Reklama

Mój ojciec zawsze był bardziej obecny w pracy niż w domu. Delegacje, nadgodziny, wieczne zmęczenie – to był jego świat. Matka za to rozmawiała z każdym, najczęściej z moim wujkiem Andrzejem, niż z własnym mężem.

Andrzej, brat ojca, był u nas niemal codziennie – pomagał w domu, przywoził zakupy, naprawiał, co trzeba. Dla mnie był kimś bliższym niż ojciec. Ale z czasem coś zaczęło mi zgrzytać. Spojrzenia, żarty, które wcześniej mnie bawiły, nagle stały się dziwnie napięte. Czułem, że coś jest nie tak. Tylko jeszcze nie wiedziałem co.

Zaczęło się od tych słów

– A może to wujek Andrzej powinien być moim ojcem, co?! – wrzasnąłem podczas kłótni w stronę ojca, zanim zdążyłem się ugryźć w język.

Ojciec właśnie zrzucał buty, zmęczony jak zwykle po tygodniu poza domem. Torba w korytarzu, zapach spoconej koszuli. Na dźwięk moich słów zamarł. Oczy zrobił duże, zbladł, jakby zobaczył ducha.

– Paweł, co ty… – powiedział cicho, niemal bezgłośnie.

– Nie! Nie zaczynaj teraz tego swojego spokojnego tonu. Nie ma cię tu, kiedy trzeba. Nie znasz mojego planu zajęć, nie wiesz, że zerwałem z Magdą, nie masz pojęcia, co się dzieje w tym domu! – wyrzucałem z siebie słowa jak z karabinu. – Wiesz, kto wie? Wujek Andrzej.

Ojciec spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Nie było w nim ani gniewu, ani oburzenia. Tylko jakaś… rezygnacja. Jakby wiedział, że to pytanie padnie prędzej czy później.

On tu zawsze jest – powiedziałem już ciszej. – Z mamą śmieją się przy kawie, razem jeżdżą na zakupy, razem remontują łazienkę. Ty się tylko podpisujesz na fakturze.

Stał tam nadal, milczący. Zamiast jakiejkolwiek reakcji – spuścił głowę i przeszedł do kuchni. Ani jednego słowa. Ani jednego przekleństwa. Nawet nie trzasnął drzwiami.

W tej ciszy coś mnie uderzyło. W jego oczach nie było wściekłości. Był w nich jakiś cień, jakby... wiedział więcej niż ja. Właśnie wtedy coś zaczęło we mnie kiełkować. Pierwsze podejrzenie. Pierwsza wątpliwość.

Matka coś ukrywała

Matka właśnie przecedzała rosół, zupełnie jakby nic się nie wydarzyło godzinę wcześniej. Jakby nie było tej sceny z ojcem. Zerknęła na mnie, uśmiechnęła się lekko i skinęła głową.

– Paweł, coś się stało? – zapytała z troską.

– Tak – powiedziałem bez owijania w bawełnę. – Czemu tata zareagował tak dziwnie? Powiedziałem mu, że może to Andrzej powinien być moim ojcem... i wiesz co? On nie zaprzeczył. Nawet się nie zdenerwował. Jakby... coś wiedział?

Matka zamarła. Łyżka, którą trzymała, zawisła w połowie drogi nad garnkiem. Powoli ją odłożyła, ale nie spojrzała mi w oczy.

– Paweł, nie powinieneś tak mówić – szepnęła. – To są sprawy między mną a tatą. Ty nie musisz wszystkiego rozumieć.

– Ale ja chcę zrozumieć! – uniosłem głos. – Przecież ty od miesięcy więcej czasu spędzasz z Andrzejem niż z własnym mężem. On cię wszędzie wozi, gotuje z tobą, naprawia płot... Ty nawet śmiejesz się z nim tak, jak z ojcem nigdy!

– Przestań – powiedziała ostro. – To nie jest twoja sprawa.

– A może jest? Może nie chcę być ostatnim, który się wszystkiego dowie! – rzuciłem.

Zamilkła. Patrzyła na mnie długo, a potem, znacznie ciszej, jakby do siebie, powiedziała:

Nie wszystko w naszej rodzinie jest takie proste, jak ci się wydaje.

Nie odpowiedziałem. Ale czułem, że coś się zmieniło. Nie tylko w niej. We mnie też.

Prawda wyszła na jaw

Nie planowałem podsłuchiwać. Wyszedłem po wodę do kuchni i usłyszałem głosy z salonu. Nie był to zwykły rozmowny ton – bardziej szept, urwany, niespokojny. Ojciec i matka.

Zamarłem w korytarzu.

Nie możemy mu tego powiedzieć... – mówiła matka. Jej głos był cichy, zbolały.

– Prędzej czy później i tak się dowie – odpowiedział ojciec. – I może lepiej, żeby dowiedział się od nas, niż przypadkiem.

– Ale... Marek, to się stało tak dawno temu... Zostawiliśmy to za sobą.

– Ty zostawiłaś. Ja żyłem z tym przez dwadzieścia jeden lat.

Usiadłem na schodku. Serce waliło mi w piersi. Czułem, że nie powinienem słuchać, ale nie mogłem się ruszyć.

To nie moja wina – powiedziała matka po chwili. – To był tamten czas, tamten moment...

– Ale to nie zmienia faktu, że on nie jest... – głos ojca się załamał.

Wstałem i bez pukania wszedłem do salonu. Oboje odwrócili się gwałtownie. Na stole stały niedopite herbaty. Matka zbladła.

Chcecie mi coś powiedzieć? – zapytałem, starając się, by mój głos był spokojny.

Ojciec tylko spuścił wzrok. Matka wzięła głęboki oddech i wskazała mi krzesło.

– Usiądź. Musimy pogadać.

Nie czułem nóg. Siadłem, wpatrzony w nich jak w obce twarze. Serce waliło mi w skroniach.

– Paweł... – zaczęła matka. – Twój tata... to znaczy... Marek... nie jest twoim biologicznym ojcem.

Te wieści mnie zszokowały

– Co ty powiedziałaś? – zapytałem, choć doskonale usłyszałem. Głos matki dalej brzmiał w mojej głowie, jak echo: „Marek nie jest twoim biologicznym ojcem”.

To był błąd – zaczęła. – Ale taki, który miał konsekwencje. Wtedy tata ciągle był poza domem. Pracował, wracał tylko na weekendy. Bywało, że tygodniami nie mieliśmy czasu na zwykłą rozmowę.

Siedziałem w milczeniu. Miałem wrażenie, że zaraz zwymiotuję.

– Andrzej przyjeżdżał, pomagał mi ze wszystkim. Był obok, kiedy twój ojciec znikał. Był... dobry.

– Dobry? – warknąłem. – To był romans?

– Tak – przyznała, nie uciekając wzrokiem. – To się zdarzyło tylko raz. Ale wtedy właśnie... zaszłam w ciążę.

– A tata? On o tym wiedział?

Ojciec skinął głową.

Domyśliłem się. Paweł... nie jesteś do mnie podobny. Ale nigdy ci tego nie wypominałem. Kochałem cię jak własnego syna. I nadal kocham.

Zerwałem się z miejsca.

– Kochałeś mnie tak bardzo, że milczałeś przez dwadzieścia jeden lat?! – krzyknąłem. – A ty, mamo? Żyłem w kłamstwie przez całe moje życie!

Matka wstała, chciała mnie dotknąć. Odsunąłem się.

– Nie dotykaj mnie – powiedziałem zimno. – Nie teraz.

Wybiegłem z domu, czując, jak łzy napierają mi do oczu. Czułem się jak rozbity talerz. Roztrzaskany na milion kawałków. Jedyne, co wiedziałem na pewno, to że muszę porozmawiać z wujkiem Andrzejem. Natychmiast.

Potwierdził moje obawy

Zadzwoniłem do wujka Andrzeja wieczorem. Powiedziałem tylko, że musimy się spotkać. Bez pytań, bez wstępów, bez tłumaczenia, co się stało. Umówił się ze mną od razu. Miał w głosie coś, czego nigdy wcześniej nie słyszałem – napięcie. Jakby wiedział.

Wszedłem do jego mieszkania bez słowa. Usiadł naprzeciwko mnie, jakby czekał na wyrok.

Wiesz, po co przyszedłem? – zapytałem.

– Domyślam się – odpowiedział cicho.

Spojrzałem mu prosto w oczy.

Jesteś moim ojcem?

Milczał. To milczenie bolało bardziej niż gdyby od razu powiedział „tak”. W końcu westchnął, bardzo głęboko.

– Od lat to podejrzewałem. Nie miałem pewności. Twoja matka... nigdy nie chciała o tym rozmawiać. A Marek... nie pozwolił mi pytać. Chciał wychować cię jak swojego. I ja to szanowałem.

– Szacunek? – parsknąłem. – Spałeś z żoną własnego brata.

Andrzej przytaknął. Bez obrony, bez wymówek.

Popełniłem największy błąd mojego życia. Ale nie przyszedłeś tu chyba po to, żeby mnie upokorzyć. Przyszedłeś, bo szukasz prawdy. I może... ojca?

Zamilkłem.

Kochałem cię od zawsze – powiedział cicho. – Nie tylko jako wujek. Jako ktoś, kto czuje się ojcem. Ale nigdy nie chciałem zniszczyć tej rodziny.

Spojrzałem na niego. Czułem w sobie mieszankę gniewu, rozczarowania... ale też czegoś innego. Jakby układanka, której nie mogłem złożyć przez całe życie, właśnie zaczęła pasować.

Miałem w głowie chaos, ale jedno wiedziałem na pewno – Andrzej zawsze był blisko. Może za blisko. Ale zawsze obok.

To mnie zmieniło

Wróciłem do domu po północy. Światła już były zgaszone, ale wiedziałem, że nikt nie śpi. Wszedłem cicho, zdjąłem buty, usiadłem w kuchni. W ciemności widziałem tylko kontury filiżanek, parę okruchów na stole i swoje własne dłonie, które nagle wydawały mi się obce.

Nie czułem ulgi. Nie było żadnej oczyszczającej jasności. Tylko zamęt. Miałem dwóch ojców – jednego, który mnie wychował, i drugiego, który dał mi życie. I matkę, która przez lata niosła ten sekret jak bombę z opóźnionym zapłonem.

Ojciec – Marek – wyszedł z sypialni chwilę później. Usiadł naprzeciwko mnie. Długo milczeliśmy.

– Nadal możesz mówić do mnie „tato”, jeśli chcesz – powiedział w końcu. – Dla mnie się nic nie zmieniło.

Dla mnie zmieniło się wszystko. Nie wiedziałem, czy chcę dalej mieszkać w tym domu. Nie wiedziałem, czy jeszcze potrafię patrzeć na matkę bez wyrzutu, choć wiedziałem, że ona też zapłaciła za to wysoką cenę. Nie wiedziałem, jak mówić do Andrzeja. Ojciec? Wujek? A może po prostu Andrzej?

Prawda miała mnie uwolnić. Zamiast tego tylko mnie roztrzaskała. Nie wiem, czy kiedyś to sobie poukładam. Może wyjadę. Może przestanę się odzywać. Albo wręcz przeciwnie – może zrozumiem, że nawet wśród największych kłamstw można znaleźć jakąś cząstkę miłości.

Na razie wiem tylko tyle: nie chcę ich nienawidzić. Ale też jeszcze nie potrafię wybaczyć. Nie wiem, co dalej.

Paweł, 21 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama