał mi lata wspomnień i rodzinny dom.

Julia, 27 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama