Reklama

Siedziałem przy kuchennym stole, bezmyślnie przesuwając palcem po krawędzi szklanki z niedopitą herbatą. Anna jeszcze nie wróciła, ale wiedziałem, że zaraz usłyszę stukot jej obcasów na klatce schodowej. Kiedyś czekałem na nią z niecierpliwością. Teraz? Teraz czułem tylko ucisk w żołądku.

Reklama

Czułem się gorszy

Tego dnia miała podpisać nowy kontrakt. Jej pensja miała wzrosnąć dwukrotnie. Powinienem być dumny, przecież ciężko na to pracowała. I byłem – przez chwilę. Ale potem pojawiło się to dziwne uczucie, jakby coś we mnie pękło.

Nie chciałem być tym, któremu płaci się rachunki, któremu kupuje zegarki i drogie koszule „bo to nic takiego, Michał, po prostu ci pasuje”.

To tylko pieniądze – mówiła.

Dla niej może i tak. Dla mnie stały się miernikiem wartości.

Usłyszałem przekręcający się klucz w drzwiach. Szybko się wyprostowałem i przybrałem swobodny wyraz twarzy.

– Michał! Mam świetne wieści! – zawołała radośnie.

Uśmiechnąłem się. Udawałem, że cieszę się razem z nią.

Nie miałem ochoty na nic

– Co powiesz na kolację w La Perle? – Anna oparła się o framugę drzwi i uśmiechnęła szeroko. – Zarezerwowałam stolik na dziewiętnastą.

Czułem, jak napina mi się cała twarz. La Perle. Ekskluzywna restauracja, w której ceny zaczynały się tam, gdzie kończyła się moja miesięczna rata za samochód.

Może innym razem – powiedziałem, starając się brzmieć lekko. – Padam ze zmęczenia.

– Ale przecież dziś masz wolne… – zmarszczyła brwi. – Michał, od tygodni nigdzie razem nie wyszliśmy.

Od tygodni unikałem takich sytuacji. Za każdym razem, gdy kelner kładł przed nami rachunek, czułem się, jakbym tracił kawałek siebie. Wiedziałem, że Anna zapłaci. Zawsze to robiła, bez cienia wahania, z tym samym beztroskim uśmiechem. Jakby to nie miało znaczenia.

Dla niej nie miało.

– Po prostu nie mam ochoty – skłamałem, wstając od stołu. – Może zamówimy coś do domu?

Westchnęła cicho, ale nie naciskała. Otworzyła laptopa, a ja udawałem, że przeglądam telefon. W rzeczywistości patrzyłem w jeden punkt na ścianie, czując, jak powoli, kawałek po kawałku, oddalam się od niej.

Wziąłem pożyczkę

Siedziałem w sterylnym, jasnym biurze, nerwowo stukając palcami w blat. Mężczyzna po drugiej stronie stołu poprawił okulary i spojrzał na mnie z lekkim powątpiewaniem.

– Panie Michale, rozumiem, że chce pan pożyczkę na…? – urwał, czekając, aż sam dokończę.

– Na... poprawę jakości życia – wycedziłem, unikając jego wzroku.

Brzmiało to absurdalnie. Ja, człowiek z przyzwoitą, ale daleką od spektakularnej pensją, chciałem pożyczyć kilkadziesiąt tysięcy, by nadążyć za własną żoną. Banki uwielbiały takich jak ja – ludzi gotowych zapętlić się w długach, by udawać, że wszystko jest w porządku.

– Jest pan pewien? – doradca zmrużył oczy. – To spora kwota.

Byłem pewien. Musiałem być.

– Tak, podpisuję.

Wykonałem ten ruch, przekonany, że trzymam w rękach rozwiązanie. Wystarczy trochę zainwestować w siebie – lepsze ubrania, droższe restauracje, spontaniczne wyjazdy. Wtedy wszystko wróci do normy. Anka znów zobaczy we mnie tego samego Michała, którego pokochała.

Nie zdawałem sobie sprawy, że właśnie zrobiłem coś naprawdę głupiego.

Okłamywałem żonę

– Michał, wszystko w porządku? – Marta przyglądała mi się badawczo znad filiżanki kawy. – Od jakiegoś czasu jesteś… inny.

Przewróciłem oczami i odchyliłem się na krześle. Spotkałem się ze szwagierką przypadkiem, kiedy wyszedłem po pracy na szybką kawę. Pewnie w innym wypadku bym odmówił, ale potrzebowałem chwili spokoju przed powrotem do domu. W domu czekała Ania – i rachunki.

Nic mi nie jest – skłamałem bez mrugnięcia okiem. – Po prostu sporo pracy.

Marta nie wyglądała na przekonaną.

– To nie tylko to – upiła łyk espresso i zmrużyła oczy. – Unikasz Anki. Nie pamiętam, kiedy ostatnio gdzieś razem wyszliście.

– Przesadzasz.

– Michał… – pochyliła się lekko do przodu. – Anka się o ciebie martwi. Ja zresztą też.

