Reklama

Nie zamierzam udawać, że jestem dobrą matką. Nigdy nią nie byłam i nigdy nie będę. Nie mam w sobie ckliwych odruchów, tej bezwarunkowej troski, którą inne kobiety zdają się okazywać swoim dzieciom. Może dlatego, że sama urodziłam za młodo? Miałam zaledwie dziewiętnaście lat, gdy na świecie pojawiła się Asia. Nagle wszystko się skończyło – beztroska, randki, życie towarzyskie. Facet, który mi to zrobił, szybko zwiał i zostałam sama, uczepiona dziecka jak kotwicy, która trzymała mnie w miejscu.

Reklama

Nie chciałam rezygnować z przyjemności

Wiedziałam jedno: nie mogłam pozwolić, aby zbyt wczesne macierzyństwo zniszczyło mi życie. Nie chciałam być „mamuśką”, tylko nadal kobietą, dziewczyną, obiektem zainteresowania. Latami powtarzałam sobie, że właściwie to jestem dla Asi bardziej siostrą niż matką. Kazałam jej tak do mnie mówić w sklepach, w restauracjach, wszędzie.

Powtarzała posłusznie, choć w jej oczach widziałam niechęć. Ale kogo to obchodziło? Ludzie wierzyli. Patrzyli na nas i uśmiechali się do mnie z uznaniem. Tak, nadal byłam piękna. Nikt nie musiał wiedzieć, że ta smarkula to moje dziecko. Ale czas nie zna litości.

Gdy Asia zaczęła dorastać, nagle zauważyłam coś, co mnie zaniepokoiło: córka zaczynała wyglądać znacznie lepiej niż ja. Gładka, świeża, pełna tego młodzieńczego blasku, którego nie można podrobić żadnym kremem ani zabiegiem. Mężczyźni, którzy kiedyś patrzyli tylko na mnie, zaczęli dostrzegać jej uroki. Początkowo myślałam, że sobie to wmawiam, że to tylko moja wyobraźnia, może przewrażliwiona natura. Ale z czasem stało się to tak oczywiste, że nie mogłam już dłużej tego ignorować.

Niech ktoś mi powie, jak miałam się z tym pogodzić? Jak miałam patrzeć na nią, na to, że to jej ciało jest teraz doskonałe, to jej skóra jest bez skazy, a oczy pełne tej samej iskry, którą kiedyś miałam ja? A najgorsze? Ta jej udawana skromność. Udaje, że wcale tego nie widzi, że wcale nie kokietuje, a przecież widzę, jak rzuca nieśmiałe uśmieszki, jak spuszcza wzrok, jak bawi się kosmykiem włosów. To wszystko jest wyćwiczone, wyrachowane. Przecież ja znam kobiety! Moja córka wcale się od nich nie różni.

Był pod jej wrażeniem

Pewnego dnia przyprowadziłam do domu Roberta. Poznałam go na portalu randkowym: przystojny, wysportowany czterdziestolatek. Zadbany, dobrze ubrany, z klasą. Czułam, że to może być coś poważnego. Siedzieliśmy razem w salonie, popijając wino, kiedy do pokoju weszła Asia. I co? Oczy Roberta momentalnie skupiły się na niej.

– To twoja córka? – zapytał z wyraźnym zdziwieniem.

Uśmiechnęłam się przez zaciśnięte zęby.

– Tak – odpowiedziałam. – Podobna do mnie, prawda?

Spojrzał na mnie, potem znów na nią i uśmiechnął się.

Całą urodę odziedziczyła po tobie – powiedział, ale czułam, że to tylko uprzejmość.

Jego wzrok mówił coś innego. Wpatrywał się w Asię za długo, zbyt intensywnie. I trudno mu się dziwić: obok niego siedziała kobieta zbliżająca się czterdziestki, która, jak bardzo by się nie starała, nie mogła już dłużej oszukiwać zegara. A po drugiej stronie salonu? Olśniewająca, zgrabna i urocza dziewiętnastolatka. Wybór był oczywisty.

A ona? Och, oczywiście, że udawała niewinną. Skromnie spuściła wzrok, jakby nie zauważyła tego, jak Robert na nią patrzy. Ale ja widziałam, jak delikatnie poprawia włosy, jak nonszalancko się uśmiecha.

Tego wieczoru nie mogłam zasnąć. Zazdrość paliła mnie od środka i była gorsza niż jakikolwiek ból, który kiedykolwiek czułam. Przestałam być gwiazdą na własnych randkach i w swoim własnym domu. Czułam się upokorzona, zdradzona. I potwornie sfrustrowana. Aż w końcu przyszedł mi do głowy pewien pomysł.

Musiałam utrzeć jej nosa

Wiedziałam, że Asia spotyka się z jakimś chłopakiem – Damianem. Był przystojny, wysoki, z błyskiem w oku. Taki chłopak z sąsiedztwa. Chodzili razem do klasy w liceum i wybierali się na ten sam wydział na uniwersytecie. Jeśli chciałam udowodnić sobie, że jeszcze nie jestem skazana na bycie tą gorszą, musiałam zrobić coś radykalnego.

Nie było to trudne. Damian był młody i impulsywny. Znał swój urok, wiedział, jak działa na płeć przeciwną. A kiedy zauważył, że interesuje się nim prawdziwa kobieta, a nie tylko podlotki ze szkoły... Czuł się jak superbohater. Zaczęłam od subtelnych spojrzeń, uśmiechów. Potem były dłuższe rozmowy, niby przypadkowe dotknięcia. Wszystko zaplanowane perfekcyjnie. Aż w końcu – sukces.

Nie musiałam go długo przekonywać. Po prostu któregoś wieczoru powitałam go w progu w jedwabnym szlafroku, niezbyt dokładnie zawiązanym... Chłopcom w tym wieku wiele nie trzeba. Wpadł prosto w moją pułapkę.

W ramionach Damiana odzyskałam pewność siebie. Nie dlatego, że zależało mi konkretnie na jego uwadze, nie. Zależało mi na poczuciu sprawczości. Ponownie to ja wybierałam, ja sterowałam sytuacją, ja miałam władzę nad mężczyzną, a nie odwrotnie. Gdy prawda wyszła na jaw, reakcja Asi była bezcenna.

– Boże, mamo! Ty… ty spałaś z Damianem? On mi się przyznał, ale... Jak mogłaś... – wykrztusiła, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.

Uśmiechnęłam się chłodno.

– Nie przesadzaj, kochanie. Był wolnym człowiekiem. Poza tym… może to nauczka dla ciebie. Nie myśl, że wszystko zawsze będzie kręcić się wokół ciebie.

Jej twarz zbladła, a w oczach pojawiły się łzy.

– Nienawidzę cię – szepnęła, a potem wybiegła z domu, trzaskając drzwiami.

Nie sądzę, żebym przesadziła

Czy czułam wyrzuty sumienia? Nie. A może trochę? No, może. Ale to było konieczne. Niech smarkula nauczy się, że jeszcze minie trochę czasu, zanim ustąpię jej miejsca. Niech więc zna swoje miejsce w szeregu i nie odbiera tego, co należy do mnie!

Stałam w salonie i patrzyłam na drzwi, za którymi zniknęła Asia. Po kilkunastu minutach chwila satysfakcji minęła, a ja poczułam... wstyd? W końcu tego chciałam, prawda? Pokazać jej miejsce. Dać nauczkę. A jednak... Sięgnęłam po kieliszek wina i opróżniłam go jednym haustem. „Niech się obraża! Prędzej czy później wróci. Może teraz myśli, że mnie ukarze swoją złością, ale to ja rozdaję karty w tej rodzinie”, pomyślałam. Przesadziłam?

Tego dnia Asia nie wróciła na noc. Napisałam do niej krótką wiadomość: „Gdzie jesteś?”. Odpowiedzi brak. Na początku się nie przejęłam. Pewnie poszła do swojej koleżanki, może nawet chciała się trochę nade mną poznęcać, żeby mnie zaniepokoić. Ale kiedy minął kolejny dzień, zaczęłam się denerwować. Gdy zadzwoniłam, odebrała dopiero za trzecim razem.

– Czego chcesz? – rzuciła chłodno.

– Gdzie ty jesteś?

– Daleko od ciebie.

Westchnęłam ciężko.

– Nie przesadzaj. Naprawdę uważasz, że to powód, żeby robić sceny?

Asia zaśmiała się gorzko.

– Ty chyba nie rozumiesz, co zrobiłaś! Jesteś zupełnie odklejona od rzeczywistości!

– Oczywiście, że rozumiem – odpowiedziałam ostro. – Pokazałam ci, że nie jesteś pępkiem świata!

Nie chce mieć takiej matki

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Wiesz co? – powiedziała w końcu. – Ty w ogóle nie powinnaś być matką. Jesteś zwyczajną egoistką i zawsze taka byłaś. W twoim życiu jest miejsce tylko na ciebie samą. Myślisz, że nie widzę, że jesteś zwyczajnie paskudnie zazdrosna? O mnie. O to, że jestem młoda, ładna. O to, że nikt cię już nie podziwia tak, jak kiedyś. Że nie jesteś już młoda.

Zacisnęłam pięści.

– Jesteś niewdzięczna! Jak śmiesz! Wychowałam cię, wykarmiłam... Gdyby nie ja, nie miałabyś niczego!

– Wiesz co? Już wolę nie mieć niczego, niż mieć ciebie za matkę – syknęła, po czym się rozłączyła.

Telefon niemal wypadł mi z rąk. Po raz pierwszy od dawna poczułam… strach. Asia wróciła do domu trzy dni później. Spakowała torbę i powiedziała, że się wyprowadza. Nie patrzyła na mnie, nie rzuciła żadnej obraźliwej uwagi. Była chłodna, jakby zupełnie obojętna.

I to było najgorsze.

– Nie przesadzaj, Asia – zaczęłam. – Przecież nie będziesz się na mnie gniewać do końca życia.

Podniosła wzrok i spojrzała mi prosto w oczy.

– Nie będę. Bo nie będziesz częścią mojego życia.

Nie wierzyłam, że mówi poważnie. Ale kiedy miesiące mijały, a ona nie wracała, nie dzwoniła, nie pisała, ja zaczęłam rozumieć. Zostawiła mnie.

Marta, 38 lat

Reklama

Czytaj także:
„Córka dostała od nas w prezencie karnet na naukę łyżwiarstwa. Zamiast kręcić piruety, owijała się wokół instruktora”
„Gdy ja uganiam się za dziećmi, mąż wychodzi z kolegami. Później ma pretensje, że wyglądam jak fleja”
„Córka zakochała się w moim przyjacielu. Niedobrze mi się robi, kiedy widzę, jak grucha z facetem w moim wieku”

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...