„Przyszły teść puszcza mi oczka, bo liczy na coś więcej. Zdziwi się, gdy powiem mu, co naprawdę o nim myślę”
„Poznaliśmy się na zajęciach z reportażu. Siedziałam z tyłu, on przyszedł spóźniony i zapytał cicho, czy może się dosiąść. Pachniał czymś drzewnym, miał niebieską koszulę i lekko potargane włosy. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową”.

- Redakcja
Nie wierzyłam, że mogę się tak zakochać. Zawsze byłam raczej ostrożna, kiedy chodziło o chłopaków. Jasne, miałam kilku wcześniej, ale nic poważnego, nic, co by chwyciło mnie za serce. Aż poznałam Adama. Studiowaliśmy na tym samym roku dziennikarstwa, tylko że on był rok wyżej. Wyróżniał się – nie tylko tym, że był przystojny, ale tym, jak mnie słuchał. Zwracał uwagę na rzeczy, które mówiłam mimochodem, pamiętał detale, które inni zapominali po minucie.
Poznaliśmy się na zajęciach z reportażu. Siedziałam z tyłu, on przyszedł spóźniony i zapytał cicho, czy może się dosiąść. Pachniał czymś drzewnym, miał niebieską koszulę i lekko potargane włosy. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.
– Dzięki, uratowałaś mi skórę – mruknął, wyciągając laptopa. – A tak w ogóle, jestem Adam.
– Julia – odpowiedziałam i od tej chwili nie przestaliśmy rozmawiać.
To było jak film. Randki w kinie, całonocne rozmowy przez telefon, wspólne wypady za miasto. Pamiętam, jak po raz pierwszy zaprosił mnie do rodziców. Byłam zestresowana, ale on mówił, że będzie dobrze. I rzeczywiście – jego ojciec Robert był bardzo miły, uśmiechnięty, czarujący wręcz. Nawet trochę za bardzo, ale uznałam to za objaw gościnności. Matka Adama, Iwona, była chłodna. Z dystansem. Zerkała na mnie jakby przez lupę, oceniał każdy ruch.
Dopiero po kilku miesiącach coś zaczęło się dziać. Pewnej nocy dostałam wiadomość na Messengerze od kogoś anonimowego. „Śpisz?” – zapytał. Myślałam, że to pomyłka, nie odpisałam. Kilka dni później znowu. Tym razem było: „Nie mogę przestać o tobie myśleć”. I znowu – brak zdjęcia, brak nazwiska. Konto anonimowe. Uznałam, że to jakiś żart. Albo ktoś z uczelni, kto się nudzi. Ale wiadomości przychodziły coraz częściej.
Jednej nocy napisał: „Znasz mnie. Ale nie możesz się domyślić, kim jestem. Podoba mi się twoja pewność siebie. I ten uśmiech”.
Zaczęłam się bać. I jednocześnie – wbrew rozsądkowi – czuć dreszcz. Niebezpieczny, niepokojący, ale... intrygujący. Prawdziwy strach przyszedł później, gdy odkryłam, kim był.
Wiadomości przestają być niewinne
Przez pierwszy tydzień próbowałam je ignorować. Myślałam, że może to przypadek – ktoś pomylił numery, może jakiś żart. Ale wiadomości nie znikały. Wręcz przeciwnie – zaczęły być coraz częstsze i coraz bardziej osobiste.
„Dzisiaj miałaś spięte włosy. Pięknie ci w takiej wersji”.
„Zastanawiam się, czy twój chłopak wie, jakie masz spojrzenie, gdy jesteś naprawdę poruszona”.
Przeczytałam te słowa kilka razy, zanim zdecydowałam się zrobić zrzuty ekranu i wysłać je do Oli.
– To nie brzmi jak ktoś przypadkowy – napisała prawie natychmiast. – Ktoś, kto cię dobrze zna. Może któryś z naszych wykładowców?
Ta sugestia sprawiła, że coś ścisnęło mnie w środku. Odrzuciłam ją od razu, ale jednocześnie zaczęłam się zastanawiać. Kto mógłby mnie obserwować z taką dokładnością? Kto miał dostęp do mojego życia nie tylko z zewnątrz, ale z bliska?
Zaczęłam analizować każde zdanie. Styl, interpunkcję. Nawet słowa – trochę staromodne, jakby pisał ktoś starszy. I wtedy przypomniało mi się jedno z popołudni, kiedy byliśmy u Adama. Robert zaproponował, że odprowadzi mnie na przystanek, bo zaczęło padać. Mówił wtedy coś o moim „spojrzeniu pełnym ognia”... dokładnie tak, jak w jednej z wiadomości.
Poczułam, jak przechodzi mnie zimny dreszcz. Nie chciałam wierzyć. Ale zaczęłam się bać, że odpowiedź już znam.
Spotkanie rodzinne i niespodziewany gest Roberta
W niedzielę miałam zjeść obiad u Adama i jego rodziców. Zgodziłam się wcześniej, nie wiedząc jeszcze, co wiem teraz. Z trudem przełykałam ślinę, stojąc przed ich domem. Adam był jak zawsze uroczy, podekscytowany, że znowu mnie zobaczy. Przytulił mnie mocno i zaprowadził do środka.
Iwona przywitała mnie chłodnym „dzień dobry” i spojrzeniem, które mogłoby ciąć szkło. Robert jak zwykle był uśmiechnięty. Za bardzo. Czułam jego wzrok na sobie, nawet gdy nie patrzyłam w jego stronę.
Siedzieliśmy przy stole, jedliśmy rosół. Próbowałam się skupić na rozmowie, ale moje ciało było spięte jak sprężyna. I wtedy to się stało. Poczułam dotyk pod stołem. Ciepłą dłoń, muskającą moje kolano, przesuwającą się w górę. Serce mi stanęło.
Odsunęłam się gwałtownie, zrzucając widelec na podłogę.
– Ojej, przepraszam – wydukałam, z trudem łapiąc oddech.
Iwona spojrzała na mnie z cieniem satysfakcji. Adam, zdezorientowany, sięgnął po widelec.
– Wszystko okej?
– Tak... tylko się zamyśliłam.
Po obiedzie dostałam wiadomość.
„Wyglądałaś dziś zjawiskowo. Wiem, że to czujesz. Że to między nami nie jest przypadkiem”.
Zacisnęłam dłonie w pięści i poszłam do łazienki. Drżącymi palcami napisałam mu:
„Musimy porozmawiać. Teraz”.
Zgodził się. Spotkaliśmy się w ogrodzie. Siedział w altanie, z winem w ręku, jakby to było zwykłe popołudnie.
– Julia... – zaczął cicho. – Wiem, co czujesz. Widziałem to w twoich oczach. Między nami jest napięcie, którego nie da się zignorować.
– To ty je stworzyłeś – warknęłam. – Wmawiasz sobie coś, co nie istnieje. To chore.
– Nie mów tak. To piękne. Po prostu... Adam nie musi o niczym wiedzieć.
Zrobiłam krok w jego stronę.
– Jeśli jeszcze raz do mnie napiszesz, powiem mu wszystko. Przysięgam.
Patrzył na mnie z półuśmiechem. Jakby właśnie wygrał. Jakby to był teatr, a ja dałam się wciągnąć w jego scenariusz.
Adam przypadkiem odkrywa wiadomości
Zostawiłam laptopa na jego biurku. Miałam tylko sprawdzić coś do projektu, ale zadzwonił mój telefon, wyszłam do kuchni, zapomniałam zamknąć Messengera. Gdy wróciłam, Adam siedział już przed ekranem, blady jak ściana.
– Julia... – powiedział cicho. – Co to jest?
Zamarłam. Spojrzałam na ekran. Otwarta była wiadomość od „Anonima”.
„Chciałbym poczuć znowu zapach twoich włosów. Wczoraj wyglądałaś tak, że nie mogłem spać”.
Próbowałam coś powiedzieć, ale głos ugrzązł mi w gardle.
– Kim on jest? – Adam wstał. W jego oczach było coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam – ból pomieszany z gniewem.
– Adam, to nie tak...
– Nie tak?! Przez miesiące dostajesz takie wiadomości i nic mi nie mówisz? Co się tu, do cholery, dzieje?
– Ja... ja się bałam. Bałam się, że mi nie uwierzysz. Że cię to złamie...
– Złamało mnie teraz, Julia! Myślisz, że nie mam oczu? Ufałem ci. Myślałem, że jesteśmy szczerzy.
– To twój ojciec – wyszeptałam.
Cisza, która zapadła, była bardziej przerażająca niż krzyk.
– Co? – szepnął.
– To Robert. Pisał do mnie. Od tygodni. Udawał, że to gra. Ale to nie była gra. To było... chore. Manipulował. Ja nie wiedziałam, co robić...
Adam usiadł ciężko na łóżku. Patrzył w podłogę, jakby próbował znaleźć sens.
– Powinnaś mi powiedzieć. Zamiast tego wygląda to tak, jakbyś... pozwalała mu na to.
Zabolało.
– Nie pozwalałam. Walczyłam z tym każdego dnia. Ale nie chciałam cię ranić.
Nie odpowiedział. Wstał, wziął kurtkę i wyszedł bez słowa.
On dalej grał swoją kiepską rolę
Spotkaliśmy się w salonie u Adama. On siedział sztywno na kanapie, obok niego ja – spięta, blada. Naprzeciwko Robert, nonszalancki. Wyglądał, jakby przyszedł na przedstawienie, nie na rozmowę, która mogła zniszczyć jego rodzinę.
– No więc? – odezwał się pierwszy, z uśmiechem. – Zaprosiłeś mnie, Adamie, żeby wysłuchać oskarżeń swojej dziewczyny?
– Przestań – warknął Adam. – Wiem, że to ty pisałeś do Julii. Wiem wszystko.
Robert westchnął, spojrzał na mnie.
– Myślałem, że potrafisz trzymać język za zębami, Julia.
Zacisnęłam pięści.
– Milczałam za długo. To koniec.
Adam wstał. Był blady, ale głos miał pewny.
– Ojciec... Ja nie wiem, kim ty jesteś. Ale nie chcę cię znać. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Robert parsknął śmiechem.
– Och, proszę cię. Przesadzasz. Nic się nie stało. Kilka wiadomości. Trochę flirtu. To nie zdrada.
– Dla mnie to było piekło – powiedziałam. – Każda wiadomość była jak trucizna. Każdy twój dotyk, każde spojrzenie.
– Julia, błagam cię – westchnął teatralnie. – Przestań dramatyzować.
Adam podszedł do niego. Spojrzał mu prosto w oczy.
– Nie wracaj tu więcej. Dla mnie... już nie jesteś moim ojcem.
Robert wstał. Poprawił mankiet koszuli, spojrzał jeszcze raz na mnie i uśmiechnął się lekko.
– Zawsze wiedziałem, że masz w sobie ogień. Pamiętaj – to ty zaczęłaś tę grę.
Wyszedł.
Zostaliśmy sami. Adam schował twarz w dłoniach. Ja płakałam cicho, patrząc na zamknięte drzwi.
Czy kiedykolwiek odbuduję jego zaufanie?
Adam wrócił po tygodniu. Milczał, gdy stanął w drzwiach mojego mieszkania, przemoczony od deszczu. Wpuściłam go bez słowa. Usiadł na mojej kanapie, spojrzał w podłogę i powiedział:
– Nie potrafię cię znienawidzić, Julia.
Usiadłam obok. Chciałam go przytulić, ale się cofnął.
– Ale też nie potrafię już ci ufać. I nie wiem, czy kiedyś znowu będę umiał.
To było jak wyrok. Nie krzyczał, nie oskarżał. Po prostu powiedział prawdę, której się bałam najbardziej.
Julia, 29 lat
Czytaj także:
- „Nie chciałam zgodzić się na urlop u teściowej. Potem stało się coś, co podzieliło rodzinę na zawsze”
- „Randka z aplikacji skończyła się śniadaniem. Rano dowiedziałam się, że obok mnie leży mój nowy szef”
- „Myślałam, że mąż jedzie w delegację, ale zamiast do Gdańska trafił z kochanką na Majorkę. Mam nagranie”

