Reklama

Mój ojciec, Andrzej, przeprowadził się do mnie po rozwodzie z mamą. Początkowo miało to być tymczasowe rozwiązanie – ot, kilka tygodni, miesiąc, aż się pozbiera. Ale tygodnie zamieniły się w miesiące, a miesiące w niemalże rok. Nasze mieszkanie, choć niewielkie, zaczęło przypominać dom dwóch samotnych mężczyzn, z tą różnicą, że jeden z nich, mój ojciec, w zasadzie nie robił nic, by poprawić swoją sytuację.

– Michał, te dzisiejsze czasy to jakaś porażka – mówił ojciec, siedząc na kanapie i wpatrując się w ekran telewizora, jakby próbował zrozumieć świat, który go przerastał.

Ja, pracując na pełen etat, starałem się zapewnić nam godziwe życie, płacąc rachunki i dbając o codzienne sprawy. Ojciec, kiedyś pełen energii i życia, teraz zdawał się nie widzieć potrzeby, by wrócić do normalności. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to wszystko zaczyna mnie przytłaczać. Wspólne życie, które początkowo było ucieczką od samotności, stało się ciężarem.

Często w myślach wracałem do przeszłości, kiedy byłem dzieckiem, a ojciec był dla mnie wzorem. Teraz był jedynie cieniem samego siebie, a ja, zamiast synem, czułem się bardziej jak opiekun. I choć próbowałem nie zwracać uwagi na jego bierność, zaczynało to coraz bardziej wywoływać we mnie frustrację.

Pewnego dnia, siedząc w kuchni z kubkiem gorącej herbaty, spojrzałem na ojca i zacząłem zastanawiać się, czy ta sytuacja kiedykolwiek się zmieni.

Miałem tego dosyć

Pewnego dnia, po powrocie z pracy, nie wytrzymałem i doszło między nami do kłótni. Zaczęło się niewinnie, od drobnych uwag na temat porządku w mieszkaniu. Ojciec jak zwykle siedział na kanapie z pilotem w ręku, a na stole piętrzyły się nieposprzątane naczynia.

– Tato, nie możesz tak dalej – powiedziałem z wyraźną irytacją w głosie. – Nie dość, że muszę pracować, to jeszcze mam zajmować się sam całym domem. Co ty właściwie robisz przez cały dzień?

Ojciec, zdziwiony moim tonem, oderwał wzrok od telewizora.

– Michał, nie jestem teraz w stanie… – zaczął, ale przerwałem mu, zanim zdążył dokończyć.

– Nie jesteś w stanie? Co to znaczy? Myślałem, że to tylko na chwilę, że się pozbierasz, ale to już trwa prawie rok! – W moich słowach było więcej złości, niż zamierzałem. Może dlatego, że w głębi duszy nie tylko jego brak zaangażowania mnie ranił, ale również wspomnienia o tym, jakim był kiedyś człowiekiem.

Ojciec wzruszył ramionami, próbując obrócić sprawę w żart.

– Wiesz, że starzy ludzie potrzebują więcej odpoczynku.

Ale ja nie mogłem już dłużej tego znosić. Miałem wrażenie, że nasza relacja stoi w martwym punkcie, a ja muszę coś zmienić, zanim stracę cierpliwość. Byłem zdezorientowany, czy to ja niepotrzebnie się czepiam, czy może naprawdę jego bierność była nie do zniesienia.

– Tato, nie rozumiesz? Musimy jakoś zacząć działać. Albo ty, albo ja, nie możemy tak dalej żyć – wyrzuciłem z siebie, wiedząc, że być może przekraczam granice.

W mojej głowie kotłowały się myśli, jak relacja z ojcem wpłynęła na moje życie. Zrozumiałem, że cokolwiek dalej się wydarzy, muszę jakoś przejąć kontrolę nad tą sytuacją. Pytanie tylko, czy on zrozumie, jak bardzo jego postawa niszczy nasze życie codzienne.

Musiałem coś z tym zrobić

Następnego dnia postanowiłem spróbować innego podejścia. Wiedziałem, że nasza ostatnia rozmowa nie prowadziła do niczego konstruktywnego, więc postanowiłem spróbować innej strategii – zaoferować ojcu wspólne spędzenie czasu. W końcu to mogło być coś, co zbliży nas i odciągnie go od telewizora.

– Tato, co powiesz na małą wycieczkę do znajomego? – zapytałem, starając się, by mój ton brzmiał jak najbardziej zachęcająco.

Ojciec podniósł wzrok, zdawało się, że przez chwilę rozważa moją propozycję, ale w jego oczach dostrzegłem tylko cień dawnego zainteresowania.

Nie mam siły, Michał – odpowiedział, jakby te słowa były wystarczającym wyjaśnieniem.

Zacisnąłem pięści pod stołem, czując, jak narasta we mnie frustracja. Każda próba rozmowy z ojcem kończyła się w ten sam sposób – brakiem reakcji i niechęcią do zmiany. Ale nie mogłem się poddać. Czułem, że muszę przynajmniej spróbować zrobić coś więcej.

W głowie kotłowały się myśli: „Czy to jest życie, które chcę prowadzić? Odpowiedzialność za ojca zaczęła mnie przytłaczać. Dlaczego to ja muszę być tym, który ciągnie naszą relację do przodu?”. Chciałem krzyczeć, wylać wszystkie te emocje, ale zamiast tego, cicho, acz stanowczo, powiedziałem:

– Tato, musisz coś zmienić. Nie możemy tak dalej żyć. Ja... ja nie mogę dłużej patrzeć, jak się poddajesz.

Ojciec spojrzał na mnie z wyrazem twarzy, który trudno było zinterpretować. Może to była złość, może smutek, a może coś pomiędzy.

– Michał, ja naprawdę się staram... – zaczął, ale tym razem to ja go powstrzymałem.

– Tato, ja to rozumiem, ale musisz mi pomóc zrozumieć, jak mogę ci pomóc – mówiłem coraz bardziej zdeterminowany. – Nie możemy się tak dalej oszukiwać.

Przyglądałem się, jak ojciec walczy z własnymi myślami, i miałem nadzieję, że zdoła w końcu znaleźć w sobie siłę, by przestać tkwić w tym marazmie. Może to było naiwne, ale chciałem wierzyć, że zmiana jest możliwa.

Postawiłem go pod ścianą

Pewnego wieczoru, gdy już myślałem, że moje słowa nie zrobiły żadnego wrażenia na ojcu, usłyszałem, jak rozmawia przez telefon. Jego głos był cichy i stłumiony, a rozmowa wydawała się emocjonalna. Ciekawość wygrała i zbliżyłem się, aby lepiej słyszeć.

– ...tak, Janek, wiem, że to wszystko moja wina... – mówił ojciec. – Ale nie potrafię się pozbierać. Wszystko poszło nie tak... rozwód, praca. Czuję się, jakbym stracił kontrolę nad swoim życiem.

Te słowa trafiły mnie niczym lodowaty podmuch wiatru. Upewniłem się, że jego bierność nie była tylko lenistwem, lecz konsekwencją żalu i rozczarowania, z którymi nie umiał sobie poradzić. Odłożyłem słuchawkę i wróciłem do siebie, pozostawiając go w jego rozmowie.

Nie mogłem dłużej tego ignorować. Postanowiłem się z nim skonfrontować nazajutrz. Usiadłem naprzeciwko ojca, który, choć wciąż nie do końca obecny, zdawał się być nieco bardziej świadomy sytuacji.

– Tato, wczoraj słyszałem, jak rozmawiałeś przez telefon – zacząłem, starając się mówić łagodnie. – Wiem, że to wszystko nie jest dla ciebie łatwe, ale musimy coś z tym zrobić.

Ojciec spojrzał na mnie niepewnie, jakby nie wiedział, co powiedzieć.

– Synu, to nie jest tak, że ja nic nie chcę zrobić. Po prostu nie wiem, jak... – odpowiedział z wyraźnym żalem w głosie.

– Wiem, że to trudne, ale nie możemy tak dalej. Musisz zdecydować: albo zaczniesz szukać jakiegoś celu, albo... – zawiesiłem głos, bo nie chciałem wypowiadać słów, które mogłyby być zbyt bolesne – ...albo będziemy musieli przemyśleć naszą sytuację mieszkaniową.

Ojciec spuścił wzrok. Przez chwilę panowała cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara. Wiedziałem, że stawiam go pod ścianą, ale nie widziałem innego wyjścia.

Masz rację. Muszę coś zmienić – powiedział w końcu, a ja zobaczyłem w jego oczach przebłysk determinacji.

Mimo że nasza rozmowa była trudna, poczułem, że zrobiliśmy pierwszy krok w kierunku zmian. Obydwaj zrozumieliśmy, że nie możemy pozwolić, aby przeszłość definiowała naszą przyszłość.

Było tak, jak się obawiałem

Następnego dnia przy śniadaniu postanowiliśmy wrócić do naszej rozmowy. Byłem ciekaw, czy ojciec zdołał przemyśleć to, co mu powiedziałem. On, choć wydawał się zmęczony, miał w sobie coś nowego – może to była chęć do rozmowy, której tak bardzo brakowało przez ostatnie miesiące.

– Michał, to, co wczoraj... przepraszam, że cię tak zawiodłem – zaczął, po chwili namysłu. – Myślałem dużo o tym, co mi powiedziałeś. Muszę ci opowiedzieć, co naprawdę się stało.

Zaczął opowiadać o czasach, kiedy jeszcze pracował, o swoim małżeństwie z moją matką, które, mimo że miało swoje wzloty i upadki, było dla niego źródłem szczęścia. Opisał, jak trudne było dla niego pogodzenie się z rzeczywistością po rozwodzie i utracie pracy. Słuchałem, jak wspominał dni pełne ambicji i nadziei, i jak wszystko to zaczęło się rozpadać.

– Kiedy wszystko się rozpadło, straciłem grunt pod nogami – mówił, a w jego głosie słyszałem głęboki żal. – Próbowałem walczyć, ale z czasem zacząłem tracić siły.

Siedziałem naprzeciwko niego, wstrząśnięty jego wyznaniem. Nigdy wcześniej nie słyszałem ojca mówiącego w ten sposób o swoich uczuciach i nie przypuszczałem, jak bardzo cierpiał w milczeniu.

– Tato, nie miałem pojęcia, że to wszystko jest dla ciebie aż tak trudne – przyznałem, czując narastające poczucie winy za swoje wcześniejsze reakcje.

– Michał, zdaję sobie sprawę, że moje zachowanie miało na ciebie ogromny wpływ. Nie chciałem, żebyś musiał przez to przechodzić – kontynuował tata, a w jego oczach pojawiła się mieszanka smutku i ulgi.

Ta rozmowa, pełna emocji, była potrzebna nam obojgu. Dzięki niej zrozumieliśmy, że mimo bólu i nieporozumień, które nas dzieliły, wciąż mogliśmy odbudować naszą relację. Czułem, jak między nami zaczyna się tworzyć nowe, lepsze porozumienie.

Zaczynałem widzieć mojego ojca nie tylko jako osobę, która mnie zawiodła, ale również jako człowieka, który zmaga się z własnymi demonami. W tej chwili zrozumiałem, że musimy stawić im czoła razem, jeśli chcemy coś zmienić.

Udało mi się coś ruszyć

Po naszej emocjonalnej rozmowie postanowiłem dać ojcu ultimatum, które, choć trudne, miało na celu pomóc mu w podjęciu decyzji. Wiedziałem, że musimy działać teraz, kiedy obaj jesteśmy na tyle otwarci, by stawić czoła rzeczywistości.

– Tato, cieszę się, że mogłeś się otworzyć, ale musimy iść dalej – zacząłem, próbując nadać mojemu głosowi ton stanowczy, ale pełen troski. – Wiem, że to nie jest łatwe, ale chciałbym, abyś podjął próbę znalezienia nowego celu w życiu.

Ojciec spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłem coś, czego wcześniej brakowało – cień determinacji.

– Co masz na myśli? – zapytał, próbując zrozumieć, jakie kroki powinien podjąć.

– Myślę, że dobrze byłoby zacząć od małych rzeczy – zaproponowałem. – Może spróbujesz znaleźć jakieś zajęcie, które da ci satysfakcję? Albo wrócisz do swoich starych zainteresowań? Chodzi o to, żebyś mógł znowu poczuć, że masz coś, co cię napędza.

Ojciec zastanawiał się przez chwilę. Wiedziałem, że nie będzie to dla niego łatwe, ale czułem, że muszę go w tym wspierać.

– Masz rację. Nie mogę już dłużej unikać odpowiedzialności za własne życie – powiedział w końcu z pewnym zawstydzeniem, ale i nadzieją.

W jego słowach usłyszałem pierwszą od dawna chęć działania. Choć jeszcze nie wiedział, jak zmienić swoje życie, przynajmniej zaczął o tym myśleć. Wiedziałem, że to dopiero początek i że przed nami długa droga, ale czułem też, że to może być nowy rozdział w naszej relacji.

– Pomogę ci w tym – zapewniłem. – Razem możemy znaleźć coś, co da ci satysfakcję. Może będzie to coś nowego, może coś z przeszłości, ale najważniejsze, żebyś znowu znalazł cel.

Rozmowy między nami, choć pełne niepewności, były również wyrazem wzajemnego wsparcia. Byliśmy gotowi na zmiany, które miały nadejść. Poczułem ulgę, wiedząc, że ojciec przynajmniej spróbuje odzyskać kontrolę nad swoim życiem, a ja nie będę musiał dźwigać tego ciężaru sam.

Michał, 35 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama