Reklama

Życie z Konradem było przewidywalne, trochę monotonne, ale bezpieczne. Dom, praca, dziecko, rutyna – wszystko miało swoje miejsce i czas. Nie oczekiwałam fajerwerków, wystarczało mi, że jesteśmy razem, że nie brakuje nam na rachunki i że nasza córka zasypia spokojnie. Od kilku miesięcy jednak coś zaczęło się psuć. Konrad coraz częściej wyjeżdżał służbowo, milczał więcej niż zwykle, unikał spojrzeń. Tłumaczyłam to zmęczeniem, presją w pracy. Aż do dnia, gdy podczas sprzątania znalazłam paragon. Hotel i kolacja w eleganckiej restauracji. W innym mieście. I nie ze mną.

Dużo pytań, mało odpowiedzi

– Basia, popatrz na to – powiedziałam cicho, podając jej paragon, który cały dzień nosiłam w kieszeni. – Hotel w Toruniu. Restauracja.

– I co, był wtedy niby w Warszawie? – zapytała, marszcząc brwi. – Bo jeśli tak, to sorry, ale to śmierdzi na kilometr.

Siedziałyśmy u mnie w kuchni. Córka spała, a ja czułam się, jakbym miała gorączkę, mimo że termometr niczego nie wskazywał. Basia wzięła paragon, przeczytała dokładnie, po czym spojrzała na mnie z niepokojem.

Może to firmowe? Spotkanie z klientem? Kolacja służbowa?

– No błagam cię. Romantyczna kolacja? Hotel z widokiem na Wisłę?

Basia przez chwilę milczała.

– Magda… podejrzewasz zdradę?

Zacisnęłam usta. Niby właśnie to chodziło mi po głowie od rana, ale usłyszeć to na głos… Bolało. I złościło jednocześnie.

– Nie wiem. Może. Albo nie. Może to dla kolegi rezerwował. Albo… cholera, nie wiem – warknęłam.

Basia pokiwała głową.

– Pamiętasz, jak zniknął w zeszły czwartek? Mówiłaś, że był na spotkaniu do późna, a wrócił bez garnituru.

Coraz więcej rzeczy nie pasowało. Że te same dni każdego miesiąca są „służbowe”. Że milknie, gdy dzwoni telefon. Że całuje mnie w czoło, jakby z obowiązku.

Ale paragon był prawdziwy. A z nim – wszystkie pytania.

Nie wierzyłam mu

– Kto z tobą był w tym hotelu? – zapytałam, trzymając paragon jak broń. Stałam przy drzwiach, zanim zdjął buty. Nie było czasu na ceregiele.

– Co? – Konrad spojrzał na mnie zdezorientowany, ale zbyt teatralnie.

– Nie rób ze mnie idiotki. Toruń. Kolacja za dwieście złotych. Pokój dla dwóch osób. To twoje?

Wyciągnęłam rękę. Wziął paragon, spojrzał na niego, po czym wzruszył ramionami.

– Magda, to służbowo. Rezerwowałem dla klienta. Karty firmowej nie miał, wziąłem na siebie.

– I naprawdę uważasz, że uwierzę w to kłamstwo?

– Dlaczego od razu kłamstwo?

– Bo pracujesz z domu. Bo nie mówiłeś, że masz jakichś klientów. Mów prawdę! – głos mi zadrżał.

Konrad włożył ręce do kieszeni.

– Jesteś przewrażliwiona. To naprawdę nic wielkiego. Przestań robić sceny.

– A może robisz coś za moimi plecami? – zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. – Masz kogoś?

Zamilkł. Ten jeden moment. Jedna pauza. Gdyby był niewinny, zaprzeczyłby od razu. Ale nie. On się zawahał.

– Nie mam – powiedział w końcu, ale to już było za późno.

Nie wierzyłam mu. Nie po tym spojrzeniu w bok. Nie po tej ciszy. Nie po wszystkich wymijających odpowiedziach z ostatnich tygodni.

Przyłapałam go w nocy

Udawałam, że śpię. To był plan. Cicho oddychałam, plecami zwrócona do niego, wsłuchując się w szelest pościeli, w skrzypienie łóżka, w każde jego poruszenie. Około północy usłyszałam, jak się podnosi i wychodzi do salonu. Telefon miał zawsze przy sobie.

Po chwili usłyszałam cichy głos.

– Nie teraz… Ona śpi… – szeptał. – Mówiłem, że nie mogę jej powiedzieć. Jeszcze nie… Ona nie zrozumie.

Każde słowo wbijało się we mnie jak szpilka. Odsłaniało coś, czego nie chciałam znać.

Wyszłam z sypialni. Stał przy oknie, odwrócony plecami, telefon przy uchu.

– Z kim rozmawiasz? – spytałam cicho, ale stanowczo.

Odwrócił się gwałtownie, opuścił telefon.

– Magda, to nie tak, jak myślisz.

To powiedz mi, jak jest – powiedziałam i skrzyżowałam ręce. – Bo chyba słyszałam wystarczająco dużo.

Westchnął, jakby ważył coś cięższego niż ten telefon.

– Usiądź. Proszę.

Nie ruszyłam się.

– Mów tutaj. Nie będę się bawić w twoje teatralne scenariusze.

Patrzył na mnie długo. Jakby nie był już pewien, kim jestem.

– Dobrze – powiedział w końcu. – Chciałaś wiedzieć. To posłuchaj.

Nie wiem, czy chciałam znać taką prawdę

Siedzieliśmy przy stole, jakby to była zwykła rozmowa o rachunkach czy wakacjach.

– To nie kochanka – zaczął. – To Klaudia. Moja była.

Klaudia. Imię, które padło tylko raz w ciągu naszego małżeństwa. Studentka z czasów jego pierwszej pracy, niby nic poważnego, niby młodzieńcza historia. A jednak zapamiętałam.

Od stycznia jeżdżę do niej do Bydgoszczy. Jest ciężko chora.

Spojrzał na mnie, ale nie umiał utrzymać kontaktu wzrokowego. Patrzył gdzieś w bok.

– Spotkałem ją przypadkiem, miesiące temu. Była sama, bez rodziny, bez środków do życia. I nie mogłem, po prostu nie mogłem odejść.

– Więc w tajemnicy przed żoną i córką, w weekendy, fundujesz jej hotele i kolacje? Nic nie rozumiem – głos mi drżał. – I co jeszcze? Trzymacie się za ręce? Płaczesz z nią?

– Magda, ja nie spałem z nią, nie jesteśmy razem – w jego głosie była rozpacz.

To nie był romans. To było coś gorszego. Intymność, zaufanie, tajemnica, którą przede mną ukrywał.

– A ja? Dlaczego nie mogłeś mi o tym powiedzieć? – spytałam cicho.

– Bo wiedziałem, że cię zranię. I że będziesz miała prawo czuć się zdradzona.

Miał rację. Tak właśnie się czułam.

Uznał, że nie zasługuję na prawdę

– I co teraz zamierzasz? – zapytała Basia, patrząc na mnie znad parującej filiżanki kawy. – Będziesz go wspierać w opiece nad byłą dziewczyną, czy wywalisz z domu?

– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Chciałabym powiedzieć, że jestem silna i wiem, co robić. Ale nie wiem.

Basia pokiwała głową.

– Wiesz, nie jestem święta, ale dla mnie to też jest zdrada. Może nie cielesna, ale emocjonalna. Zrobił coś wielkiego za twoimi plecami. Zaufanie to coś więcej.

Wieczorem, gdy córka już spała, usiedliśmy z Konradem na kanapie. Milczeliśmy długo. On pierwszy przerwał ciszę.

– Wiem, że to było złe. Że powinienem był powiedzieć. Ale bałem się, że to zniszczy wszystko.

A zataiłeś prawdę i… też zniszczyłeś – powiedziałam spokojnie. – Nie chodzi tylko o Klaudię. Chodzi o to, że nie potrafiłeś mi zaufać. Jakbyś uznał, że nie zasługuję na prawdę.

– Magda, nie potrafię tego naprawić. Nie wiem, jak.

– Ja też nie wiem – odparłam. – Ale jedno wiem na pewno. Że coś się skończyło. Może nie miłość, ale na pewno poczucie bezpieczeństwa.

Patrzył na mnie długo, po raz pierwszy naprawdę uważnie. Może pierwszy raz od miesięcy.

– Nie chcę cię stracić – powiedział cicho.

Nie odpowiedziałam. Bo nie wiedziałam jeszcze, czy on mnie już nie stracił.

Obok siebie, ale nie razem

Nie chodziło już o Klaudię. Ani o paragon. Ani nawet o te wszystkie nieodbyte rozmowy. Chodziło o to, że w tamtym hotelowym pokoju Konrad był bardziej obecny niż przy naszym wspólnym stole od miesięcy. Że komuś innemu dał to, czego mnie odmawiał.

Nie wiem, czy można żyć dalej z kimś, komu nie potrafisz spojrzeć w oczy bez poczucia, że coś się wypaliło. Nie wiem, czy da się odbudować zaufanie.

Zamknęłam oczy i próbowałam przypomnieć sobie, jak to było wcześniej. Zanim zaczęłam analizować godziny powrotów i unikać jego dotyku. Zanim z naszej bliskości została rutyna.

Nie chciałam jeszcze rozmawiać na poważnie. Może kiedyś. Może jutro. Może za miesiąc. A może już nigdy.

Magda, 36 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama