Reklama

To był zwykły wieczór. Przynajmniej tak mi się wydawało. Robert siedział na kanapie, przeglądając telefon, a ja krzątałam się po kuchni, szykując kolację. Wszystko wydawało się normalne – do momentu, w którym ekran jego telefonu nie rozświetlił się na moment, ukazując wiadomość. „Tęsknię, kochanie” – przeczytałam kątem oka.

Serce zabiło mi mocniej

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Może to pomyłka? Może to stara wiadomość? Ale gdy rzuciłam okiem na ekran ponownie, zobaczyłam jej imię – Daria. Jego asystentka. Młodsza, atrakcyjna. Nagle wszystko zaczęło do siebie pasować – jego częste wyjazdy, późne powroty, tajemnicze rozmowy.

Nie powiedziałam nic. Jeszcze nie. Zamiast tego poczułam wściekłość i upokorzenie, które rozpalały moje wnętrze. Robert myślał, że się nie dowiem? Że jest sprytny? Nie miałam zamiaru robić scen. Postanowiłam się zemścić. I miałam już plan.

Wiedziałam, że Robert kocha kontrolę. Lubił czuć, że to on rządzi, że wszystko ma pod kontrolą. Gdyby dowiedział się, że to ja mam nad nim przewagę, straciłby grunt pod nogami. Ale żeby to osiągnąć, musiałam działać subtelnie.

Zaczęłam od Szymona. Jego młodszy brat był jego przeciwieństwem – spokojniejszy, mniej pewny siebie, a jednocześnie… zawsze miał do mnie słabość. Widziałam to w jego spojrzeniu, w tym, jak się przy mnie zachowywał.

Okazja nadarzyła się podczas rodzinnej kolacji. Robert odebrał telefon i wyszedł do drugiego pokoju – niemal pewna byłam, że dzwoniła Daria. Zostaliśmy sami.

– Też odbierasz telefony w środku nocy? – spytała niby mimochodem, bawiąc się kieliszkiem wina.

Szymon spojrzał na mnie zaskoczony.

– Co masz na myśli?

– Nic. Albo może wszystko.

Spojrzałam na niego znacząco i nachyliłam się odrobinę bliżej. Czułam, że zaczyna być zdezorientowany, ale nie odsuwał się. Wręcz przeciwnie – jego wzrok błądził po mojej twarzy, jakby próbował odczytać moje intencje.

A potem zrobiłam to. Pocałowałam go. Delikatnie, ale wystarczająco długo, by zrozumiał, że to nie przypadek. Drzwi się otworzyły. Robert wrócił. Szymon odsunął się gwałtownie, ale w jego oczach widziałam coś nowego – coś, co mogłam wykorzystać. Zaczęło się.

Po tamtej nocy Szymon zaczął się wahać

Czułam to w jego wiadomościach, w sposobie, w jaki na mnie patrzył. Z jednej strony był zdezorientowany, ale z drugiej – zaintrygowany. Nie naciskałam. Pozwoliłam mu samemu zrobić kolejny krok. I zrobił go szybciej, niż myślałam.

Kilka dni później napisał do mnie późnym wieczorem: „Musimy porozmawiać. Spotkajmy się”.
Umówiliśmy się w małej kawiarni, z dala od miejsc, które mogłyby wzbudzić podejrzenia. Gdy usiadł naprzeciwko mnie, widziałam, że walczył ze sobą.

– Beata… co to było tamtego wieczoru? – zapytał wprost.

Uśmiechnęłam się lekko, biorąc łyk kawy.

– A jak myślisz?

Szymon westchnął, przeczesując dłonią włosy.

– Ja… Nie wiem, co robię. To nie jest w porządku.

Nachyliłam się w jego stronę.

– Czy to, że cię pragnę, jest nie w porządku?

Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, jakby coś w nim pękło. A potem nagle nachylił się i pocałował mnie – mocno, desperacko.

Od tamtego dnia wszystko potoczyło się szybko. Spotykaliśmy się w ukryciu, a każde kolejne spotkanie było intensywniejsze od poprzedniego.

Tylko że coś zaczęło się zmieniać

To, co miało być tylko narzędziem do zemsty, zaczęło przypominać coś prawdziwego. A ja nie byłam pewna, czy na to byłam gotowa.

Kolejne tygodnie tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że życie, które do tej pory prowadziłam, było kłamstwem. Robert mnie zdradzał i nawet nie próbował tego ukrywać. Ja z kolei tkwiłam w związku, w którym byłam jedynie dodatkiem – kimś, kogo można zostawić, jeśli pojawi się lepsza opcja.

A Szymon? On był inny. Sprawiał, że czułam się pożądana, ale też… szanowana. Zaczęłam dostrzegać, że jego dotyk nie był tylko grą. Jego spojrzenia nie były puste. I dlatego postanowiłam zakończyć małżeństwo.

Wieczorem, kiedy Robert wrócił do domu, siedziałam przy stole, czekając na niego.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam chłodno.

Podniósł wzrok znad telefonu i uniósł brwi.

– Brzmi poważnie.

– Bo jest. Chcę rozwodu.

Robert patrzył na mnie przez chwilę, po czym… uśmiechnął się.

– Tak po prostu? – zapytał, odchylając się na krześle.

– Tak po prostu – potwierdziłam, nie spuszczając wzroku.

– To ciekawe – powiedział, opierając łokcie na stole. – Bo myślałem, że zanim zaczniesz wygłaszać takie oświadczenia, przemyślisz, czy masz do tego moralne prawo.

Coś w jego tonie sprawiło, że poczułam niepokój.

– O czym ty mówisz?

Robert uśmiechnął się szerzej.

– Myślisz, że nie wiem o tobie i Szymonie?

Zamarłam.

Serce podeszło mi do gardła. Skąd on wie? Przecież byliśmy ostrożni…

Robert wstał od stołu powoli, jakby delektował się każdą sekundą mojego przerażenia.

– Zaskoczona? – spytał z kpiną w głosie. – Beata, Beata… Naprawdę myślałaś, że możesz mnie oszukać?

Zacisnęłam dłonie w pięści, starając się zachować spokój.

– To ty pierwszy mnie zdradziłeś – syknęłam.

Robert parsknął śmiechem.

– I co? Postanowiłaś się odegrać? – Pokiwał głową z udawanym współczuciem. – Biedna, zraniona żona… Wiesz, co jest w tym wszystkim najzabawniejsze? Że myślałaś, że to ty rozdajesz karty.
Zrobiłam krok w tył.

– Co masz na myśli?

– Mój brat. – Jego oczy zalśniły triumfem. – Zrujnowałaś mu życie.

Serce mi zadrżało.

– Co zrobiłeś?

– Ja? Nic wielkiego. Po prostu… Szymon już nie ma pracy. A jego żona… tak, zapomniałaś o niej, prawda? – Robert przechylił głowę, jakby cieszył się moim zdezorientowaniem. – Złożyła pozew o rozwód. I zgarnie wszystko.

Przyłożyłam dłoń do ust. Boże, co ja zrobiłam…

– To twoja sprawka – wyszeptałam.

Robert podszedł bliżej.

– Nie. To twoja.

Patrzyłam na niego z przerażeniem. Mój plan zemsty właśnie obrócił się przeciwko mnie.

Szymon nie odbierał moich telefonów. Próbowałam do niego pisać, błagałam o rozmowę, ale jedyną odpowiedzią była cisza. W końcu pojechałam do niego.

Otworzył drzwi, ale nie wpuścił mnie do środka. Patrzył na mnie z chłodem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam.

– Czego chcesz? – zapytał sucho.

Zadrżałam. Zrujnowałam mu życie, a teraz miałam czelność prosić o jego uwagę.

– Muszę ci to wszystko wyjaśnić – zaczęłam. – Nie wiedziałam, że Robert…

Szymon prychnął z ironią.

– Nie wiedziałaś? – Jego oczy błysnęły gniewem. – A co wiedziałaś? Że to jakaś gra? Że można się mną bawić?

– To nie było tak! – zaprotestowałam, ale w jego spojrzeniu widziałam tylko rozczarowanie.

– Myślałaś, że jesteś sprytna. Że możesz wykorzystać mnie do swoich gierek, a potem wyjść z tego cało? – Pokręcił głową. – Zniszczyłaś wszystko.

Łzy napłynęły mi do oczu.

– Ja naprawdę cię pokochałam…

Na moment zobaczyłam w jego twarzy cień dawnego Szymona. Ale zaraz potem jego spojrzenie stwardniało.

– Za późno – powiedział cicho. – Nie chcę cię już znać.

Zatrzasnął drzwi, a ja zostałam sama. Nie miałam już nic.

Wróciłam do pustego mieszkania

Robert wyprowadził się kilka dni temu, zostawiając mi tylko krótką notatkę: „Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś”.

Siedziałam na kanapie, wpatrując się w ścianę. Co mi zostało? Rozwód, którego pragnęłam, ale który nie przyniósł ulgi. Mężczyzna, którego naprawdę pokochałam, odsunął się ode mnie na zawsze. A Robert? On nawet nie musiał się starać – wyszedł z tego jako zwycięzca, zostawiając za sobą chaos, który sam wywołał.

Ironia losu.

Sięgnęłam po telefon, choć dobrze wiedziałam, że Szymon nie odpowie. Przesunęłam palcem po ostatniej wiadomości, którą do niego wysłałam: „Przepraszam”. Bez odpowiedzi.

Spojrzałam na swoje odbicie w ciemnym ekranie. Kobieta, którą byłam kilka miesięcy temu, przestała istnieć. Myślałam, że zemsta da mi satysfakcję, że poczuję się silniejsza. A teraz? Byłam tylko wrakiem kobiety, która chciała wygrać w grze, w której od początku nie miała szans.

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Nie miałam już złudzeń. Zemsta rzadko kończy się zwycięstwem.

Beata, 33 lata

Czytaj także:
„Żona wolała wyrywać chwasty w obcym ogródku, niż sadzić róże ze mną. Zainterweniowałem dosłownie w ostatniej chwili”
„Kocham męża, ale to ze szwagrem przeżyłam romans wszech czasów. Rozwodu nie będzie, bo mamy układ idealny”
„Mąż chciał rozwodu, a ja chciałam ciągnąć tę rodzinną farsę dla dobra dziecka. To się nie mogło udać”

Reklama
Reklama
Reklama