Reklama

Nie wiem, co powinnam czuć. Złość? Żal? Rozczarowanie? Pewnie wszystko naraz. Bo jak się oddaje komuś najlepsze lata życia – młodość, wiarę, czas – to chyba człowiek naiwnie zakłada, że to coś znaczy. Że to się liczy. Tymczasem mój mąż postanowił, że czas na „nowy rozdział”. I nie byłabym może aż tak zaskoczona, gdyby nie fakt, że tym nowym rozdziałem okazała się dziewczyna młodsza od naszej córki. Blondynka. Z dzieckiem na dokładkę. I wiecie co? On się jeszcze obraził. Tak, dokładnie – jakbym to ja zrobiła mu krzywdę. Jakbym to ja odchodziła. Patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć. Ale zacznijmy od początku. Bo nic się nie wydarza nagle.

Współczułam mu

Zaczęło od zmiany zapachu jego płynu po goleniu.

– Co to za nowość? – zapytałam, wkładając czyste skarpetki do jego szuflady.

– A, Mariusz dał mi w pracy – mąż wzruszył ramionami i dalej czytał coś w telefonie.

– Mhm... pachnie jak drogi sklep w galerii – rzuciłam niby od niechcenia, ale coś mnie już wtedy tknęło.

Od kilku tygodni robił się jakiś inny. Cichszy, bardziej zamyślony. Wcześniej wszystko opowiadał – kto co w pracy, co u chłopaków z działu, co go zirytowało. A teraz? Milczał. Jadł w ciszy. Po pracy zamykał się w pokoju z laptopem, ale ekran błyszczał dziwnie jak od wiadomości, nie dokumentów.

– Wszystko w porządku? – zapytałam któregoś wieczoru, siadając na brzegu łóżka.

– Tak, czemu pytasz? – spojrzał na mnie krótko.

– Bo cię nie ma. Fizycznie jesteś, ale duchem to już dawno gdzieś odleciałeś.

Zamilkł. Długo nic nie mówił. A potem westchnął.

– Może to kryzys wieku średniego? – rzucił z jakimś dziwnym uśmiechem. – Wszystko mnie dusi. Praca, codzienność, rutyna. Ty...

– Ja cię duszę? – uniosłam brwi.

– Nie o to chodzi – uciął szybko. – Po prostu... chyba się pogubiłem.

Pogubił się. A ja wtedy jeszcze próbowałam mu współczuć. Bo nie wiedziałam, że już ma gotowe wyjście z tej swojej „duszącej” codzienności. Że ktoś inny już wtedy trzymał go za rękę.

Okłamywał mnie

Zaczęłam zauważać rzeczy, które wcześniej mi umykały. Nowa koszula, inny ton głosu, gdy odbierał telefon, „pilne” wyjścia z pracy. I ten głupkowaty uśmieszek, gdy odpływał myślami.

Gdzie byłeś tak długo? – zapytałam któregoś wieczoru, gdy wrócił po dwudziestej drugiej.

– Przecież mówiłem, że zostajemy z chłopakami po pracy. Projekt goni.

– Aha. I tak cię goni, że wracasz pachnący perfumami?

– Daj spokój, naprawdę przesadzasz – powiedział i wzruszył ramionami.

A ja już wiedziałam. Znałam go za dobrze. To nie był tylko zapach. Kilka dni później moja przyjaciółka, Iwona, powiedziała wprost:

– Sprawdź go, zanim się zrobi za późno. Albo się wygada, albo sam się zdradzi. Oni zawsze w końcu coś schrzanią.

Nie chciałam szpiegować. To nie mój styl. Jednak któregoś dnia zostawił otwarty laptop. Chciałam tylko przełączyć zakładkę. I wtedy zobaczyłam zdjęcie. Jego. I jakiejś młodej blondynki. Na tle placu zabaw.

– Kim jest ta kobieta z placu zabaw? – zapytałam wieczorem, starając się mówić spokojnie.

Zamarł. I już wiedziałam, że nie muszę pytać dalej.

– To... nie tak jak myślisz – wyjąkał.

– Serio? Bo wygląda dokładnie tak, jak myślę. Młoda mama, co?

Nie odpowiedział. Patrzył w podłogę.

– Wiesz, co jest najgorsze? – powiedziałam cicho. – Że nawet nie masz odwagi się przyznać.

Ręce mi się trzęsły

– Chciałem ci powiedzieć – zaczął trzy dni później, siadając naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.

– No przecież powiedziałeś. Tylko oczami – odparłam chłodno, nie przerywając mieszania herbaty.

– To się po prostu... wydarzyło.

– Co? Potknąłeś się i wpadłeś w jej objęcia? – uśmiechnęłam się krzywo.

Zamilkł. Widziałam, że nie wie, co powiedzieć. Jakby sam nie wierzył, że do tego doszło.

– Jest młoda. Inna. Z dzieckiem. Ona mnie potrzebuje. A ja... – zawiesił głos.

– A ja? Nie potrzebowałam cię?

Zacisnęłam palce na kubku. Ręce mi się trzęsły z emocji.

– Ty jesteś silna – powiedział, jakby to coś wyjaśniało. – Zawsze dawałaś radę. Wszystko organizowałaś, trzymałaś nas w ryzach...