Zacisnąłem palce na filiżance, czując, jak ogarnia mnie złość. Nie potrzebowałem kolejnej osoby, która próbowałaby grzebać mi w głowie. Nie teraz, kiedy musiałem udawać, że wszystko jest pod kontrolą.

– Naprawdę, Marta, wszystko jest w porządku – powiedziałem, zmuszając się do uśmiechu. – Może po prostu Anka ma teraz za dużo wolnego czasu i szuka problemów tam, gdzie ich nie ma.

Wiedziałem, że to okrutne, ale chciałem, żeby dała mi spokój.

Marta westchnęła i pokręciła głową.

– Dobra. Ale jeśli coś się dzieje, pamiętaj, że możemy pogadać.

Nie mogłem. Nikt nie mógł wiedzieć, że właśnie tonąłem w długach, próbując udawać kogoś, kim już dawno przestałem być.

Wszystko się wydało

Ania stała w progu sypialni, trzymając w dłoniach plik dokumentów. Nawet nie musiałem patrzeć, żeby wiedzieć, co to jest.

– Michał – jej głos był cichy, ale niepokojąco spokojny. – Możesz mi powiedzieć, co to ma znaczyć?

Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Nie odpowiedziałem od razu. Miałem nadzieję, że jeśli będę milczał wystarczająco długo, ta chwila się rozmyje, rozpłynie w powietrzu i nigdy się nie wydarzy.

– To… nic takiego – mruknąłem, sięgając po dokumenty, ale cofnęła rękę.

– Pożyczka? Michał, błagam cię, powiedz, że to jakaś pomyłka.

– Chciałem tylko… – zaciąłem się, bo nagle każde wytłumaczenie wydawało się idiotyczne. – Chciałem, żebyś nie musiała się martwić…

Żona była na mnie wściekła

Ania parsknęła gorzkim śmiechem.

– Nie musiała się martwić?! – Jej spokój pękł jak cienka tafla lodu. – Zaciągnąłeś kilkadziesiąt tysięcy długu, ukrywałeś to przede mną, a teraz mówisz, że robiłeś to dla mnie?!

Patrzyła na mnie, jakbym był kimś obcym.

– Po co ci te pieniądze, Michał? – spytała w końcu.

Nie miałem odwagi powiedzieć jej prawdy. Nie potrafiłem przyznać, że moja duma była dla mnie ważniejsza niż nasz związek.

Ania milczała. Siedziała naprzeciwko mnie, nadal trzymając w dłoniach plik dokumentów, które zrujnowały wszystko. Wiedziałem, że czeka na wyjaśnienia, ale każde słowo wydawało się beznadziejne.

Powiedz mi prawdę, Michał. Nie jakąś wymówkę, tylko prawdę. – Jej głos był zmęczony, ale stanowczy.

Oparłem łokcie na stole i wbiłem wzrok w podłogę.

– Czułem się gorszy – wyszeptałem.

Zadrżała lekko, jakby nie spodziewała się takiej odpowiedzi.

– Gorszy? Michał, o czym ty mówisz?

Miała do mnie pretensje

Zacisnąłem dłonie w pięści.

– O tym, że nagle to ty płaciłaś za kolacje, ty miałaś lepszy telefon, ty wybierałaś miejsca, na które mnie nie było stać. – Podniosłem wzrok. – A ja? Ja stałem się kimś, komu wypadało „postawić obiad” albo „kupić prezent”.

Anna potrząsnęła głową.

– Przecież to były tylko pieniądze…

Parsknąłem gorzko.

– Może dla ciebie. Dla mnie to było coś więcej.

Nie odpowiedziała od razu. Widziałem, jak walczy z myślami.

– Więc zamiast mi o tym powiedzieć, zacząłeś mnie okłamywać?

Nie miałem na to żadnej dobrej odpowiedzi. Bo tak, zrobiłem dokładnie to.

Ania spakowała walizkę w milczeniu. Nie pytałem, czy to na kilka dni, czy na zawsze. Wiedziałem, że podjęła decyzję.

Mogłeś mi zaufać – powiedziała cicho, stając w drzwiach. – Nie chodziło o pieniądze, Michał. Chodziło o ciebie.

Kiedy zamknęła za sobą drzwi, w mieszkaniu zrobiło się nienaturalnie cicho. Spojrzałem na stertę dokumentów na stole – wyciągi z konta, rachunki, które teraz należały tylko do mnie. Przegrałem. Nie z długami, nie z pieniędzmi. Przegrałem z własnym strachem. I chyba straciłem żonę.

Michał, 42 lata

Czytaj także: „Pojechałam na ferie ze sprzętem na narty, a wróciłam z trumną męża. Z ośnieżonego stoku zjechał wtedy po raz ostatni”
„Córka z ferii wróciła z brzuchem. Nie chce nam powiedzieć, kto jest ojcem i myśli, że uwierzymy w niepokalane poczęcie”
„Po śmierci męża poczułam się, jakbym otworzyła jego komnatę tajemnic. Z komornikiem już prawie się zaprzyjaźniłam”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama