„Odziedziczyłam po nieznajomym mężczyźnie pokaźny spadek i tajemnicę. Całe moje życie okazało się wielkim kłamstwem”
„Wróciłam do domu na autopilocie. Nawet nie pamiętałam, gdzie zaparkowałam samochód. Usiadłam na taborecie i przez kilka minut tylko wpatrywałam się w ścianę. Mój ojciec siedział w pokoju i oglądał wiadomości”.

- Listy do redakcji
Zawsze mi się wydawało, że wszystko w moim życiu jest poukładane. Mam kochającą mamę, z którą zawsze byłam blisko, i ojca, który był przy mnie w najważniejszych chwilach mojego życia – to on uczył mnie jeździć na rowerze, był na obronie mojego dyplomu i wspierał mnie zawsze.
Nie spodziewałam się
Któregoś dnia odebrałam telefon z obcego numeru. Kobieta powiedziała, że dzwoni z kancelarii notarialnej i przekazała, że mam się zgłosić osobiście – chodziło o sprawę spadkową, rzekomo mnie dotyczącą.
– Przepraszam, ale chyba nastąpiła pomyłka – próbowałam to wyjaśnić. – Nikt z mojej rodziny ostatnio nie umarł, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
– Spadkodawca dokładnie wskazał panią jako jedyną beneficjentkę. Proszę, niech pani po prostu przyjedzie.
W głowie dudniła tylko jedna myśl: „Dlaczego ktoś, kogo nie znam, zostawia mi spadek?”. W ciągu kilku godzin pojechałam do kancelarii, a mój idealnie uporządkowany świat stanął na głowie.
– Pani Karolino – powiedział poważnie prawnik w garniturze. – Sprawa dotyczy spadku po zmarłym panu Tomaszu.
Zmarszczyłam brwi.
– Nie znam takiej osoby.
– Pan Tomasz był pani biologicznym ojcem.
Myślałam, że to żart
Zamarłam.
– Przepraszam… co pan powiedział?
– Mam dokumenty potwierdzające pokrewieństwo.
Wróciłam do domu na autopilocie. Nawet nie pamiętałam, gdzie zaparkowałam samochód. Usiadłam na taborecie i przez kilka minut tylko wpatrywałam się w ścianę. Mój ojciec siedział w pokoju i oglądał wiadomości, a mama krzątała się w kuchni. Przez chwilę tylko ich obserwowałam.
– Muszę z wami porozmawiać – powiedziałam, wchodząc do kuchni.
– Co się stało, córeczko? – spytała mama, marszcząc czoło.
– Byłam dziś u notariusza – zaczęłam. – Dostałam wezwanie, nie wiedziałam, o co chodzi. I dowiedziałam się tam, że zmarł mężczyzna, który zapisał mi spadek. Podobno był moim biologicznym ojcem.
Zapanowała cisza. Nagle nawet tykanie zegara jakby na chwilę ustało. Mama patrzyła w ziemię, jakby ktoś przykleił jej wzrok do podłogi.
– Karolina… to wszystko nie jest takie proste. Wychowywałem cię od samego początku. Dla mnie jesteś moją córką i zawsze nią będziesz – powiedział cicho.
– Nie o to pytam! – krzyknęłam. – Pytam, czemu zatailiście, że ktoś inny jest moim ojcem!
Okłamywali mnie
Mama unikała spojrzenia.
– Miałaś z nim kontakt? – spytałam.
– Karolina… nie chciałam, żebyś tak się dowiedziała…
– Odpowiedz! Miałaś z nim kontakt?
– Tak – powiedziała w końcu. – Miałam.
Wtedy poczułam, jak wszystko we mnie się buntuje. Żyłam trzydzieści pięć lat w przekonaniu, że mój świat jest zbudowany na prawdzie, a miałam zupełnie nową wersją swojej historii.
– Czuję się jak idiotka – wyszeptałam. – Jak można było coś takiego ukrywać przez całe moje życie?
– To nie było kłamstwo – próbował łagodzić ojciec. – To była trudna decyzja, ale podjęta dla dobra wszystkich.
– Dla dobra wszystkich? – spojrzałam mu prosto w oczy. – Chyba oprócz mnie
Widziałam, że mama chce coś jeszcze powiedzieć, ale żadne słowo nie wyszło z jej ust. Wstałam gwałtownie.
– Nie wiem, kim jestem – powiedziałam, chwytając za torebkę. – I nie jestem pewna, czy wy to wiecie.
Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam na klatkę schodową. Świat, który znałam, właśnie się rozpadł.
Byłam zdruzgotana
Następnego dnia znów pojechałam do rodziców, ale tym razem złość już ze mnie opadła. Potrzebowałam odpowiedzi. Zmusiłam mamę do mówienia.
– Tomasz był twoim ojcem – zaczęła. – Poznałam go, gdy byłam bardzo młoda. Miał firmę transportową. Był ode mnie sporo starszy, pewny siebie. Zakochałam się.
Nie przerywałam, tylko czekałam na dalszy ciąg.
– Kiedy zaszłam w ciążę, on już powoli się ode mnie oddalał, w końcu odszedł. Bał się odpowiedzialności za dziecko, mówił, że to zbyt dużo, że musi się zająć firmą. Zostawił mnie samą.
– Więc postanowiłaś, że zniknie na zawsze? – zapytałam.
– Nie chciałam, żebyś dorastała z poczuciem, że własny ojciec cię nie chciał.
– Chciałaś, żeby wszystko było łatwiejsze, ale dla ciebie.
Zacisnęła usta, ale nie zaprzeczyła. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie bez słów.
– Prawda nie jest ochroną – dodałam. – Prawda to więzienie, kiedy się ją zamyka przed kimś na klucz.
Wstałam i wyszłam bez słowa. Nie potrzebowałam więcej.
Ukrywała to
Tego samego dnia zadzwoniono do mnie z kancelarii. Notariusz miał dla mnie kopertę, którą wcześniej przeoczono. W środku był plik listów i wydruki e-maili. Wszystkie do mnie.
Pierwszy miał datę sprzed piętnastu lat. Pisał, że myśli o mnie codziennie, że nie ma odwagi stanąć przed drzwiami, ale chce, żebym wiedziała, że jestem jego córką. Kolejne listy były bardziej rozpaczliwe. W jednym prosił mamę, by mu pozwoliła mnie zobaczyć. Pisał, że się zmienił, że nie chce już naprawiać przeszłości, tylko być obecny teraz. Poczułam, jak zaciska mi się gardło. Z tymi papierami wróciłam do rodziców.
– Odbierałaś te listy, mamo? – zapytałam.
– Bałam się, że ci namiesza w głowie – odpowiedziała po chwili. – Że zburzy wszystko, co mieliśmy.
– Nie miał prawa mnie znać?
– Chciałam dobrze – wyszeptała.
– Ale zrobiłaś źle.
Miałam do niej żal
Następnego dnia mama sama do mnie zadzwoniła. Poprosiła, żebym przyszła. Głos miała zmęczony, ale opowiedziała mi całą historię.
– Kiedy zostałam sama, będąc już w ciąży, podjęłam decyzję, że moje dziecko nie będzie cierpiało przez jego egoizm. A potem poznałam Andrzeja. Był ciepły, troskliwy. Uznałam, że tak będzie najlepiej.
– Ale on próbował wrócić.
– Wiem. Pisał, dzwonił. Nie odbierałam. Bałam się, że znowu zniknie, zostawi cię po raz drugi. Może nie miałam prawa, ale robiłam, co mogłam.
Patrzyłam na nią długo. Nie była już matką z mojego dzieciństwa. Była kobietą, która dokonała trudnych wyborów i poniosła ich ciężar.
Pojechałam do firmy, którą Tomasz prowadził przez ostatnie lata. Budynek był skromny, biura czyste, ale bez przepychu. W recepcji zapytałam o kogoś, kto go znał. Starszy mężczyzna zaprosił mnie do swojego gabinetu. Przedstawił się jako jeden ze współpracowników.
– Wiedział, że jest ciężko chory – powiedział, nalewając mi wody. – Od roku wszystko porządkował. Mówił, że nie może odejść, nie zostawiając czegoś po sobie dla córki.
Chciałam znać prawdę
Spojrzałam na niego niepewnie.
– Dużo o pani mówił. Pokazywał nawet zdjęcie pani z mediów społecznościowych. Próbował się z panią skontaktować, ale mówił, że nie ma szans i że nie chce robić tego na siłę.
– A firma?
– Zostawił ją w dobrym stanie. Zrobił tak, żeby spadek był czysty i żeby nie obciążył pani problemami. Mówił, że to ostatnia rzecz, jaką może dla pani zrobić.
Siedziałam chwilę w milczeniu.
– Jakim był człowiekiem? – zapytałam.
– Kiedyś bezwzględnym, ale potem jakby chciał to naprawić. Może trochę za późno, ale próbował.
Wróciłam do samochodu z ciężką głową. Miałam dwa różne obrazy mojego biologicznego ojca i nie umiałam sklepić ich w jedną całość.
Karolina, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż mówił, że idzie na grzyby. Gdy sąsiad zdradził mi, gdzie naprawdę chodził, całkiem straciłam do niego szacunek”
- „Mój zięć co tydzień chodzi do lasu na grzyby, ale wraca z pustym koszykiem. Od razu wiedziałam, że coś tu śmierdzi”
- „Po rozwodzie były mąż zabrał mi wszystko, nawet chęci do życia. Tę szarą rzeczywistość zmienił kurs hiszpańskiego”