– A ona? Ona pewnie patrzy z podziwem, jak majsterkujesz przy zepsutym zamku albo jak robisz zakupy bez listy. Gratuluje ci, że umiesz zagotować wodę?

Spojrzał na mnie z wyrzutem.

– Nie bądź okrutna.

– Nie jestem. Byłabym okrutna, gdybym powiedziała ci, że jesteś tchórzem, który nie potrafi zakończyć jednego życia, zanim zacznie drugie.

Wstałam. Poszłam do sypialni i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Leżałam długo, patrząc w sufit. Tylko raz przyszedł i zapukał.

– Paulina?

Nie odpowiedziałam. Zasłoniłam uszy poduszką. Zasłużył na ciszę.

Zostawił mnie

Spakował się tydzień później. Po cichu. Jak złodziej.

– Jadę na jakiś czas do Sandry. Muszę to wszystko przemyśleć – rzucił, wkładając koszulki do walizki.

– Przemyśleć? Po co ci walizka, jak chcesz tylko pomyśleć?

Nie odpowiedział. Ułożył ostrożnie koszulę, której nie założył od naszego ostatniego wyjścia do teatru.

– A synowi co powiesz? – spytałam.

– Paweł ma dwadzieścia dwa lata. Zrozumie.

– Jasne. W końcu to takie normalne – ojciec zostawia matkę dla dziewczyny w wieku jego kuzynki. Zrozumie.

Zatrzymał się. Oparł się o futrynę.

Nie chcę wojny.

Nie odpowiedziałam. Zamknął walizkę, zamek zaskoczył z cichym kliknięciem. Ten dźwięk wwiercił mi się w głowę.

– Zostawisz mi chociaż klucze? – zapytałam, tonem bardziej zmęczonym niż wrogim.

– Klucze?

– Chyba nie planujesz tu wracać między zmianą pieluch a randką na placu zabaw?

Wzdychnął i położył klucze na komodzie.

Nie chcę, żebyś mnie nienawidziła – powiedział jeszcze przy drzwiach.

– Za późno na takie życzenia. Teraz to już tylko... obojętność. Tyle mogę ci dać.

Zamknęłam za nim drzwi, zanim zdołał coś jeszcze dodać. I stałam tak chwilę. W ciszy. Tylko jego perfumy jeszcze wisiały w powietrzu.

Poczułam ulgę

Myślałam, że to będzie koniec. Że zniknie i tyle. Ale nie. Dwa tygodnie później zadzwonił. Chciał się spotkać. Umówiłam się z nim w kawiarni – nie w domu, nie w naszych ścianach. Tam już nie był mile widziany.

– Nie przyszedłem się kłócić – zaczął, siadając naprzeciwko.

Był dziwnie spięty. Zestresowany jak dzieciak u dentysty.

– To dobrze. Bo ja też nie przyszłam słuchać bajek.

Poprawił szalik.

Nie wyszło mi z Sandrą – powiedział. – Już się wyprowadziłem.

Podniosłam brew.

– Naprawdę? To może wrócisz do starego mieszkania, do starej żony, do starych kapci?

– Nie o to mi chodzi. Ja tylko... chciałem ci powiedzieć, że zrozumiałem, co straciłem.

Roześmiałam się. Głośno.

– Ty nie straciłeś mnie, Darek. Ty mnie zostawiłeś.

Zamilkł. Próbował coś powiedzieć, ale nie miał już tych gładkich słów z początku romansu.

– I co teraz? – spytałam chłodno.

– Może moglibyśmy... spróbować jeszcze raz?

Popatrzyłam na niego długo.

– Wiesz co? Możesz spróbować. Tylko że nie ze mną. Nie jestem już tą samą Pauliną.

Wstałam. I pierwszy raz od miesięcy nie czułam bólu. Tylko ulgę.

Postawiłam na siebie

Wyszłam kawiarni z dumnie podniesioną głową. Był chłodny wiatr, szarówka, ale czułam się, jakbym wracała z wojny. Przegranej i wygranej jednocześnie. Nie płakałam. Nie dzwoniłam do nikogo. Po prostu wróciłam do domu, zdjęłam płaszcz, zaparzyłam sobie herbatę i usiadłam w ciszy. Ciszy, która już nie bolała. Parę dni później Darek wysłał mi wiadomość:

„Zawsze będziesz dla mnie ważna”.

Nie odpisałam. Co miałam napisać? Jakiś czas później spotkałam go przypadkiem. Był z synkiem Sandry. Tylko z nim. Mały ciągnął go za rękę.

– Hej – rzucił niepewnie.

– Hej – odpowiedziałam.

Spojrzałam na dziecko. Chłopiec był śliczny. I wyglądał... jak mój Paweł, gdy miał trzy lata.

Dobrze wyglądasz – powiedział. – Naprawdę.

– Ty... no, jakoś się trzymasz – odparłam z półuśmiechem.

– Czasem myślę, że mogło być inaczej, gdyby...

– Gdybyś się nie zakochał w blond mamusi z placu zabaw?

Westchnął. Pokiwał głową.

– No. Coś w tym stylu.

– Życie to zabawa. Zrobiliśmy, co zrobiliśmy. Ale nie martw się. Ja już jestem po swojej stronie. I całkiem mi tu dobrze.

Odwróciłam się i poszłam. Bez żalu. Bez litości. Bo teraz to ja miałam siebie.

Paulina, 50 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama