„Ojciec obiecał mi milion złotych, jeśli wytrzymam 5 lat z mężem. Udawałam, że nie czuję słodkich perfum jego kochanki”
„Wychowałam się w świecie, w którym zdrady były na porządku dziennym, ale ja wierzyłam, że mnie to nie dotyczy. Że Adam jest inny. A jednak w mojej głowie zaczęły kiełkować myśli, których nie potrafiłam stłumić”.

- Redakcja
Ludzie zawsze myślą, że jeśli urodzisz się w bogatej rodzinie, to masz wszystko – szczęście, miłość, spokój. Ale prawda jest taka, że pieniądze nie dają pewności, czy ktoś kocha cię naprawdę.
Wiktor, mój ojciec, powtarzał mi to od dziecka. "Nie licz na wielką miłość, Klaro. To wszystko to układ. Prędzej czy później wszyscy się sprzedają." Nie chciałam w to wierzyć. Byłam inna. Chciałam kochać i być kochana.
Dlatego, kiedy poznałam Adama, myślałam, że trafiłam na wyjątek. Był przystojny, czarujący, błyskotliwy. Przypominał bohatera romantycznych filmów, które oglądałam w liceum. Kochał mnie, a ja jego – przynajmniej tak mi się wydawało.
To był nietypowy prezent
W dniu naszego ślubu ojciec postanowił zrobić coś, co – jak to ujął – „ochroni mnie przed naiwnością”. Wzbił się na środek sali, podniósł kieliszek i oświadczył:
– Klaro, mam dla ciebie prezent. Milion złotych. Ale dostaniesz go dopiero za pięć lat, jeśli wciąż będziesz żoną Adama.
Wesele zamarło. Goście patrzyli po sobie z niedowierzaniem. Poczułam gorąco na policzkach. Adam śmiał się, jakby to był świetny żart.
– To chyba łatwiejszy milion, niż zarobiłeś w młodości, Wiktorze – rzucił, mrugając do mojego ojca.
Ja też się uśmiechnęłam. Przecież i tak będziemy razem na zawsze. Prawda?
Bajka szybko się skończyła
Na początku było jak w bajce. Miesiąc miodowy na Bali, długie śniadania w łóżku, spacery po Krakowie, trzymanie się za ręce jak zakochani nastolatkowie. Adam mówił, że jestem jego całym światem. Wierzyłam mu bezgranicznie.
A potem coś zaczęło się zmieniać. Nie od razu, nie gwałtownie – to były drobne rzeczy, które ignorowałam. Adam wracał później z pracy, w telefonie pojawiły się nieodebrane połączenia bez nazwisk, a w jego oczach zaczął pojawiać się ten specyficzny chłód, którego wcześniej nie znałam.
– Adam, dlaczego nie odbierasz, kiedy dzwonię? – spytałam pewnego wieczoru, gdy znów wrócił po północy.
– Miałem spotkanie, skarbie. Nie mogę być cały czas pod telefonem. – pocałował mnie w czoło i rozpiął mankiety koszuli.
To „skarbie” miało mnie uspokoić. I przez chwilę uspokoiło. Ale nie moją przyjaciółkę Sandrę.
Przyjaciółka miała swoją teorię
– Klaro, nie chcę cię martwić, ale on zachowuje się dziwnie – powiedziała któregoś dnia, mieszając kawę w mojej kuchni. – Chłop, który kocha swoją żonę, nie znika na całe dnie bez słowa.
Przewróciłam oczami.
– Pracuje, Sandra. Jest wziętym architektem, ma mnóstwo klientów.
– Jasne – prychnęła. – A może klientki?
Złość ścisnęła mnie w gardle. Kochałam Adama. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mój mąż, ten sam, który przysięgał mi miłość przed ołtarzem, mógłby mnie oszukiwać. Ale pierwsze rysy już się pojawiły.
Nie chciałam być paranoiczką
Wychowałam się w świecie, w którym zdrady były na porządku dziennym, ale ja wierzyłam, że mnie to nie dotyczy. Że Adam jest inny. A jednak w mojej głowie zaczęły kiełkować myśli, których nie potrafiłam stłumić.
Najpierw były perfumy. Damskie. Słodkie, kwiatowe, zupełnie inne niż moje. Poczułam je na jego marynarce, kiedy rzuciłam się mu na szyję po jego powrocie z delegacji.
– Co to za zapach? – spytałam niby żartem, ale wewnątrz już czułam ścisk w żołądku.
– Musiałem się ocierać o kogoś w windzie. – Wzruszył ramionami, jakby to było najnormalniejsze na świecie.
Potem był telefon. Adam kąpał się, a jego komórka zaczęła wibrować na nocnym stoliku. Lena. Ekran rozświetlił się kilka razy, zanim ucichł.
Serce waliło mi jak oszalałe. Kim, do cholery, jest Lena?
– Adam, dzwoniła do ciebie jakaś Lena – rzuciłam, kiedy wyszedł z łazienki.
Zamarł na ułamek sekundy, ale szybko się otrząsnął.
– Koleżanka z pracy. Musiała coś pomylić.
Nie dopytywałam. Ale tej nocy nie spałam.
Kilka dni później zobaczyłam go na mieście. Powinien być w biurze, a jednak siedział w kawiarni z kobietą. Młodą, atrakcyjną. Nachylała się do niego, śmiała się, dotknęła jego dłoni. Adam nie wyglądał na spiętego. Wręcz przeciwnie – patrzył na nią tak, jak kiedyś patrzył na mnie. Patrzyłam na tę scenę przez szybę i czułam, jak coś we mnie pęka. Czy powinnam się odwrócić i odejść? Czy wreszcie otworzyć oczy?
Śledziłam męża
Mogłam udawać, że nic się nie dzieje. Mogłam wierzyć w te wszystkie głupie wymówki o koleżance z pracy, przypadkowych perfumach, przedłużających się spotkaniach. Ale tego dnia coś we mnie pękło.
Był piątek. Adam powiedział, że ma wyjazd służbowy. Miało go nie być przez cały weekend. Pożegnał mnie w drzwiach, pocałował w czoło i dodał:
– Kocham cię, skarbie.
Nie odpowiedziałam. Czułam, jak coś ściska mnie w gardle. Godzinę później siedziałam w samochodzie na parkingu przed hotelem w centrum miasta. Wcześniej zadzwoniłam do jego biura. Sekretarka powiedziała, że Adam miał wolne. O 19:30 zobaczyłam ich. Jego i Lenę.
Recepcjonistka nawet nie zwróciła na mnie uwagi, gdy przeszłam przez lobby. Winda właśnie się zamykała. Piętro trzecie. Czekałam chwilę, potem weszłam schodami. Pokój 314. Stałam przed drzwiami, czując, że to moment, który zmieni moje życie. Zadzwoniłam dzwonkiem. Minęło kilka sekund. Usłyszałam kroki. Potem cichy trzask klamki. Drzwi uchyliły się, a w progu stanął Adam. W samych bokserkach. W jego oczach zobaczyłam najpierw szok, potem strach. Za jego plecami, w samym ręczniku, stała Lena. Patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund, które wydawały się wiecznością.
– Klaro… – Adam otworzył usta, ale nie miał nic do powiedzenia.
Nie czekałam na wyjaśnienia. Odwróciłam się i odeszłam. Nie było już żadnych wątpliwości. Mój mąż mnie zdradzał.
Zdrada mnie zabolała
Nie wróciłam do domu od razu. Jechałam przed siebie, bez celu, mijając kolejne ulice, które widziałam jak przez mgłę. Gdy w końcu się zatrzymałam, zdałam sobie sprawę, że jestem pod blokiem Sandry.
– Wiedziałam, że coś jest nie tak – powiedziała, otwierając drzwi. – Masz te oczy. Takie same, jakie miałam, kiedy dowiedziałam się o Karolu.
Nie musiałam nic mówić. Wystarczyło, że usiadłam na kanapie i ukryłam twarz w dłoniach.
– Nakryłaś go? – zapytała, nalewając mi kieliszek wina.
Kiwnęłam głową.
– W hotelu – powiedziałam cicho. – Z nią.
Sandra westchnęła.
– Klaro, to co teraz?
To było pytanie, którego się bałam. Bo nie znałam na nie odpowiedzi.
Wróciłam do domu nad ranem. Adam czekał w salonie. Blady, z podkrążonymi oczami, z rękami splecionymi w nerwowym geście.
– Klaro… – zaczął cicho.
– Nie. – Uniosłam dłoń. – Nie chcę tego słuchać.
– Ale…
– Nie chcę słyszeć żadnych „to nie tak, jak myślisz”. Żadnych „to był błąd”. Żadnych przeprosin.
Otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
– Więc co teraz? – zapytał w końcu.
Nic nie odpowiedziałam. Po prostu weszłam do sypialni, zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz. Jeszcze nie wiedziałam, co zrobię. Ale jedno było pewne. To małżeństwo już nigdy nie będzie takie jak wcześniej.
Chciałam się zemścić
Przez kilka dni Adam próbował się ratować. Starał się mnie przytulić, zagadywał, przynosił kwiaty, które od razu wyrzucałam do śmieci. Nawet gotował kolacje, choć w życiu nie trzymał w ręku patelni. Patrzyłam na to wszystko z chłodnym dystansem. Zdradził mnie, a teraz chciał, żebym go pocieszała. Żałosne. Ale nie zamierzałam odchodzić. Jeszcze nie. Wiedziałam, że jeśli teraz rzucę talerzami, zrobię scenę i ucieknę, stracę wszystko. Musiałam poczekać.
Dlatego uśmiechałam się, przytakiwałam, pozwalałam mu wierzyć, że może naprawić to, co roztrzaskał na kawałki. Byłam idealną żoną. Przynajmniej na pokaz. Tymczasem zaczęłam działać. Zbierałam dowody. Zdjęcia, rachunki, wiadomości, które do niej pisał. Wydruki z konta, które pokazywały, ile na nią wydawał. Znalazłam nawet dokumenty, w których przepisał na mnie część wspólnego majątku – naiwniak myślał, że w ten sposób pokaże mi, jak bardzo mu zależy.
Mijały miesiące, a ja czekałam cierpliwie. Każdy dzień zbliżał mnie do celu. Aż w końcu zostało tylko kilka miesięcy. Jeszcze trochę, jeszcze chwilę. Jak tylko pieniądze znajdą się na moim koncie, zniknę szybciej, niż Adam zdąży to przetrawić.
Klara, 30 lat
Czytaj także: „Teść miał wysokie rachunki za telefon. Myślałam, że ktoś go oszukuje, ale sam jest sobie winien i powinien się wstydzić”
„Teściowa traktowała mnie jak śmiecia, choć nie miała powodu. Przypadek sprawił, że zmieniła zdanie”
„Mama chętnie gościła rodzinę. Nie widziała, że traktują jej dom jak darmowy hotel, aż doszło do konfliktu”