Reklama

Nazywam się Iwona i mogłabym powiedzieć, że jestem jedną z tych szczęśliwych żon, które mają swoje małe rytuały i wprowadzają promyk radości w codzienne życie. Jednym z takich momentów jest tłusty czwartek. Uwielbiam tego dnia delektować się pączkami, szczególnie tymi z różą, które kupuję w naszej ulubionej cukierni na rogu. Takie małe przyjemności pomagają mi oderwać się od stresu związanego z pracą i obowiązkami domowymi.

Reklama

Mój mąż, Bartek, zawsze potrafił sprawić, że codzienne chwile były wyjątkowe. Jego uśmiech, kiedy wracał z pracy, i sposób, w jaki opowiadał mi o swoim dniu, powodowały, że czułam się szczęśliwa i kochana. Przez lata zbudowaliśmy wspólną codzienność pełną ciepłych chwil. Często myślę, że właśnie takie momenty są esencją życia – zwyczajne, ale jednocześnie pełne sensu.

Koleżeńska rozmowa czy romans?

Był to jeden z tych dni, kiedy z niecierpliwością wyczekiwałam wizyty w cukierni, żeby kupić nasze ulubione pączki. Wchodząc do środka, poczułam znajomy zapach świeżo upieczonych słodkości. Jednak w chwili, gdy zamierzałam podejść do lady, kątem oka zauważyłam znajomą sylwetkę. Bartek siedział przy stoliku, a naprzeciw niego – kobieta. Na chwilę zamarłam, próbując zrozumieć, czy dobrze widzę. „To pewnie tylko koleżanka z pracy” – pomyślałam, próbując się uspokoić.

Jednak to, co zobaczyłam chwilę później, zaczęło budzić we mnie wątpliwości. Ich gesty były zbyt intymne, spojrzenia zbyt pełne emocji, by można je było tłumaczyć zwykłą koleżeńską rozmową. Kobieta, Ewa, delikatnie dotknęła jego dłoni, a on uśmiechnął się do niej w sposób, który znałam doskonale – to był uśmiech zarezerwowany dla mnie.

Serce zaczęło mi szybciej bić, a myśli w mojej głowie zaczęły biec w szalonym tempie. Czy mogło być tak, że to, co widzę, jest prawdą? Czy Bartek miał romans? W tym momencie każda wspólna chwila, każdy czuły gest, jakiś niewyjaśniony późny powrót do domu, zaczęły nabierać nowego znaczenia. Niepewność i niepokój wpełzły we mnie jak trucizna, każąc analizować każdy moment z przeszłości. Stałam jak wryta, starając się zapanować nad emocjami, które zaczynały mnie przytłaczać.

Nie znam tego człowieka

Wieczorem, kiedy Bartek wrócił do domu, nie mogłam dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Próbując ukryć drżenie w głosie, zwróciłam się do niego, kiedy zasiadaliśmy do kolacji.

– Bartek, widziałam cię dziś w cukierni... kto to był? – zapytałam, próbując, by mój głos brzmiał naturalnie.

Zaskoczył go ton mojego głosu, ale szybko odzyskał spokój.

– Ach, tylko koleżanka z pracy. Mieliśmy omówić projekt – odparł, unikając mojego wzroku.

Jego odpowiedź była szybka, ale zauważyłam napięcie w jego głosie. Nie mogłam dłużej tłumić emocji.

– Koleżanka, która dotyka twojej dłoni w taki sposób? – spytałam, starając się zachować opanowanie, ale mój głos zdradzał gniew.

Bartek zmieszał się, jego spojrzenie na chwilę spotkało moje, a potem znów uciekło. W pokoju zapadła nieznośna cisza. Bartek w końcu westchnął, ale jego słowa nie przyniosły ukojenia.

– Naprawdę nie wiem, co chcesz usłyszeć – odpowiedział w końcu, bezradnie rozkładając ręce.

Jego postawa była pełna napięcia, ale ja wiedziałam, że prawda, jakiej szukam, była gdzieś głęboko ukryta. W mojej głowie krążyły pytania, a jedyne, co czułam, to coraz większy brak pewności, czy znam człowieka, z którym spędziłam tyle lat.

Nie było już miejsca na wątpliwości

Po tej rozmowie z Bartkiem czułam się kompletnie zagubiona. Zastanawiałam się, czy to ja wyolbrzymiam sytuację, czy może rzeczywiście coś jest na rzeczy. Wieczorem, przeszukując szufladę, natknęłam się na coś, co przyprawiło mnie o dreszcze.

Były to bilety na koncert – data się zgadzała z jednym z jego „wyjazdów służbowych”. Obok nich leżała kartka z notatką od Ewy. Nie było już miejsca na wątpliwości. Wszystko, co sobie dotąd wmawiałam, okazało się prawdą.

Z ciężkim sercem postanowiłam skonfrontować się z kobietą, z którą spotykał się mój mąż. Wiedziałam, że to będzie bolesne, ale czułam, że muszę poznać prawdę od niej, aby zamknąć ten rozdział. Jej numer znalazłam w telefonie męża. Spotkałyśmy się w małej kawiarni, daleko od centrum miasta, gdzie nikt nas nie znał. Przedstawiłyśmy się, a potem przeszłam do konkretów.

– Chcę znać prawdę. Jak długo to trwa? – zapytałam, a moje pytanie zawisło w powietrzu niczym ostrze.

Westchnęła, jakby zrzucając z siebie ciężar, i spojrzała mi prosto w oczy.

– Pół roku – odpowiedziała. – Ale naprawdę nie chciałam cię zranić.

– Nie chciałaś mnie zranić, a mimo to zdecydowałaś się być z moim mężem – odpowiedziałam, a w moim głosie słychać było ból i rozgoryczenie.

– Kocham go – wyznała, a te słowa przebiły moje serce na wskroś. – I wiem, że to nie usprawiedliwia tego, co się stało, ale chciałam, żebyś wiedziała.

Siedziała w milczeniu, nie mając już nic do dodania. Po spotkaniu z Ewą wszystko stało się jasne. Czułam, że muszę podjąć decyzję, choćby to miało oznaczać zakończenie wszystkiego, co budowałam przez lata. Wieczorem, gdy Bartek wrócił do domu, czekałam na niego z decyzją, której nie mogłam już dłużej odkładać.

– Iwona, błagam, daj mi szansę to wyjaśnić... – zaczął, ale ja już nie chciałam słuchać tłumaczeń.

– Nie ma czego wyjaśniać, Bartek. Zdradziłeś mnie, a to dla mnie koniec – ogłosiłam z przekonaniem.

Jego twarz zbladła, a oczy zaszkliły się od łez.

– Proszę, nie rób tego. Kocham cię, popełniłem błąd. Wiem, że to trudne, ale możemy to naprawić – powiedział, jego głos drżał, gdy próbował mnie przekonać.

Z każdym jego słowem czułam, jak rośnie we mnie złość.

– Jak mogłeś myśleć, że po tym wszystkim będę mogła ci zaufać? – zapytałam, a moje słowa były jak ostrza.

Bartek opuścił głowę, jakby nie miał już żadnych argumentów. Wiedział, że zaufanie, które kiedyś nas łączyło, zostało bezpowrotnie zniszczone.

Tego wieczoru poczułam, że zakończył się pewien rozdział mojego życia. Wiedziałam, że przede mną długa droga do odbudowania siebie, ale byłam zdeterminowana, by ją rozpocząć. Nie żałowałam decyzji, którą podjęłam, i byłam gotowa na nowe wyzwania. Wiedziałam, że zasługuję na szczęście i zrobię wszystko, by je znaleźć.

Iwona, 34 lata

Reklama

Czytaj także:
„Na 10. rocznicę ślubu mąż przygotował niespodziankę życia. W eleganckim pudełku wcale nie kryły się luksusowe perfumy”
„Matka powtarzała, że życie to ból i cierpienie. Żałuję, że straciłam 20 lat na życie pod jednym dachem z męczennicą”
„Nigdy nie rozumiałam złośliwych dowcipów o teściowej. Do czasu aż moja wlazła z buciorami w moje życie”

Reklama
Reklama
Reklama