Reklama

Znowu zaczynam od nowa. Wynajmuję pokój w ciasnym mieszkaniu z dwiema obcymi kobietami. Ja – Natalia – kiedyś dziewczyna z aspiracjami, teraz zderzona z rzeczywistością tak brutalnie, że czasem mam ochotę zasnąć i się nie obudzić.

Jeszcze kilka lat temu wierzyłam, że życie to bajka, a ja mam być tą, która znajdzie księcia – z mieszkaniem, samochodem i kontem pełnym zer. Wtedy odrzucałam takich jak Michał – zakochanych po uszy, ale biednych, bez przyszłości. Wstyd się przyznać, ale wtedy bieda mnie brzydziła. Śmiałam się z jego niemodnych swetrów i tanich róż. On patrzył na mnie, jakby nie widziała świata poza mną. Teraz nie patrzy na mnie nikt.

Rozwód, długi, jedna zła decyzja za drugą. Z dawnego życia zostało tylko echo. Codziennie przeglądam oferty pracy i liczę, że może tym razem się uda. Że ktoś da mi szansę, choć nie mam już ani pewności siebie, ani błysku w oku. Wysłałam CV do dużej firmy technologicznej – nawet nie wiedząc dokładnie, czym się zajmują. Dostałam zaproszenie na rozmowę. I to był pierwszy raz od dawna, gdy poczułam cień nadziei.

To miał być nowy rozdział

– Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę – szepnęłam do Kingi, ściskając kubek z kawą, której nawet nie miałam odwagi wypić. Ręce mi się trzęsły. – To wygląda jak z filmu. Te szklane drzwi, marmur, recepcja...

I ten zapach pieniędzy, czujesz? – mrugnęła do mnie Kinga. – Technologia, moja droga. Tu się robi grube rzeczy.

Stałyśmy na korytarzu piątego piętra biurowca, gdzie właśnie miałyśmy podpisać umowy. Po rozwodzie i całej tej życiowej katastrofie Kinga była jedyną osobą, która trzymała mnie jakoś na powierzchni. To ona podesłała mi ogłoszenie o pracy. Dział administracji – niby nic wielkiego, ale w firmie, która miała renomę, nowoczesne biuro i pensje wypłacane na czas. Dla mnie – luksus.

Podeszła do nas kobieta w garsonce – zgrabna, opanowana, z typem urody „mam wszystko pod kontrolą”.

– Dzień dobry, Ewa K., dział HR. Zapraszam, panie Natalio, pani Kingo.

W gabinecie znowu zadrżała mi ręka. Ewa wręczyła nam umowy, wytłumaczyła zasady, po czym skinęła na kogoś za plecami. Wtedy wszedł on. Wysoki, pewny siebie, ciemny garnitur, lekki zarost i spojrzenie... znajome. Serce mi stanęło.

– Michał... – wyszeptałam.

– Dzień dobry – powiedział neutralnym tonem. – Miło mi, że dołączyły panie do zespołu.

Spojrzał na mnie przelotnie, jakbyśmy nigdy się nie znali. Jakby nie trzymał mnie kiedyś za rękę i nie mówił, że jestem najpiękniejsza. Odszedł, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Zostałam z pustym spojrzeniem i jedną myślą: czy naprawdę mnie nie poznał?

Wróciły wspomnienia

Tej nocy nie zmrużyłam oka. Leżałam na materacu, wpatrzona w sufit z odpryskiem farby i tylko jedno pytanie dudniło mi w głowie: poznał mnie, czy udaje, że nie?

Zamknęłam oczy i wróciłam pamięcią do tamtych dni. Michał w za dużym swetrze, z torbą pełną książek i czerwonymi różami, które przynosił mi pod szkołę. Był zakochany. I naiwny. A ja? Ja byłam złośliwa. Śmiałam się z niego z koleżankami.

– Patrzcie, przyszedł znowu ten żebrak z baru – wykrzykiwała wtedy Justyna, a ja parskałam śmiechem, choć widziałam, jak Michał spuszcza wzrok.

Raz powiedziałam coś, czego dziś nie mogę sobie wybaczyć.

Nie chcę być z chłopakiem, który pachnie fryturą i nie ma nawet samochodu. Przestań za mną łazić, Michał.

Pamiętam, jak wtedy zbladł. Nic nie odpowiedział. Po prostu się odwrócił i odszedł. Teraz siedzę w firmie, która pachnie nowoczesnością i patrzę, jak pracownicy kłaniają się Michałowi z szacunkiem. Nie jest już tamtym chłopakiem. Ma władzę, charyzmę, styl.

– Wiesz, że to mój były? – powiedziałam do Kingi przy automacie z kawą.

– To ten... Michał? – wybałuszyła oczy.

Skinęłam głową. Oczy miałam wilgotne. Kilka razy próbowałam podejść, zaczepić go pod jakimś pretekstem, zapytać o coś banalnego. Zawsze odpowiadał krótko, formalnie. Zero rozpoznania w oczach. I może właśnie to bolało najbardziej.

Traktował mnie chłodno

Nie mogłam już dłużej udawać, że to mnie nie rusza. Nie po tym, jak przez tydzień codziennie widywałam go na korytarzu – jakby był tylko cieniem, który przemyka obok mnie. Niby obecny, ale kompletnie obojętny.

Stałam przy windzie, z kubkiem herbaty, choć tak naprawdę nie miałam ochoty na nic. Gdy zobaczyłam go zmierzającego w moją stronę – sam, bez tłumu pracowników – serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Zebrałam się w sobie.

– Michał... – powiedziałam cicho, gdy drzwi windy się otworzyły. – Nie poznajesz mnie?

Zatrzymał się. Spojrzał. I przez ułamek sekundy – przysięgam – w jego oczach coś drgnęło.

– Poznaję – odparł chłodno.

Zamarłam. On mnie poznał. Wiedziałam to, ale zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć, on dodał:

Ale to nic nie zmienia.

Wsiadł do windy. Drzwi się zamknęły.

Zostałam jak idiotka, z herbatą w ręku i sercem roztrzaskanym o podłogę.

Wieczorem siedziałam u Kingi na kanapie. Piłyśmy wino, a ja próbowałam nie ryczeć.

– Czego ty się spodziewałaś? – zapytała cicho. – Że ci powie: „tęskniłem”? Natalia, on był dla ciebie nikim, kiedyś. Teraz to ty jesteś nikim dla niego.

Zamknęłam oczy. Bolało, bo miała rację.

Miałam mętlik w głowie

Nie spałam całą noc. Myśli krążyły jak wściekłe osy: czy to kara? Czy zasłużyłam? Może każdy kiedyś dostaje rachunek za to, kim był? Następnego dnia w pracy Michał mnie wezwał. Pokój konferencyjny, projekt do omówienia. Weszłam spięta, przygotowana na niewygodną ciszę, na pogardę, ironię. Ale było... po prostu profesjonalnie.

– Proszę dopracować tę prezentację. Klient oczekuje konkretów. I... dobrze pani sobie radzi – powiedział, nie podnosząc wzroku znad dokumentów.

Jakby między nami nigdy nic nie było. Jakbym była tylko kolejnym nazwiskiem na liście pracowników. Wyszłam stamtąd z czymś ciężkim w gardle. Wieczorem poszłam do Kingi.

– Wiesz co jest najgorsze? – zapytałam, siadając bez sił na kanapie. – Że on już mnie nie nienawidzi. On nic nie czuje. A ja… ja ciągle siedzę w tamtej szkole, śmieję się z jego swetra i czuję, że chciałabym siebie z tamtego czasu uderzyć w twarz.

– Może zasłużyłaś. A może każdy ma prawo się zmienić – odparła.

Chciałam mu napisać. Wytłumaczyć. Przeprosić. ie miałam odwagi. Bo może miał rację – to już nic nie zmienia.

Przeprosiłam go

Była późna godzina, biuro powoli pustoszało. Cisza, tylko szum komputerów i pojedyncze kroki na korytarzu. Mijał kolejny tydzień, odkąd Michał mnie rozpoznał – i odsunął. I chociaż mówił, że „to nic nie zmienia”, ja czułam, że jeśli tego nie zamknę, to nigdy nie ruszę dalej.

Znalazłam go w kuchni firmowej. Siedział przy stole, patrząc przez okno na nocne miasto. Bez garnituru, w podwiniętych rękawach, wyglądał… normalnie. Ludzko. Zebrałam się w sobie. Usiadłam naprzeciwko.

– Przepraszam – powiedziałam cicho. – Za tamten czas. Za to, jak cię potraktowałam. Wiem, że to nie naprawi niczego, ale… muszę ci to powiedzieć.

Nie odpowiedział od razu. Przez chwilę tylko patrzył na mnie, jakby próbował mnie zobaczyć naprawdę. W końcu odłożył filiżankę.

– Byłaś dla mnie kimś ważnym, Natalia, ale to było dawno. Dzięki tobie zrozumiałem, że nie mogę czekać, aż ktoś mnie zaakceptuje. Że muszę sam siebie zbudować. I zrobiłem to. Dziś jestem kimś innym. Ty też powinnaś być.

– Myślisz, że... moglibyśmy spróbować jeszcze raz? – zapytałam, choć czułam, że odpowiedź już znam.

– Już nie jestem tamtym chłopakiem. I ty nie jesteś tą dziewczyną – odpowiedział spokojnie.

To bolało. Ale z jakiegoś powodu… przyniosło też ulgę.

Michał wstał, skinął głową i wyszedł, zostawiając mnie samą przy kuchennym stole. I po raz pierwszy poczułam, że naprawdę muszę zamknąć drzwi, które od dawna powinny być już tylko wspomnieniem.

Natalia, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama