Reklama

Byliśmy z Agatą razem od zawsze. Dosłownie. W podstawówce siedzieliśmy w jednej ławce, w liceum już oficjalnie byliśmy parą, a na studiach planowaliśmy wspólne życie. Była moją pierwszą i jedyną miłością. Dlatego nie miałem problemu z tym, żeby zaakceptować jej głęboką wiarę. Była częścią jej samej, a ja kochałem ją całą. Szanowałem więc, że ukochana chce zaczekać ze zbliżeniami do ślubu.

Reklama

Tyle oczekiwania, a potem zawód

Zaręczyliśmy się jeszcze na studiach. Byliśmy pewni, że chcemy spędzić ze sobą resztę życia, więc nie było na co czekać. Ślub był ogromny: zaprosiliśmy wszystkich krewnych i całą masę przyjaciół, a my bawiliśmy się do samego rana. Oczywistym było, że tamtej nocy nie dojdzie między nami do zbliżenia. Skrupulatnie zaplanowaliśmy je na następny dzień: były świece, muzyka, romantyczny nastrój.

Pierwsza noc miała być spełnieniem marzeń. Po tylu latach oczekiwania, dotykania się jedynie przez ubrania, po niezliczonych rozmowach o tym, co ze sobą zrobimy – w końcu mieliśmy stać się jednym ciałem. Byłem podekscytowany, ale i nieco zdenerwowany.

Jednak nic nie poszło tak, jak sobie wyobrażaliśmy. Agata była spięta, niemal przerażona. Wydawało mi się, że robi to z obowiązku, nie z pragnienia. A kiedy po nieudanej próbie usiadła na łóżku i zaczęła płakać, wiedziałem, że coś jest nie tak.

– Przepraszam, Adam – wyszeptała. – Ja… ja nie wiem, co się ze mną dzieje.

Chciałem to naprawić. Próbowałem rozmawiać, ale Agata się zamykała. Mówiła, że potrzebuje czasu. Dałem jej go tyle, ile chciała. Tydzień, miesiąc, rok. W końcu minęło dziesięć lat. Przez cały ten okres czasu przespałem się z własną żoną zaledwie kilkanaście razy. Gdy za pierwszym razem się udało, byłem w niebie. Ale niestety, to, co dla mnie było początkiem pięknego etapu naszego związku, dla Agaty było jedynie odhaczonym zadaniem. Z czasem zacząłem myśleć, że wydaje jej się, że jedna wspólna noc na parę miesięcy to wystarczająco.

Nie poruszała tego tematu, choć ja wielokrotnie podejmowałem próby. Zbywała mnie, płakała, zamykała się w sobie. W końcu odpuszczałem, ale nie mogłem udawać, że wszystko jest w porządku. Czułem się, jakbym żył w jakiejś dziwnej symbiozie – byliśmy parą, ale nie byliśmy kochankami.

– Agata, może porozmawiamy? Może poszukamy pomocy? – pytałem.

W takich chwilach szybko zmieniała temat.

Pomoc z niespodziewanej strony

Ale w końcu w moim życiu coś się odmieniło, chociaż... nie do końca w taki sposób, jak na to liczyłem. To było na jednej z tych nudnych imprez u znajomych. Wyszedłem na balkon, żeby odetchnąć. Po chwili dołączyła do mnie Karolina, najlepsza przyjaciółka Agaty.

– Wyglądasz na przygnębionego – zauważyła, opierając się o barierkę.

Westchnąłem. Nie powinienem się zwierzać, ale chyba potrzebowałem wyrzucić to z siebie.

– To przez Agatę? – zapytała cicho.

Spojrzałem na nią zaskoczony.

– Wiem więcej, niż ci się wydaje – dodała.

Nie broniła swojej przyjaciółki. Nie mówiła, że powinienem być cierpliwy.

– Wiesz, nie rozumiem jej. Gdybym była na jej miejscu… – urwała, patrząc mi prosto w oczy.

Czułem się dziwnie. Jej słowa były jednocześnie niepokojące i… podniecające.

Rano czułem się jak najgorszy śmieć, nie ukrywam. Czułem się winny, bolało mnie, że zrobiłem coś takiego największej miłości swojego życia – Agacie. Ale z drugiej strony... Budziła się we mnie złość. Przecież przysięgaliśmy sobie, że będziemy ze sobą w zdrowiu i w chorobie, że będziemy się kochać i o siebie dbać.

Na co dzień nie pozwalałem sobie na takie emocje, ale tamtego dnia wszystko ze mnie wypłynęło: dlaczego Agata postawiła na nas krzyżyk? Dlaczego nie była ze mną szczera? Dlaczego nie chciała razem pracować nad naszymi problemami?

Po tamtej nocy obiecaliśmy sobie z Karoliną, że to był tylko jednorazowy błąd. Ale nie mogliśmy się powstrzymać. Szybko pojawiły się zmysłowe SMS-y, a potem spotkania w hotelach, „wyjazdy służbowe”, krótkie chwile, o których nie mogłem przestać myśleć przez kolejne dni i tygodnie. Było mi dobrze. Pierwszy raz od lat czułem, że żyję.

Romans zmienił moje małżeństwo

Co ciekawe, nasz związek z Agatą… poprawił się. Może dlatego, że przestałem na nią naciskać. Może dlatego, że sam byłem bardziej zrelaksowany. Agata uśmiechała się częściej, a ja przestałem czuć frustrację. Czy czułem się winny? Tak. Ale kiedy patrzyłem na Karolinę, na jej uśmiech, na to, jak mnie pragnęła – czułem, że w końcu mam wszystko.

Ale z każdym kolejnym dniem, z każdą kolejną nocą spędzoną z Karoliną, poczucie winy stawało się coraz bardziej namacalne. Wracałem do domu i widziałem Agatę, pochyloną nad książką, uśmiechającą się do mnie ciepło, jakby nic się nie zmieniło. Jakby nie podejrzewała, że jej mąż, facet, którego znała od dziecka, wraca właśnie od jej najlepszej przyjaciółki.

A może właśnie wiedziała? Zacząłem dostrzegać pewne rzeczy. Nie zadawała pytań, kiedy wracałem późno. Nie dopytywała o „służbowe” wyjazdy, chociaż jeszcze rok wcześniej robiła awantury, gdy zostawałem po godzinach. Z początku myślałem, że to zwykła obojętność – może w końcu przestało jej zależeć? Może się do tego przyzwyczaiła?

Ale nie. Czasami łapałem ją na dłuższych, uważnych spojrzeniach. Jakby czekała, aż coś powiem, aż się przyznam. Jakby wiedziała, ale z jakiegoś powodu nie chciała tego powiedzieć na głos. Któregoś wieczoru, gdy wróciłem z kolejnej „delegacji”, zastałem ją w kuchni. Stała przy blacie, krojąc warzywa na sałatkę. Gdy wszedłem, spojrzała na mnie z dziwnym uśmiechem.

– Jak było? – zapytała, a w jej głosie pobrzmiewało coś… dziwnego.

Zamarłem. Czy to było zwykłe pytanie? Czy test?

– Dobrze – odparłem ostrożnie.

Skinęła głową, jakby odpowiedź wcale jej nie interesowała.

– Cieszę się.

I wróciła do krojenia, jakby nic się nie stało. Wtedy domyśliłem się, że wie. Ale nie konfrontowała, nie robiła scen, nie płakała. Po prostu... żyła dalej, jakby wszystko było w porządku. To mnie dobijało bardziej niż jakiekolwiek wyrzuty sumienia.

Niczego nie skończyłem

Próbowałem skończyć z Karoliną. Naprawdę. Spotkałem się z nią pewnego wieczoru i powiedziałem, że tak dłużej nie mogę. Że Agata wie.

– I co z tego? – Karolina uśmiechnęła się lekko, jakby wcale jej to nie przerażało.

– Jak to co? To koniec, Karolina. Nie mogę tak dalej żyć.

Pokręciła głową.

– Gdyby naprawdę cię to zżerało, już dawno byś skończył. Ale nie kończysz, Adam. Bo mnie pragniesz. Bo ja cię pragnę.

Zbliżyła się do mnie i szepnęła mi do ucha:

– Bo przy mnie czujesz się mężczyzną.

I to było prawdą. A potem stało się coś, czego nie przewidziałem. Pewnego dnia Agata usiadła naprzeciwko mnie w salonie.

– Chcę porozmawiać – powiedziała spokojnie.

Czekałem.

Wiem o tobie i Karolinie – oznajmiła po prostu.

Bez gniewu. Bez łez.

– Od jak dawna? – wykrztusiłem w końcu.

Wzruszyła ramionami.

– Od początku.

Zamknąłem oczy. Więc to nie były moje paranoje.

– Czemu nic nie powiedziałaś?

Zastanowiła się chwilę, jakby sama szukała odpowiedzi.

– Bo widziałam, że ci to potrzebne – powiedziała w końcu. – Że ja ci tego nigdy nie dam.

Zacisnąłem pięści.

– Agata, ja...

Podniosła rękę, uciszając mnie.

– Nie chcę się rozwodzić – powiedziała. – Nie teraz. Może nigdy.

Zamurowało mnie.

– Ale…

– Jeśli to jest sposób, żebyśmy mogli żyć w zgodzie, to dobrze – kontynuowała. – Nie chcę znać szczegółów. Nie chcę, żeby to wychodziło poza nas. Nie chcę, żeby ktoś z zewnątrz na to patrzył. Ale jeśli dzięki temu jesteś szczęśliwy… – zawahała się – …to rób, co musisz.

Patrzyłem na nią, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. Dalej nie wiem, co o tym myśleć. Czy powinienem mieć złamane serce, że żony nie interesuje, że sypiam z inną kobietą? Ba, z jej najlepszą przyjaciółką? Czy może powinienem się cieszyć, że dostałem wolność, której... właściwie w ogóle nie chciałem? Nie potrzebowałem tego romansu, tak naprawdę nie potrzebowałem nawet Karoliny. Potrzebowałem jedynie bliskości. I... nic nie zmieni tego, że najbardziej chciałbym ją otrzymać od własnej żony.

Adam, 35 lat

Reklama

Czytaj także:

„Wyszłam za mąż za mężczyznę z przeszłością. Wytykali mnie palcami, a teraz mi zazdroszczą, bo jestem królową życia”
„Córka z ferii wróciła z brzuchem. Nie chce nam powiedzieć, kto jest ojcem i myśli, że uwierzymy w niepokalane poczęcie”
„Już od dawna na prezent chciałam w końcu dostać wnuka. Niestety, ostatnie o czym myśli moja córka, to rozmnażanie”

Reklama
Reklama
Reklama