„Odbiłam siostrze faceta i wcale nie żałuję. Należało się tej francy za wszystkie lata upokorzeń”
„Nie wiem, kiedy to się zaczęło. Może wtedy, kiedy zaczął do mnie pisać wieczorami. Najpierw były to niewinne wiadomości. Potem pytał, jak mi minął dzień, co oglądam, czy jeszcze tęsknię za Hiszpanią. Zaczęłam czekać na jego wiadomości. A kiedy ich nie było, czułam coś dziwnego... brak”.

Zawsze byłam tą „młodszą siostrzyczką” – wiecznie w cieniu Anity. To ona miała najlepsze oceny, zawsze była chwalona, uwielbiana przez rodzinę i znajomych. Mnie traktowano jak tło. Kiedy Anita zaczęła się spotykać z Adrianem, nawet nie myślałam o tym, by wchodzić im w drogę. Aż do tamtego lata, kiedy wróciłam z Erasmusa i zobaczyłam, że on... też patrzy na mnie inaczej. Nie planowałam tego. To się po prostu stało. I teraz, z pełną świadomością, mogę powiedzieć: nie żałuję ani chwili. Bo to nie była tylko zemsta. To było moje wyzwolenie. I jego również.
Był naprawdę atrakcyjnym facetem
Wróciłam do domu po roku spędzonym w Hiszpanii. Cała rodzina zebrała się na grillu u rodziców. Anita jak zwykle była w centrum uwagi – perfekcyjna fryzura, opalenizna z luksusowego SPA, śmiech rozbrzmiewający nad stołem, jakby to był jej prywatny teatr. Siedziała obok Adriana, a ja... nie mogłam uwierzyć, jak bardzo się zmienił. Z chłopaka z wygolonymi bokami i nieco dziecięcym spojrzeniem wyrósł mężczyzna. Miał zarost, w jego oczach pojawił się spokój, ale też jakaś tęsknota. Kiedy mnie zobaczył, jego spojrzenie zatrzymało się na dłużej niż powinno. I ja to poczułam – coś między nami zawibrowało. Nie śmiałam wtedy jeszcze tego nazwać.
– Ale się zmieniłaś, Karola – powiedział, kiedy odprowadzaliśmy się nawzajem do samochodów. – Zupełnie inna energia. Taka... dorosła.
– Rok na południu działa cuda – uśmiechnęłam się, ale w środku coś zaczęło drżeć.
Przez kolejne tygodnie Anita dzwoniła do mnie tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebowała. Raz chciała, żebym odebrała jej sukienkę z pralni, innym razem – żebym przywiozła jej tusz do rzęs, bo „nie ma kiedy skoczyć do drogerii”. Jak zwykle nie pytała, czy mam czas. Po prostu wydawała polecenia. Adriana spotkałam przypadkiem na stacji benzynowej. Był sam. Zatrzymał się obok, uśmiechnął się.
– Wiesz, że twoja siostra nie zauważa, że wróciłaś?
– Zauważa. Kiedy czegoś chce – odparłam.
A potem usiedliśmy w jego aucie. I przegadaliśmy dwie godziny.
Od słów do gestów
Nie wiem, kiedy to się zaczęło naprawdę. Może wtedy, kiedy zaczął do mnie pisać wieczorami. Najpierw były to niewinne wiadomości – jakieś memy, głupotki. Potem pytał, jak mi minął dzień, co oglądam, czy jeszcze tęsknię za Hiszpanią. Zaczęłam czekać na jego wiadomości. A kiedy ich nie było, czułam coś dziwnego... brak.
Anita była zajęta sobą. Pracowała w agencji PR, robiła karierę, chodziła na eventy. Adriana traktowała jak dodatek – ładny, lojalny, bezpieczny. Mówiła o nim „mój kotek” z tą swoją irytującą manierą, która sprawiała, że miałam ochotę coś zniszczyć. I widziałam, jak on się kurczy przy niej. Jak traci uśmiech, kiedy ona wchodzi do pokoju. Jak przestaje być sobą.
– Wiesz, że nigdy nie powiedziała, że mnie kocha? – rzucił pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy na ławce nad jeziorem.
– Nie wierzę – odparłam, ale czułam, że mówi prawdę.
– Wszystko u niej to gra. Jakby mnie wybrała tylko dlatego, że pasuję do obrazka. A teraz… nie wiem. Ty jesteś prawdziwa. Ty słuchasz. Ty widzisz.
Nie całowaliśmy się wtedy. Jeszcze nie. Ale było coś w jego spojrzeniu, co mówiło mi więcej niż słowa. Potem zaczął pojawiać się u mnie „przypadkiem”. Raz po pracy, raz wieczorem z winem „bo miał ochotę pogadać”. Wiedziałam, że to granica, której nie wolno przekroczyć. Ale ona zasłużyła. Na każdą sekundę niepewności, którą jej teraz odebrałam.
To był pierwszy raz
Pocałowaliśmy się w mojej kuchni, przy dźwiękach starego albumu Arctic Monkeys. Było to naturalne, jakby całe nasze życie prowadziło właśnie do tego momentu. Nie odsunął się. Nie powiedział „przepraszam”. Po prostu przytulił mnie, jakby chciał w tym geście zawrzeć wszystko, czego nie miał z Anitą.
– To nie powinno się dziać… – powiedział cicho, z twarzą przy moim ramieniu.
– Ale się dzieje – odpowiedziałam. – I nie możemy tego cofnąć.
Od tamtego wieczoru widywaliśmy się regularnie. Po kryjomu. Unikaliśmy miejsc, w których moglibyśmy zostać rozpoznani. Nikt nie mógł się dowiedzieć – jeszcze nie teraz. Wymyślaliśmy wymówki. On mówił Anicie, że pracuje dłużej. Ja twierdziłam, że dorabiam korepetycjami. Z każdym spotkaniem było nam coraz trudniej się rozstać. Coraz więcej w nas było śmiechu, dotyku, zrozumienia. I coraz mniej poczucia winy.
– Gdybyś była moją dziewczyną od początku, wszystko wyglądałoby inaczej – powiedział pewnego razu, kiedy leżeliśmy razem na kanapie, jego ręka oplatała mnie w talii.
– Nie mów tak. Jeszcze nie wiesz, co z tym zrobimy – odparłam, ale sama już czułam, że to nie tylko przygoda.
Wiedziałam, że ryzykujemy. Że jeśli się dowie, wybuchnie. Anita nie znosi przegrywać. Zwłaszcza z kimś takim jak ja – tą, którą całe życie traktowała z wyższością. Ale z drugiej strony... to była moja chwila. Moja zemsta. Moja miłość?
Zdrada wyszła na jaw
Wszystko się posypało przez głupi bilet parkingowy. Adrian zostawił go w kieszeni kurtki, a Anita przypadkiem ją założyła. Zobaczyła datę, godzinę, miejsce – i zaczęła łączyć fakty. Najpierw zadzwoniła do mnie.
– Karolina, byłaś może wczoraj na Złotej?
– Na Złotej? Nie, a co? – udawałam zaskoczenie.
– Bo Adrian twierdzi, że był sam, ale znalazłam bilet parkingowy... – jej głos był podejrzliwy, chłodny. Znałam ten ton.
Nie spałam całą noc. Następnego dnia przyszła do mnie do mieszkania bez zapowiedzi. Stała w progu, trzymając kurtkę Adriana i kartkę z mandatem.
– Zapytam tylko raz – powiedziała spokojnie. – Czy spałaś z moim chłopakiem?
Nie odpowiedziałam od razu. Widziałam w jej oczach gniew, ale też... coś jakby szok. Jakby nie wierzyła, że ja mogłam jej to zrobić.
– Tak – odpowiedziałam w końcu. – Spałam z nim. Ale to nie była zdrada. To było uczucie.
– Ty mała... – zaczęła, ale nie dokończyła. Odwróciła się i trzasnęła drzwiami.
Nie widziałam jej przez kilka tygodni. Mama płakała przez telefon, że „zniszczyliśmy jej rodzinę”. Ojciec się nie odzywał. Adrian przestał udawać. Zostawił Anitę i zamieszkał u mnie. Na początku było cudownie. Cicho, spokojnie. Żadnych tajemnic. Ale coś się zmieniło. Coś w nim.
To nie mogło się udać
Zaczęło się od drobiazgów. Adrian nie wracał już z pracy z tym samym uśmiechem. Nie rozśmieszał mnie jak kiedyś. Gdy próbowałam go objąć, czasem lekko się odsuwał. Tłumaczył, że jest zmęczony. Że ma stresy w firmie. Że to chwilowe. Ale ja widziałam – coś się skończyło, zanim na dobre się zaczęło.
– Żałujesz? – zapytałam pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy obok siebie, a między nami było więcej ciszy niż kiedykolwiek.
– Nie wiem – odpowiedział. – Z tobą było inaczej. Prawdziwie. Ale może myśmy po prostu... uciekali przed czymś, zamiast iść ku czemuś?
Te słowa mnie zabolały. Nie dlatego, że mówił prawdę, ale dlatego, że sam przestawał w nią wierzyć. Coraz częściej wyłapywałam w nim złość – nie na mnie, ale na sytuację. Jakby to wszystko go przerastało.
Anita nie odezwała się do mnie do dziś. Wiem tylko, że wrzuciła na Instagram zdjęcie z jakimś nowym facetem. Opis: „Uczę się wybierać lepiej”. Typowe. Ale nie bolało mnie to. Przynajmniej nie tak, jak dziwne oddalenie Adriana.
– Może popełniliśmy błąd – rzucił któregoś ranka, patrząc gdzieś w okno. – Może to była tylko kara dla niej. A nie początek czegoś nowego...
Nie odpowiedziałam. Bo zaczynałam podejrzewać, że miał rację.
Koniec nastąpił szybko
Adrian wyprowadził się po cichu. Spakował rzeczy pod moją nieobecność i zostawił mi kartkę. „Nie potrafię być szczęśliwy, kiedy wszystko wokół to ruiny. Przepraszam”. Nie płakałam. Może dlatego, że gdzieś głęboko wiedziałam, że to się tak skończy. To, co było między nami, miało smak zakazanego owocu i nie wytrzymało próby codzienności.
Przez kilka tygodni żyłam jak w zawieszeniu. Przeglądałam zdjęcia z Hiszpanii, myślałam o tym, kim byłam, zanim wróciłam do Polski. Potem powoli zaczęłam wracać do siebie. Dostałam pracę w szkole językowej, nawiązałam nowe znajomości, przestałam patrzeć na swoje życie przez pryzmat Anity. Nie, nie żałuję. Bo pierwszy raz w życiu zrobiłam coś dla siebie. Nie dlatego, że ktoś kazał, nie dlatego, że chciałam komuś dogodzić. To był wybór. Mój wybór. I choć zapłaciłam za niego cenę – w relacjach, w zaufaniu, nawet w miłości – odzyskałam coś bezcennego: siebie.
Anita nadal nie chce ze mną rozmawiać. Mama próbuje nas godzić, ale już nie naciska. Ojciec milczy, jak zwykle. A ja? Czasem, kiedy wieczorem siedzę przy oknie z kubkiem herbaty, myślę o Adrianie. Ciepło, ale bez bólu. Może był po coś. Może oboje byli. Bo niektóre historie trzeba przeżyć, żeby się z nich wyzwolić. A ja już nie jestem tą dziewczyną w cieniu siostry. Teraz jestem kimś więcej.
Karolina, 27 lat
Czytaj także:
- „W Wielkanoc stał się cud – siostra mamy z zołzy zmieniła się w milutką ciocię. Wszystko przez słowa księdza proboszcza”
- „Mąż od lat kupował kochance drogie perfumy za nasze wspólne pieniądze. Teraz zostawię go bez grosza”
- „Rodzina na wsi chce, bym nosiła się jak zakonnica. Uważają, że krótka fryzura to nie stylizacja na Wielkanoc u babci”

